Temat: pierścionek zaręczynowy cd2

Ostatnio pytałam o firmy, w których warto kupić pierścionek zaręczynowy. Dzisiaj byliśmy w kilku sklepach z biżuterią i na około pięćdziesiątki przymierzonych pierścionków spodobały mi się 2. Jeden jest z APARTu, drugi z BRIJU. 

Ktoś z Was zna tą drugą firmę? możecie coś powiedzieć? Pierścionek nie jest tani, bo kosztuje ok 2600 zł stąd trochę się waham.. 

Jaką cenę powinien Waszym zdaniem mieć pierścionek? Wiem, że to zależy od sytuacji finansowej. Nie wiem czy te 2600 to nie przesada lekka, chociaż z drugiej strony nie jest to na zasadzie 'zastaw się, a postaw się..'

cancri napisał(a):

lagunazielona napisał(a):

cancri napisał(a):

Btw. to znam taka przerazajaca historie - otoz poszlam z moja kuzynka kupic z nia jej pierscionek zareczynowy dzien przed jej slubem ;D Ten to dopiero jej nie szanuje...
Biedna, to nawet nie zaprowadziła go za rączkę do sklepu tylko całkiem wykluczyła z procesu kupna. Pipa pip, że tak się o nim wyrażę.
Tak, ale patrz, 15 lat po slubie sa- sa ;-)

Moja ciotka zrobiła tak samo. Wzięła kase od wujka i sama pojechała go kupic. A wujek jakoś pipa nie jest. Co więcej, żyją i mają się dobrze już od 16 lat. 

Ja swój najpiękniejszy pierścionek (mimo że nie zarenczynowy) dostałam od chłopaka, który kupił go za 99zł. Powiedziałam mu że jak będzie chciał się zaręczyć to może użyć tego samego pierścionka bo innego nie chcę :P 

ja bym chciala taki za 500 i tez bym byla szczesliwa a te 2 tysiace co zostały to dolożylabym do pieknej sukni slubnej

Pasek wagi

Dokładnie o to samo bałabym się z moim roztrzepaniem ;D

lagunazielona napisał(a):

Jeśli wybór pierścionka uznałabym za formę wyceniania siebie to wybaczcie, ale musiałabym mieć problem z poczuciem własnej wartości. Nie uważam, że mój facet to pipa, nie zaciągnęłam go do tego jubilera, wszystko było przemyślane. Mało romantyczne? Może czyjś narzeczony wykazuje się romantyzmem w innych sytuacjach i nie czekałam na te zaręczyny jak na zbawienie. Poza tym jak słusznie zauważyłyście nijak się ma te kilka gram złota do całego życia, nie gwarantuje mi ani wierności, ani miłości. Jak czytam Wasze odpowiedzi to wydaje mi się, że żyjemy w średniowieczu. Jestem w szoku, że wybieranie pierścionka we dwoje wywołuje takie oburzenie. Ja te chwile wspominam bardzo miło. Z resztą nie mam się chyba co rozpisywać bo tu i tak próbuje mi się na siłę wmówić, że jestem materialistką i wymusiłam na mężczyźnie zaręczyny. Przykre to, naprawdę. 

1.Nie o wybieraniu piszę a o określaniu ile ma kosztować pierścionek.

2. A kto tu się oburza na wspólny wybór pierścionka? Moja mama po zaręczynach ustnych też kupowała pierścionek razem z ojcem. Ja miałam wizję romantycznych zaręczyn którą mój mężczyzna postanowił spełnić (niekoniecznie z pierścionkiem). Twój chciał Cię usatysfakcjonować mnogością wyboru bez limitu cen. I ważne, że Wam pasuje. Mam prawo wyrazić zdanie o tym, że nie do końca przekonuje mnie wizja przedzaręczynowego kupna pierścionka razem ze znajomością ceny i firmy bo to w tej dyskusji wysunęło się na pierwszy plan.

