- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
6 grudnia 2014, 10:07
Jade na wigilie do siostry, ktora ma dwójke dzieci. Czy prezenty za 30 zł na dzieciaka są ok wg was? Pracuje, normalnie zarabiam, ale nie lubie robic drogich prezentów. Dodam, ze chlopczy jest moim chrzesniakiem.
7 grudnia 2014, 15:31
uczepiłyście się tych 30zł i tylko to widzicie. Ale nie rozumiecie, że tutaj nie chodzi o kwotę - bo można dać samą czekoladę ale od serca. A dla autorki obdarowanie dziecka to jest problem. I autorka nie popełniła żadnych gaf - pisała to co myśli a my się do tego ustosunkowujemy. Sama uważam, że nie ważna jest kwota ale serce włożone w chęć uszczęśliwienia dziecka. Ja nawet nie wiem po co autorka zadała takie pytanie czy 30zł to nie za mało skoro nie podoba jej się opinia innych. I w większości nie krytykuje nikt ją za kwotę ale za podejście.Ja się absolutnie zgadzam z Cancri.Jak widać znajdą się tutaj też osoby dla których Euro/Złotówki są najważniejsze a nie chęć obdarowania i radość obdarowanego.
nie znasz mojego podejścia wyrabianie sobie zdania na temat jakiejś osoby na podstawie kilku zdań, ujętych w sposób by przyciągnąc oko forumowiczów, nie jest ok
7 grudnia 2014, 15:35
ustosunkowuję się do tego co sama piszesz....
No ale skoro Ty siebie znasz, lubisz dawać prezenty (sobie?) i sprawiać innym radość to brawo. Następnym razem się nie pytaj o nic na forum skoro nie potrafisz przyjąć na klatę tego co myślą inni.
7 grudnia 2014, 15:47
ustosunkowuję się do tego co sama piszesz....No ale skoro Ty siebie znasz, lubisz dawać prezenty (sobie?) i sprawiać innym radość to brawo. Następnym razem się nie pytaj o nic na forum skoro nie potrafisz przyjąć na klatę tego co myślą inni.
Owszem, biorę pod uwagę to co myślą inni, ale oszczerstwa nie toleruje.
7 grudnia 2014, 17:40
ja na chrzesniaka wydałam na mikołaja 120 zł, a jestem studentką, mój dochód to 800 zł ieisęcznie, wiec uważam że te 30 zł to bardzo mało.
7 grudnia 2014, 19:02
a ja uważam, że wydawanie więcej niż 30 zł na zabawkę to głupota...a już w wogóle gdy wymieniła zabawki pewna witalijka..zabawki które pokupowała dzieciom...jakieś monstra po 250 zł...naprawdę...
szkoda, że w polsce się tojeszcze nie przyjęło, ale tutaj, gdy dziecko się rodzi..ma urodziny, bądź jest gwiazdka, to obdarowujący najpierw pytają się rodziców, a nie dają jeszcze jednej grzechotki czy czegoś tam...
tutaj jest tak, że rodzice idą do sklepu dla dzieci...coś a la polski smyk, gdzie są rzeczy dla maluszków, po starsze dzieci...w tych sklepach można kupić wzystko...od ciuszków, pieluszków, grzechotek, po wózki, foteliki, łóżeczka, pościele..my otwieramy w nich konto i wybieramy to co chcemy, co jestpotrzebne dla dziecka..dostajemy na to mega promocje /inni tego nie widzą/ i jeśli ktoś z rodziny chce kupić dziecku prezent, to podajemy adres sklepu, tam rodzina widzi listę zakupów, które rzeczy sobie wybraliśmy i albo jeśli ktoś chce, to wpłaca na to konkretne konto jakąś sumę, która pokrywa bądź nie pokrywa wartość tych zakupów...i każdy chętny wpłaca tyle ile może...jedni po 10 euro, inni 30 e, inni 100e...tylko my widzimy kto wpłacił i ile /oraz sklep/..
tym sposobem dla pierwszego dziecka dziecka zakupiliśmy /albo znajomi i rodzina/ kupili nam wypasiony termometr, poduszkę dla dziecka-taki rogal, wózek mega drogi na który ani nas nie byłoby stać, ani żadnej pojedyńczej osoby...itp...
przy drugim dziecku mieliśmy już wszystko, a rodzina chciała nas obdarować prezentami, więc znowu tym samym systemem kupiliśmy dostawkę do wózka dla dziecka....powysyłaliśmy link do tych, którzy się pytali i znowu zaczęły napływać pieniądze...mniejsze, większe sumy...po 3 tygodniach mieliśmy uzbieraną sumę na ten wózek /dostawkę/ i jeszcze sporo zostało...sklep nam dał propomocję, więc mniej zapłaciliśmy niż rodzina widziała...resztę pieniędzy sklep odesłał na konto nasze....potem za te pieniądze kupiliśmy w innym sklepie ochoronę na deszcz i na słońce do tego wózka i siedzisko...i tym sposobem fajnym...nikt nikomu nie wymawiał, że ktos mało dal czy dużo, uniknęliśmy niechcianych prezentów, a rodzina i przyjaciele są zadowoleni, że dziecko ma coś fajnego...
