- Dołączył: 2009-02-25
- Miasto: Zabrze
- Liczba postów: 10834
5 stycznia 2011, 19:42
Kochani jestem szalona i otwarta na wszystko pogadam na kazdy temat lubie poznawac ludzi masz ochote napisz zapraszam. Czasem czlowiek jest tak samotny i nie ma do kogo sie odezwac i to jest smutne
- Dołączył: 2010-10-02
- Miasto: Ruda Śląska
- Liczba postów: 3464
5 stycznia 2011, 22:02
jesli chodzi o mnie to 20 skonczone;p
5 stycznia 2011, 22:02
Co do urody i facetow to ja wam powiem ze kiedys naszej calej klasie naszauczyciel od biologi powiedzial ze Niem Ma Brzydkich Kobiet , Sa Kobiety Zaniedbane ktore nie umieja albo nie chca o siebie zadbac . A co do facetow to karulek 88 i ty znajdziesz swojego ksiecia . Ja na swojego mezusia czekalam az 4 latka i teraz wiem ze czekanie sie oplacalo bo jestem najszczesliwsza zonka na swiecie :):)
Pozdrawiam serdecznie :*
- Dołączył: 2009-02-25
- Miasto: Zabrze
- Liczba postów: 10834
5 stycznia 2011, 22:08
Wiem kochana ze jestes szczesliwa bo juz dlugo sie tu znamy i poznalam cie fajnie ze znowu sie odezwalas
- Dołączył: 2009-06-25
- Miasto: Bla Bla Bla
- Liczba postów: 5852
5 stycznia 2011, 23:06
ja mam już/dopiero 22 lata a tym roku, na szczęście w grudniu 13... ale jak tak mówicie to poczekam, nic na siłe, co pisze los to przymnę:-) fajne jesteście... buxka mi się uśmiechnęła:-)
- Dołączył: 2011-01-05
- Miasto: Wronki
- Liczba postów: 6
5 stycznia 2011, 23:13
Witam, ech! stara baba jestem i pewnie dlatego wiem, że...będzie dobrze, choć nie zawsze się tak od razu wydaje...
- Dołączył: 2011-01-03
- Miasto: Z Mulatami
- Liczba postów: 98
5 stycznia 2011, 23:25
Mój problem: rok temu umówił się ze mna pewien chlopak, los chciał, że zakochałam sie w nimod pierwszego wejrzenia. do dzisiaj piszemy ze soba niekiedy dosc czesto wymieniamy sie fotkami, ale nic poza tym....Z czego to moze wynikac?? dlaczego on pisze ?
- Dołączył: 2011-01-03
- Miasto: Z Mulatami
- Liczba postów: 98
5 stycznia 2011, 23:26
.
Edytowany przez LenaLiebe 5 stycznia 2011, 23:27
5 stycznia 2011, 23:50
Ja też mam problem który gryzie mnie po nocach. Planujemy z narzeczonym wesele i wspólną przyszłość. Problemem są przyszli teściowie którzy już wtrącają się we wszystko: planują wesele- choć należy to do moich rodziców, już nam wybrali kucharkę która ma gotować ( mimo że mi się wcale ona nie podoba, bo mam na oku lepszą), a teraz najgorsze- planują nam przyszłość, łącznie z interesem jaki mamy otworzyć by nam się opłacało. Drugi problem polega na tym, że mój narzeczony nie umie się im sprzeciwić ( a przecież można zrobić to tak by się nie obrazili), nie ma swojego zdania, a czasami mam wrażenie że ich zdanie jest dla niego najważniejsze. Rozumiem że są to jego rodzice, ale skoro ma ze mną spędzić całe życie??? Gdy myślę o tym wszystkim to odechciewa mi się wszystkiego. Sorki ale musiałam to wylać na papier. Kompletnie nie wiem co robić, ale nie umiem sie pogodzić z tym że ktoś mówi mi jak mam żyć;(
- Dołączył: 2010-09-12
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 280
6 stycznia 2011, 01:07
beatafsknewA może po prostu porozmawiaj z teściami, no i z narzeczonym. Nadopiekuńczy rodzice nie zawsze zdają sobie sprawę z tego że "przeszkadzają " swoim dzieciom. To Twoje życie Twój ślub i wesele-co do imprezy to wiem że wszystko musi byc idealne ale może warto przyjąć czyjąś pomoc?
To teraz ja. Moje zmartwienie brzmi banalnie. Dotyczy chłopaka. W sumie to nadal mojego. Nie wiem jak mam z nim postąpić. Miłość jest podobno ślepa i głucha. Bardzo mi się podoba jesteśmy ze sobą rok, bywały gorsze i lepsze chwile. Nie możemy się dogadać w pewnych sprawach, mamy różne poglądy zainteresowania i priorytety. Wkurza mnie jego zachowanie i to że kłócimy się o totalne głupoty. Rozsądek mówi-rozstać się to nie jest dobry związek. Jednak wszystkie moje uczucia dyktują co innego-być przy nim dalej.
Przeprowadziłam z nim poważną rozmowę mówiąc o swoich uczuciach przemyślał to i chyba doszedł do wniosku że on woli zimny osąd-to się nie uda. Chce być sam. I moje pytanie do Was-nie chce go stracić, ale to co razem tworzymy przysparza nam więcej kłopotów niż radości. Przepłakać następny miesiąc i sobie darować czy za wszelką cenę próbować coś naprawić? Jestem rozdarta...