3.Czy ktoś gdzieś tak napisał?

lagunazielona napisał(a):

caiyah napisał(a):

.A tak offtopując (nie do autorki) to serio ale to serio tak bardzo boicie się, że facet nie ogarnie tematu pierścionka. Że kupi nie taki, zbyt brzydki, za tani i ogólnie to jakiś taki nieogarnięty, że mu trzeba u jubilera palcem pokazać i przypilnować co by te 3 pensje zapłacił? A potem tak za rączkę przez resztę życia bo sam nie ogarnie? Ale tu znów, szanuję, że dla kogoś wspólne kupowanie pierścionka nie zabije magii zaręczyn.
Uważam, że podwaliną dobrego związku jest szczerość. Gdyby narzeczony wybrał pierścionek nawet i za 5 pensji bo ma do tego skłonności, a mnie by się on nie spodobał nie umiałabym tego ukryć. Wiem, że będę pierścionek nosiła zawsze, potem z obrączką i dlatego cieszę się, że jest to coś, co cieszy moje oko za każdym razem kiedy go widzę. Nie wybrałam go ani ze względu na cenę, ani ze względu na to, że mój facet jest jakiś nieogarnięty... Nadajecie oświadczynom jakieś niesamowite znaczenie, a pierścionek ma być byle jaki, byle był bo to tylko symbol. Chcecie wspominać ten piękny moment, musi być koniecznie niespodzianka bo tej będzie przykro, tamta się poczuje urażona. Kurcze, patrzę na swój pierścionek i uważam, że ma wygląd godny całej podniosłości chwili zaręczyn, dla mnie były one niespodziewane i magiczne. Może to zabrzmi cukierkowo, ale nawet kiedy jedziemy pokłóceni samochodem spojrzę na niego i przypomina mi co do siebie czujemy i o przyszłości, którą planujemy. Jeśli ktoś ma poukładane w głowie to nie ma dla niego znaczenia czy pierścionek wybrałam sama, czy facet to zrobił. Ważne jest to co ta biżuteria symbolizuje.

Sama nadajesz pierścionkowi jako symbolowi ważne znaczenie więc dlaczego komuś bronisz nadawania oświadczynom jako chwili tego znaczenia?

lagunazielona napisał(a):

cancri napisał(a):

lagunazielona napisał(a):

Jeśli wybór pierścionka uznałabym za formę wyceniania siebie to wybaczcie, ale musiałabym mieć problem z poczuciem własnej wartości. Nie uważam, że mój facet to pipa, nie zaciągnęłam go do tego jubilera, wszystko było przemyślane. Mało romantyczne? Może czyjś narzeczony wykazuje się romantyzmem w innych sytuacjach i nie czekałam na te zaręczyny jak na zbawienie. Poza tym jak słusznie zauważyłyście nijak się ma te kilka gram złota do całego życia, nie gwarantuje mi ani wierności, ani miłości. Jak czytam Wasze odpowiedzi to wydaje mi się, że żyjemy w średniowieczu. Jestem w szoku, że wybieranie pierścionka we dwoje wywołuje takie oburzenie. Ja te chwile wspominam bardzo miło. Z resztą nie mam się chyba co rozpisywać bo tu i tak próbuje mi się na siłę wmówić, że jestem materialistką i wymusiłam na mężczyźnie zaręczyny. Przykre to, naprawdę. 
Bo wiesz, niektorym kobietom sie wydaje, ze jak facet kupil pierscionek, to dumal nad nim  miesiacami, przeszedl setki sklepow...;D a glownie jest tak, ze wszedl do sklepu, poprosil sprzedawczynie o pomoc, okreslil ogolnie co by chcial, i kupil ;P 
Co coś Ty! Przecież on na tyle znał swoją kobietę, że sprzedawczyni była mu potrzebna tylko do nabicia towaru na kasę. Wybrał sam, tylko pierścionek stary wykradł, żeby zmierzyć rozmiar. Każda pomoc osoby trzeciej pomniejsza jego "jaja" i zbliża do pipy, a jego kobietę do sprzedajnej krowy. :)

1.Akurat wiem z opowieści, że mój jeszcze wtedy nie-narzeczony na zdobycie pierścionka dla mnie poświecił parę miesięcy. Zbierał pieniądze, miał czas podumać i się porozglądać. No ale co ja tam wiem, inni z forum wiedzą lepiej, że pewnie wszedł do pierwszego lepszego sklepu wziął pierwsze lepsze a mi wciska kit ;) a ogólnie to nie jest romantyczny i dlatego taką wagę przykładałam do magii zaręczyn bo innych magicznych chwil to ja już w życiu nie mam i mieć nie będę. ;D

2.Tak jakby o pomoc tu chodziło, gdzieś krytykowałam włączanie się osób trzecich do tematu zaręczyn bo nie przypominam sobie? Nie przekonuje mnie jedynie "czuwanie" osób trzecich nad przebiegiem zaręczyn czy kupna pierścionka.

angelitoo napisał(a):

ale słuchajcie, czy ja powiedziałam, że musi być ten? Zastanawiam się czy jest sens taki drogi. Ot co. Magia zaręczyn też będzie, bo z kilku modeli to On wybierze jeden i kupi. To On zorganizuje wszystko. I to będzie niespodzianka. Nie przesadzajmy, jesteśmy ze sobą tyle lat, że równie dobrze moglibyśmy pominąć zaręczyny. Ale nie, oboje tego chcemy i oboje chcemy się z tego dnia cieszyć. I powtórzę, mój K. mnie zna, ale pierścionki inaczej wyglądają na palcu a inaczej w sklepie. I jestem wdzięczna, że gdy spałam nie uciął mi palca,  żeby pojechać i szukać tylko zaproponował wspólną wizytę u jubilera. 

