Temat: Ile i jakie znacie języki obce

tak jak w temacie zastanawiam się ile znacie języków obcych, na jakim poziomie, jak się ich nauczyliście (szkoła, sami opanowaliście, nauka za granicą, korepetycje itd).

Pasek wagi

mimo, że u mnie szału jeszcze nie ma z językiem, to mnie zmotywowałyście nieźle do nauki :)

He he, jakie poliglotki wszystkie :) Naprawdę znają język osoby, które na co dzień posługują się danym językiem latami, najlepiej w kraju, gdzie dany język obowiązuje. Znanie podstaw, a "bo dziadek do mnie czasem mówił po rosyjsku", to nie jest jeszcze znajomość języka!

.mela. napisał(a):

He he, jakie poliglotki wszystkie :) Naprawdę znają język osoby, które na co dzień posługują się danym językiem latami, najlepiej w kraju, gdzie dany język obowiązuje. Znanie podstaw, a "bo dziadek do mnie czasem mówił po rosyjsku", to nie jest jeszcze znajomość języka!

No bez przesady :P jak ktoś skończył lingwistykę/szkołę dwujęzyczną/ po prostu długo się uczył i przykładał czy jest tłumaczem, to trudno mu odmówić znajomości języka, nawet, jeżeli na co dzień porozumiewa się w ojczystym. Jest cała masa "stanów przejściowych" między byciem jak native, a zasłyszeniem paru słów od dziadka ;)

ellacotta napisał(a):

.mela. napisał(a):

He he, jakie poliglotki wszystkie :) Naprawdę znają język osoby, które na co dzień posługują się danym językiem latami, najlepiej w kraju, gdzie dany język obowiązuje. Znanie podstaw, a "bo dziadek do mnie czasem mówił po rosyjsku", to nie jest jeszcze znajomość języka!
No bez przesady :P jak ktoś skończył lingwistykę/szkołę dwujęzyczną/ po prostu długo się uczył i przykładał czy jest tłumaczem, to trudno mu odmówić znajomości języka, nawet, jeżeli na co dzień porozumiewa się w ojczystym. Jest cała masa "stanów przejściowych" między byciem jak native, a zasłyszeniem paru słów od dziadka ;)

Ok, jeśli jest się lingwistą/filologiem. Tylko trzeba tym językiem posługiwać się na bieżąco. Samo skończenie studiów to nie wszystko, dużo się zapomina, jeśli języka nie używasz. Naprawdę dobra znajomość języka, to płynne, poprawne mówienie, lekkość w komunikowaniu się, a nie rozumienie filmu bez lektora (nawiązując do wypowiedzi niektórych osób wcześniej). Sama mam tak z hiszpańskim. Rozumiem jakieś 85% (wynik oglądania "Esmeraldy" i innych telenowel za młodu :) ), czytam, ale mówić za bardzo nie potrafię, bo tego języka po prostu nie używam w codziennym życiu.

Ludzie bardzo często przeceniają swoje możliwości. W CV piszą, że znają dany język, a na rozmowie o pracę wychodzi  szydło z worka, okazuje się, że wcale tak dobrze nie jest, jak im się wydaje.

.mela. napisał(a):

He he, jakie poliglotki wszystkie :) Naprawdę znają język osoby, które na co dzień posługują się danym językiem latami, najlepiej w kraju, gdzie dany język obowiązuje. Znanie podstaw, a "bo dziadek do mnie czasem mówił po rosyjsku", to nie jest jeszcze znajomość języka!

Myślę, że to nie do końca jest prawda. Mówisz o tym, jak ktoś zna biegle język - to zgodzę się, sama bym w życiu nie powiedziała, że angielski znam biegle mimo dwujęzycznych studiów i mieszkaniu w Wielkiej Brytanii przez jakiś okres czasu. Natomiast jeśli ktoś mówi o języku komunikatywnym lub o podstawach to to całkiem coś innego. Podstawowa znajomość języka moim zdaniem to (jak już kilka dziewczyn pisało) umiejętność porozumienia się w podstawowych sytuacjach. Jeśli jedziesz do Hiszpanii i potrafisz pogadać o pogodzie, kupić coś, spytać o drogę, potrafisz dogadać się z tubylcem jeśli masz jakieś problemy - to jest podstawowa wiedza i moim zdaniem również jest to znajomość języka (oczywiście w niewielkim stopniu). Jeśli ktoś ma już większy zasób słów i potrafi porozmawiać o wielu rzeczach, odnaleźć się w każdej sytuacji to jest to stopień komunikatywny. I nie trzeba tu lat pracy (przynajmniej przy nauce europejskich języków, tych "prostszych" dla Polaka) ani studiów. Dlatego nie posądzam większości ludzi o kłamstwa bo mało kto pisze tutaj o biegłej znajomości pięciu języków ;) 

