Temat: jestem przegranym zerem.

Hej . Od razu mówię, że jak ktoś nie chce - niech nie czyta. Będzie to długi i żałosny wywód. Nie moge sie poskładać do kupy ani wziąć za życie. Zaczęłam studia po maturze - socjologię - kierunek opłacali mi rodzicie. Po roku zrezygnowała, bo stwierdziłam że to nie to. Studia o wszystkim i o niczym, takie pieprzenie o Szopenie. Zrezygnowałam. Ojciec omal mnie nie zabił ale okay jakoś przebolał. Poszłam na drugi kierunek dietetyka 3,5 studia. Kierunek o niebo lepszy , choc nadal nie wiedziałam do końca co chce robićJakoś szłam do przodu choc mialam poprawki i wpisy warunkowe. Na pierwszym roku dietetyki znalazłam też staż 6 miesięcy w sklepie. W oplatach za studia nadal pomagali mi rodzice. We wakacje od drugiego roku jeździłam na truskawki za granice by mieć na dojazdy do większego miasta na studia.Choć raty oplacałam częściowo głównie gdy rodzicom brakowało. Na szóstym semestrze dietetyki nie zdałąm dwóch przedmiotów Ale dostałam wpis warunkowy na ostatnie pół roku studiów. Z własnej głupoty nie zdążyłąm ich jednak zdać poprzez podejście do tego w ost. chiwili :(  Musialam powtarzać semestr, rodzice o tym nie wiedzieli ale z uwagi na to że musiałam być w pracy w drogerii zawaliłam te pół roku. Dojazdy mnie wykańczaly wychodzilam rano wrcalam wieczorem - praca 90 km od mojego miasta z dojazdami. Tak znów zawaliłam. Skreślono mnei z listy studentów. Chciałam sie znów zapisać by ukończyć te 2 przedmioty na 6 semestrze ale powiedziano mi że moge dopiero od lutego bo teraz nie ma 6-tego semestru i nie dam rady.

Czuje sie jak śmieć. Czuje że zawiodlam rodziców. Nie moge im powiedzieć, bo ojciec by mnie zabił tym razem. udaje że pisze pracę.W listopadzie mam szansę wyjazdu za granicę na 2 góra 3 miesiące. Nie wiem czy to wypali ale potrzebuje 1000 zł na ukończenie tego 6 tego semestru. A potem jakoś we wakacje znów wyjade i uda mi sie dokończyć ostatni siódmy semestr. Zjebałam, zjebałam i bardzo tego żałuje. Nie wiem co robić. Zostało mi 3 tyg praktyk do zrobienia 5 odrobiłąm w trakcie studiów. Z pracy licencjackiej mam jedynie plan zatwierdzony przez promotora.

Dziś gadałam z koleżanką na gg Jest mlodsza o rok a juz robi magistra zaocznie jest na platnym stażu. Coś we mnie dziś pęklo. Ja jakoś sie nie rozwijam. Stanęlam w miejscu.Jestem nieszczęsliwa , od skończenia liceum nic mnie nie cieszy. Jestem życiową ciamajda, zapominalską czasem nie kumatą. Prawka też nie zdalam, nawet nie podeszłąm do egzaminu po jazdach widziałam że marnie mi to idzie.

Mam chłopaka ze wsi. Farmera jakby to rzec. Utrzymuje sie ze średnio prosperujacego gospodrstwa. i plantacji. Jest kochany, wiem że mnie kocha i planuje ze mna życie. Ale nie jest mym ideałem - jeśli chodzi o wygląd. Oczywiście nie mówie mu calej prawdy o sobie.

Proszę powiedzcie mi jak to wszystko odkręcić, co robić? Żaluje gdybym moglam cofnąć czas, jestem niewdzięczna, zakompleksiona pokraka. Musze jakoś wybrnąć. Zjedźcie mnie - pozwalam. Taka osoba nie zasluguje by zyć. Ale jakoś musze sie pozbierać, nie chce sie zabijać :(  Dodam że mam 24 lata. Tylko i aż 24.