mój mąż mówił mi też, że gdy był mały, to cała rodzina składała się na prezent na gwiazdkę dla niego i brata....po prostu jedna osoba była skarbnikiem i zebrała od każdego jakąś kwotę, jaką darczyńca mógł dać...następnie za to kupowano jedną czy dwie wypasione zabawki..np wypasioną kolejkę z wysokiej półki, mega zestaw klocków lego itp...i dawano to dziecku, mówiąc, że jest to od ciociów i wujków...naprawdę fajny system...
7 grudnia 2014, 19:09
my naszym dzieciom jeszcze nie kupiliśmy prezentów na gwiazdkę...i nie jestem pewna czy kupimy, bo wiem, że rodzina się składa i dostaną prezenty...full prezentów...w zeszłym roku nic nie kupiliśmy, a dziecko było zdekoncentrowane i zmęczone zabawkami...niektórych nawet nie rozpakowało..
zabieramy nasze dzieci za to na dwa koncerty dla dzieci...takie przedstawienia teatralne w prawdziwej filharmoni...tuż przed Bożym Narodzeniem...
moja teściowa chciała-chce wydać kasę na coś, zabawkę, którą uważam za zbyteczną...prosiłam ją, aby nie kupowała...ona, że ma pieniądze i chce...więc prosiłam ją, aby te pieniądze zatrzymała jeszcze i kupiła coś mniejszego...ale że będziemy chcieli nasze dziecko posłać na jazdę konną wkrótce, bądź na lekcje gry na instrumencie i wolę przeznaczyć te peiniądze na taką edukację niż na jakiś plastik ...
Edytowany przez RybkaArchitektka 7 grudnia 2014, 19:21
7 grudnia 2014, 19:18
uczepiłyście się tych 30zł i tylko to widzicie. Ale nie rozumiecie, że tutaj nie chodzi o kwotę - bo można dać samą czekoladę ale od serca. A dla autorki obdarowanie dziecka to jest problem. I autorka nie popełniła żadnych gaf - pisała to co myśli a my się do tego ustosunkowujemy. Sama uważam, że nie ważna jest kwota ale serce włożone w chęć uszczęśliwienia dziecka. Ja nawet nie wiem po co autorka zadała takie pytanie czy 30zł to nie za mało skoro nie podoba jej się opinia innych. I w większości nie krytykuje nikt ją za kwotę ale za podejście.Ja się absolutnie zgadzam z Cancri.Jak widać znajdą się tutaj też osoby dla których Euro/Złotówki są najważniejsze a nie chęć obdarowania i radość obdarowanego.
a ja myślę, że autorka nie ma problemu z daniem...po prostu nie widzi sensu w daniu czegoś większego niż może i w swoich wydatkach miesięcznych jej budżet nie pozwala na coś więcej...nie rozumiem naskoczenia na nią...
piszesz o sercu włożonym....dziecko będzie szczęsliwe gdy ma rodzinę wokół siebie, gdy dorośli poświęcają mu czas, uwagę...
podejście ma zdroworozsądkowe...ja też uważam, że dawanie takich drogich prezentów jak niektóre opisały...mija się z celem...tak robią ludzie, których wartości życiowe są poprzewrcane do góry nogami...którzy dają przedmioty zamiast czas...
to właśnie dla tych osób euro-złotówki są ważniejsze...problem nie tkwi w tym ile wydać, ale wydać pieniądze mądrze...żeby dziecko skorzystało...a nie spełnić marzenia producentów, którzy w reklamach wciskają kity nie tylko dzieciom, ale i dorosłym...
