Temat: Niezręczne pytanie:Ile to kosztowało?Ile zarabiasz?

Jak odpowiadacie na tego typu pytania, w sensie te, które w niektórych sytuacjach i wśród niektórych osób bywają bardzo krępujące dla odpowiadającego? Zwłaszcza pytania typu, ile coś kosztowało (ma się wtedy ochotę powiedzieć nie twój zasrany interes), zwłaszcza, kiedy pytanie to zostało zadane w celu np. porównania, czy coś, co nabyliśmy, jest tańsze, czy droższe, od rzeczy posiadanej przez pytającego. Czy "ile zarabiasz", "ile kosztował wózek dla dziecka". Czy tylko mnie denerwują takie pytania? Czy to ma jakiekolwiek znaczenie, ile coś kosztowało? Zwłaszcza, że odpowiadając, widzimy często minę pytającego, która w myślach wydaje opinię, nie komentując na złość. Po co ludziom takie informacje?

Jak zachowujecie się w sytuacjach, kiedy ktoś ewidentnie wtyka nos w  Wasze sprawy? Chodzi mi o sytuacje, w których ktoś Was np. pyta, kiedy ślub, albo dlaczego Was wczoraj gdzieś tam nie było, pada krótka lub dłuższa odpowiedz z Waszej strony, w zależności od sytuacji, która wyjaśnia wszystko, a osoba pytająca dalej drąży (ale przecież można to było inaczej załatwić) i macie poczucie, że musicie się tłumaczyć ze swojego życia?Jak tego uniknąć? Rozumiem, że można dać jakąś ripostę, ale nie zawsze przychodzi do głowy, a wkurzające jest odpowiadanie na 1000 pytań, zwłaszcza, jeśli na początku udziela się odpowiedzi, która, zdawać by się mogło, powinna uciąć i wyczerpać temat na starcie.

Pasek wagi

ggeisha napisał(a):

To takie polskie - wstydzić się uczciwie zarobionych pieniędzy. 

To takie polskie, gdy każdy negatyw przypisuje się polskości ;) 

Arya. napisał(a):

ggeisha napisał(a):

To takie polskie - wstydzić się uczciwie zarobionych pieniędzy. 
To takie polskie, gdy każdy negatyw przypisuje się polskości ;) 

Nie każdy.  Ale kilka negatywnych cech narodowych mamy. Pozytywne cechy oczywiście też! 

ggeisha napisał(a):

Arya. napisał(a):

ggeisha napisał(a):

To takie polskie - wstydzić się uczciwie zarobionych pieniędzy. 
To takie polskie, gdy każdy negatyw przypisuje się polskości ;) 
Nie każdy.  Ale kilka negatywnych cech narodowych mamy. Pozytywne cechy oczywiście też! 

Sami o sobie czasami myślimy bardziej stereotypowo niż inni o nas, przy czym wymyślamy chyba więcej stereotypów na własny temat niż na temat wszystkich obcokrajowców razem wziętych ;) Ja np. nie odpowiadam na pytania o zarobkach (oczywiście rodzina czy przyjaciele wiedzą) nie dlatego, że się wstydzę, a dlatego że dość miałam komentarzy ludzi z roku - potrafili mi powiedzieć "tyle dostajesz? za nic nie robienie?", albo drudzy "tyle się narobisz i nic z tego masz". Ręce mi opadały na tyle, że przestałam udzielać odpowiedzi -  nagle błogi spokój i nikt nie wtyka nosa :D

Ja mam takiego gostka w pracy, co nie może znieść jak ktoś coś sobie kupi i wyda sporo, powiedziałam mu raz niestety ile wydaję na fryzjera (300zł) i od tamtej pory co chwilę słyszę ja można tyle wydawać na fryzjera jakbym co najmniej mu wzięła z portfela a sam nie szczędzi kasy na swoje potrzeby typu motoryzacja, dom (no poza ubraniami i fryzjerem, kosmetykami bo to taki typowy dziad co na siebie nie wyda bo szkoda, 10lat w jednej kurtce). Teraz zaniżam każdemu kto pyta mówię, że kosztowało coś mniej. 

