- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
27 lutego 2015, 15:37
Byłam wczoraj na spotkaniu z koleżankami z podstawówki, których nie widziałam przez dłuższy czas, bo wyprowadziłam się z okolicy. One co nieco wiedzą co ze mną, bo mają kontakt z moją mamą, a ja o tym co się z nimi dzieje nie bardzo. I głównym tematem rozmowy były dzieci, mężowie, teściowe. Słuchałam o komplikacjach w ciąży, rzucały nazwami leków, badań, kwotami przyprawiającymi o zawrót głowy. Obie mają 27 lat, obie kilka lat po ślubie. Jedna ma małą córeczkę i lada dzień urodzi drugą (ciąża zagrożona, przeszła przez niezłe piekło podczas badań). Druga wpakowała kilkadziesiąt tysięcy w badania i leczenie, bo nie może mieć dzieci. Słuchałam ich i czułam się jak kosmitka...
Małe dzieci są mi obojętne. Ani nie czuję, że na pewno nigdy nie chciałabym ich mieć, ani (no właśnie) nie czuję potrzeby bycia mamą. A tymczasem wokół babyboom. Większość koleżanek zaraz po studiach śluby i porody na potęgę, właściwie część nawet wcześniej. Bliskiej koleżanki siostra i bratowa do spółki postanowiły się powiększać. Moi rodzice... to długi temat, ale wnuków by chcieli. Gdzie by się człowiek nie odwrócił, to się nasłucha, że to dzieci to trzeba już, jak najszybciej, że nie ma na co czekać. Że powinnam chłopaka docisnąć, żeby się oświadczył i rozmnażać się, już już, szybciutko.Koleżanki w pracy, portierka w szkole, przypadkowe spotkania z innymi kobietami. I te teksty, że jeszcze do tego dojrzejesz... A może nie dojrzeję? Czy chęć posiadania dziecka, co przecież jest jednym z podstawowych instynktów i nie różni nas od zwierząt, oznacza bycie dojrzałym?
A ja? No właśnie. A ja zamiast zastanawiać się kiedy jest najlepsza pora na dzieci wolałabym najpierw zrozumieć dlaczego? Po co się w to pakować? Czy naprawdę warto jeździć od lekarza do lekarza i umierać ze strachu? Czy warto stracić pracę przez ciążę? Czy warto skończyć studia prawnicze, żeby nigdy nie zaistnieć w zawodzie i siedzieć z dzieckiem w domu? Czy warto martwić się potem, że dziecko choruje, ma jakieś wady, potrzebuje rehabilitacji, leczenia, kasy na utrzymanie? Czy warto oczekiwać, że któreś z dzieci wróci do rodzinnego domu, żeby rodzice na starość nie zostali sami, podczas gdy dzieci jakkolwiek kochają rodziców, to chcą żyć własnym życiem i powrót na rodzinną wieś traktują jako zesłanie i wiedzą, że któreś będzie MUSIAŁO. Czy warto przez całe życie zapieprzać dla dzieci, które żrą się między sobą i ciągle wpadają w długi? Czy warto znosić męża alkoholika i tyrana, samemu to łatwiej uciec niż z dwójką dzieci, bo gdzie, pod most? Czy warto zrujnować sobie zdrowie ciążą, albo zdecydować się na nią mimo różnych chorób, które i tak wystarczająco utrudniają życie? (to autentyczne sytuacje które obserwuję u siebie w rodzinie i u znajomych)
Po długim wstępie czas na pytanie. Dlaczego chcecie mieć dzieci? Po co?
I od razu odpowiem, że częsty argument, który słyszę, to że każdy by chciał, żeby po nim coś zostało, żeby ktoś o nim pamiętał. Ale to chyba fajniej zostać naukowcem, fachowcem i zrobić coś, żeby ludzie o Tobie pamiętali, za to czego dokonasz niż tylko za to że przekazujesz geny i nazwisko. Zresztą jak już umrzesz, to przecież i tak będzie Ci wszystko jedno.