Z tym ucinaniem palców to raczej słyszałam historie wojenne o rabowaniu. Nie słyszałam by jakaś narzeczona straciła palec w wyniku poszukiwania pierścionka. ;D

W sumie o gustach się nie decyduje. Dla kogoś zaręczyny w Paryżu są romantyczne a dla innego oklepane i tandetne. Ktoś będzie zaskoczony i nie ujmie mu to romantyzmu nawet jak wybierał pierścionek, ja bym nie potrafiła udawać zaskoczenia- kwestia jakiegoś tam postrzegania świata, wrażliwości na pewne rzeczy, poglądów. Jeden projektuje sam pierścionek bo ma taką możliwość inny kupuje w sieciówce a jeszcze inny daje narzeczonej kasę niech sobie sama kupi. O ile spełnia to jej marzenia mi nic do tego. Ciekawa tylko jestem czy wujek od dania cioci na pierścionek organizuje sam z siebie jakieś rocznice i inne romantyczne szmery-bajery. Podejrzewam, że nie bo woli wygodnie i niech żona się w to bawi. Co nie znaczy, że nie są nieszczęśliwym małżeństwem jeśli obojgu taki układ pasuje. Ja tam bym tak nie chciała. Tak samo jak nie malowałabym z hipotetycznym dzieckiem laurki na Dzień Matki dla siebie  bo jeszcze jak samo narysuje to nie daj boże będzie krzywo i może się nie uśmiechnę i nie będę cieszyć.

Cayiah nie wiem czy zauważyłaś, ale nie jesteś jedyną osobą w tej dyskusji. Co chwilę się bronisz, że: nigdzie tak nie napisałaś. Ty może nie, ale ja odnoszę się też do innych postów. Twój mężczyzna zbierał na pierścionek kilka miesięcy? To właściwie jesteś w naszym gronie materialistek, jak mogłaś taki przyjąć? NIGDZIE nie napisałam, że narzuciłam facetowi ile pierścionek ma kosztować, to już prędzej zadziałało w odwrotnym kierunku. Powiedział, że jeśli kamienie to chce brylanty, nie cyrkonie, a ten wybór już narzuca jakiś próg cenowy. Poza tym wychodzi na to, że narzeczeni, którzy wybierają pierścionki ze swoimi kobietami są pipami, których się prowadzi całe życie za rączkę, a Twój jest taki wyjątkowy i romantyczny. Może byłaś przy moich zaręczynach, widziałaś je, a ja i tym nie wiem i z nich wywnioskowałaś:

1. brak zaskoczenia i niespodzianki

2. brak romantyzmu

3. pipowatość narzeczonego prowadzonego na smyczy

Może to Twój mąż jest niespecjalnie ogarnięty skoro potrzebował aż tyle czasu, widać nie znał Cię na tyle dobrze żeby wybrać tak szybko. Nikomu nie bronię nadawania zaręczynom specjalnego znaczenia, bo sama to zrobiłam, ale nie traktujcie pierścionka jako symbolu tej chwili jak prawie zbędny dodatek. 

Ponownie napiszę, bo chyba nie czytasz ze zrozumieniem, że wybór pierścionka (a co za tym idzie jego ceny) nie jest dla mnie formą wyceniania siebie, dla mnie takie sugestie z Twojej strony są obraźliwe. Moje ciało za pierścionek, panieństwo za pierścionek, czy jak? To już naprawdę przesada. Można mi zarzucić, że nie dopełniliśmy tradycji, że WEDŁUG WAS nie miałam niespodzianki, ale na pewno nie to, że się wyceniam kawałkiem złota i kamieni!

"Mój chciał mnie usatysfakcjonować"- co to za wyrażenie, kolejne stawiające mnie na miejscu wybrednej dzierlatki, która musi być odpowiednio dopieszczona nawet pierścionkiem zaręczynowym. Twoje posty są naprawdę ostre i nie przestajesz sugerować, że wspólne szukanie pierścionka to nie np. głos rozsądku a tylko i wyłącznie bycie materialistką. 

