Temat: prawo jazdy doprowadza mnie do szalu

Próbuje robić prawo jazdy od kwietnia! Zdaje sobie sprawe, ze po prostu tego nie czuje, ale zalezy mi na tym by miec prawo jazdy w razie naglych wypadkow czy po prostu dla wygody. Zależy mi i chce je wreszcie zrobic...
Od poczatku za kółkiem nie szło mi za dobrze, po 30h jazd na kursie musialam dokupic jeszcze 15h, żeby jakoś jeździć. Teorie zdałam bez problemu. Dziś miałam praktyczny. Masakra... Trwal dokladnie 7 minut, bo uderzylam w slupek (?!?! zawalic na czyms takim... ). Na jazdach nie gasl mi samochod i ladnie potrafilam operowac sprzeglem, biegami itp ! Nie ogarniam tego samochodu egzaminacjnego, jak nie oblalabym na placu to oblalabym na drodze bo jakos ciezko mi bylo operowac tym wszystkim w nowym samochodzie. Wydaje mi sie, ze to auto jest zupelnie inne, jakos ciezko sie zmienia te biegi. 

Cały kurs i egzaminy zjadły mi tyle nerwów. Jestem tym wykonczona i zalamana. Wiem,ze to moze blahy problem, ale ciezko mi psychicznie to zniesc, bo staram sie  a i tak jestem do dupy w tym calym jezdzeniu. Po prostu tego nie rozumiem albo bardzo bardzo bardzo ciezko mi to przychodzi. Ehh musialam sie wyzalic. 

Ladynn napisał(a):

Ja bym odpuscila na twoim miejscu. Chyba nie powinnas byc kierowca. Nie kazdy potrafi malowac i nie kazdy potrafi prowadzic pojazd.


Weź przestań, nawet nie porównuj takich rzeczy. Na początku nikt nie potrafi obsługiwać nowej maszyny/urządzenia, ale wszystkiego można się nauczyć. Owszem, nie każdy może być mistrzem kierownicy, ale zwyczajne prowadzenie pojazdu to żadna filozofia, jak się ogarnie maszynę. Jednym zajmuje to chwilę, innym dużo dłużej. Ci, którym tak świetnie idzie na kursie przeważnie są po prostu bystrzejsi, bardziej spostrzegawczy, odważni lub jeździli już wcześniej po polnych drogach samochodem rodziców (jak większość). Ale nie mówcie, że trzeba mieć jakiś nadprzyrodzony talent do prowadzenia samochodu! Wszystko to kwestia praktyki, praktyki i jeszcze raz - praktyki.
Te samochody egzaminacyjne są bardzo czułe, gdyż są nowe. Mi też zgasł 2 razy podczas egzaminu, ale zdałam. Też miałam podobne problemy jak Ty. Jedni kumają szybciej, innym jazda wychodzi dłużej. Ja pierwszy raz robiłam prawko gdy miałam 22 lata, zrobiłam kurs w beznadziejnej szkole i nie zdałam. Potem wyprowadziłam się do innego miasta i sześć lat później znowu zapisałam się na nowy kurs. I znowu nie zdałam i to trzy razy. Potem znowu wyprowadziłam się do innego miasta, tym razem do Wawy i postanowiłam, że tym razem zdam. Znowu nowy kurs (tamte przedawnione), tym razem przeselekcjonowałam szkoły nauki jazdy i wybrałam jedną z najlepszych pod względem zdawalności. Chodziłam też bardzo intensywnie na naukę jazdy, tak 2-3 razy w tygodniu (poprzenio rozwlekałam to w czasie i to był mój błąd). Manewrów prawie nie musiałam się uczyć, bo o dziwo pamiętałam je z poprzednich kursów i miałam je dobrze opanowane. szlifowałam więc jazdy po Wawie, tego mi brakowało. I jaki był rezultat w tej trzeciej szkole? Zdałam za pierwszym podejściem. Przerwy pomiędzy tymi kursami wynosiły u mnie: 6 lat, a potem znowu 6 lat. 
Sukces, żeby zdać, moim zdaniem, tkwi w tym, żeby kurs robić  w możliwie najkrótszym czasie, co drugi dzień jazdy i szybko na egzamin (ja pisałam pismo o przyspieszenie mi egzaminu, na to miałam czekać kolejne 2 miesiące. Zawsze ktoś rezygnuje i wtedy ośrodek proponuje Ci ten termin jaki losowo jest), druga rzecz: wybór dobrej szkoły, gdzie mają sukcesy w zdawalności, trzecia sprawa: podczas jazdy powtarzanie sobie na głos każdej czynności. 