27 lutego 2015, 21:42
Na wszystkie Twoje pytania zaczynające się od 'Czy warto....' odpowiem, że na prawdę warto :) No może z wyjątkiem tego męża tyrana i alkoholika. Bo z tyranem i alkoholikiem to bym dzieci na pewno nie miała. Ale nie każdy musi mieć dzieci. Są ludzie, którzy spełniają się w innych dziedzinach życiowych i nie można mieć im tego za złe. Wiadomo, ze jest zawsze presja społeczna, żeby mieć dzieci, szczególnie kiedy osiąga się pewien wiek, ale ja jestem tego zdania, że jeśli totalnie nie chcesz mieć dzieci, to lepiej ich nie miej. Co ważniejsze, jak już się te dzieci ma, to się ich nie wychowuje dla siebie, żeby na starość Cię odwiedzały, czy opiekowały się Tobą, ale wychowuje się je tak na prawdę dla społeczeństwa, żeby z nich dobrzy ludzie wyrośli. Kiedyś przeczytałam fajny tekst o dzieciach i rodzicach, że rodzice są jak łuk a dziecko jak strzała. Możemy próbować strzelić strzałą w wyznaczony punkt, ale czasami wystarczy silniejszy powiew wiatru a strzała nie trafi do celu. Tak jest z rodzicami, starają się ukierunkować dzieci w jakiś sposób, ale to, gdzie dziecko ostatecznie dotrze, zależy w dużej mierze od tego właśnie dziecka. Czy warto mieć dzieci? Jak patrzę na uśmiechniętą buzię mojego Synka, to mimo trudności, chorób, wydatków i problemów związanych z wychowywaniem dziecka, bez zastanowienia odpowiem TAK!
27 lutego 2015, 21:43
Syndrom rozpieszczonej ksiezniczki z koteczkiem ;) boze, patrzac na Ciebie mam nadzieje, ze albo zmadrzejesz najpierw albo po prostu tych dzieci miec ni bedziesz (sorry za chamstwo, ale tacy ludzie ich miec ńie powinny). Nie uwierze, ze masz 21 lat. Ludzie w takim wieku maja juz cos w glowie a Tobie wiatr wieje bo az tak tam pusto.Nie bądź bezczelna.Mam zwierzaka a dokładniej kota i jest to mój najukochańszy koteczek nigdy bym go nie oddała nawet jakby był chory.Dziecka też bym nie oddała ! To co teraz piszę to odczucia 21letniej dziewczyny,która do trzydziestki nie zamierza mieć dzieci.Po prostu podobają mi się dzieci do 2 lat i wiem jak wychowuje się i zajmuje się dziećmi bo moja koleżanka ma.Przepraszam Cie, ale nie powinnas miec dzieci, kup sobie pieska, jak zachoruje oddaj w dobre rece, albo jak urosnie.... Posiadanie i wychowanie dziecka powiadasz? A czy juz jakies wychowałas ze to Ci sie podoba, czy tylko to co przyuwazyłas na filmach?Ja chialam miec dzieci zawsze tylko nie bylam nigdy gotowa - nie bylo odpowiedniego momentu. Tak przypadkowo pojechalismy z mezem do znajomych mieli rocznego synka i zakochałam sie, po powrocie wzielismy sie do roboty, i teraz zastanawiam sie jak moglismy bez swojego synka tak dlugo zyc... Teraz widze ze mimo wszystko w naszym zyciu była pustka ktora tylko dziecko potrafi wypełnic.Chciałabym dzieci bo podoba mi się posiadanie dziecka i wychowanie go.Oczywiście chciałabym dziecko zdrowe i ładne do 2 lat bo większe mi się nie podobają.
