Temat: wrazliwosc na cierpienie zwierzat

No musze zalozyc ten temat ;). Zainspirowal mnie temat o wrazliwosci.

Bardzo wiele dziewczyn pisze, ze jest bardzo wrazliwa na cierpienei i los zwierzat, ze nawet bardziej je to przejmuje niz los nieszczescie dzieci i ludzi.

Jestescie wszystkie wegetariankami albo jecie miesko tylko z eko hodowli?

Tak z ciekawosci pytam.

Pasek wagi

Zostałam (mimo protestów rodziców) wegetarianką w wieku 10 lat. Jak to możliwe? Cóż, byłam zawsze strasznie upartym i pewnym swoich poglądów dzieckiem. I dzięki temu aż do 20 roku życia wegetarianizm ciągnęłam. Przestałam dopiero jak zaszłam w ciążę, bo jednak zdrowie dziecka było dla mnie ważniejsze od zwierzaków. A teraz myślę nad powrotem do tego, bo jednak było mi lżej na sumieniu jako wegetariance.

Jestem wrażliwa na cierpienie zwierząt, staram się kupować produkty eko/bio/fair trade itp. ale nie płacze nad kotletem z mięsa kupionego w markecie.

Chciałabym, żeby ludzie podchodzili do zwierząt z szacunkiem, a nie widzieli w nich tylko kase (hodowcy i producenci) lub źródło białka. Chciałabym, żeby wszystkie hodowle przestrzegamy rygorystycznych zasad.

Jem zwierzęta, bo jestem wszystkozerna I nie uważam, że wegetarianie są lepszymi ludźmi, bardziej wrażliwym itp. przez to, że go nie jedzą. To ich wybór który szanuje, ale nie do końca rozumiem.

Pozdrowienia od mojego adoptowanego kota :)

I zgadzam się z Yrithee!

Ale co w tym złego, że człowiek rozczula się nad kotkiem czy pieskiem a nad krówką czy świnką już nie? Do psów i kotów jesteśmy przyzwyczajeni, traktujemy ich jak część rodziny a nie jak potencjalny posiłek- a przecież nie w każdej kulturze jest tak samo. Jeden nie zabije krowy bo to święte stworzenie a zje kabanosy w kota, drugi z przyjemnością zje wołowinę ale psa czy kota traktuje jako przyjaciela. Dodatkowo - fakt, że coś znamy, jest nam bliskie też ma tu znaczenie i nie widzę tu absolutnie żadnej dwulicowości. Od zawsze miałam styczność ze zwierzętami, mieliśmy hodowlę psów a w domu chyba każde możliwe stworzenie: to, że miałam świnkę morską nie znaczy, że w Ameryce Południowej nie mogą się nimi zajadać bo to okrutne i nieludzkie. Jeździłam konno przez wiele lat i jadłam koninę. Uwielbiam jagnięcinę, nie odmówię sobie dobrej pieczeni, jestem całkowicie mięsożerna, chociaż wybieram mięso ze sprawdzonych źródeł - pomijając tutaj kwestię wrażliwości na cierpienia, jest zwyczajnie lepsze i zdrowsze. A mimo, że moja dieta jest bogada w białko zwierzęce, nie uważam się za osobę pozbawioną wrażliwości, wręcz przeciwnie: osoby, które znęcają się nad zwierzetami zasługują na wysoką karę bo robią krzywdę komuś bezbronnemu, znacznie słabszemu a ktoś kto to robi (znęca się nad psami, dziećmi, kobietami) nie jest zdrowy i zdolny do życia w społeczenstwie. 

również .. to mam, mało jadam mięs, świni chyba nie, krowy nie, tylko kurczak i tak rzadko

zapewne jadam mieszankę nie wiem ale tylko zmieloną zjem bo nie lubie widziec części zwłok na moim talerzu.. a skoro w mięsie tyle przydatnych elementów to można zjeść, taka jest natura i przyroda, każdy siebie je, lew Ciebie zje a lwa zje inny zwierz

nie warto wiązać ze sobą wrażliwości z jedzeniem , 

jeśli chodzi o pieski i kotki to są w sumie zwierzęta domowe i do tylko tego przeznaczone i nigdy bym nie zjadła ich, ani innych małych czy dużych zwierząt jak chomik, śwnika morska, fretka.. koń, 

niektózy jedzą małpy! ale ta istota jest rozumna to jakby jeść człowieka, nie mówię że nie inteligentnych można zjeść ..bo nie można przecież świnka jest też inteligentna - i jemy ją .. raczej chodzi o jakieś poszanowanie dla natury, jedne "można zjeść" innych nie a te granice co ciągle przesuwane .. moje nie, jedynie co zjem to kurczak, ewentualnie szynka z indyka czy świnki i zawsze jak do tego dochodzi to dziękuje jej za tą ofiarę.. i poświęcenie 

jeśli chodzi kurczaka to i tak parówki, i szynka też bo nie chcę mieć zwłok na talerzu nie mogę tknąć nawet

może mam dziwne teorie ale mi odpowiadają

dziś szłam ze sklepu a tam pod płotem leży sztywny piesek! myslałam że chyba się porycze na głos.. i co ja mogłabym zrobić a jeszcze bardziej czemu nikt mu nie pomógl jak marzł! przecież to ciałko leżało pod bramką od posesji.. nie wiem co to za znieczulica.. przecież ja bym wzięła ogrzała i przetrzymałą aby oddać chociażby do schroniska jeśli na psa nie jestem gotowa

a gdybym miała teraz samochód i w ogóle to bym wzięła jego ciałko i zawiozła  do lasku i pochowała .. tak pochowałabym bo psy i koty i inne  domowe zwierzaki to nasi przyjaciele i trzeba ich szanować nawet po śmierci... 

do siebie mam pretensje że mu nie pomogłam.. i poszłam ze łzami w oczach, jak zawsze moja głupia natura niesmiała i bierna..  

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.