Edytowany przez RybkaArchitektka 7 grudnia 2014, 19:20
7 grudnia 2014, 19:26
Tylko ja nadal nie rozumiem, co to ma do rzeczy.ależ ja to moje osobiste doświadczenie przedkładam i wdrażamw swoje życie...moje dzieci mają np zdrowe jedzenie...nie żałuję im na dobre i smaczne mięso, na dobre warzywa, czy bio owoce...jogurty itp...ale gdy wychodzę do sklepu, to im to poprostu kupuję....a u mnie w rodzinie np było, że mama /kuzynka/ jechała do miasta po chleb i mówiła..zobaczcie co wam przywiozłam..prezenty...wow, kubusia wam kupiłam i gumę...i tak za każdym razem...dzieci już były tak nakręconei przyzwyczajone, że każde wyjście na zwykłe zakupy musiało się zwieńczyć prezentem dla nich..chore!w dodatku każdy kto wyjeżdżał na zakupy czy odwiedzał..musiał przynieść prezent...jeśli nie, to dzieci stroiły fochy, obrażały się,bądź były niegrzeczne...albo pretensjonalne, albo rozczarowane...nie wiem jak jest teraz, bo mama straciła pracę...a był i czas, że tato nie miał pracy...ja mam dwoje malutkich dzieci...jedno jest jeszcze za małe na kaprysy..ale drugie w pełni świadome..chociaż też małe..póki co nie mam problemów przy kasie wmarkecie...spokojnie, bez histerii płacę...jeśli dziecko po coś sięga, to daję mu jakiś inny produkt do potrzymania...karton mleka, czy chleb...moje dziecko bardzo rzadko je słodycze, nie zna cukierków, batoników itd...ale jeśli już kupuję, to coś naprawdę dobrego-wartościowy wyrób czekoladowy /a nie czekoladopodobny czyli tłuszcz zwierzęcy czy roślinny z cukrem/...moje dziecko prawie w ogóle nie dostaje prezentów...a jeśli już to książki...w domu ma niewiele zabawek, za to chętnie bawi się nakrętką od słoika, naszymi garnkami /jejku, ile zabaw możnaz tego wymyśleć/, sznurkiem, kawałekiem papieru...klamerkami...niewiele nas to kosztuje, ale przede wszystkim jak rozbudza wyobraźnię...bawić się chodzimy do publicznych otwartych bawialni, gdzie jest mnóstwo zabawek, ale nie można ich brać do domu...dzieci są tam nauczone współpracy, dobra wspólnego...wiedzą dzieci, że nie wszystko muszą mieć na własność, aby się czymś cieszyć...moja teściowa za to rozpieszcza nasze dzieci zabawkami...bez okazji...byłam z początku trochę pogniewana na nią, bo nie chciałam, aby dzieci kojarzyły przyjazd babci z otrzymaniem prezentów...ale już wyluzowałam...skoro babcia chce, ma możliwości to ok...babcia z dziadkiem śą od rozpieszczania, zaś rodzice od zasad i rygorów...pamiętam też w swojej rodzinie dziecko, które otrzymywało przy każdej wizycie jakiś prezent...dziecko to zaczęło po jakimś czasie rzucać zabawkami przy gościach...o ścianę....nikt tego nie rozumiał, bo prezenty były piękne, drogie...rodzina kupowała jeszcze więcej i jeszcze piękniejsze...dopiero po latach, studiując pedagogikę i psychologię dziecięcą, zrozumiałam, że to dziecko było sfrustrowane...że w tej rodzinie brakowało uczuć, emocji i miłości../tego nie było widać na pierwszy rzut oka...bo wszystko grało/...często tak jest, że im droższy prezent dla dziecka, tym jest on substytutem czegoś....braku czasu, braku miłości...niestety...a to jest chyba najgorsze..Ktoś tu napisał, że dziecko się potrafi z naklejek szalenie ucieszyć, a czasem bywa i tak, że największą furorę zrobi prezent za 5 zł, bo akurat super podpasuje, będzie dany od serca albo idealnie trafiony w czyjeś zainteresowania. Więc dlaczego cały czas powracacie do tekstów typu "a co ja mam pół wypłaty na prezenty wydawać?!", skoro chodzi o coś zupełnie innego. Nie powołujcie się na jakieś laptopy, ajfony, tylko zrozumcie, że chodzi o gest i podarunek ze szczerego serca, a tego nam w wypowiedziach autorki tematu trochę zabrakło. Nie lubię obracania kota ogonem. Rybko,to co piszesz jest bardzo przykre i naprawdę Ci współczuję, ale nie wiem, czy Twoje osobiste doświadczenie powinno się przekładać na ogląd przedstawionej tu sytuacji. Między laptopem dla rozpieszczonego dziecka, które i tak ma Cię gdzieś, a trzema dychami na rękawiczki i kilo mandarynek (bo lepiej jak dziecko ma jak najmniej, wyjdzie mu to na dobre) jest jeszcze mnóstwo "pośrednich" opcji. Wydaje mi się, że nie było tu mowy o tym, że dzieci siostry autorki są zepsute, roszczeniowe i łase tylko na luksusowe podarki.
myślę, że już wystarczająco i klarownie wyjaśniłam bezsens zalewania dzieci drogimi zabawkami...nie dotyczy to mojej rodziny, mi już nie jest od dawna przykro, że ktoś w mojej rodzinie robi po swojemu...po prostu po przemyśleniach i kwasach jakie były ograniczyłam dawanie prezentów do minimum i tyle...i żadne koligację typu, że jestem chrzestną bądź nie...nie sprawią, że coś MUSZĘ....NIC NIE MUSZĘ, ZROBIĘ CO CHCĘ......przykro mi jeśli nie rozumiesz.../bądź argumenty do Ciebie nie trafiają-masz prawo myśleć inaczej/...
