Temat: To ja się czepiam, czy to sąsiedzi przesadzają?

Mieszkam w wieżowcu z lat 60 XX wieku. Jak wiadomo, takie budownictwo słynie z rewelacyjnej wprost akustyki, i o ile do codziennych odgłosów z życia sąsiadów bez problemu się przyzwyczaiłam i nie przeszkadzają mi głośne rozmowy pani za ścianą, sikający sąsiad czy ryczący u kogoś telewizor, to z jednym sobie nie radzę i co weekend szlag mnie trafia. Mianowicie chodzi o mieszkających nade mną sąsiadów. Co weekend (a czasami częściej), od września 2013r. jest u nich impreza. Wiecie, nie taka impreza na maxa, nie ma sytuacji że muzyka dudni do 4 rano, na balkonie znajduję rzygi, a z okna lecą przedmioty. To w zasadzie jest takie raczej spotkanie towarzyskie na 5-6 osób, muzyka jeśli leci, to zwykle niezbyt głośno. Chodzi mi w sumie chyba nawet bardziej o częstotliwość tych imprez, niż ich natężenie. Budownictwo jest jakie jest, i niestety z każdej z tych imprez słyszę niemal każde słowo, krzyk, śpiew, przekleństwo, każdy brzdęk butelki odstawianej na podłogę, każdy podskok i tupanie, śmiechy i rozmowy na balkonie. I naprawdę, zniosłabym bez problemu sytuację, gdyby te ich spotkania miały miejsce raz w miesiącu. Ale one są co weekend - a przy okazji takich jak obecny czy poprzedni dłuższy weekend - nawet codziennie przez 3-4 dni. Kończą się czasami o północy, czasami o drugiej... Niby nie ma się do czego przyczepić, bo założę stopery i słyszę tylko najgłośniejsze dźwięki, a jednak mam serdecznie dość spędzania piątkowych i sobotnich wieczorów z tymi stoperami wciśniętymi do uszu najgłębiej jak się da. Byłam u nich dwa razy, raz - prawie rok temu wezwałam policję. Ale nie chcę tego robić, bo nie zależy mi na tym, żeby dostali mandat - ja po prostu chciałabym spędzić czasami normalny weekend, bez krzyków i ryków z góry.

Najnormalniej w świecie zbliża się weekend a we mnie zaczyna wzrastać taka złość, niechęć, frustracja. Naprawdę nie chcę wyjść na czepialską sąsiadkę, której wszystko przeszkadza - więc zanim znowu do nich pójdę, żeby spokojnie wyjaśnić sytuację, a gdy to nic nie da - znowu w ostateczności zadzwonię na policję - chciałabym poznać wasze zdanie, czy to ja przesadzam z czepianiem, czy jednak oni z imprezami. Bo już sama nie wiem.

Pasek wagi

Wiem, że trudno się przełamać, ale ja bym jednak radziła iść i pogadać. I to nie w trakcie imprezy, bo wtedy nie ma warunków do rozmowy. Powiedz im to, co nam. Że rozumiesz, że oni nie robią jakichś wielkich balang, że spotkania ze znajomymi są normalne itp., ale blok ma taką akustykę, jaką ma i Ty jesteś już nieco zmęczona tym, że słyszysz każdy dźwięk z ich mieszkania. Być może oni nie zdają sobie sprawy z tego, że tak bardzo to wszystko słychać, że śmiechy i rozmowy się "niosą" przez ściany i trzeba im to uświadomić. Może się przestraszą, jak powiesz, że słyszysz dokładnie ich rozmowy :p Policji nie ma co wzywać, bo pewnie ściszą muzykę na chwilę i tyle, a nie o to chodzi. Rozmowa powinna pomóc, nawet jak wyjdziesz na upierdliwca, to być może coś tam zapamiętają i następnym razem odruchowo będą się starali zachowywać dyskretniej, albo będzie im głupio uciszać znajomych i przeniosą się po prostu gdzieś indziej (na miasto czy do mieszkania kogoś innego). Zacznij spokojnie, bez pretensji, ale wyraźnie zaznacz, w jakiej sytuacji Ty się znajdujesz. Z doświadczenia wiem, jak bardzo wnerwiające są głośne rozmowy i śmiechy imprezowego towarzystwa, gdy próbuje się zasnąć lub zrelaksować. Moi sąsiedzi też parę razy zaprosili znajomych i siedzieli na balkonie. Było tak, jak piszesz - chichot, gadki szmatki, brzęk butelek, dzwoniący wciąż telefon, śpiewy... słyszałam każde słowo i miałam ochotę ich udusić, ale z drugiej strony to nie był jakiś gruby melanż i oni zapewne nie mieli pojęcia jak bardzo przeszkadzają innym mieszkańcom.

policja aż do skutku

a ja bym nic sama nie załatwiała tylko zgłosiła problem osobie od której wynajmujesz mieszkanie i ona powinna zgłosić to do spółdzielni mieszkaniowej,

jestem właścicielką mieszkania które wynajmuje i nie życzę sobie aby najemcy załatwiali takie sprawy za mnie

jeżeli chodzi o to czy jesteś upierdliwa raczej nie ale życie w bloku takie jest albo trafi się na fajnych sąsiadów albo człowiek się męczy

obawiam sie, ze wielkiego wyboru nie masz, ale niezmiernie Ci wspolczuje... ja bylam chora, jak mi sasiedzi imprezowali, a nie robili tego co tydzien... 