.mela. napisał(a):

ellacotta napisał(a):

.mela. napisał(a):

He he, jakie poliglotki wszystkie :) Naprawdę znają język osoby, które na co dzień posługują się danym językiem latami, najlepiej w kraju, gdzie dany język obowiązuje. Znanie podstaw, a "bo dziadek do mnie czasem mówił po rosyjsku", to nie jest jeszcze znajomość języka!
No bez przesady :P jak ktoś skończył lingwistykę/szkołę dwujęzyczną/ po prostu długo się uczył i przykładał czy jest tłumaczem, to trudno mu odmówić znajomości języka, nawet, jeżeli na co dzień porozumiewa się w ojczystym. Jest cała masa "stanów przejściowych" między byciem jak native, a zasłyszeniem paru słów od dziadka ;)
Ok, jeśli jest się lingwistą/filologiem. Tylko trzeba tym językiem posługiwać się na bieżąco. Samo skończenie studiów to nie wszystko, dużo się zapomina, jeśli języka nie używasz. Naprawdę dobra znajomość języka, to płynne, poprawne mówienie, lekkość w komunikowaniu się, a nie rozumienie filmu bez lektora (nawiązując do wypowiedzi niektórych osób wcześniej). Sama mam tak z hiszpańskim. Rozumiem jakieś 85% (wynik oglądania "Esmeraldy" i innych telenowel za młodu :) ), czytam, ale mówić za bardzo nie potrafię, bo tego języka po prostu nie używam w codziennym życiu.Ludzie bardzo często przeceniają swoje możliwości. W CV piszą, że znają dany język, a na rozmowie o pracę wychodzi  szydło z worka, okazuje się, że wcale tak dobrze nie jest, jak im się wydaje.

A tu się z Tobą zgodzę. Chodziłam do szkoły dwujęzycznej z francuskim, ale potem długo nie używałam i włączyła mi się taka blokada na mówienie.

Z drugiej strony wystarczyło na chwilę wyjechać, trochę się wdrożyć i okazało się, że wszystko szybko wraca. Podobnie Polakom długo przebywającym za granicą zdarza się potem kaleczyć swój język (mocno zależy od przypadku), ale ciężko odmówić im znajomości.

W tym sensie nikt nie zna żadnego języka biegle, bo również Polacy nie wszystkie swoje dialekty, regionalizmy itp rozumieją, ale przykładając takie miary to chyba gubimy gdzieś po drodze sens dyskusji ;)

ellacotta napisał(a):

.mela. napisał(a):

ellacotta napisał(a):

.mela. napisał(a):

He he, jakie poliglotki wszystkie :) Naprawdę znają język osoby, które na co dzień posługują się danym językiem latami, najlepiej w kraju, gdzie dany język obowiązuje. Znanie podstaw, a "bo dziadek do mnie czasem mówił po rosyjsku", to nie jest jeszcze znajomość języka!
No bez przesady :P jak ktoś skończył lingwistykę/szkołę dwujęzyczną/ po prostu długo się uczył i przykładał czy jest tłumaczem, to trudno mu odmówić znajomości języka, nawet, jeżeli na co dzień porozumiewa się w ojczystym. Jest cała masa "stanów przejściowych" między byciem jak native, a zasłyszeniem paru słów od dziadka ;)
Ok, jeśli jest się lingwistą/filologiem. Tylko trzeba tym językiem posługiwać się na bieżąco. Samo skończenie studiów to nie wszystko, dużo się zapomina, jeśli języka nie używasz. Naprawdę dobra znajomość języka, to płynne, poprawne mówienie, lekkość w komunikowaniu się, a nie rozumienie filmu bez lektora (nawiązując do wypowiedzi niektórych osób wcześniej). Sama mam tak z hiszpańskim. Rozumiem jakieś 85% (wynik oglądania "Esmeraldy" i innych telenowel za młodu :) ), czytam, ale mówić za bardzo nie potrafię, bo tego języka po prostu nie używam w codziennym życiu.Ludzie bardzo często przeceniają swoje możliwości. W CV piszą, że znają dany język, a na rozmowie o pracę wychodzi  szydło z worka, okazuje się, że wcale tak dobrze nie jest, jak im się wydaje.
A tu się z Tobą zgodzę. Chodziłam do szkoły dwujęzycznej z francuskim, ale potem długo nie używałam i włączyła mi się taka blokada na mówienie.Z drugiej strony wystarczyło na chwilę wyjechać, trochę się wdrożyć i okazało się, że wszystko szybko wraca. Podobnie Polakom długo przebywającym za granicą zdarza się potem kaleczyć swój język (mocno zależy od przypadku), ale ciężko odmówić im znajomości.W tym sensie nikt nie zna żadnego języka biegle, bo również Polacy nie wszystkie swoje dialekty, regionalizmy itp rozumieją, ale przykładając takie miary to chyba gubimy gdzieś po drodze sens dyskusji ;)