27 lutego 2015, 21:54
Mi już nie długo stukną 30 dyszki i stety/niestety instynktu ani widu, ani słychu. Nie brzydzą ani nie odstraszają mnie historie o porodach, generalnie widzę siebie w takiej sytuacji, ale potem co? Nie chcę dziecka i tyle. Do większości dzieci mam stosunek negatywny/neutralny. Do dosłownie garstki (2-3) mam jakieś pozytywne odczucia. Ludzie nie umieją wychowywać dzieci i nie umieją swoich dzieci obiektywnie ocenić, niestety. Swoje głupie i rozwydrzone dzieci uważają za ósmy cud świata. To strasznie obrzydza mi macierzyństwo. Najbardziej macierzyństwo obrzydzają mi same matki. Jak rozmawiam z koleżanką, a jej dziecko w tym momencie drze się tak, że nie słyszę własnego głosu mam jej ochotę przywalić, jak ona się drze na dziecko, też mam ochotę jej przywalić :) Widziałam w swoim życiu dosłownie kilka (nie więcej niż 4) przykłady dobrego wychowania. Nie uważam, że nagle ja miałabym okazać się cudowną matką i wychować wspaniałego człowieka (zapewne każda z was się za taką uważa), skoro tak mało jest takich. Także ja odpuszczam.
27 lutego 2015, 22:04
Jest wielu ludzi na swiecie, wielu prostych ludzi ktorzy nie przekazuja ani ambicji ani zainteresowan dzieciom, jest tez wielu zlych ludzi. Oni wszyscy sie rozmnazaja.
A skąd niby wiesz, że tacy ludzie nie przekazują dzieciom, tego czego one potrzebują? Czy rodzicami mogą zostać tylko ci, którzy mają wyższe wykształcenie czy lepszą sytuację materialną? Bo według mnie tak nie działa i dzieci nie muszą koniecznie odziedziczyć zdolności po rodzicach, ale mogą mieć lepsze plecy.
Uważam, że jeżeli ktoś nie czuje się gotowy na posiadanie dzieci, to powinien się powstrzymać, aż dojrzeje do tej decyzji. I żeby nie kierował się opinią społeczeństwa. Myślę także, że obowiązkiem rodzica jest pokazanie dziecku świata i pomaganie mu w zrozumieniu go. Zachęcenie do poszukiwania pasji, a przy tym nie przygniatanie go swoimi wizjami. To jest odrębny człowiek i posiada indywidualne zdolności. Trzeba dać mu szansę do działania, pobudzać jego umysł i zapewnić bezpieczeństwo. A z tego co obserwuję, to rodzice często spławiają dzieci. Czasami jak chodzę na fitness i znajdują się tam mamy dzieci z podstawówki i słyszę jak i co one mówią o swoich dzieciach, to aż mi szkoda tych dzieci. Bo są one dla własnych matek za głupie i za mało zdolne, ale jednocześnie one same nie oferują im pomocy i każą sobie radzić.
Pragnę mieć dzieci, by obserwować ich rozwój, nauczyć tego, czego ja sama nigdy nie byłam uczona, podarować im swój czas, który jest tak im potrzebny na każdym etapie życia. I po prostu by dać im miłość i czuć ją od nich.
