Temat: Szkółka policyjna a wpływ na związek

patrycja.wisnia

Przede wszystkim to nie szkółka tylko szkoła!
Mój mąż rok temu dostał się do takiej szkoły i skończył ją w styczniu. Potem przez jakieś półtora miesiąca służby w prewencji. A po nich praca na komisariacie w gminie w której mieszkamy. Przed pójściem na szkołę pisał w jakiej komendzie powiatowej chce pracować, a że komenda powiatowa ma ileś tam komisariatów to porozdzielali wszystkich tak co by mieli jak najbliżej do pracy.
W czasie pobytu w szkole... - dużo nauki praktycznie non stop do późna w nocy, sprawdziany, egzaminy, poprawki. Wycisk na w-fie - lepiej już zadbać o kondycję wcześniej - szczególnie dużo biegać bo wiele osób cierpiało na przeciążone stawy kolanowe. Przepustki zawsze w piątek po zajęciach do poniedziałku rano. Mój miał 25km do domu ale ci co mieli bliżej to i w tygodniu byli w domu po zajęciach. Jednak w tygodniu lepiej być w szkole bo można lepiej poświęcić czas na naukę tym bardziej, że po zajęciach często były dodatkowe zajęcia lub jakieś prace np sprzątanie terenu. Internet był - możliwość posiadania swojego laptopa. Kontakt skayp czy telefoniczny. Pokoje 2-4 osobowe. Dobrze trafić na normalne osoby. Kobiety mieszkały w innym budynku niż panowie i o żadnych zdradach mój mąż nie słyszał. Za dużo nauki było by myśleć o głupotach. Ale kto chce to zdradzi wszędzie, wszystko zależy od osoby. Egzamin końcowy - materiał z całego pobytu w szkole. Testowy. Trzeba uzyskać odpowiedni procent punktów by zdać - jak ktoś się uczy przez cały okres to zda. Płaca przez okres pobytu w szkole to około 1570zł. Po szkole 2300. Plus 100zł dodatkowo jeśli jest dojazd do pracy. Do tego mundurówka, trzynastka, dodatek za urlop (300zł na członka rodziny), a po przejściu do służby stałej tj po 3 latach pracy inne przywileje.

Moja przyjaciółka była w Szczytnie. 8 lat temu. Do domu przyjeżdżała co drugi, czasem trzeci weekend, schetana jak pies. Dzwoniła wieczorami, czasem tez postylala maile. Ogólnie zajęta była nauką i służbami. Co do imprez, to oczywiście bywało wybuchowo, seks też sie trafiał. Chętnym, nie był obowiązkowy. 3 lata temu robiła oficerkę i było podobnie.

Mojej przyjaciółki mąż był w szkole policji. Ogólnie dużo nauki ale dał radę i teraz pracuje tam gdzie chciał :) 
Co do przygodnego seksu to w szkole w Słupsku pod tym względem jest bardzo spokojnie - mało dziewczyn tam uczęszcza :)

miałam staż kiedys w policji ,to sie nasłuchałam ,co sie dzieje  w  takich szkołach
jedno wielkie kures...laski sypia sie masakrycznie,a najgorsze są mężatki...oczywiscie faceci korzystaja-nawet zajęci
zreszta znałam jednego policjanta,który nie zdradzał.reszta...szkoda gadać
jeden kolega stwierdził,ze w zyciu by swojej dziewczyny ,żony do takiej szkoły nie puśćił...
mam tez kolege  w szkole strazackiej, tez opowiada,ze tam laski  to z kazdym...tak gadamy na facetów ,a jak widac "kobiety" nie lepsze

nie martw sie:) moj brat byl w takiej szkolce i nie bylo problemu z kontaktem. na kazdy weekend zjezdzal do domu:) pol roku zlecilo b.szybko. tam mają mase nauki i przez to malo czasu dla siebie. z tego co slyszalam to niektore dziewczyny same sie pchają do lozka ale przeciez nikt faceta nie zmusi by szedl do innej jak jest wierny swojej:)

 

mąż znajomej był w takiej szkole, i bardzo go ten pobyt tam zmienił - niestety, na gorsze. stal się agresywny i przestał interesować się tak bardzo swoją rodziną jak wcześniej.
ale to pewnie nie reguła.

co do sypiania ze sobą, to przykro czytać, że mówisz "facet to facet", musisz mieć zaufanie do swojego mężczyzny i wiedzieć, że cię nie zdradzi, a nie bać się, że coś się stanie. ma zdradzić, to zdradzi i twoje zamartwianie się nic nie pomoże, ale zaufanie to podstawa związku.

Dziękuję za burzliwą wymianę opinii :)

rozmowa kwalifikacyjna na 60 pkt mój partner dostał 56