Mylisz biegłą znajomość z języka z tzw. perfekcyjną znajomością, która faktycznie nie istnieje. Radzę sprawdzić, co znaczy "biegła znajomość" ;)

UlaSB napisał(a):

ellacotta napisał(a):

.mela. napisał(a):

ellacotta napisał(a):

.mela. napisał(a):

He he, jakie poliglotki wszystkie :) Naprawdę znają język osoby, które na co dzień posługują się danym językiem latami, najlepiej w kraju, gdzie dany język obowiązuje. Znanie podstaw, a "bo dziadek do mnie czasem mówił po rosyjsku", to nie jest jeszcze znajomość języka!
No bez przesady :P jak ktoś skończył lingwistykę/szkołę dwujęzyczną/ po prostu długo się uczył i przykładał czy jest tłumaczem, to trudno mu odmówić znajomości języka, nawet, jeżeli na co dzień porozumiewa się w ojczystym. Jest cała masa "stanów przejściowych" między byciem jak native, a zasłyszeniem paru słów od dziadka ;)
Ok, jeśli jest się lingwistą/filologiem. Tylko trzeba tym językiem posługiwać się na bieżąco. Samo skończenie studiów to nie wszystko, dużo się zapomina, jeśli języka nie używasz. Naprawdę dobra znajomość języka, to płynne, poprawne mówienie, lekkość w komunikowaniu się, a nie rozumienie filmu bez lektora (nawiązując do wypowiedzi niektórych osób wcześniej). Sama mam tak z hiszpańskim. Rozumiem jakieś 85% (wynik oglądania "Esmeraldy" i innych telenowel za młodu :) ), czytam, ale mówić za bardzo nie potrafię, bo tego języka po prostu nie używam w codziennym życiu.Ludzie bardzo często przeceniają swoje możliwości. W CV piszą, że znają dany język, a na rozmowie o pracę wychodzi  szydło z worka, okazuje się, że wcale tak dobrze nie jest, jak im się wydaje.
A tu się z Tobą zgodzę. Chodziłam do szkoły dwujęzycznej z francuskim, ale potem długo nie używałam i włączyła mi się taka blokada na mówienie.Z drugiej strony wystarczyło na chwilę wyjechać, trochę się wdrożyć i okazało się, że wszystko szybko wraca. Podobnie Polakom długo przebywającym za granicą zdarza się potem kaleczyć swój język (mocno zależy od przypadku), ale ciężko odmówić im znajomości.W tym sensie nikt nie zna żadnego języka biegle, bo również Polacy nie wszystkie swoje dialekty, regionalizmy itp rozumieją, ale przykładając takie miary to chyba gubimy gdzieś po drodze sens dyskusji ;)
Mylisz biegłą znajomość z języka z tzw. perfekcyjną znajomością, która faktycznie nie istnieje. Radzę sprawdzić, co znaczy "biegła znajomość" ;)

Dzięki za poradę odnośnie sprawdzenia, co znaczy "biegle", to... pouczające.

Generalnie nie istnieją na świecie rzeczy perfekcyjne, a jednak używamy tego słowa. Wyjątkową biegłość można nazwać "perfekcją" Nie istnieje też idealny okrąg, kwadrat itp.itd. a jednak określamy tak przedmioty (zamiast np "wyjątkowo zbliżony do kwadratu kształt"); damn it, posługujemy się językiem potocznym i na potrzeby takiej rozmowy -> jak dla mnie Kaczmarski znał perfekcyjnie polski, Conrad angielski i wyobrażam sobie masę innych "mniej znanych" ludzi, o których również p o t o c z n i e można by tak powiedzieć.