7 grudnia 2014, 20:35
Rybka - przecież piszę, że nie cena zabawki czy czegoś innego jest ważna tylko "chęć" której autorce brak. Już słowo "dzieciak" napisane na początku daje dużo do myślenia jak autorka traktuje dzieci. Bliskość rodziny i czas poświęcony dziecku jest najważniejszy - żadna materialna rzecz tego nie zastąpi. Ale wątpię, że autorka chociaż raz zabrała takiego "dzieciaka" do zoo czy na plac zabaw. I dzieciom nie trzeba kupować zbędnych zabawek by nabijać kieszenie producentów. Wiele rzeczy jak np książki do czytania, książki edukacyjne, gry planszowe, puzzle, klocki, zabawki muzyczne, plastelina itp to nie jest zbędna rzecz. To wspomaga rozwój dziecka. No ale najlepiej posadzić dziecko przed tv.
Edytowany przez Lena1980 7 grudnia 2014, 20:39
7 grudnia 2014, 21:50
Rybka - przecież piszę, że nie cena zabawki czy czegoś innego jest ważna tylko "chęć" której autorce brak. Już słowo "dzieciak" napisane na początku daje dużo do myślenia jak autorka traktuje dzieci. Bliskość rodziny i czas poświęcony dziecku jest najważniejszy - żadna materialna rzecz tego nie zastąpi. Ale wątpię, że autorka chociaż raz zabrała takiego "dzieciaka" do zoo czy na plac zabaw. I dzieciom nie trzeba kupować zbędnych zabawek by nabijać kieszenie producentów. Wiele rzeczy jak np książki do czytania, książki edukacyjne, gry planszowe, puzzle, klocki, zabawki muzyczne, plastelina itp to nie jest zbędna rzecz. To wspomaga rozwój dziecka. No ale najlepiej posadzić dziecko przed tv.
Dzieciak to normalne określenie...ja właśnie tak zwracam się do swoich dzieci...mówię do nich dzieciaki..i się śmiejemy...dzieciak nie jest szkodliwym określeniem..co inne bachor, debil....ale dzieciak...jedna z vitalijek nazywa swoje dziecko wrzaskunem-też mi się bardzo podoba, chociaż sądzę, że tylko w swoim pamiętniku, inna pisała niedawno, że nazywa swoje dziecko osiołkiem /nie osłem-bo osiołek jest pracowity taki...i ktoś jej niedawno zwrócił uwagę w sposób niegrzeczny, że tak zwraca się do dziecka../
jawołam na swoje /moje dzieciaki/, a one uśmiechnięte od ucha do ucha...
przecież autorka wiele razy dementowała swoje stanowisko, gdy ktoś jej zarzucał taki, a nie inny stosunek do dzieci siostry...cytuję autorkę../nie znasz mojego podejścia wyrabianie sobie zdania na temat jakiejś osoby na podstawie kilku zdań, ujętych w sposób by przyciągnąc oko forumowiczów, nie jest ok/
albo /bardzo się mylisz/ gdy zarzucano jej, że z żalem chce wydać pieniądze...
może zabrała tego dzieciaka do zoo, może nie...wiesz...wszystkie dzieci nasze są-to są dla mnie jedne z najpiękniejszych słów jakie znam../Jacka Cygana/...jedne są sympatyczne, inne nie....ale nie wszystkie lubimy, nie ze wszystkimi mamy ochotę spędzać czas....ale to co innego niż pomóc w potrzebie....
ja też nie wszystkie dzieci lubię/lubiłam w gronie mojej rodziny...z różnych powodów...
co do zabawek...mnie ubodło gdy u mojej kuzynki gdzie jestem chrzestną zobaczyłam kiedyś taki oto widok...na szarym podwórzu patrzę, a tam stoi kolorowa góra...przecieram oczy...co to jest w ogóle...podchodzę, patrzę..a to zabawki....cała ogromna piaskownica pełna zabawek, po brzegi, tak wysoka, że większa od dziecka...właściwie to miejsce nie służyło za piaskownicę, tylko jako śmietnik na zabawki, które za przeproszeniem zostały wypierniczone z domu.......
toż te dzieci wszystko miały...ile pieniędzy posżło do śmietnika...jaka to ignorancja dla cudzej pracy, pieniędzy, stosunek do rzeczy do własności...nieważne czy to był chiński badziew czy droższe....wiem, że do ludzi z takim stosunkiem do prezentów ...nie warto im dawać...bo nie znają oni wartości pieniądza, a przede wszystkim wartości pracy...