4 kwietnia 2013, 20:35
Zastanawiam się, mieliście kiedyś współlokatorów którzy coś robili/ żyli w sposób dla was dziwny czy niezrozumiały ? :D
Ja jestem na drugim roku studiów, w tamtym roku miałam najpierw 7 współlokatorów (duży dom) i niestety niektórzy potrafili swoje brudne garnki zostawić przed tydzień/dwa :/ a tak poza tym to teraz mam współlokatora którego widziałam 3 razy od września :D w ogóle nie wychodzi z pokoju, czasem słyszę jak koło 22-23 idzie do kuchni i coś gotuje :D ale rano/w dzień tylko słyszę jak wychodzi na uczelnie :P w ogóle wprowadziłam się, myślałam, że go nie ma i tak po 3 dniach pukam do niego do pokoju a on otwiera i do mnie "CO?" a ja "eeeee nic? chciałam się zapoznać" :D a on "AHA, cześć" i od tamtej pory chyba raz gadaliśmy przez 3 minuty :P
- Dołączył: 2006-02-25
- Miasto: Palma
- Liczba postów: 1413
5 kwietnia 2013, 06:44
- walnieta wspollokatorka robila sobie tosty z serem w srodku nocy, zostawiala talerz z np. jednym ziemniakiem w lodowce, nie myla po sobie garow i nie rozumiala, ze teraz jej kolej na sprzatanie...
- inna uprawiala namietnu sex przy bardzo cienkich scianach. osobiscie ja bym nie mogla kiedy wiem, ze ktos jest w domu i slyszy wszystko. WSZYSTKO.
- jedna raz chyba ogolila sie po dosc dlugim ''zapuszczaniu'', potem wyciagnela korek z wanny i nie pomyslala, aby potem ja oplukac. bylo jej bardzo wstyd ;D. kiedys zostawila zuzyta podpaske w lazience. nie mialysmy tam kosza, wiec kiedy ja zmieniala odlozyla gdzies, aby zabrac potem i zapomniala o niej. po raz kolejny palila sie ze wsydu ;)
- wspollokator - gej - pokazywal mi jakies zdjecia na telefonie i niby przypadkiem bylo tam tez jego przyrodzenie w pelnej okazalosci i gotowosci ;) wiecie co mam na mysli. chyba chcial sie pochwalic.
- Dołączył: 2006-04-22
- Miasto: Ny
- Liczba postów: 3493
5 kwietnia 2013, 07:37
007sdoll napisał(a):
Facet, z którym kiedyś się spotykałam, mieszkając w akademiku brudne garnki, patelnie i inne naczynia oraz sztućce wkładał do szafki, specjalnie do tego przeznaczonej i mył pojedyncze rzeczy wtedy, gdy ich potrzebował. Obrzydliwe :P
o fuuuuuuuuuuuuuuj, to nawet gorsze od składowania naczyń w zlewie przez długi czas;p
- Dołączył: 2013-02-14
- Miasto: Wrocław
- Liczba postów: 33
5 kwietnia 2013, 07:46
Cóż, ja nie będę oryginalna - na pierwszym roku też trafiłam na brudaskę. :) Pamiętam, że o pokój pytały się w większości dziewczyny, które miały jakieś mieszkanie załatwione (początek października był), tylko ona jedna jeszcze niczego nie znalazła - i teraz wiem, dlaczego.
Zaczęło się od dywanu - podłoga była goła i drewniana, gdy się wprowadzałyśmy, więc obie uznałyśmy, że przydałoby się coś do położenia. Akurat chrzestna remontowała pokój kuzyna, dostałyśmy więc stary (ale w b. dobrym stanie). Odkurzanie zawsze było na mojej głowie, bo ona przecież nie nabrudziła. Myła się raz na tydzień, bo uważała, że w ten sposób chroni powłokę lipidową skóry i w ogóle miała mieć jakiś problem zdrowotny, który miał jej zabraniać nawet brania prysznica, że o kąpieli już nie wspomnę. O ile dobrze pamiętam, problemem nie była tu skóra, a jelita...
Garnków i talerzy praktycznie nie posiadała, choć muszę przyznać, że dużo mieliśmy po właścicielach, jednak każde z "innej parafii". Potrafiła zostawić oblepiony makaronem durszlak na kuchence i pojechać do domu na kilka dni. Kiedyś się wkurzyłam (cóż, jedyny durszlak na mieszkaniu i mój w dodatku), poprosiłam, żeby po użyciu chociaż go schowała... Tak, wiem, za mało precyzyjna byłam, nie powiedziałam, że ma umyć. I tak go znalazłam następnego dnia - schowany, a owszem. W lodówce, z zawartością.