Wilena napisał(a):

Same pytania mnie nie denerwują. Na te ile zarabiam po prostu nie odpowiadam, mówiąc wprost, że przepraszam, ale nie chcę odpowiadać i proszę o następny zestaw pytań ;) Z odpowiedzią na pytania ile zapłaciłam za jakąś rzecz nie mam problemu. Nie cierpię natomiast jak ktoś zaczyna komentować moją odpowiedź. Na zasadzie "w życiu bym tyle nie wydała", "po co ci setna para butów", "jak ci nie żal pieniędzy". To mnie już irytuje i to bardzo. 

zgadzam się, ja zawsze odpowiadam, że ktoś wydaje na papierosy, paliwo  (bo te osoby zazwyczaj palą) a ja na fryzjera czy buty i po temacie jest.

DULSKA napisał(a):

przesadzasz:-) naprawdę uważasz ze twoje zycie tak bardzo obchodzi innych?:-)

Niestety, tak... udzielenie odpowiedzi na pozornie błahe pytania, często związane z finansami, to doskonałe "działo" dla pytającego. Niewiadomo kiedy się przyda, a ludzie są niekiedy naprawdę bezczelni. Pamiętam sytuację, kiedy poprosiłam osobę A (z rodziny), o pomoc w nabyciu prezentu, którego bez znajomości nie mogłam nabyć sama. Osoba A, po zorientowaniu się w sytuacji, oznajmiła, że ten prezent można dostać, ale dopiero po świętach. Więc podziękowałam za pomoc i powiedziałam, że już nieaktualne. Jakiś czas póżniej, rozmawiam z osobą A i ona mówi, że może mi ten prezent załatwić jednak wcześniej. Na co ja, że kurcze szkoda, bo już nie mam kasy, kupiłam już inny prezent. Na co osoba A "ale za co, przecież mówisz, że nie masz kasy" i obraza, na co mówię, że własnie dlatego nie mam kasy, bo kupiłam już co innego. Na co ona, że to przecież "tylko" jakaś tam suma no i k*** tłumacz się takiej;) na co ja, że nie mam na to kasy, że mam budżet przeznaczony na inne rzeczy, a ona typu, że na jedzenie na mieście? itp.

Druga sytuacja, pożyczam od kumpeli 300zł na jeden dzień, bo pracodawca opóźnił się z premią, nie było z jej strony problemu, oddaję jej następnego dnia, mogłam cholera z karty kredytowej sobie wypłacić (tylko szkoda mi było płacić prowizję 30zł), bo potem słyszę pogadankę na temat, że mogłabym coś w końcu zmienić w swoim życiu, żeby poprawić swoją sytuację materialną...taki tekst nie był wart oszczędzenia tych 30zł;) A moja sytuacja finansowa zła nie jest, nie powinna też być tematem do rozmów...

Pasek wagi

Kilgore_Trout napisał(a):

jagoda0204 napisał(a):

