- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
24 września 2014, 17:50
Dziewczyny, bardzo proszę Was o poradę, co mogę zrobić, jak rozmawiać z mężem, bo mi już braknie pomysłów i zaczynają się nerwy :/
O swojej sytuacji wspomniałam kiedyś w innym temacie. Mianowicie:
Mój mąż wymaga ode mnie, żebym schudła (do ok. 60 kg). Obecnie ważę ok. 85 kg przy 169 wzrostu. Jakieś dwa lata temu ważyłam tyle samo, w 6 miesięcy schudłam 25 kg. W miarę utrzymałam wagę, aż do ślubu we wrześniu tamtego roku. I w rok przytyłam ok. 30 kg, do wagi 90. Meega jojo.
Mam dużą nadwagę, wiem. Chcę schudnąć, ale wiem, że nie stanie się to w miesiąc ani w dwa. Pamiętam tamte pół roku jako "cierpienie" - odmawianie sobie prawie wszystkiego, co lubię, jedzenie prawie cały czas tego samego, wyczerpujące ćwiczenia (min. 1 godz. dziennie). Nie jestem masochistką, nic więc dziwnego, że nie chcę powtarzać tego całego cierpienia. Teraz chciałabym schudnąć spokojniej - delikatniejszymi ćwiczeniami, nie głodując, pozwalając sobie czasem na coś pysznego. Myślę więc, że zajmie mi to więcej czasu.
Natomiast mąż wywiera na mnie ogromną presję. Wiem, rozumiem, co pisałyście mi wtedy - on po prostu nie chce mieć grubej żony. Ale bardzo męczy mnie, że jest dla mnie jak "dietowe gestapo" - "a czemu nie ćwiczyłaś wczoraj?", "kiedy się za siebie weźmiesz", "nie piecz ciasta" itd.
Próbuję z nim rozmawiać z wszystkimi możliwymi argumentami - że tamto to było dla mnie "cierpienie", żeby mnie tak nie naciskał, bo mi zwyczajnie przykro, że jak on może wymagać, jeśli nie daje nic od siebie (a kiedyś proponował, że będzie mnie zabierał na wycieczki rowerowe, że naprawi mój stepper). Że on sam codziennie pije piwo (a mi oczy o mało nie wyjdą na wierzch). Nawet śmiechem żartem czasem mówię mu, że jak on może wymagać ode mnie, żebym była szczupła, skoro on sam nie wygląda jak Leo di Caprio.
Napiszcie mi proszę, czy może miałyście taką sytuację, i jak sobie poradziłyście. Czy to może mi nie powinno być przykro, bo przecież on nic złego mi nie robi. Jak z nim rozmawiać, jakich argumentów używać?
26 września 2014, 14:44
Moj jest zupelnie odmienny i to mnie czasami wkurza.
Moj M. kocha moje cialo, bo mowi ze lubi miękkość ;D Dlatego mu tłumaczę że ja muszę schudnąć dla zdrowia, bo przy takiej wadze zaczną się w końcu kłopoty ze zdrowiem.
Ach moj poznał mnie jak ważyłam 60 kg i przytyłam dopiero 4 lata temu (6 lat po ślubie).
Cały czas nade mna lamentuje, ze sie odchudzam i .... gotuje pyszny obiadek abym nie umarła z głodu.
Dlatego to w sumie dla mnie szok co powiedział Ci twój mąż i co tu wypisują nie które dziewczyny.
Nie wiem, ale ja męza kocham nie za wygląd a za calokształt. Moj ideal faceta to zawsze dobrze umiesniony, ciemnej karnacji brunet.
A mam bladynka, bardzo jasnej karnacji i do tego jak bralismy slub to wazyl 55 kg/180 cm :D
Warto pogadac z mezem i powiedziec ze jest ci bardzo przykro, ze sie starasz, ale potrzebujesz czasu i pomocy z jego strony
13 października 2014, 12:35
A ja się zastanawiam co i ile trzeba ŻREĆ żeby przytyć 30 kg po takiej ładnej redukcji wagi... Pewnie się opychać słodyczami, tłustymi potrawami i fast foodami... FUJ.
Tyle jest smacznych i zdrowych potraw...
23 października 2014, 22:42
Tym razem sama podbijam swój temat:
Słuchajcie, gestapowiec znowu zaatakował :/ Taki miałam ładny dzień dzisiaj, tak się trzymałam diety. Owszem, nie poćwiczyłam. Od kilku dni mam przerwę od ćwiczeń, bo miałam kontuzję kręgosłupa (atak korzonków, kilka dni chodziłam zgięta, teraz na szczęście chodzę już wyprostowana).
Mieliśmy małą sprzeczkę z mężem, a po chwili ciszy mój gestapowiec zmienia temat: "Mogę cię o coś zapytać? Dawno nie widziałem, żebyś ćwiczyła".