Bycie zaskoczoną podczas zaręczyn to nie jest kwestia wrażliwości ani poglądów tylko autentycznej niespodzianki. Bo jeśli pierścionek leży kilka miesięcy w pudełeczku i czeka na odpowiednią chwilę, a kobieta od chwili "wybierania" nie widziała go ani razu, to uwierz mi udawać nie trzeba. Zaskoczenie to kwestia tylko i wyłącznie sytuacji, które są różne. Nie podoba mi się sugerowanie jaka ja jestem, a tym bardziej jaki jest mój facet  tylko na podstawie formy wyboru pierścionka. Dlaczego ja potrafię przyjąć waszą formę zaręczyn tak samo jak wszystkich innych i nawet cieszę się waszym szczęściem, a wszystkie przeciwniczki mojej decyzji zarzucają mnie i narzeczonemu zbiór negatywnych cech. 

To jest już chyba nie jest KWESTIA światopoglądu a nieskiego poziomu kultury osobistej.

lagunazielona napisał(a):

Cayiah nie wiem czy zauważyłaś, ale nie jesteś jedyną osobą w tej dyskusji. Co chwilę się bronisz, że: nigdzie tak nie napisałaś. Ty może nie, ale ja odnoszę się też do innych postów. Twój mężczyzna zbierał na pierścionek kilka miesięcy? To właściwie jesteś w naszym gronie materialistek, jak mogłaś taki przyjąć? NIGDZIE nie napisałam, że narzuciłam facetowi ile pierścionek ma kosztować, to już prędzej zadziałało w odwrotnym kierunku. Powiedział, że jeśli kamienie to chce brylanty, nie cyrkonie, a ten wybór już narzuca jakiś próg cenowy. Poza tym wychodzi na to, że narzeczeni, którzy wybierają pierścionki ze swoimi kobietami są pipami, których się prowadzi całe życie za rączkę, a Twój jest taki wyjątkowy i romantyczny. Może byłaś przy moich zaręczynach, widziałaś je, a ja i tym nie wiem i z nich wywnioskowałaś:1. brak zaskoczenia i niespodzianki2. brak romantyzmu3. pipowatość narzeczonego prowadzonego na smyczyMoże to Twój mąż jest niespecjalnie ogarnięty skoro potrzebował aż tyle czasu, widać nie znał Cię na tyle dobrze żeby wybrać tak szybko. Nikomu nie bronię nadawania zaręczynom specjalnego znaczenia, bo sama to zrobiłam, ale nie traktujcie pierścionka jako symbolu tej chwili jak prawie zbędny dodatek. Ponownie napiszę, bo chyba nie czytasz ze zrozumieniem, że wybór pierścionka (a co za tym idzie jego ceny) nie jest dla mnie formą wyceniania siebie, dla mnie takie sugestie z Twojej strony są obraźliwe. Moje ciało za pierścionek, panieństwo za pierścionek, czy jak? To już naprawdę przesada. Można mi zarzucić, że nie dopełniliśmy tradycji, że WEDŁUG WAS nie miałam niespodzianki, ale na pewno nie to, że się wyceniam kawałkiem złota i kamieni!"Mój chciał mnie usatysfakcjonować"- co to za wyrażenie, kolejne stawiające mnie na miejscu wybrednej dzierlatki, która musi być odpowiednio dopieszczona nawet pierścionkiem zaręczynowym. Twoje posty są naprawdę ostre i nie przestajesz sugerować, że wspólne szukanie pierścionka to nie np. głos rozsądku a tylko i wyłącznie bycie materialistką. Bycie zaskoczoną podczas zaręczyn to nie jest kwestia wrażliwości ani poglądów tylko autentycznej niespodzianki. Bo jeśli pierścionek leży kilka miesięcy w pudełeczku i czeka na odpowiednią chwilę, a kobieta od chwili "wybierania" nie widziała go ani razu, to uwierz mi udawać nie trzeba. Zaskoczenie to kwestia tylko i wyłącznie sytuacji, które są różne. Nie podoba mi się sugerowanie jaka ja jestem, a tym bardziej jaki jest mój facet  tylko na podstawie formy wyboru pierścionka. Dlaczego ja potrafię przyjąć waszą formę zaręczyn tak samo jak wszystkich innych i nawet cieszę się waszym szczęściem, a wszystkie przeciwniczki mojej decyzji zarzucają mnie i narzeczonemu zbiór negatywnych cech. To jest już chyba nie jest KWESTIA światopoglądu a nieskiego poziomu kultury osobistej.