Edytowany przez Kariar 27 lutego 2015, 22:06
27 lutego 2015, 23:07
ja 6 marca kończę 28 lat i do tego czasu, bardzo prawdopodobne, będę mamą 3 ;p dzieci są fajne :) takie małe ludziki podobne do rodziców. od zawsze wiedziałam, ze bede miala dzici i zaczelam szybko, bo nie chcialam byc stara matką. moja mama mnie urodzila pozno i to wcale nie jest fajne. teraz z 3, powiedzialam mezowi, ze albo teraz albo nigdy, bo za stara juz bede. nie latam po lekarzach, bo lekarza mam w domu :) ciaze tez przebiegaly prawidlowo, pracy nie stracilam, studia skonczylam :) czuję satysfakcję:) znam bardzo wiele kobiet, które zdecydowały się później niż ja ( 25 +, więc nie staruszki ) i latają od lekarza do lekarza i łykają tonę leków, bo zajść nie mogą. i dziecko nie wyklucza kariery zawodowej :)chociaz znam jedna dziewczyne ktora skonczyla medycynę i postanowila nie byc lekarzem tylko siedziec w domu i rodzic dzieci - to jest dla mnie niepojęte akurat ;)
Bez przesady. Średnia wieku w którym Polki rodzą pierwsze dziecko stale się przesuwa. Do niedawna to było bodajże 28lat. Ilość par z kłopotami faktycznie wzrasta, ale na to ma wpływ nie tylko sam wiek. Przed 30 nie ma co panikować.
27 lutego 2015, 23:57
w tym roku 28 lat i ogromny strach przed dziecmi, ze nie dam rady, itd,
mam cala SWOJÁ PRYWATNA liste powodow, ktore skutecznie zniechacaja MNIE do macierzynstwa
Specjalnie tak piszę, ponieważ nie krytykuje posiadania dzieci.Uwazam, ze kazdy powinien mowic za siebie, bo odpowiadamy tylko za nasze czyny.
Niby facet w porzadku (wzruszyl sie dzis na filmie o Chlopcu z marsa o samotnym ojcu i adoptoanym dziecku), warunki tez, ale ja za duzo analizuje i wszystkie scenariusze wychodza jakos blado. Może byc geniusz, moze byc dziecko niepelnosprawne lub przecietny albo nieszczesliwy czlowiek. Jak czytam wypociny nastolatek na vicie, to boje sie, ze los czy Bog pokara mnie taka dziewczynka.Nie zawsze dziecko idzie w slady rodzicow.
Czasami sobie mysle, ze co to za zycie z dzieckiem w moim przypadku, bo szanuje tych co ogarniaja sie ze wszystkim lub maja inne priorytety.
Za kazdym razem kiedy po wzglednie malo meczacej pracy wracam do domu i zastanawiam sie czy mialabym sily zajac sie dzieckiem, pobawic, przebrac, umyc, ulozyc do snu (a to ponoc jest sztuka), nie sprzatac,ale jednak przygotowac sie do pracy. I za kazdym razem uwazam, ze nie dam rady wszystkiego pogodzic. Macierzysnki sie konczy, nie w kazdej pracy jest 1/2etatu, a w innej moze sie to nie oplacac. Nie chce aby moje dziecko bylo wychowywane przez obcych ludzi (babcie mieszkaja daleko) ani zeby mialo wiecznie zmeczona i sfrustrowana brakiem czasu na siebie matke.
Ktos mi powiedzial, ze za duzo rozmyslam, ze jak juz urodze, to wtedy znajde sile i poukladam sobie wszystko. Ja wiem, ze NIGDY nie bedzie dla MNIE idealnego momentu, bo zawsze bedzie jakis "antypowod" (np. mieszkanie moze byc male, lepszy domek, czyli trzeba wiecej pracowac i znou pare lat przeleci itd.)
Tak sie latwo mowi jak nie ma dziecka na swiecie. A jak juz bedzie i jednak nie znajde w sobie tej magicznej sily, to wyrosnie na nieszczesliwego czlowieka.
