- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
28 grudnia 2014, 22:09
Macie takie części ciała, które kiedyś były Waszym kompleksem a dziś uważacie je za atut?
Ja wrzucając zdjęcia do innego wątku zaczęłam się śmiać bo sobie uprzytomniłam, że nienawidziłam kiedyś moich nóg. Jako nastolatka wbiłam sobie do głowy, że piękne nogi to takie bardzo szczupłe, długie, ze "szparą". Najlepiej bez zarysowanych przesadnie łydek. Czyli całkowite przeciwieństwo moich. Wiedziałam, że nie mam na takie szans i na szczęście nie wpadłam na durny pomysł odchudzania się na siłę ale jak chłopcy prawili mi komplementy na temat nóg to pukałam się w głowę. I myślałam, że żartują sobie ze mnie :P
Zresztą jeszcze kilka lat temu uważałam, że mój facet jest albo ślepy albo jest jakimś nożnym fetyszystom kiedy cieszył się jak głupi do sera jak widział mnie w kiecce :P
Dziś nogi uważam za jeden z większych atutów mojej sylwetki. Uwielbiam je eksponować, zakładać spódnice i sukienki.
A Wy zamieniłyście jakiś kompleks w atut? :)
29 grudnia 2014, 01:08
Pewnie, że nie wszystko - Tyle, że ja kiedyś tę różnicę miałam o 5 cm mniejszą ;) Więc niestety chudnąc nie będę klepsydrzeć :( Wręcz odwrotnie.Wiesz, że ja zanim zaczęłam ćwiczyć byłam kręglem? A, że ramiona miałam dużo bardziej spadziste, nigdy bym nie podejrzewała, że moja sylwetka może wyglądać tak jak teraz....coś za coś.Jurysdykcja no niby tak... Ale z drugiej strony przecież (pomijając skrajne przypadki) nikt oprócz osoby zakompleksionej tego nie zauważa przesadnie ;) A choć "ideał" jest określony przez czasy to jednak ludzie i tak mają różne preferencje. Swoją drogą jak patrzę na swoje i Twoje zdjęcia to nasze barki wyglądają podobnie (nie w kwestii wyćwiczenia a szerokości) a ja w obwodzie mam jedynie centymetr różnicy :) Zresztą wrzuciłam kiedyś zdjęcie z innego konta, dawno temu i sama napisałaś, że mamy podobne proporcje :) Liczby to nie wszystko :)
29 grudnia 2014, 10:24
Tyłek, moja matka wiecznie mi powtarzała, że mam wielką dupę, ale ona aż taka wielka nie jest. Fajnie jędrna, i świetnie wygląda w obcisłych spódniczkach :P
29 grudnia 2014, 15:29
Nie mam zadnych atutow.
Nogi grube i krotkie(takie pnie) reszta tez kompletnie do bani.
Edytowany przez Paolina1987 29 grudnia 2014, 15:30
29 grudnia 2014, 16:09
Tak.
1) Wzrost.
W okresie pokwitania nienawidziłam mojego wzrostu. Byłam największą dziewczynką w klasie. Ba! Byłam większa od połowy chłopców! W chwili obecnej wzrost jest chyba moim największym atutem. ;) Mogłabym nawet mieć te 2 cm więcej.
2) Biust.
Sytuacja analogiczna jak w punkcie 1 - nienawidziłam go i był powodem moich kompleksów w szkole podstawowej i gimnazjum. Aktualnie jestem z niego zadowolona, bo zmalał trochę po odchudzaniu i sylwetka jest bardziej proporcjonalna.
A teraz moimi największymi kompleksami są: mizerne włosy w brzydkim kolorze oraz wągry. Niestety tych dwóch kwestii nie da się przekuć na atuty.
29 grudnia 2014, 16:24
moje 175 wzrostu, kiedyś się garbiłam, bo tak 'głupio' się z tym czułam, teraz to jeden z moich największych atutów
29 grudnia 2014, 17:16
A jeszcze rzeczywiście mój biust. Kiedyś byłam płaska jak deska i strasznie się tego wstydziłam.
Ale to nie ja zmieniłam postrzeganie tylko nagle po 20stym roku życia ni z tego ni z owego urósł :P
Jeszcze z nosem miałam problem. Bo nie jest mały i zadarty. Dziś uważam, że jest fajny, że jest szlachetny i nadaje mojej twarzy charakteru :D Gdybym miała mały nosek moja twarz wyglądałaby co najmniej dziwnie :P
29 grudnia 2014, 17:25
Macie może jakiś pomysł jak się wyleczyć z kompleksu wzrostu
Jestem mega wysoka - mam 187 cm wzrostu
(wiem że nie na temat trochę :) )
Edytowany przez juljaa 29 grudnia 2014, 18:07
29 grudnia 2014, 17:45
Paolina - każdy ma atuty ;)
A co do tego, że tyle rzeczy lubimy w sobie... Byłam kiedyś mega zakompleksiona. Ale chyba wyrosłam z tego i stwierdziłam, że jak nad czymś da się pracować to warto z tym, że też bez jakiejś nienawiści do siebie... ale są rzeczy, których się nie przeskoczy i albo je zaakceptuję albo będę wiecznie nieszczęśliwa :D
I działa.
A niektóre rzeczy przyznaję, że pokochałam dzięki mojemu mężczyźnie, który jest chyba ślepy i wydaje mu się, że jestem aniołkiem VS :P
29 grudnia 2014, 18:09
Wzrost, wzrost i jeszcze raz wzrost - 187 cm kompleks niewyleczalny
Bo? Pytam, bo mam 4 cm mniej i wzrost uważam za atut. Wyższa bym już być nie chciała, ale też myślę że bym nie płakała gdybym miała te dodatkowe 4 centymetry. Jak dla mnie właśnie dużo lepiej się wygląda będąc wysokim, a to że inni są niscy? - no właśnie, moja babcia zwykła mawiać, że to oni są za niscy i mają problem :P