1. Droga Laguno, to samo mogłabym napisać do Ciebie. Nie wiem dlaczego, tak bardzo poczułaś się zaatakowana i obrażona moimi postami. Wyrażam tam swoją opinię, światopogląd, staram się nikogo nie obrażać a jedynie podaję swoje przemyślenia. Akurat dwie-trzy strony temu w tej dyskusji to Ty i can zaczęłyście ironizować w temacie który ja wzięłam jako "pijący" do moich słów. Napisałaś, że nie narzuciłaś swojemu ceny więc nie wiem czemu się tak burzysz na mój post o facetach prowadzonych przez przyszłe narzeczone i pilnujących by wydał te trzy wypłaty. 

2. Mój narzeczony jest wyjątkowy i romantyczny dla mnie, Twój dla Ciebie i niech tak zostanie. Ja opisywałam siebie bo uważam, że ten temat jest mi znany i mam prawo się do niego odnosić i nie mam zamiaru przekonywać nikogo, że moje jest "lepsiejsze". Nie wiem co Cię obraża w słowie "usatysfakcjonować". Ja nie mam problemu by napisać o swoim, że chciał mnie usatysfakcjonować organizując mi taką a nie inną rzecz w taki a nie inny sposób. Zresztą kiedyś opisywałam swoje zaręczyny, nie mam potrzeby wchodzić w szczegóły ale skoro zarzucasz mi teraz wprost, że mój ówczesny jeszcze chłopak był pipowaty- odpowiem, że może i był ;P jako student który na pierścionek odkładał z prac dorywczych bo jeszcze nie miał stałej pracy. Bo mimo, iż powiedziałam mu, że chciałabym aby moje wymarzone zaręczyny były gdzieś w otoczeniu natury, bez ludzi i że za pierścionek mogłoby mi posłużyć i źdźbło trawy bo ważniejsze są dla mnie słowa i deklaracja niż kawałek metalu, pierścionek zawsze można zorganizować później to on też miał własną wizję jak chciałby mi się oświadczyć i co chciałby mi ofiarować. Jak widzisz zatem w moim i tylko moim światopoglądzie zaciągnięcie mnie do sklepu zniszczyłoby cały romantyzm, zaskoczenie i radość z takiej chwili. Tak się zastanawiam, że skoro czyjś chłopak wie, że jego wybranka lubi taką a nie inną biżuterię to czemu ta dziewczyna miałaby bać się, że chłopak nie podoła (i wtedy moim zdaniem robi z niego pipę) i oświadczy jej się tym oklepanym kapslem od tymbarka czy inną tandetą która rozpadnie się po roku? Dla mnie w tym przejawia się brak wiary we własnego mężczyznę. Z drugiej strony jeśli ten mężczyzna zaprasza swoją kobietę do sklepu i prosi by pokazała mu modele które jej się podobają i jej to pasuje nie widzę w tym nic złego. Tylko wtedy po co te dylematy odnośnie ceny? Czy jak mężczyzna zaprasza Was do restauracji też się zastanawiacie czy aby na pewno mogę wybrać takie danie? Czy jednak znacie się na tyle i swoje możliwości finansowe, że wiecie co jest ok a co jest już przegięciem. Tak jak nie widzę nic złego w tym, że dla niektórych zaręczyny to czysta formalność. Są różne pary i różne ludzkie historie.

3. Co do tradycji, każdy jest inny. Znam osoby które z okazji zaręczyn dostały coś innego niż pierścionek. Z tym pierścionkiem to ogólnie bywają różne ciekawe historie które chętnie poznaje ale jak widzę, że tematem przewodnim jest za ile i jakiej marki to przypomina mi się co powiedział mój obecny mąż: nie każdy facet o tym wie, ale jak podczas zaręczyn kobieta patrzy dłużej na pierścionek niż na Ciebie to masz chłopie przekichane. ;) I nie, nie zawsze to musi być materialistka, zwyczajnie widać wtedy co dla tej kobiety jest ważniejsze. Podejrzewam, że jak ja czy Ty wstawiłybyśmy zdjęcia swoich to znalazłyby się głosy i zachwytu i krytyki, że paskudztwo więc jeszcze raz radzę nie brać tak wszystkiego do siebie.

4. Ogólnie w internetach są do odszukania jakieś dane ile u nas w Polsce przeciętnie wydaje się na pierścionki zaręczynowe. Więc tam można się porównać do ogółu jak ktoś ma taką potrzebę i wyrobić sobie zdanie czy to co chcę to według ogółu dużo czy też nie. Można też dowiedzieć się jak to bywa w innych kręgach kulturowych- to dopiero jest fascynujące. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.