Temat: Nie stać nas na dziecko - zgadzacie się?

Często rozmawiając ze znajomymi parami oni wysuwają ten właśnie argument: "Nie stać nas teraz na dziecko". Czy uważacie, że finanse pełnią najistotniejszą rolę w podjęciu decyzji o dziecku?

Wyobraźcie sobie sytuację: po opłaceniu mieszkania, wszystkich opłat i jedzenia, zostaje Wam na życie 500 zł miesięcznie. Oboje z mężem/partnerem pragniecie dziecka. Zdecydowałybyście się?

Ja - tak. Powinno nam wystarczyć na wszystkie potrzeby, przynajmniej "na niskim poziomie", ale niczego by nie zbrakło. W razie jakiegoś kryzysu finansowego obie rodziny by nam pomogły.

Moja przyjaciółka - nie. Dopiero, kiedy mieliby 4-5 tys. miesięcznie, żeby żyć "na wysokim poziomie", zaczęłaby myśleć o dziecku. Tak, żeby wystarczyło na wszystkie ich potrzeby i na wszystkie potrzeby dziecka, żeby "niczego mu w życiu nie brakowało".

Jak jest w Waszym przypadku? Jeśli brak innych przeciwwskazań, to czy decyzję o dziecku uzależniałybyście od stanu portfela?

Według Was - ile "kosztuje" dziecko miesięcznie? Nie mówiąc o początkowej wyprawce ani potem o książkach do szkoły, ale miesięczny koszt jedzenia, ubranek i zabawek (mam na myśli oszczędne życie).
Pasek wagi
najlepiej jakbyś znalazła pracę na umowę o pracę, wtedy spokojnie pójdziesz na macierzyński i nie będziesz zdana tylko na portfel męża, to i dziecko będziesz miała i nie będziesz musiała głodować
Na dziecko zdecyduję się wtedy kiedy będzie mnie na to stać. Nie chcę całe życie zastanawiać się czy starczy mi pieniędzy do pierwszego. Nie mam też ochoty żyć na pożyczkach i być zależna od wsparcia rodziców. Chcę zapewnić dziecku co najlepsze, a nie zastanawiać się za co kupić maluchowi buty czy jak po raz kolejny powiedzieć mu, że nie pojedzie na wycieczkę. A i sama chcę żyć normalnie. Kupić sobie jakąś książkę, ubranie czy kosmetyk i nie myśleć o tym, że przez to nie starczy mi na jedzenie. Mieć ten komfort psychiczny, że mam pieniądze i mogę sobie też coś odłożyć na czarną godzinę. Szczerze mówiąc, nie jest fajnie jak inne dzieciaki wyśmiewają się z ciebie, bo masz mniej kasy i nie stać cię na wiele rzeczy. Wiem z własnego doświadczenia i nie mam ochoty serwować takiego życia własnemu dziecku. Miłość, opieka, wychowanie to podstawa, ale są też inne rzeczy, które trzeba dziecku zapewnić. Cóż, jak widać, mój materializm wygrywa w tym wypadku z instynktem macierzyńskim xd. 
Ja wolałabym zdecydować się na dziecko dopiero w momencie, w którym miałabym pewną i dobrą sytuację finansową, czyli taką przy której stać mnie na wszystko co dziecko potrzebuje + nasze podstawowe potrzeby. Jednak prawda jest taka, że taki moment może nigdy nie nastąpić, a takiej decyzji nie można odkładać w nieskończoność. W takiej sytuacji zdecydowałabym się pewnie bez względu na czynnik finansowy.

Nikki23 napisał(a):

beatrx napisał(a):

ale są pary, dla których dziecko jest celem życia i mogą nawet nie dojadać, byle tylko mieć potomka.
To ja chyba jestem taką osobą... Czuję w sobie ogromny instynkt macierzyński, a mój narzeczony też chce mieć dzieci :) Dużo! Ale nie wybiegajmy daleko w przyszłość :D  Wolę sama nie dojadać... może schudnę [joke] Na razie oczywiście ta dyskusja jest typowo hipotetyczna, jeśli chodzi o moją decyzję. Chcę dać sobie rok, dwa, szukać pracy, nacieszyć się życiem małżeńskim i wspólnym mieszkaniem - a potem może dopiero pomyślimy o dziecku.

Ostatnio jak byłam na zakupach w UK wolałam kupić ciuchy dziecku niż sobie. W sumie przyjechałam do Polski w nowych spodniach i czapce (czapka zakupiona niespodziewanie, bo było baaardzo zimno). Też wolałabym nie dojeść a dziecku dać :)

Akime89 napisał(a):