Nosz chol**** jasna!
23 października 2014, 22:49
Tym razem sama podbijam swój temat:Słuchajcie, gestapowiec znowu zaatakował :/ Taki miałam ładny dzień dzisiaj, tak się trzymałam diety. Owszem, nie poćwiczyłam. Od kilku dni mam przerwę od ćwiczeń, bo miałam kontuzję kręgosłupa (atak korzonków, kilka dni chodziłam zgięta, teraz na szczęście chodzę już wyprostowana).Mieliśmy małą sprzeczkę z mężem, a po chwili ciszy mój gestapowiec zmienia temat: "Mogę cię o coś zapytać? Dawno nie widziałem, żebyś ćwiczyła". Nosz chol**** jasna!
a ja sie nie zgadzam z wiekszoscia, ktora tu ci pisze, ze jestes przeokropnie gruba, i jak moglas tak sie zapusci, i facet ma racje, ze cie meczy, robi to , by ci pomoc....bla bla, bla... nie chce cie urazic, ale moim zdaniem twoj maz nie ma za grosz taktu, a jesli nie potrafi cie zmotywowac pozytywnie, to niech cie nie motywuje wcale....
Mnie takie gestapowe sprawdzanie zdmotywowaloby , nie motywowalo, a juz jakby mnie maz pytal czemu nie cwiczylam czy czemu pieke ciasto, to narazalby sie na zderzenie czolowe z blacha do tegoz ciasta....Ja wszystko rozumiem, ze martwi sie o twoje zdrowie, ze chce ladna , szczupla zone itd, ale to nie jest normalne, aby w taki sposob nad kims stac i kontrolowac, i z tego co pisalas dobrze wie, ze sprawia ci przykrosc, wiec tym bardziej powinien przemyslec swoje teksty....Powinien motywowac cie z szacunkiem, pozytywnie, mi tez byloby przykro na twoim miejscu....
23 października 2014, 22:50
a mi ostatnio chłopak powiedział że będę rozliczana z kalori.. więc nie jestes sama , mnie tez dogaduje , wystarczy że sie spojrzy innym wzrokiem a ja już wiem że mysli że mam np grube udo albo brzuch.. rozmawiać rozmawiać i jeszcze raz rozmawiać.. może do twojego męża to dotrze bo do mojego faceta wcale.. i w dodatku niszczy moją samoocenę , na którą pracowałam pare lat... zostaw go , łatwo sie tylko mówi...
masakra.....
23 października 2014, 22:51
Sashka, już było tak dobrze, już nic nie komentował, nie narzekał, jakby trochę do niego przemówiło, że musi spokojnie poczekać... A dzisiaj znowu się przypomniało, gestapowcowi :/ Wydaje mi się, że on wie, jak mi wbić szpilę w momencie sprzeczki :/ No i mu się udaje :/
23 października 2014, 23:02
a udalo ci sie schudnac od tamtego porprzedniego incydentu?
jak dla mnie to jest troche ponizej pasa, moze chcial cie poprostu celowo zranic, bo tak jak mowisz, zna twoj czuly punkt? najgorsze jest to, ze on ci wyznacza ile i do kiedy masz schudnac....a 85kg przy 169cm to rzeczywiscie nadwaga, ale nie przesadzajmy, nie jakas straszna otylosc, ja zaczynalam z 83kg przy 166cm i nie czulam sie jak wieloryb, owszem czuam sie pulchna, ale nie doprzesady, najgorsze, ze jesli twoj maz bedzie cie tak notorycznie dolowal, to twoja samoocena na tym ucierpi, to ja bym sie zaraz poczula, ze "nie chce mnie takiej, jaka jestem, nie akceptuje mnie calkowicie"
23 października 2014, 23:05
Schudłam! Może ze 2 kilo. Może to nie powala, ale chudnę sobie powolutku, tym bardziej, że zdarzają się przecież kontuzje.
I tym bardziej, że zmagam się z jedzenioholizmem, i po tej jego uwadze dzisiejszej mam ochotę rzucić się na lodówkę i szafki :/ Nie zrobię tego, bo jednak walczę z całych sił, ale tym bardziej mnie boli, że on mi tak dowala :/
23 października 2014, 23:25
gratulacje:D powolne chudniecie to dobre chudniecie:D
ale czy on zna twoj problem, z zajadaniem smutkow ?(ja mam to samo, i moj maz dobrze wie, ze niektore rzeczy mnie od razu posylaja do lodowki, i raczej stara sie mi wtedy pomagac, wychodzimy gdzies itd) bo to niemozliwe, zeby nie wiedzial, a to tym bardziej z jego strony chamstwo i brak empatii i szacunku....