Temat: Niezręczne pytanie:Ile to kosztowało?Ile zarabiasz?

Jak odpowiadacie na tego typu pytania, w sensie te, które w niektórych sytuacjach i wśród niektórych osób bywają bardzo krępujące dla odpowiadającego? Zwłaszcza pytania typu, ile coś kosztowało (ma się wtedy ochotę powiedzieć nie twój zasrany interes), zwłaszcza, kiedy pytanie to zostało zadane w celu np. porównania, czy coś, co nabyliśmy, jest tańsze, czy droższe, od rzeczy posiadanej przez pytającego. Czy "ile zarabiasz", "ile kosztował wózek dla dziecka". Czy tylko mnie denerwują takie pytania? Czy to ma jakiekolwiek znaczenie, ile coś kosztowało? Zwłaszcza, że odpowiadając, widzimy często minę pytającego, która w myślach wydaje opinię, nie komentując na złość. Po co ludziom takie informacje?

Jak zachowujecie się w sytuacjach, kiedy ktoś ewidentnie wtyka nos w  Wasze sprawy? Chodzi mi o sytuacje, w których ktoś Was np. pyta, kiedy ślub, albo dlaczego Was wczoraj gdzieś tam nie było, pada krótka lub dłuższa odpowiedz z Waszej strony, w zależności od sytuacji, która wyjaśnia wszystko, a osoba pytająca dalej drąży (ale przecież można to było inaczej załatwić) i macie poczucie, że musicie się tłumaczyć ze swojego życia?Jak tego uniknąć? Rozumiem, że można dać jakąś ripostę, ale nie zawsze przychodzi do głowy, a wkurzające jest odpowiadanie na 1000 pytań, zwłaszcza, jeśli na początku udziela się odpowiedzi, która, zdawać by się mogło, powinna uciąć i wyczerpać temat na starcie.

Pasek wagi

krysiakowalska napisał(a):

ja nie bardzo rozumiem o co sie obrażać. wśród moich znajomych wszyscy otwarcie mówią ile zarabiają , a na pytanie ile to kosztowało odpowiadają szczerze ile. nie widzę w tym problemu by powiedzieć ile dałam za meble do pokoju czy za kanapę. oczywiście z dalszymi znajomymi juz nie jest tak łatwo, nie powiedziałabym ile zarabiam, ale chyba tez nikomu nie przyjdzie do głowy by zapytać

Ja się nie obrażam, po prostu nie wiem kiedy, z grupy fajnych ludzi, którzy zawsze mieli multum tematów ze sobą i fajnie się bawili, zrobili się tacy materialiści. Parę lat temu to było nie do pomyślenia, każdy coś kupował, każdy miał jakąś pracę, ale padały znacznie fajniejsze pytania niż, ile coś kosztowało. Bo teraz w sumie tak się toczą rozmowy. Wiadomo że człowiek się już ustatkował bardziej lub mniej i wszyscy jakąś tam kasę mają, kupują jakieś mieszkanie i samochód. Nie jestem przyzwyczajona do takich pytań, a z odpowiadania na nie nic nie wynika, żadna dalsza rozmowa, bez sensu jak dla mnie. 

A razi mnie to, ponieważ mam drugą grupę znajomych, z którymi właśnie można porozmawiać na mega ciekawe tematy, lub totalne bzdury, i nikt nie pyta "ile kosztowała sokowirówka, z której zaraz nam przyrządzisz sok" tylko się cieszą, że ktoś ma i że wypijemy we wspólnym gronie pyszny sok. Oczywiście to mega błahy przykład, ale nie lubię skrajności i porównywania, kto ma lepiej, kto ma drożej, kto taniej...