Jak odpowiadacie na tego typu pytania, w sensie te, które w niektórych sytuacjach i wśród niektórych osób bywają bardzo krępujące dla odpowiadającego? Zwłaszcza pytania typu, ile coś kosztowało (ma się wtedy ochotę powiedzieć nie twój zasrany interes), zwłaszcza, kiedy pytanie to zostało zadane w celu np. porównania, czy coś, co nabyliśmy, jest tańsze, czy droższe, od rzeczy posiadanej przez pytającego. Czy "ile zarabiasz", "ile kosztował wózek dla dziecka". Czy tylko mnie denerwują takie pytania? Czy to ma jakiekolwiek znaczenie, ile coś kosztowało? Zwłaszcza, że odpowiadając, widzimy często minę pytającego, która w myślach wydaje opinię, nie komentując na złość. Po co ludziom takie informacje?Jak zachowujecie się w sytuacjach, kiedy ktoś ewidentnie wtyka nos w  Wasze sprawy? Chodzi mi o sytuacje, w których ktoś Was np. pyta, kiedy ślub, albo dlaczego Was wczoraj gdzieś tam nie było, pada krótka lub dłuższa odpowiedz z Waszej strony, w zależności od sytuacji, która wyjaśnia wszystko, a osoba pytająca dalej drąży (ale przecież można to było inaczej załatwić) i macie poczucie, że musicie się tłumaczyć ze swojego życia?Jak tego uniknąć? Rozumiem, że można dać jakąś ripostę, ale nie zawsze przychodzi do głowy, a wkurzające jest odpowiadanie na 1000 pytań, zwłaszcza, jeśli na początku udziela się odpowiedzi, która, zdawać by się mogło, powinna uciąć i wyczerpać temat na starcie.
pochodzę z Krakowa... takie pytania nie są dla mnie niezręczne :) normalne rozeznanie... chcę kupić wózek - pytam koleżanki co ma takowy ile dała, gdzie kupiła, jak się jeździ...nie ma co popadać w paranoje...zawsze się o takie rzeczy pyta jest pytanym jak się jest na kupnie czegoś, albo z ciekawości.pytania o zarobki są o tyle sensowne że warto wiedzieć ile w danej branży się zarabia żeby nie psuć rynku :P 

Pytania stricte z ciekawości już wykluczyliśmy:):):)chodzi o pytania złośliwe, lub mające na celu wyciągnięcie informacji, jaka jest nasza pozycja społeczna:)

Pasek wagi

Mnie nikt nie prawi pogadanek ani nie udziela rad życiowych odnośnie moich pieniędzy. A to dlatego, że gdyby spróbował, to powiedziałabym zdecydowanie, że wydaję sobie moje pieniądze tak, jak uważam za stosowne. I jej/jemu radzę robić tak samo. Kiedyś dzwonili do mnie z TELE2 i wciskali mi swoją ofertę twierdząc, że będę płaciła dużo mniejsze rachunki niż dotychczas. Odpowiedziałam im, że bardzo lubię płacić duże rachunki, bo mam dużo zaoszczędzonych pieniędzy i lubię utrzymywać TPSA, więcej już mnie nie niepokoili.

Wydaje mi się, że sami pozwalamy ludziom na wścipstwo, bezczelność i za dalekie posuwanie się w naszych kieszeniach. Trzeba raz zdecydowanie powiedzieć "STOP! Tu się kończy twój teren" - to zamknie tego typu sytuacje raz a dobrze.

Ja nie jestem przekonana, ze te komentarze po podaniu ceny czy zarobków są złośliwe. Może ktoś po prostu z jednej strony czuje że powinien odpowiedziec, a z drugiej nie wie co, wiec palnie po prostu "a ja to bla bla bla", "na Twoim miejscu bla bla bla", "może powinnaś bla bla bla" czy jeszcze co innego. Taka głupia potrzeba posiadania ostatniego zdania :)

Cyrica napisał(a):

Ja nie jestem przekonana, ze te komentarze po podaniu ceny czy zarobków są złośliwe. Może ktoś po prostu z jednej strony czuje że powinien odpowiedziec, a z drugiej nie wie co, wiec palnie po prostu "a ja to bla bla bla", "na Twoim miejscu bla bla bla", "może powinnaś bla bla bla" czy jeszcze co innego. Taka głupia potrzeba posiadania ostatniego zdania :)

Ta głupia potrzeba ostatniego zdania jest równie irytująca:)czytam wypowiedzi i znalazłam już kilka wskazówek, jak takich sytuacji uniknąć:) bo jakikolwiek pytający mają motyw, wkurza mnie ingerowanie w moje życie.

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.