Najkiplus napisał(a):

Muszę trochę się oburzyć na stwierdzenia, że osoby które zdały egzamin za którymś razem (jeszcze mogę dopuścić za drugi gdy pierwszy potraktujemy jako zapoznanie się jak taki egzamin wygląda), a juz w ogóle jak czyta za -nastym razem - jeżdżą tak samo jak Ci za pierwszym razem (np. ja, ale szerokie grono moich znajomych - niejest to nic tak rzadko spotykanego). No nie bądźcie w takich osądach aż tak bezczelni za przeproszeneim.To kogo ja w takim razie spotykam na drodze, że mam ochotę wyjść, wyrwać mu kluczyki ze stacyjki i wyrzucić daleko w trawę by mu się odechciało dalej jechać? To kogo (głównie kobiety)  spotykam na skrzyżowaniu i mimo, że ma pierwszeństwo to nagle zarzyma sie przed skrzyżowaniem bo nie wie kto właściwie ma to pierwszeństwo i wg jej oceny nic sie nie stanie jak się zatrzyma i zacznie wszystkim machać, żeby jechali - bo ona sobie pojedzie na końcu, na spokojnie i bezpiecznie, a Ci za nią hamują aż dym z kól leci bo mało kto się spodziewał, że na ona sie bez powodu zatrzyma; to kto mi nagminnie na moim osiedlu wymusza pierwszeństwo (3/4 kobiet) całkowicie zapominając o zasadzie "prawej ręki", a po jednej kolizji, która miałem panienka tłumaczyła: "ale ja jechałam szerszą drogą" no kur...cze pieczone. Mandacik i naprawa jej auta na jej koszt może jej przywróci pamięć co do przepisów itd.A już tu kiedyś pisałem - mam kolegę instruktora nauki jazdy. Ten co nieraz poopowiada to się nie można nadziwić jakie boroki CHCĄ mieć prawo jazdy mimo, iż nigdy nawet nie powinni o tym pomyśleć. Multum. Mówi, że zaraz widzi kto ma predyspozycje, a kto nigdy nie powinien. I wg jego słów - nie jest to związane z płcią. Boroki są i wśród kobiet i facetów - żeby tak ciągle na te kobietki nie najeżdżać


Widzisz, to ja na drodze miałam same takie sytuacje z facetami. Dwa razy facet walnął mi w samochód stojący na parkingu. Raz mojemu mężowi też facet na skrzyżowaniu na czerwonym wjechał prawie w drzwi. To samo mojemu koledze - tylko tym razem rozwalił samochód, całe szczęście nikt nie zginął. Moim rodzicom facet wypadając z zakrętu w zepchnął samochód do rowu. Z kobietą mam tylko sytuację puknięcia w zderzak. Po badaniach widać, że najwięcej tragicznych wypadków powodują faceci, no ale to chyba wiadomo o co chodzi - brawura te sprawy. A co do predyspozycji do prowadzenia pojazdu, to zawsze myślałam, że chodzi o refleks, sprawny umysł, koncentrację i opanowanie, ale teraz już zaczynam wątpić, bo przecież jeżdżą też młoty, co podstawówkę ledwo ukończyły, zdania to nie potrafi poprawnie zbudować, mózg jak orzeszek, a jeździ, że ho ho, nie pogadasz!

ja kiedyś rozmawiałam z moim nauczycielem nauki jazdy z tej ostatniej i najlepszej szkoły i zapytałam czy są ludzie, którzy nie są w stanie nigdy opanować nauki jazdy samochodem, czy spotkał kogoś takiego? On mi odpowiedział, że każdy, ale to każdy jest wstanie się nauczyć i że u niego w szkole wszyscy zdają..Że tylko raz w swojej wieloletniej karierze spotkał chłopaka, który nie był w stanie się nauczyć jeździć autem...ale to tylko dlatego, że był on co najmniej zaburzony psychicznie, o ile nie chory...

nutella85 napisał(a):

Ladynn napisał(a):

Ja bym odpuscila na twoim miejscu. Chyba nie powinnas byc kierowca. Nie kazdy potrafi malowac i nie kazdy potrafi prowadzic pojazd.
Weź przestań, nawet nie porównuj takich rzeczy. Na początku nikt nie potrafi obsługiwać nowej maszyny/urządzenia, ale wszystkiego można się nauczyć. Owszem, nie każdy może być mistrzem kierownicy, ale zwyczajne prowadzenie pojazdu to żadna filozofia, jak się ogarnie maszynę. Jednym zajmuje to chwilę, innym dużo dłużej. Ci, którym tak świetnie idzie na kursie przeważnie są po prostu bystrzejsi, bardziej spostrzegawczy, odważni lub jeździli już wcześniej po polnych drogach samochodem rodziców (jak większość). Ale nie mówcie, że trzeba mieć jakiś nadprzyrodzony talent do prowadzenia samochodu! Wszystko to kwestia praktyki, praktyki i jeszcze raz - praktyki.