ludzie niestety nie czuja tego, ze ich szuflada nie jest na bezludnej wyspie, a wszystko co robia: odglosy, zapachy, nie zostaje w ich 4 scianach... nie, nie jestes upierdliwcem, ale chyba niewiele Ci ta swiadomosc pomoze... ;)

a czy innym sasiadom to przeszkadza? bo wiesz, jesli Ty jedna zwracasz uwage, to moga uznac ze sie czepiasz, ale jesli dowiedza sie ze uprzykrzaja zycie wiekszosci dookola, to moze sie zreflektuja i zaczna imprezowac na miescie...

pamiętajmy, że poza ciszą nocną obowiązuję jeszcze tzw dobre stosunki sąsiedzkie. i tak jak u ciebie mam pod sobą młodą sąsiadkę, która lubi się w weekendu spotykać ze znajomymi u siebie a ja wszystko słyszę. następnego dnia muzyka włączona jest już od 6 więc teoretycznie nie powinnam się czepiać. tylko, że ja mogę się wyspać tylko w weekendy i naprawdę nie mam ochoty ani nie spać do późna bo imprezka ani zbyt wcześnie wstawać bo muzyka. poszłam, powiedziałam co jest kobieta się oburzyła, że przecież ciszy nocnej nie ma. tylko kolega ostatnio podał sąsiada do sądu o tzw zakłócanie miru domowego (a muzyka od rana do nocy ale nie w czasie ciszy nocnej) i wygrał. to nie jest tak, że każdy może u siebie robić co chce - owszem może ale tylko jeśli nie przeszkadza sąsiadom. 

No właśnie - wszyscy odwołują się do tej zakorzenionej w naszej świadomości ciszy nocnej - a przecież także w ciągu dnia ktoś może zakłócać spokój - ot, we wrześniu jeden pan chciał się pochwalić kolegom nowym autem, i samochodowe radio ryczało na całą okolicę przez 6 godzin, aż koło 15 pojawił się patrol policji i sytuacja się nie powtórzyła; także i na to jest odpowiedni paragraf kodeksu wykroczeń. Poza tym na terenie spółdzielni obowiązuje wewnętrzny regulamin, i jest w nim mowa, zeby już po 20.00 zaprzestać uciążliwych dla sąsiadów zachowań - wiercenia, stukania młotkiem, głośnych śpiewów i muzyki itp. 

Wczoraj o dziwo zapowiadająca się na bardziej ostrą niż zwykle impreza na górze o 23:00 przeniosła się poza mieszkanie - co do tej pory nie zdarzyło się ani razu. Mam cichą nadzieję, że może interweniował inny sąsiad. Ogólnie myślałam właśnie o tym, żeby popytać innych sąsiadów, czy te imprezy im nie przeszkadzają, może nie mnie jedną szlag trafia. Tak czy siak, chcę to załatwić najbardziej polubownie jak się da, zwłaszcza że oni wydają się dość normalnymi ludźmi - i może faktycznie, tak jak ktoś zasugerował - nawet nie zdają sobie sprawy z tego, że hałasują. W końcu poza nimi dookoła nikt inny tak nie hałasuje.

Co do zgłaszania właścicielki - nasza zostawia nam wolną rękę w absolutnie wszystkich sprawach, nie musimy tego załatwiać przez nią.

Pasek wagi

Elleim napisał(a):

Wezwij policje raz, drugi, trzeci i będzie po problemie. U mnie ostatnio nowi sąsiedzi się wprowadzili, impreza od 18 do 6 rano. Pierwszą noc jakoś przeżyliśmy, ale jak na drugi dzień się zaczęło to policja była już po 22 ;) Policję możesz też wezwać anonimowo, bez podawania swoich danych dyżurnemu. Będzie pewnie kręcił, że tak nie można ale można.

Policje? chyba was zdrowo powalilo... Jesli impreza nie jest glosna, nie ma glosnj muzyki, to policja nic nie zrobi. 

Smieszny watek - to normalne, że niektórzy ludzie spedzaja co tydzien wolny dzien na spotkaniu towarzyskim. Sama napisałas, ze nie ma co sie przyczepic do dudniacej muzyki, czy do natezenia imprezy. To, ze ty nie masz zycia twoarzyskiego nie oznaacza, ze inni go miec nie moga.

Pasek wagi

Czekałam, kiedy w końcu ktoś mi zarzuci brak życia towarzyskiego, i się doczekałam.

To, że nie każdy musi spędzać weekend w gronie znajomych, to nie jest równoznaczne z brakiem życia towarzyskiego, naprawdę.

Pasek wagi

to jest zakłócanie miru i podlega karze. i śmieszą mnie wypowiedzi atakujące autorkę postu. widocznie nie spotkaliście się z takimi sąsiadami i takim problemem. porady typu spotkaj się z nimi i porozmawiaj są dobre o ile da się z nimi porozmawiać. oni też nie muszą rezygnować z imprez, wystarczy tak jak ktoś wspomniał, wykładzina. to nieźle tłumi dźwięki. możliwości jest mnóstwo. w każdym razie mieszkanie w bloku wymusza na nas pewne ograniczenia i tego nie da się przeskoczyć.  jeżeli rozmowa nie pomoże proponuje zwrócić się do spółdzielni. na pewno ma jakiś wewnętrzny regulamin. dalej to już wniosek do sądu. albo zmuś ich do przeprowadzki ;) 

Pasek wagi

To takie strasznie polskie dzwonic na policje bo ludzie sobie do godziny zero w sob posluchaja muzyki..

Bosz

Bosz, pomieszkaj sobie w Niemczech, a zobaczysz, ze oni nawet nie fatyguja sie, aby isc do sasiadow, tylko od razu dzwonia po policje i to z bardzo blachych powodow. Polacy dzwonia jak juz naprawde sasiedzi przeginaja.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.