Przesada w żadną stronę wskazana nie jest ;)

jejku jaka zawisc. Nie kazdy jezyk trzeba znać od razu na poziomie native, a to ze ktos naraz nie mieszka w Portugalii, USA, Niemczech, Rosji etc. to tez zaden wstyd. Zalezy od pracy i potrzeb. Wg mnie jak ktos umie zrobic zakupy i zapytac od droge to zna juz podstawy jezyka bez ukonczenia studiow. Tej osobie to wytarczy. Nie trzeba byc od razu Baranczakiem.

ellacotta napisał(a):

UlaSB napisał(a):

ellacotta napisał(a):

.mela. napisał(a):

ellacotta napisał(a):

.mela. napisał(a):

He he, jakie poliglotki wszystkie :) Naprawdę znają język osoby, które na co dzień posługują się danym językiem latami, najlepiej w kraju, gdzie dany język obowiązuje. Znanie podstaw, a "bo dziadek do mnie czasem mówił po rosyjsku", to nie jest jeszcze znajomość języka!
No bez przesady :P jak ktoś skończył lingwistykę/szkołę dwujęzyczną/ po prostu długo się uczył i przykładał czy jest tłumaczem, to trudno mu odmówić znajomości języka, nawet, jeżeli na co dzień porozumiewa się w ojczystym. Jest cała masa "stanów przejściowych" między byciem jak native, a zasłyszeniem paru słów od dziadka ;)
Ok, jeśli jest się lingwistą/filologiem. Tylko trzeba tym językiem posługiwać się na bieżąco. Samo skończenie studiów to nie wszystko, dużo się zapomina, jeśli języka nie używasz. Naprawdę dobra znajomość języka, to płynne, poprawne mówienie, lekkość w komunikowaniu się, a nie rozumienie filmu bez lektora (nawiązując do wypowiedzi niektórych osób wcześniej). Sama mam tak z hiszpańskim. Rozumiem jakieś 85% (wynik oglądania "Esmeraldy" i innych telenowel za młodu :) ), czytam, ale mówić za bardzo nie potrafię, bo tego języka po prostu nie używam w codziennym życiu.Ludzie bardzo często przeceniają swoje możliwości. W CV piszą, że znają dany język, a na rozmowie o pracę wychodzi  szydło z worka, okazuje się, że wcale tak dobrze nie jest, jak im się wydaje.
A tu się z Tobą zgodzę. Chodziłam do szkoły dwujęzycznej z francuskim, ale potem długo nie używałam i włączyła mi się taka blokada na mówienie.Z drugiej strony wystarczyło na chwilę wyjechać, trochę się wdrożyć i okazało się, że wszystko szybko wraca. Podobnie Polakom długo przebywającym za granicą zdarza się potem kaleczyć swój język (mocno zależy od przypadku), ale ciężko odmówić im znajomości.W tym sensie nikt nie zna żadnego języka biegle, bo również Polacy nie wszystkie swoje dialekty, regionalizmy itp rozumieją, ale przykładając takie miary to chyba gubimy gdzieś po drodze sens dyskusji ;)
Mylisz biegłą znajomość z języka z tzw. perfekcyjną znajomością, która faktycznie nie istnieje. Radzę sprawdzić, co znaczy "biegła znajomość" ;)
Dzięki za poradę odnośnie sprawdzenia, co znaczy "biegle", to... pouczające.Generalnie nie istnieją na świecie rzeczy perfekcyjne, a jednak używamy tego słowa. Wyjątkową biegłość można nazwać "perfekcją" Nie istnieje też idealny okrąg, kwadrat itp.itd. a jednak określamy tak przedmioty (zamiast np "wyjątkowo zbliżony do kwadratu kształt"); damn it, posługujemy się językiem potocznym i na potrzeby takiej rozmowy -> jak dla mnie Kaczmarski znał perfekcyjnie polski, Conrad angielski i wyobrażam sobie masę innych "mniej znanych" ludzi, o których również p o t o c z n i e można by tak powiedzieć.Przesada w żadną stronę wskazana nie jest ;)

Po prostu nie rozumiem, dlaczego część osób zarzuca dziewczynom znającym języki, że tak naprawdę ich nie znają albo że przeceniają swoje możliwości. Tak jak gdyby znajomość kilku języków obcych była czymś niemożliwym. Ale co ja tam wiem...

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.