Temat: Opieka nad rodzicem

Moja mama ma 61 lat. Urodziła mnie jak miała 33 lata i to dla niej była już starość. Odkąd miałam 10 lat słyszę w "żartach" że na starość sobie dziecko zrobiła żeby się nią opiekowało. Ja nie jestem na to gotowa, jeszcze pracuję nad swoim życiem, poza tym mama na razie jest sprawna i zdrowa (w miarę) ale cholernie o siebie nie dba i może się to zmienić szybko., Kiedy mogę to przyjeżdżam, myję okna, sprzątam, ale dosyć rzadko bo mieszkam 500 km dalej. 

kiedy widać że trzeba się zająć rodzicem? jak to u was wygląda? (szczególnie dla osób mieszkających daleko od rodziców)

dodam jeszcze, że gdyby mama zachowywała się jak normalna kobieta to byłoby z jej zdrowiem ok. Ale ona lubi na siebie za dużo brać: poważne remonty które SAMA wykonuje, dźwiga za dużo, zapomina o jedzeniu, apotem je ciastka, 3 tony węgla zamiast poprosić kogoś i zapłacić SAMA zwala a potem 2 tygodnie leżała w łóżku...

nie chcę żeby to zabrzmiało jak tłumaczenie się. Mama jeszcze opieki nie potrzebuje, ale wiem , że to się zmieni bo nie dba o siebie. Robię co mogę na odległość i jak jestem w domu. Rzeczywiście jest samotna bo od kiedy wyjechała do włoch prowadziła towarzyskie życie ale musiała wrócić (zmarł jej mąż) i od tego czasu strasznie się "postarza'. Wiem że to może być depresja ale ona nie przyjmuje tego do wiadomości. Żeby nie czuła się samotna nauczyłam ją obsługi komupera (facebook , skype itp) Ostatnio jej pierwszy chłopak ją odnalazł i chce się spotkać - mam nadzieję że to wyjdzie bo nie chcę żeby tak sama dni spędzała,  Jeszcze raz powiem MAMĄ sie zajmę na pewno (ale mam nadzieję , że do tego czasu jeszcze daleko).

To logiczne, że zajmujesz się wtedy kiedy jest potrzeba. Ja mam 19 lat i zajęłabym się choćby dziś

Rany dziewczyny ja chyba jestem wyrodna corka bo przeraza mnie fakt opieki nad niedoleznymi rodzicami - mysle tu o skrajnych przypadkach gdyby chodzilo o pieluchy czy opieke 24/7.. Czapki z glow wszystkim ktorzy to robia bo wymaga to niebywalej sily i odwagi i wogole serca!

Fakt jest taki ze tez wielokrotnie slyszalam i slysze od mojej mamy ze jestem jej najmlodsza coreczka i to ja mialam z nimi mieszkac i sie nimi opiekowac do smierci a jako jedyna wyjechalam za granice i teraz jestem najdalej.. Moja mama obarcza mnie niesamowitym poczuciem winy, wciaz slysze a gdybym byla to bym jej pomogla a tak to musi robic sama a jak przypomne jej ze przeciez ma jeszcze trojke dzieci ktorzy mieszkaja godzine od niej to mowi no taak ale oni to maja swoje rodziny i swoje klopoty.. Tak jakbym ja nie miala prawa do swojego zycia.. Swieta dla niej nie sa kompletne bo mnie nie ma przy stole, Potrafi dzwonic do mnie bo dostala oferte z telekomunikacji i co ja mysle o tym.. Ja wiem ze tesknia za mna i zle im mieszkac samemu ale odrzucaja wszystkie proby rozwiazania tej sytuacji, byli by najszczesliwsi gdybym znow mieszkala z nimi i byla wokol wtedy znow moglaby  niespac po nocach czekajac az wroce do domu, szykowac mi sniadanka i przynosic herbatke do lozka.. Nie mam serca powiedziec jej zeby nie wpedzala mnie w to poczucie winy i odpowiedzialnosci a jednoczesnie przerazaja mnie emocje jakie mi sie pojawiaja.. Czuje ze sie dusze od matczynej milosci i z roku na rok ta pepowina sie robi coraz krotsza.. mam 31 lat i swoja rodzine, to ze nie mam dzieci ani obraczki na palcu nie znaczy ze nie mam obowiazkow jak reszta rodzenstwa.. Poki o co mama mimo chorob radzi sobie ze wszystkim ale boje sie pomyslec co bedzie za 5-10lat.. 

Pasek wagi

osobiście nie wyobrażam sobie, żebym miała nie pomagać moim rodzicom na starość (chociaż mama powiedziała, że wolałaby, żebym ją umieściła w domu starców...). Mieszkałam z dziadkami, którzy potrzebowali takiego pomocy. Myślę, że ciężko jest wyhaczyć konkretny moment, od którego widać, że trzeba się zająć rodzicem. Może warto po prostu dzwonić do mamy, pytać czy czegoś nie potrzebuje. są osoby, które w wieku 60-70 lat trzymają się baaardzo dobrze, a są i takie, które już po 50 potrzebują pomocy. 