Przepraszam za chaos,

Baśka

SoonYouWillDie...AndThanWhat napisał(a):

żałosne to takie okłamywanie wszystkich na około. stań oko w oko z rodzicami, chłopakiem, powiedz, że nie dałaś rady ale będziesz próbować do skutku.hahaha Matyliano też studiowalam 8 lat równiutko (brałam wszelkie dziekanki jakie były możliwe a potem przechodziłam jeszcze raz przez to samo, bo doszedł jakiś przedmiot i musiałam robić cały semestr od nowa a nie tylko ten 1 przedmiot, teraz jestem już po 1 podyplomówce).autorko - nie to się liczy jak kto zaczyna a jak kończy

Chodzi o to że nie mogę powiedzieć , musze to wziać na wlasne barki. Nawarzyłam piwa, musze jakoś je wypić. Ojciec jest typem człowieka który bardzo szybko wpada wściekłość, na pewno wyrzuciłby mnie z domu za to bo jestem dorosła. Raz juz dalam plamę omal mnie nie zabił.

Co do chlopaka nie jest tym moim wymarzonym. Ale sama jakoś urodą nie grzeszę. Mam niską samoocenę i boję się, ze nie znajde już nikogo lepszego. Na imprezy nie chodze bo mam kompleksy i niska samoocenę każde wyjście do ludzi to dla mnie wielke poświęcenie. A sama nie chce być, mam przynajmniej troche milości :( 

SoonYouWillDie...AndThanWhat napisał(a):

żałosne to takie okłamywanie wszystkich na około. stań oko w oko z rodzicami, chłopakiem, powiedz, że nie dałaś rady ale będziesz próbować do skutku.hahaha Matyliano też studiowalam 8 lat równiutko (brałam wszelkie dziekanki jakie były możliwe a potem przechodziłam jeszcze raz przez to samo, bo doszedł jakiś przedmiot i musiałam robić cały semestr od nowa a nie tylko ten 1 przedmiot, teraz jestem już po 1 podyplomówce).autorko - nie to się liczy jak kto zaczyna a jak kończy

dokładnie ! :)

Pasek wagi

Oj niebogo, przytulić bym Cię chciała i pocieszyć, ale , że pierwszego nie mogę, a drugie nie wiem czy potrafię, to pewnie tylko zawalę niepotrzebnie miejsce. Ja też nie wiedziałam co lubię, czego chcę w życiu . Poszłam na filologię polską, bo nauczyciel w liceum zachwycił się moimi felietonami. Miałam pewną zdolność.. na pewno nie supertalent , ale pewne pseudoartystyczne predyspozycje w obserwacji na tyle, by kopiować literaturę i obrazy, a na dokładkę pewien dryg do wplatania ironii.  Pisanie i rysowanie nie było moim talentem. Miałam zdolność tylko do rozwijania pewnych innych zdolności do pewnego poziomu, ale nie było w tym szczególnego polotu. Czytałam ogromnie dużo książek i na zasadzie echa i wyrzygania nadmiaru tego co mi zostało w pamięci tworzyłam utwory, wypracowania i obrazy. Podobał mi się np impresjonizm , to potrafiłam w tym stylu namalować, spodobała mi się Masłowska, Leśmian , Reymont ...zaczęłam tak pisać i wierząc ludzkim opiniom , wmówiłam sobie, że nadaję się na polonistykę. Czego tu zabrakło w tym pokierowaniu moją karierą....Szczerego , profesjonalnego osądu. Poszłam na polonistykę i się zacięłam, bo w pewnym momencie zrozumiałam, że to mnie nudzi, że nie wszystko da się wyryć na pamięć i przekopiować . Mimo to przetyrałam tak 4 lata na kierunku, który w gruncie rzeczy nienawidziłam za to, ze nie spełnił moich oczekiwań i zapewnień innych ludzi, że odniosę tam sukces. przed 5 rokiem rzuciłam studia, bo odkryłam sama swoje powołanie do czegoś zupełnie innego. 4 lata zmarnowane .., jak w dupę.. nawet przecinków nie nauczyłam się poprawnie stawiać, tak dalece sięgała moja ignorancja wobec studiów :) Jedyne co mi się poprawiło to zakres słownictwa i większa swoboda jego użycia. Ale wiesz co, że nie żałuję. To była lekcja , bardzo ciężka i bardzo ważna.

