- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
30 grudnia 2014, 00:51
Cześć,
właśnie. Co was zaskoczyło w świecie dorosłych? Kiedy do niego tak weszłyście na poważnie? Czy może nadal czujecie się dziećmi? Był to dla was szok czy stopniowo się przystosowywałyście?
Chodzi mi np o relacje międzyludzkie, o jakieś zawody na ludziach, o zaprzestaniu idyllicznych i utopijnych myśli jeśli chodzi o społeczeństwo. To jest z mojej strony.
Mam 24 lata i nadal nie mogę tak do końca odczuć tego dorosłego życia, chociaż wiem, że jestem już kobietą a nie dzieckiem. Dla mnie najgorsze były gierki a także manipulacja międzyludzka. Sparzyłam się kilka razy. Bolało bardzo.
Edytowany przez 380895eda602430bd43510f5be446b76 30 grudnia 2014, 00:52
30 grudnia 2014, 09:39
Właśnie to mnie zaskoczyło, Że tak na prawdę wcale się człowiek jakoś specjalnie nie zmienia, nie czuje się pewniej i poważniej. I jakoś ci inni dorośli też z tej nowej perspektywy nie wydają się specjalnie dojrzali.
Jw.
Ja zakonserwowałam w sobie wiele dziecięcych cech i nawet zainteresowania pozostały te same (komiksy, gry etc.). Nie jestem infantylna, ale jestem dużym dzieckiem i obracam się w gronie osób o podobnych cechach. :)
30 grudnia 2014, 09:46
Zaskoczyło mnie to, że musiałam stać się ekspertem w hydraulice, elektronice samochodowej, rozliczaniu podatków i kontaktach międzyludzkich.
30 grudnia 2014, 14:37
Mnie najbardziej trafiło jak się okazało, że wszyscy dookoła nagle się zrobili dzieciaci i nie mam z kim skoczyć na piwo. Strasznie nudny okres - śluby znajomych, dzieci znajomych... Zaczyna się brak spontaniczności, brak wypadów na weekend bez wcześniejszego zaplanowania. Zmieniliśmy totalnie grono znajomych - na starszych albo bezdzietnych, sorki... jak kogoś uraziłam. Ale to jedyne co mnie trafiło w "świecie dorosłych" Poza tym póki co na wiek nie narzekam :-)
30 grudnia 2014, 17:29
dorośli są tak samo perfidni jak nastolatkowie, tylko nauczyli się już robić niektóre przykrości "w białych rękawiczkach" i z uśmiechem na twarzy, tak, że nie wiesz czy przywalić w gębę czy podziękować
Zgadzam się. Pracuję w większości z osobami w wieku moich rodziców, albo niewiele młodszymi. Czasem mają takie odzywki, że mi się dłonie same w pięści zaciskają. Tym się tylko różnią od dzieci, czy nastolatków, że dzieciak powie wprost, co o tobie myśli, nie przebierając zresztą w słowach, albo po prostu za kudły wytarga, a taka niuńka pod pięćdziesiątkę będzie wbijać szpileczki powoli, łagodnie i z uśmiechem na ustach.
W ogóle szczerość nie jest domeną dorosłych. To zaskakujące, jak koleżanki, które dawniej zwierzały mi się z każdej pierdoły - mówiły o swoich chłopakach, problemach z nimi, problemach w ogóle, samopoczuciu, marzeniach, a nawet intymnych szczegółach swojego życia itp. nagle po wstąpieniu w związek małżeński i urodzeniu dzieci milkną. Stają się sztuczne i kłamliwe. Na pytanie "Jak tam?", odpowiadają: "Cudownie!", chociaż widzę, że to nieprawda. Chowają, to co niewygodne dla siebie, kreują się. To naprawdę przykre... Ze mną jakimś cudem tak się nie zrobiło.
Co jeszcze mnie zaskoczyło?
Ilość obowiązków, która na mnie spadła. Rzeczy, o istnieniu których w czasach, gdy musiałam jedynie sprzątać swój pokój, nie miałam nawet pojęcia. Mówię tu nie tylko o obowiązkach domowych, ale także rachunkach, kredytach, sprawach urzędowo-sądowych itp. O całej tej papierkologii dorosłego życia, którą trzeba jakoś ogarnąć i uporządkować.
I że przez to wszystko nie ma się tyle czasu dla znajomych, co kiedyś... A może nie przez to, tylko po prostu nie ma już woli częstych spotkań. Z niektórymi koleżankami np. widuję się tylko raz na parę miesięcy, choć kiedyś spotykałyśmy się niemal codziennie.