Moja mama urodziła mnie, kiedy miała 39 lat, więc różnica wieku jest między nami naprawdę solidna i zdaję sobie sprawę, że kiedy ja będę planować pierwsze dziecko, mama już będzie miała około 70 lat. Jeżeli tylko dostrzegę, że ona albo mój ojciec sami już sobie nie radzą, chętnie przyjdę z pomocą. Moim zdaniem to nie tylko odpłacanie się za lata, w których poświęcali się dla nas, ale zwyczajny szacunek i miłość. Moi teściowie w sytuacji, w której ich rodzicom (lubego dziadkom) trzeba było pomagać, zdecydowali się, za ich zgodą, znaleźć im mieszkanie bliżej ich miejsca zamieszkania, żeby nie musieli jeździć do nich przez całe miasto. Rozumiem, że każdy z nas chce mieć swoje życie, chce się rozwijać i mieć czas na wszystko, ale nie wyobrażam sobie, żebym mogła przestać pomagać rodzicom np. ze względu na pasję.

Ja zajęłam się moim tata jak miałam21 lat, miał wypadek i wylądował na wózku. I od tatej pory ja się nim zajmowałam. Nie powiem lekko nie było ale warto. Mieliśmy świetny kontakt, choć nie miał czucia od pasa w dół to jakoś radziliśmy sobie, nikomu nie ufał jak mi. Teraz została mi moja mam i tesciowie i bez zastanowienia zajęłabym się nimi. Jak będe jechała za granicę to mamę biorę ze soba :)

Pasek wagi

Mieszkam 400 km od rodzinnego domu, mój tato ma 48 lat więc jest jeszcze młody, jak przyjeżdżam to staram się mu pomagać, gdyby potrzebował większej pomocy biorę go do siebie. Kocham go bardzo ;) 

Kajka142 napisał(a):

dzieci są po to, aby pomóc rodzicom, ale są różne dzieci.

nie zgadzam się z tym podejściem. ja bym nie chciała żeby moje dzieci na starość podcierały mi tyłek. wolałabym być oddana do domu opieki i odwiedzana przez nie. chciałabym żeby się realizowały, były szczęśliwe, a podczas odwiedzin opowiadały mi o swoich sukcesach i mogłabym się tym cieszyć, a nie być kulą u nogi, która tylko zawadza. stąd skoro nie chcę żeby mną się ktoś opiekował nie uważam, że to niesprawiedliwe żebym się nie zajmowała rodzicami. z resztą moi rodzice mają podobne podejście.

nie da się moim zdaniem porównać opieki nad dzieckiem do opieki nad kimś starszym.. nie chodzi tylko o poziom trudności, ale dziecko nie prosi się samo na świat, to rodzice się na nie decydują, a nie odwrotnie.

napewno kiedyś taki dzień nastanie,ale albo Twoja mama ma naprawde slaby organizm, albo Ty przesadzasz.. 61 lat i już opieki wymaga?moja babcia ma 70 lat i zajmuje się jeszcze swoją mamą która ma 95 lat..mojej babci tez zawsze  cos dolega,ale ona to ma taki charakter,ze lubi sie nad soba rozczulac i narzekac, ale jest sprawna osoba i czasem nie ma juz sily,to pomoge jej np umyc okna czy odkurzyc jak jest wykonczona,ale absolutnie nie wymaga zadnej opieki.. myślę,ze dopiero koło 80 faktycznie druga osoba może wymagać już opieki i trzeba naprawde pomóc czy się zająć, wiadomo różni są ludzie, niektorzy choruja i nic na to nie poradzimy,ale normalny człowiek,który nie jest bardzo chory napewno nie wymaga opieki po 60..

Moja teściowa całe życie opiekowała się kimś. A to chora ciocia,  a to swoimi rodzicami potem chora siostra. Dźwigala do mycia,  karmiła, zmieniała pieluchy itp. Przez 30 lat życia zawsze się kimś opiekowała a w miedzy czasie wychowała 3 dzieci. Dzisiaj jak czasem z nią rozmawiamy to teść zawsze podkreśla ze przez te " opieki" nic nie zobaczyli i nigdzie nie byli. I nie mówi tego ze złością ale z żalem ze coś tam im w życiu uciekło. Dzisiaj mają pRawie po 70 lat i dopiero zaczęli swoje podróżowanie np. Przyjadą do nas na święta. Dla nich to niesamowita wyprawa i juz przeżywają. Wiec przepraszam ze to powiem ale opieka nad rodzicem jak najbardziej ale nie na pełny etat. Oczywiście zatrudnilabym kogoś do pomocy i odwiedzala rodziców ale nie poświęcilabym swojego życia dla nich. Niestety nie dali mi w życiu odczuć ze jestem im potrzebna jako dziecko i być może dlatego tak myślę. Ale rozumiem ze są osoby które są gotowe to zrobić. Autorka zachęcaj mamę do wyjścia z domu bo ona jest sprawna ale musi i siebie dbać :)

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.