Pasek wagi

po pierwsze i najważniejsze doceniaj to co masz, czyli rodziców i chłopaka. jestem podobna do Ciebie, zawaliłam rok, teraz będę się broniła ale to po roku a i tak się nie wyrobiłam i będę miala miesiąc zaległosci... o i le w ogóle się dostanę. czułam się bardzo nieszczęśliwa.... wzięłam się w garść, zaczęłam coś robić. absolutnie nic się nie zmieni od narzekania, bedzie tylko gorzej. musisz zacząć coś robić, a jak nie wiesz jak zwróć się do kogoś zaufanego i powiedz mu to co powiedziałaś tu. powodzenia

Pasek wagi

Kingyo napisał(a):

Oj niebogo, przytulić bym Cię chciała i pocieszyć, ale , że pierwszego nie mogę, a drugie nie wiem czy potrafię, to pewnie tylko zawalę niepotrzebnie miejsce. Ja też nie wiedziałam co lubię, czego chcę w życiu . Poszłam na filologię polską, bo nauczyciel w liceum zachwycił się moimi felietonami. Miałam pewną zdolność.. na pewno nie supertalent , ale pewne pseudoartystyczne predyspozycje w obserwacji na tyle, by kopiować literaturę i obrazy, a na dokładkę pewien dryg do wplatania ironii.  Pisanie i rysowanie nie było moim talentem. Miałam zdolność tylko do rozwijania pewnych innych zdolności do pewnego poziomu, ale nie było w tym szczególnego polotu. Czytałam ogromnie dużo książek i na zasadzie echa i wyrzygania nadmiaru tego co mi zostało w pamięci tworzyłam utwory, wypracowania i obrazy. Podobał mi się np impresjonizm , to potrafiłam w tym stylu namalować, spodobała mi się Masłowska, Leśmian , Reymont ...zaczęłam tak pisać i wierząc ludzkim opiniom , wmówiłam sobie, że nadaję się na polonistykę. Czego tu zabrakło w tym pokierowaniu moją karierą....Szczerego , profesjonalnego osądu. Poszłam na polonistykę i się zacięłam, bo w pewnym momencie zrozumiałam, że to mnie nudzi, że nie wszystko da się wyryć na pamięć i przekopiować . Mimo to przetyrałam tak 4 lata na kierunku, który w gruncie rzeczy nienawidziłam za to, ze nie spełnił moich oczekiwań i zapewnień innych ludzi, że odniosę tam sukces. przed 5 rokiem rzuciłam studia, bo odkryłam sama swoje powołanie do czegoś zupełnie innego. 4 lata zmarnowane .., jak w dupę.. nawet przecinków nie nauczyłam się poprawnie stawiać, tak dalece sięgała moja ignorancja wobec studiów :) Jedyne co mi się poprawiło to zakres słownictwa i większa swoboda jego użycia. Ale wiesz co, że nie żałuję. To była lekcja , bardzo ciężka i bardzo ważna.

Naprawdę? I co na to Twoi rodzice ? czy poszlaś na jeszcze inny kierunek? Zwiazany z malarstwem?

klaudiaankakk napisał(a):

po pierwsze i najważniejsze doceniaj to co masz, czyli rodziców i chłopaka. jestem podobna do Ciebie, zawaliłam rok, teraz będę się broniła ale to po roku a i tak się nie wyrobiłam i będę miala miesiąc zaległosci... o i le w ogóle się dostanę. czułam się bardzo nieszczęśliwa.... wzięłam się w garść, zaczęłam coś robić. absolutnie nic się nie zmieni od narzekania, bedzie tylko gorzej. musisz zacząć coś robić, a jak nie wiesz jak zwróć się do kogoś zaufanego i powiedz mu to co powiedziałaś tu. powodzenia

Raczej nie mam nikogo takiego. Ale to ze moge to tutaj wyrzygać, bardzo mi pomoglo. Czuje wstyd ale nie taki, jak np. musialabym to powiedzieć komuś kto mnie zna. Będe sie starać to naprawić, odkręcić. Dokończyć studia. Nie chce zmarnowac tego czasu! Tylko tak bardzo sie boje że nie podolam. :(

Naprawdę liczą się dla ciebie tylko pozory? Chłopak nie jest fajny, bo nie grzeszy urodą. Ty nigdzie nie wychodzisz, bo masz kompleksy. Nikomu nie powiesz o studiach, bo się boisz. Takie powierzchowne to wszystko i płytkie. takie to... cybernetyczne, jednowymiarowe. Każde wydarzenie ma różne strony. Oblany semestr to nie koniec świata i nie powód do załamywania się. Z drugiej strony masz pracę, doswiadczenie, co jest plusem, ale tego juz nie widzisz. Nie rozumiem współczesnego świata w ogóle. Żadnych planów A, B i C, tylko jak koń z klapkami na oczach.