Poza tym, gdy jest się dorosłym zdecydowanie za dużo myśli się i mówi o pieniądzach. To chyba przez tą prozę życia, przez realne obowiązki, rachunki do zapłacenia i tego typu przyziemne sprawy, których nikt już za nas nie załatwi. Ale ten materializm powoduje coraz większe zgorzknienie i zabija te wszystkie wielkie ideały, w które się kiedyś wierzyło. Ja np. mam wrażenie, że z każdym przeżytym rokiem jestem coraz mniejszą idealistką. Człowiek po prostu zawodzi się na wielu rzeczach i nie ma już czasu, ani ochoty, by zajmować sobie nimi głowę.
I na koniec... Starzenie się!
Kiedy jest się pięknym i młodym, nie myśli się o tym, że kiedyś i nas to spotka. Pamiętam jak kiedyś (w wieku chyba 12 lat) zastanawiałam się po co właściwie te wszystkie babki używają różnych kremów i balsamów do ciała, przecież to i tak nic nie daje, skóra jaka jest, taka była. Ha! No i właśnie od roku już sama muszę używać takich różnych specyfików, bo skóra "przed" i "po" już nie jest taka sama...
30 grudnia 2014, 21:27
Najbardziej zaskoczylo mnie to jak 'przyspieszyl czas'...
Poza tym fakt, ze wlasciwie nie wiem, kiedy stalam sie dorosla... serio... to sie tak stalo jakos...
Co do ludzi... zaskoczyla mnie mnogosc charakterow, pomyslow na zycie, roznic w odbiorze swiata.. jako dzieci czy nastolataki nie roznilismy sie az tak bardzo od siebie...
30 grudnia 2014, 21:34
Cześć,właśnie. Co was zaskoczyło w świecie dorosłych? Kiedy do niego tak weszłyście na poważnie? Czy może nadal czujecie się dziećmi? Był to dla was szok czy stopniowo się przystosowywałyście?Chodzi mi np o relacje międzyludzkie, o jakieś zawody na ludziach, o zaprzestaniu idyllicznych i utopijnych myśli jeśli chodzi o społeczeństwo. To jest z mojej strony.Mam 24 lata i nadal nie mogę tak do końca odczuć tego dorosłego życia, chociaż wiem, że jestem już kobietą a nie dzieckiem. Dla mnie najgorsze były gierki a także manipulacja międzyludzka. Sparzyłam się kilka razy. Bolało bardzo.
Jak rachunki przychodzą to dobitnie czuję "świat dorosłych"....
Konieczność utrzymania się weryfikuje idealistyczne podejscie do świata... Ludzie jak ludzie zawsze są tacy sami, najlepiej mieć ich w poważaniu i robić swoje... Im starsza jestem tym bardziej mam na nich wyrąbane... Już nie interesuje mnie co ktoś obcy o mnie powie, pomyśli etc.
30 grudnia 2014, 21:53
Chyba nadal po części czuję się dzieckiem i obawiam się/mam nadzieję, że to się nie zmieni. Zawsze będę jedną nogą tkwiła w Nibylandii. Z jednej strony czasami łapię się na tym, że zachowuję się jakby czas zatrzymał się gdy byłam w przedszkolu - oglądam nałogowo Króla Lwa, na półce mam nadal Alicję w Krainie Czarów, Małego Księcia i Kubusia Puchatka (tak po prawdzie to uważam, że to są książki bardziej dla dorosłych niż dla dzieci, ale cóż - widocznie jestem szurnięta ;), kocham różowe sukienki i wesołe miasteczka. Z drugiej, jak muszę to potrafię się ogarnąć i zachowywać jak dorosły człowiek. Myślałam, że może się dorasta tak zupełnie kiedy ma się swoje dzieci, ale jak zapytałam mamę to powiedziała żebym się nie łudziła - Alicja stoi na półce u mnie, nie u niej bo po prostu perfidnie jej tą książkę zabrałam :P Zresztą, według mojej spiskowej teorii dziejów dorośli mają dzieci głównie po to żeby móc bawić się bezkarnie ich zabawkami :D - i coś w tym jest. Nie zapomnę do końca życia jak mama chciała iść na jakąś bajkę do kina i była wyraźnie zmieszana jak przypomniałam jej, że jestem już duża i trochę głupawo będziemy wyglądać na sali pełnej pięciolatków. Ta euforia z jaką wpadła na pomysł "to weź do ciotki dzwoń, niech nam pożyczy dziewczynki" i radość, że ma się w rodzinie przedszkolaki, dzięki którym można powiedzieć "to one chciały to obejrzeć, ja tylko dzieci pilnuję".
A co mnie zaskoczyło? - nic jakiegoś skrajnego szoku nie wywarło raczej. Może jak poszłam na studia to zaskoczyła mnie na plus liczba na prawdę inteligentnych ludzi, mam wrażenie że pod tym kątem jest dużo lepiej niż np. w liceum.