To jest poprostu kwestia wprawy i wyczucia. Ja dosc dlugo uczylam sie jezdzic wozkiem widlowym w konkretnych warunkach pracy a jak zalapalam to zaden facet mi nie podskoczy :) Zycze powodzenia na kolejnym egzaminie!

pajacykk napisał(a):

Próbuje robić prawo jazdy od kwietnia! Zdaje sobie sprawe, ze po prostu tego nie czuje, ale zalezy mi na tym by miec prawo jazdy w razie naglych wypadkow czy po prostu dla wygody. Zależy mi i chce je wreszcie zrobic...Od poczatku za kółkiem nie szło mi za dobrze, po 30h jazd na kursie musialam dokupic jeszcze 15h, żeby jakoś jeździć. Teorie zdałam bez problemu. Dziś miałam praktyczny. Masakra... Trwal dokladnie 7 minut, bo uderzylam w slupek (?!?! zawalic na czyms takim... ). Na jazdach nie gasl mi samochod i ladnie potrafilam operowac sprzeglem, biegami itp ! Nie ogarniam tego samochodu egzaminacjnego, jak nie oblalabym na placu to oblalabym na drodze bo jakos ciezko mi bylo operowac tym wszystkim w nowym samochodzie. Wydaje mi sie, ze to auto jest zupelnie inne, jakos ciezko sie zmienia te biegi. Cały kurs i egzaminy zjadły mi tyle nerwów. Jestem tym wykonczona i zalamana. Wiem,ze to moze blahy problem, ale ciezko mi psychicznie to zniesc, bo staram sie  a i tak jestem do dupy w tym calym jezdzeniu. Po prostu tego nie rozumiem albo bardzo bardzo bardzo ciezko mi to przychodzi. Ehh musialam sie wyzalic. 

współczuję 
mnie też pchają na prawko, które wiem, że powinnam zrobić dla własnej wygody chociażby, ale nie mam żadnej weny z tym związanej...
Doskonale cię rozumiem. Zdałam teraz 07.10 i jestem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Teorię zdałam za 2 razem. Jednak praktyka mi kompletnie nie szła. Robiłam karygodne głupie błędy. Zdałam za 6 razem. przede wszystkim jeśli mogę Ci doradzić to nie umawiaj egzaminów zbyt często. Ja zdawałam co 2-3 dzień a raz utrafiłam na 2 egzaminy w tym samym dniu. Chciałam już rezygnować. ale zrobiłam sobie przerwę. ponad tydzień. Na dwa dni przed egzaminem dokupiłam jazdy na których dostałam wiatru w skrzydła. Instrukor zabrał mnie na ekspresówkę poczułam znów że chcę jeździć że sprawia mi to przyjemność. Pocisnęłam trochę było super 
zdystanowałam się a na egzaminie skupiałam całą uwagę tylko na danym zadaniu nie myślałam o tym co będzie jak wyjadę czy nie wyjadę na miasto. Liczyło się tu i teraz wszelkie poprzednie razy wymazałam z pamięci. Podeszłam tak jak bym tam była pierwszy raz. Jak już przejeżdżaliśmy koło wordu po pół godzinnej jeżdzie po mieście wgl. się na tym nie skupiałam tylko na tym żeby niczego nie zawalić. I się udało :) Życzę powodzenia i wytrwałości. A który raz podchodzisz? I nie poddawaj się!

NIE REZYGNUJ !!!
nie słuchaj że jesteś do niczego nie każdy sobie radzi ze stresem tak samo. Po za tym dokup jazdy u innego instruktora nie ciągle tego samego

Ladynn napisał(a):

Ja bym odpuscila na twoim miejscu. Chyba nie powinnas byc kierowca. Nie kazdy potrafi malowac i nie kazdy potrafi prowadzic pojazd.


Że co? Jeśli chodzi o samo ujarzmienie samochodu, to jest ono tylko trochę trudniejsze  niż opanowanie jazdy na rowerze czy rolkach przez dziecko. Ile było płaczu jak rowerek się przewracał, ale jednak dało się nauczyć! Wiadomo, dochodzą przepisy i poruszanie się wśród innych pojazdów - ale wystarczy spokój, pewność siebie, znajomość przepisów i wzorowa umiejętność kierowania pojazdem (która jest tylko kwestią wyuczenia, a nie jakiegoś talentu). Trzeba wyzbyć się lęku, bo to on sprawia, że niektórym drętwieją nogi i zachowują się irracjonalnie. No, a jeszcze dodam, że mój instruktor powiedział, że absolutnie nie ma czegoś takiego jak predyspozycje, wrodzony talent do prowadzenia pojazdu. Wiadomo, są ludzie mniej i bardziej rozgarnięci czy mniej i bardziej uważni, a takie cechy jak opanowanie, uważność, dobra koncentracja, orientacja w terenie, na pewno sprawiają, że ktoś może być lepszym kierowcą. Na gitarze też każdy sprawny fizycznie i umysłowo człowiek może nauczyć się grać, jednak nie każdy będzie zaraz wirtuozem. Podejrzewam, że z malowaniem jest podobnie. Jest takie wschodnie powiedzenie, że jeśli poświęcisz czemuś 10 000 godzin., to będziesz w tym bardzo dobry. Trudno się nie zgodzić.

Nieosiagalnaa napisał(a):

Ps. Moja kolezanka zdała za 11 razem a teraz jeżdzi jak szalona:) pewnie sie czuje,juz jezdzi 2 lata i zadnej stłuczki nie miala :) Wiec nie poddawaj sie! nie moge czytać tych wszystkich kementarzy ;) są jeszcze bardziej dołujące. Nie czytaj tego i idź jeżdzić po lesie :)

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.