28 lutego 2015, 00:52
A ja chcę brzdąca, bo odczuwam instynktowną potrzebę pilnowania takiego czegoś, żeby się nie zabiło, nauczenia go jak się obchodzić z kobietami (dziewczynce też w sumie nie zaszkodzi taka szkoła), żeby dać nastolatkowi przestrzeń, kiedy będzie tego potrzebował, żeby na końcu zastanawiać się gdzie popełniłam błąd kiedy będzie dzwoniło tylko w święta albo i nie ;) I ja mówię całkiem serio, macierzyństwo jakie jest każdy widzi, chyba po prostu jedni odczuwają do tego pociąg, inni nie. Ja już się nie mogę doczekać dwójki albo trójki dzieciaków szalejących po domu, dorastających na moich oczach. Chcę gotować obiady, odrabiać z nimi lekcje i móc bezkarnie oglądać bajki. I wychować je na takich ludzi, z jakimi sama chciałabym mieć do czynienia. Moim zdaniem to jest piękne, stworzyć drugiego człowieka, być za niego odpowiedzialnym, kochać go bardziej niż samego siebie. Choć rzeczywiście, biorąc pod uwagę moje plany zawodowe, może być mi ciężko spełniać się w roli matki. Ale nigdy w życiu nie chciałabym z tego rezygnować. Choć to dosyć niewspółczesne, to chyba bardziej jednak zależy mi na macierzyństwie niż na karierze. Ostatecznie zawsze mogę pisać książki :D
Tylko rodzić bym nie chciała. Echhhhh... :P
Potrafię jednak zrozumieć, jeśli ktoś nie chce mieć dzieci. I uważam, że nikt nie powinien mu się do tego mieszać. W sensie... Mieć dziecko dla samego faktu posiadania dziecka? Serio? Na co to komu? To tak jak z tą sukienką... Dla jednych zawsze będzie czarno-niebieska, dla innych biało-złota, a są i tacy, dla których raz będzie taka, raz taka. I możemy się przekrzykiwać, że sukienka jest taka albo owaka, ale na końcu i tak każdy zostanie przy swoim. I tak samo jest chyba z posiadaniem dzieci ;)
28 lutego 2015, 00:57
28 lutego 2015, 01:12
A ja nie przepadam za dziecmi, po prostu nie podobaja mi sie wizualnie, odczuwalam niechec do mlodszych ode mnie (zadne rodzenstwo) nawet majac kilka lat jak np. dziecko zrobiło kupę. Nie rozumiem dlaczego prawie wszystkim kobietom dzieci się tak strasznie podobają.
Edytowany przez 8a219a3229e52c030fce7b134e63845d 28 lutego 2015, 01:19
28 lutego 2015, 07:34
Powiem ci tak, jak ja zauważyłam a mam tylko 20 lat. Byłam raz z moim facetem sama w domu. Ja miałam akurat kilka dni wolnego od pracy, on chodził codzienne. I powiem tak, ja po kilku dniach stwierdziłam, że jest nuda totalna, bo ciągle tylko się sprzątało, gotowały, oglądało TV. A jak się ma dziecko, zawsze ma się coś innego do roboty, więc po prostu się nie nudzisz. Co do naukowców, etc. Może Martyna Wojciechowska nie jest tego dobrym przykładem, ale ma córkę, bo chciała mieć towarzystwo. W życiu większości ludzi występuje taki przełom, kiedy wie, że już wiele osiągnął i chce się postarać o dziecko, żeby zaznać trochę stagnacji - spędzać czas inaczej, mieć coś żeby się oderwać od życia codziennego.
Znam wiele osób, które dzieci nie mają i tak, zwiedzały świat, wakacje dwa razy do roku, bo dzieci kosztują, ale po 40-stce... Nagle żałują, że nie mogą mieć, bo co z tego, że jeżdżą skoro widzą na urodzinach szkraby małe, które podchodzą do nich, chcą się przytulić.Wtedy ściska za serce. Sama nie chcę mieć szybko dzieci, fajnie by było po 30-stce, kiedy się ma jakiś staż i jak mnie wywalą z pracy, mieć ugruntowaną pozycję i bezproblemowo przenieść się do innej. Dlaczego? Właśnie po to, żeby mieć coś czym oderwę się od spraw życia codziennego. Dziecko zawsze mogłoby mieć 3 latka dla mnie xD. No i chyba, żeby zobaczyć małą siebie, przemądrzałego diabełka. ;-)