Pasek wagi

Mnie pytania o zarobki albo o cene nie denerwuja, ot, normalne pytania z ciekawosci. Chyba, ze osoba pytajaca jest jakas zlosliwa, wtedy mozna sie usmiechnac i odpowiedziec, ze to informacja scisle tajna ;)

Co innego, kiedy daje sie krotka odpowiedz na niewygodne pytanie, a druga osoba drazy i drazy temat bez konca - to faktycznie wkurzajace. Mozna dac kolejna wymijajaca odpowiedz, mozna powiedziec wprost "nie za bardzo chce o tym rozmawiac", w ekstremalnych przypadkach mozna zakonczyc znajomosc. Mi sie niestety tak skonczyla wieloletnia przyjazn - kiedy przyjaciele wzieli slub a ja zylam ze swoim partnerem bez slubu i przy kazdym spotkaniu oni mnie w kolko pytali kiedy wreszcie slub i ze nie ma na co czekac, i ze "nie robimy sie coraz mlodsi...", a kiedy urodzilo im sie dziecko to juz w ogole nie dalo sie z nimi rozmawiac. Tak jakby moj styl zycia byl gorszy niz ich, tylko dlaego, ze jest inny. I kazde spotkaie onczylo sie tym, ze musialam im sie tlumaczyc z wyborow zyciowych. Odpowiedzi, ktore wydawaloby sie powinny zakonczyc temat jednak nie wystarczyly i relacje rozluznialy sie coraz bardziej. Po prostu odechcialo mi sie proponowac spotkania i tak sie to niestety zakonczylo :( Smutne to, ale czasem chyba nie pozostaje nic innego jak unikanie ludzi, ktorzy uparcie wpychaja nos w nie swoje sprawy i nie rozumieja prosb o zmiane tematu.

Edit: Wlasnie zobaczylam twoj ostatni wpis: jesli poza tymi dyskusjami na temat cen to sa fajni ludzie, to po prostu to olej. Niektorzy tak po prostu maja, odruchowo zadaja takie pytania, to tak jak mowienie o pogodzie. Wszyscy ludzie maja jakies wady czy dziwactwa, ale jesli nie sa one powazne (tzn. krzywdy nikomu nie robia), to chyba najlepiej to olac. W przeciwnym przypadku wszyscy skonczylibysmy samotnie ;) Albo zmienic temat. Obrocic w zart. Udawac, ze sie nie slyszalo. Zapytac wprost "a jakie to ma znaczenie?" albo dac jakas glupkowata odpowiedz "Ile kosztowala moja nowa szczoteczka do zebow? Majatek, musialam wziac kredyt." "A co, jestes zainteresowany? moge ci dac namiary na dobrego sprzedawce." "Nie wiem, swiety Mikolaj mi przyniosl. " "Oj, nie wiem, mam tyle pieniedzy, ze nie pamietam takich glupot ;)"

Są ludzie którzy pytają o pieniądze żeby później móc skrytykować albo wbić szpilę np. wydajesz na byle co, niczego się nie dorobić jak będziesz tyle wydawać. Moja teściowa kiedyś zrobiła mi awanturę bo kupiłam sobie karnet na siłownię (żeby nie było, za własne pieniądze). Od tamtej pory jak pyta ile za coś zapłaciłam to odpowiadam "pieniądze".

Pasek wagi

Szczerze to nigdy nikt mnie nie pytał ile zarabiam :P Tak mniej więcej każdy wie i tyle. 
Jeśli chodzi "ile coś kosztowało" to sama bliskim mówię, a obcy nie pytają. 

O ślub też w zasadzie nikt nie pyta :) Czasem koleżanka w żartach powie, że chciałaby się pobawić na weselu i się na mnie patrzy (bo najdłużej jestem w związku) to ze śmiechem mówię: to zorganizuj! Chętnie wpadnę! 
A czy gdzieś mnie nie było... znowu to samo - bliskim sama opowiem :) a dalsi znajomi nie drążą krótkich odpowiedzi ;)


Chyba mam mało wścibskich znajomych :)

Pasek wagi

Żebyście mnie jasno zrozumiały, myślałam, że w miarę jasno sprecyzowałam temat: nie chodzi mi o czyste zainteresowanie w celu porównania, jeśli druga osoba też chce coś podobnego kupić, to jasne że nie mam z tym problemu, aby powiedzieć, ile coś kosztowało, nawet powiem, ile inne modele kosztowały, jakie są wady i zalety danego produktu itp (bo zawsze się dogłębnie interesuję zanim wydam większą kasę)i z chęcia pomogę w podjęciu decyzji jeśli ktoś ma taką potrzebę. Chodzi mi o typowo bezczelne pytania, po których następuje niezręczna cisza, w której pytający kalkuluje, czy już powinien zazdrościć (a to naprawdę widać po minie), czy spojrzeć z politowaniem...nie znacie tego?to macie szczęście, że Wasi znajomi nie są jeszcze materialistami;)

No i druga sprawa: co robicie z tymi, którzy drążą temat w sposób, który ma zmusić Was do tłumaczenia się? Pytanie skierowane oczywiście do osób, których to dotyczy, które mają takie osoby w otoczeniu i spotkały się z podobną sytuacją. Uff...