Ramayaa napisał(a):

Kingyo napisał(a):

Oj niebogo, przytulić bym Cię chciała i pocieszyć, ale , że pierwszego nie mogę, a drugie nie wiem czy potrafię, to pewnie tylko zawalę niepotrzebnie miejsce. Ja też nie wiedziałam co lubię, czego chcę w życiu . Poszłam na filologię polską, bo nauczyciel w liceum zachwycił się moimi felietonami. Miałam pewną zdolność.. na pewno nie supertalent , ale pewne pseudoartystyczne predyspozycje w obserwacji na tyle, by kopiować literaturę i obrazy, a na dokładkę pewien dryg do wplatania ironii.  Pisanie i rysowanie nie było moim talentem. Miałam zdolność tylko do rozwijania pewnych innych zdolności do pewnego poziomu, ale nie było w tym szczególnego polotu. Czytałam ogromnie dużo książek i na zasadzie echa i wyrzygania nadmiaru tego co mi zostało w pamięci tworzyłam utwory, wypracowania i obrazy. Podobał mi się np impresjonizm , to potrafiłam w tym stylu namalować, spodobała mi się Masłowska, Leśmian , Reymont ...zaczęłam tak pisać i wierząc ludzkim opiniom , wmówiłam sobie, że nadaję się na polonistykę. Czego tu zabrakło w tym pokierowaniu moją karierą....Szczerego , profesjonalnego osądu. Poszłam na polonistykę i się zacięłam, bo w pewnym momencie zrozumiałam, że to mnie nudzi, że nie wszystko da się wyryć na pamięć i przekopiować . Mimo to przetyrałam tak 4 lata na kierunku, który w gruncie rzeczy nienawidziłam za to, ze nie spełnił moich oczekiwań i zapewnień innych ludzi, że odniosę tam sukces. przed 5 rokiem rzuciłam studia, bo odkryłam sama swoje powołanie do czegoś zupełnie innego. 4 lata zmarnowane .., jak w dupę.. nawet przecinków nie nauczyłam się poprawnie stawiać, tak dalece sięgała moja ignorancja wobec studiów :) Jedyne co mi się poprawiło to zakres słownictwa i większa swoboda jego użycia. Ale wiesz co, że nie żałuję. To była lekcja , bardzo ciężka i bardzo ważna.
Naprawdę? I co na to Twoi rodzice ? czy poszlaś na jeszcze inny kierunek? Zwiazany z malarstwem?

Hah z malarstwem byłoby to samo :D Idiotyczne kopiowanie i rozczarowanie, że nie jestę geniuszę :D Jestem  zaocznie na 2 roku w szkole medycznej i jak do tej pory nie czuje , że znowu nie to. Wręcz przeciwnie, coraz bardziej mnie to wciąga. Mój tato ... w pierwszych chwilach myślałam, że ze wściekłości cofnie czas i zrobi mojej matce aborcję :D Ale żyję i mam się nieźle :D O w dodatku pracuję i sama sobie opłacam czesne. < dumna nie wiem z czego>.

Pasek wagi

Zoolaah napisał(a):

Naprawdę liczą się dla ciebie tylko pozory? Chłopak nie jest fajny, bo nie grzeszy urodą. Ty nigdzie nie wychodzisz, bo masz kompleksy. Nikomu nie powiesz o studiach, bo się boisz. Takie powierzchowne to wszystko i płytkie. takie to... cybernetyczne, jednowymiarowe. Każde wydarzenie ma różne strony. Oblany semestr to nie koniec świata i nie powód do załamywania się. Z drugiej strony masz pracę, doswiadczenie, co jest plusem, ale tego juz nie widzisz. Nie rozumiem współczesnego świata w ogóle. Żadnych planów A, B i C, tylko jak koń z klapkami na oczach.

Uwiierz bardzo bym chciala cofnąć czas. Bardzo. Czuje mega wyrzuty i bezradność bo uświadamiam sobie, ze sie nie rozwijam :( 

zgadzam sie z Zoolah, zero samodzielnosci., zainteresowan.....

ogolnie autorko, dopoki nie zmienisz myslenia, bedziesz siedziec w domu i sie nad soba uzalac. sama pomysl, nawet jesli zdasz te detetyke ,to kto pojdzie do zakompleksionego dietetyka? (a wierz mi, zakompleksienie widac z daleka)

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.