Mieszkaliśmy na pierwszym piętrze w wieżowcu, przy każdej klatce był śmietnik. Ale i tak było za daleko. W pewnym momencie wkurzyliśmy się, bo od początku, kiedy z nami mieszkała, wyrzuciła śmieci chyba z raz. Zostawiliśmy kosz (była jej kolej), a sami zaczęliśmy wyrzucać śmieci do osobnego worka, który był też zostawiony na widoku. Worek regularnie znikał, kosz jednak stał przez prawie tydzień, aż w końcu nie zdzierżyłam i wyniosłam. Dziewczyna wraca po zajęciach i z uśmiechem: "O, w końcu kosz wyrzucony!". Gdy powiedziałam, co miała na celu nieudana dywersja się zapowietrzyła i powiedziała, że nie należy to do jej obowiązków, a nawet jeśli - jak miała się domyślić, że to ona ma wyrzucić śmieci?
Toalety też nie chciała myć, bo u niej w domu robią to mężczyźni, damie nie wypada.
Najgorszą rzeczą, którą pamiętam, było gdy wróciłam pewnego razu do domu i w pokoju czuć było taki "piwniczny" zapach - nie wiem, czy wiecie, o co mi chodzi? W każdym razie, róże to nie były. Opróżniłam swój kosz na papiery, bo może zaplątało się tam coś ze spożywki, przejrzałam szafki i za szafkami, żeberka kaloryfera - może coś wlazło i zginęło śmiercią tragiczną? Nic nie znalazłam. Jedynym wyjściem było kupienie odświeżacza powietrza, żebym mogła przy biurku wysiedzieć. Kiedy i to nie pomagało - ewakuowałam się do pokoju swojego chłopaka. Problem skończył się, gdy wyrzuciła śmieci spod swojego biurka, a i to po tygodniu. Co ciekawe, gdy się wyprowadzała zostawiła kolejną "paczkę" pod biurkiem. Śmierdziało podobnie, a całe pudełko było zapełnione żółtą watą i ligniną... i tajemnica się wydała. :(
- Dołączył: 2006-04-22
- Miasto: Ny
- Liczba postów: 3493
5 kwietnia 2013, 07:54
Starfire napisał(a):
Cóż, ja nie będę oryginalna - na pierwszym roku też trafiłam na brudaskę. :) Pamiętam, że o pokój pytały się w większości dziewczyny, które miały jakieś mieszkanie załatwione (początek października był), tylko ona jedna jeszcze niczego nie znalazła - i teraz wiem, dlaczego.Zaczęło się od dywanu - podłoga była goła i drewniana, gdy się wprowadzałyśmy, więc obie uznałyśmy, że przydałoby się coś do położenia. Akurat chrzestna remontowała pokój kuzyna, dostałyśmy więc stary (ale w b. dobrym stanie). Odkurzanie zawsze było na mojej głowie, bo ona przecież nie nabrudziła. Myła się raz na tydzień, bo uważała, że w ten sposób chroni powłokę lipidową skóry i w ogóle miała mieć jakiś problem zdrowotny, który miał jej zabraniać nawet brania prysznica, że o kąpieli już nie wspomnę. O ile dobrze pamiętam, problemem nie była tu skóra, a jelita...Garnków i talerzy praktycznie nie posiadała, choć muszę przyznać, że dużo mieliśmy po właścicielach, jednak każde z "innej parafii". Potrafiła zostawić oblepiony makaronem durszlak na kuchence i pojechać do domu na kilka dni. Kiedyś się wkurzyłam (cóż, jedyny durszlak na mieszkaniu i mój w dodatku), poprosiłam, żeby po użyciu chociaż go schowała... Tak, wiem, za mało precyzyjna byłam, nie powiedziałam, że ma umyć. I tak go znalazłam następnego dnia - schowany, a owszem. W lodówce, z zawartością.Mieszkaliśmy na pierwszym piętrze w wieżowcu, przy każdej klatce był śmietnik. Ale i tak było za daleko. W pewnym momencie wkurzyliśmy się, bo od początku, kiedy z nami mieszkała, wyrzuciła śmieci chyba z raz. Zostawiliśmy kosz (była jej kolej), a sami zaczęliśmy wyrzucać śmieci do osobnego worka, który był też zostawiony na widoku. Worek regularnie znikał, kosz jednak stał przez prawie tydzień, aż w końcu nie zdzierżyłam i wyniosłam. Dziewczyna wraca po zajęciach i z uśmiechem: "O, w końcu kosz wyrzucony!". Gdy powiedziałam, co miała na celu nieudana dywersja się zapowietrzyła i powiedziała, że nie należy to do jej obowiązków, a nawet jeśli - jak miała się domyślić, że to ona ma wyrzucić śmieci?Toalety też nie chciała myć, bo u niej w domu robią to mężczyźni, damie nie wypada.Najgorszą rzeczą, którą pamiętam, było gdy wróciłam pewnego razu do domu i w pokoju czuć było taki "piwniczny" zapach - nie wiem, czy wiecie, o co mi chodzi? W każdym razie, róże to nie były. Opróżniłam swój kosz na papiery, bo może zaplątało się tam coś ze spożywki, przejrzałam szafki i za szafkami, żeberka kaloryfera - może coś wlazło i zginęło śmiercią tragiczną? Nic nie znalazłam. Jedynym wyjściem było kupienie odświeżacza powietrza, żebym mogła przy biurku wysiedzieć. Kiedy i to nie pomagało - ewakuowałam się do pokoju swojego chłopaka. Problem skończył się, gdy wyrzuciła śmieci spod swojego biurka, a i to po tygodniu. Co ciekawe, gdy się wyprowadzała zostawiła kolejną "paczkę" pod biurkiem. Śmierdziało podobnie, a całe pudełko było zapełnione żółtą watą i ligniną... i tajemnica się wydała. :(