Pasek wagi

pasteloza napisał(a):

Szczerze to nigdy nikt mnie nie pytał ile zarabiam :P Tak mniej więcej każdy wie i tyle. Jeśli chodzi "ile coś kosztowało" to sama bliskim mówię, a obcy nie pytają. O ślub też w zasadzie nikt nie pyta :) Czasem koleżanka w żartach powie, że chciałaby się pobawić na weselu i się na mnie patrzy (bo najdłużej jestem w związku) to ze śmiechem mówię: to zorganizuj! Chętnie wpadnę! A czy gdzieś mnie nie było... znowu to samo - bliskim sama opowiem :) a dalsi znajomi nie drążą krótkich odpowiedzi ;)Chyba mam mało wścibskich znajomych :)

No i właśnie też tak miałąm jak Ty, i nagle nie wiem kiedy, część moich znajomych zaczęła strasznie się interesować moim życiem tak niezdrowo, szukając jakby, gdzie mogłaby mi się noga powinąć. Fakt, że polepszyła mi się sytuacja życiowa i osobista, ale oni też źle nie mają więc nie powinni z zazdrości np. tak się zachowywać. Wiem że temat z dupy i drążę i są gorsze problemy, ale odkąd zauważyłam powtarzalność, ciężko trochę.

Pasek wagi

utytazona napisał(a):

Są ludzie którzy pytają o pieniądze żeby później móc skrytykować albo wbić szpilę np. wydajesz na byle co, niczego się nie dorobić jak będziesz tyle wydawać. Moja teściowa kiedyś zrobiła mi awanturę bo kupiłam sobie karnet na siłownię (żeby nie było, za własne pieniądze). Od tamtej pory jak pyta ile za coś zapłaciłam to odpowiadam "pieniądze".

Właśnie z tym mam problem;)ale odpowiedź fajna i powinna satysfakcjonować drugą osobę żeby nie drążyła;)

Pasek wagi

chyba czy pada pytanie złośliwe łatwo się domyślić, jak większość nie widzę problemu w pytaniu np.  za ile kupiłaś sukienkę? sama 2 dni temu zapytałam koleżanki ile dała za blender, bo sama noszę się z jego kupnem, poza tym sama zaczęła opowiadać jakie smakowite koktajle w nim robi

zawsze możesz odp "drogo,ale było warto,bo jestem zadowolona" albo "stosunkowo tanio, pożyczki brać nie musiałam :P"

mnie bardziej irytuje jak ktos probuje mnie pouczac typu Ooo matko swieta ile ty pieniedzy na to wydalas. A masz tyle ciuchow, butoe czy innych ja to bym odlozyla itp ... o.0

Przez takie osoby az czlowiek przestaje sie cieszyc z nowego zakupu

Pasek wagi

mysz57 dzięki za konkretne i przydatne wskazówki. Niestety, oprócz tych przyziemnych pytań, mam problem prawie identyczny do Twojego, z najlepszymi niegdyś przyjaciółmi pod słońcem. Oni nie zadają pytań o pieniądze, ale właśnie ciągle próbują udowodnić, że mają lepszy styl życia i wgl że są szczęśliwsi, że nie mamy tego czy tamtego, a jak coś nabędziemy, to się dziwią, bo mają w mentalności przeświadczenie, że my na nic nie mamy kasy;)->bo mamy mniej niż oni (mnie nie uszczęśliwia opcja, którą ciągle próbują mi wmusić- że mamy pootwierać własne firmy i mieć kupę kasy jak oni, ja ich sytuację widzę inaczej, pootwierać firmy i nie widywać się w ogóle i nie mieć kiedy wydać tej kasy :() i też powoli przez to kontakt się ucina, tyle, że oni sytuację taką mają od dawna, a nam wpieprzają się w życie od niedawna.

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.