Na dziecko zdecyduję się wtedy kiedy będzie mnie na to stać. Nie chcę całe życie zastanawiać się czy starczy mi pieniędzy do pierwszego. Nie mam też ochoty żyć na pożyczkach i być zależna od wsparcia rodziców. Chcę zapewnić dziecku co najlepsze, a nie zastanawiać się za co kupić maluchowi buty czy jak po raz kolejny powiedzieć mu, że nie pojedzie na wycieczkę. A i sama chcę żyć normalnie. Kupić sobie jakąś książkę, ubranie czy kosmetyk i nie myśleć o tym, że przez to nie starczy mi na jedzenie. Mieć ten komfort psychiczny, że mam pieniądze i mogę sobie też coś odłożyć na czarną godzinę. Szczerze mówiąc, nie jest fajnie jak inne dzieciaki wyśmiewają się z ciebie, bo masz mniej kasy i nie stać cię na wiele rzeczy. Wiem z własnego doświadczenia i nie mam ochoty serwować takiego życia własnemu dziecku. Miłość, opieka, wychowanie to podstawa, ale są też inne rzeczy, które trzeba dziecku zapewnić. Cóż, jak widać, mój materializm wygrywa w tym wypadku z instynktem macierzyńskim xd. 
Ja sie z Toba zgadzam i tu nie chodzi o materializm.
Dzieci sa okrutne. Szybko wychwytuja kto jest w grupie "gorszy", ma gorsze ubrania, nie dostaje mlecznej kanapki, ma na w-f trampki po bracie czy nie jedzie na wycieczke.  Nie wytlumaczysz dziecku "kochanie nie pojedziesz na wycieczke ale za to spedzisz wspanialy weekend z kochajaca rodzina".
Wredna, widzisz, mnie otaczają naprawdę dobrzy ludzie. Zwłaszcza rodzina mojego narzeczonego - w każdej chwili pomocni (nie mówię, że tylko do mnie - do znajomych, do dalszej rodziny). Też żyją skromnie, ale nie przywiązują wagi do luksusów. Dla nich naturalne by było, że moja przyszła szwagierka oddałaby nam wózek, łóżeczko itd. - nawet przez myśl by im nie przeszło, że oni mi robią łaskę, albo że mam wobec nich dług wdzięczności czy coś.

Jeśli między ludźmi panują naprawdę dobre, bliskie relacje, to nikt nie powinien myśleć w kategoriach "muszę liczyć tylko na siebie", "nikt mi nie pomoże", "nie chcę ich łaski" itd.
Pasek wagi
finanse sa kwestą drugorzędną... ważniejsza jest życiowa dojrzałość
Pasek wagi

Nikki23 napisał(a):

Wredna, widzisz, mnie otaczają naprawdę dobrzy ludzie. Zwłaszcza rodzina mojego narzeczonego - w każdej chwili pomocni (nie mówię, że do mnie - do znajomych, do dalszej rodziny). Też żyją skromnie, ale nie przywiązują wagi do luksusów. Dla nich naturalne by było, że moja przyszła szwagierka oddałaby nam wózek, łóżeczko itd. - nawet przez myśl by im nie przeszło, że oni mi robią łaskę, albo że mam wobec nich dług wdzięczności czy coś.Jeśli między ludźmi panują naprawdę dobre, bliskie relacje, to nikt nie powinien myśleć w kategoriach "muszę liczyć tylko na siebie", "nikt mi nie pomoże", "nie chcę ich łaski" itd.

Musisz tez wziac pod uwage to, ze im tez moze "cos wyskoczyc" i nie bede mogli was wspierac finansowo. Uwazam ze jest to nieodpowiedzialne, poleganie na tym ze ktos pomoze finansowo bo nigdy nie wiadomo co moze sie przydarzyc tej drugiej stronie. Osobna kwestia jest to, ze mimo posiadania dziecka dobrze tez by bylo samemu cos odkladac. Co zrobicie jak np. nagle pralka sie zepsuje i trzeba bedzie kupic nowa? Albo nowy komputer? Wszystko na raty?  

beatrx napisał(a):

najlepiej jakbyś znalazła pracę na umowę o pracę, wtedy spokojnie pójdziesz na macierzyński i nie będziesz zdana tylko na portfel męża, to i dziecko będziesz miała i nie będziesz musiała głodować


Oby, oby! W tym momencie troska o pracę spędza mi sen z powiek :D

Pasek wagi

Nikki23 napisał(a):

Wredna, widzisz, mnie otaczają naprawdę dobrzy ludzie. Zwłaszcza rodzina mojego narzeczonego - w każdej chwili pomocni (nie mówię, że tylko do mnie - do znajomych, do dalszej rodziny). Też żyją skromnie, ale nie przywiązują wagi do luksusów. Dla nich naturalne by było, że moja przyszła szwagierka oddałaby nam wózek, łóżeczko itd. - nawet przez myśl by im nie przeszło, że oni mi robią łaskę, albo że mam wobec nich dług wdzięczności czy coś.Jeśli między ludźmi panują naprawdę dobre, bliskie relacje, to nikt nie powinien myśleć w kategoriach "muszę liczyć tylko na siebie", "nikt mi nie pomoże", "nie chcę ich łaski" itd.


dokładnie, Przecież wiadomą rzeczą jest,że nie chodzi o "co miesięczną" pomoc finansową. :) 
ale dobrze jest mieć świadomośc,że gdyby (nie daj Boże) maleństwo się pochorowało, ktoryś raz z rzędu, to dziadkowie np wspomogą zakup lekarstw.
Nie wszystko w zyciu da się przewidzieć.
Nie ma też co popadać w skrajności. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.