czyli co to było, bo mało kumata jestem?:)
- Dołączył: 2012-11-19
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 1404
5 kwietnia 2013, 09:06
ja jeszcze przez 3 miesiące muszę znosić naszą ksieżniczkę
![]()
- od kilku miesięcy nie sprząta w mieszkaniu
- uprawia seks nie przejmując się obecnością wspóllokatorek i cienkimi ścianami
- bierze prysznic/ kąpiel o 2 w nocy budząc cale mieszkanie ( zajmując łazienkę na minimum 2 godziny)
- przyprowadza po imprezach nowych znajomych na noc
- jest opryskliwa i obraża się po każdej próbie zwrócenia uwagi ( uważa, że jest najmądrzejsza i resztę współlokatorek traktuje z gory)
- nie ma pojęcia o życiu, gotowaniu - przywozi co tydzień jedzenie od mamy i jesli się skończy, to przestaje jeść
- robi pranie z 2 rzeczami w pralce średnio 6 razy w tygodniu i narzeka na duże rachunki za wodę
Edytowany przez BeHappyyy 5 kwietnia 2013, 09:08
- Dołączył: 2007-07-02
- Miasto: Wro
- Liczba postów: 8570
5 kwietnia 2013, 09:30
maharet17 napisał(a):
Starfire napisał(a):
Śmierdziało podobnie, a całe pudełko było zapełnione żółtą watą i ligniną... i tajemnica się wydała. :(
czyli co to było, bo mało kumata jestem?:)
Ja też nie bardzo rozumiem.
5 kwietnia 2013, 09:30
mój współlokator kolekcjonuje broń
- Dołączył: 2013-02-06
- Miasto: Wrocław
- Liczba postów: 3373
5 kwietnia 2013, 09:32
jej ale macie historie.. ja nie mialam nigdy przyjemnosci mieszkac z jakimikolwiek osobami:P
- Dołączył: 2012-11-15
- Miasto: Wrocław
- Liczba postów: 1151
5 kwietnia 2013, 09:48
hehe jak to wszystko czytam to normalnie aż mnie wena naszła:D
Mieszkamy w dość dużym mieszkanku (4 pokoje- 5 osób), ale jesteśmy w 4 zgraną paczką (z tego co tutaj czytam to takich współlokatorów to ze świecą szukać). Jednak mamy jednego kolegę (całe szczęście wyprowadza się za kilka dni), który potrafi nas o 7-8 rano obudzić techno na całe mieszkanie. Bo akurat gotuje sobie obiad i potrzebuje muzyki (nie wspomnę o tym, że specjalnie postawiliśmy w kuchni mały odtwarzacz żeby było przyjemniej i żeby dać mu do zrozumienia, że jego techno nam przeszkadza). Druga sprawa to taka, że jak jest w domu to prawie cały czas przesiaduje w wc...wiem, wiem może ma szybką przemianę materii, problemy z jelitami albo nie wiem co...no ale błagam was ileż można...szczególnie to wkurza jak ma się potrzebę i trzeba pół godziny czekać aż łaskawie wyjdzie z łazienki. Nie mówiąc już o jego gościach, których potrafi mieć przez tydzien;p
5 kwietnia 2013, 09:50
Ja też miałam różne przeboje ze współlokatorami, dlatego wyprowadziłam się i teraz mieszkam sama - w kawalerce.
Współlokatorka była lesbijką i sprowadzała sobie codziennie inną dziewczynę (!!!) nie muszę wspominać, jakie odgłosy wydobywały się z jej pokoju. Dużo imprezowała, często przychodziła np. o 3-4 nad ranem z 5-6 osobami i wszyscy łazili po całym mieszkaniu tłukąc się niemiłosiernie. Oczywiście potem wszyscy spali na jednym łóżku w tym jej małym pokoju. Robiła pranie codziennie, potem to pranie tak wisiało na tej suszarce, aż zaczęło śmierdzieć, bo ona nigdy pokoju nie wietrzyła. Myła się też rzadko, może z raz na kilka dni, zostawiała włosy w łazience.
W kuchni jak robiła sobie jedzenie wszystko było zaj****, kuchenka, potem oczywiście tego nie sprzątała, w zlewie zostawiała jakieś resztki i leżakowały. Makaron spaghetti w durszlaku też leżakował po kilka dni, aż się zsechł! Najlepsze było to, że ona to spaghetti potem do kibla wyrzuciła aż się kibel zapchał! No kto mądry wyrzuca spaghetti do wc?! Kupowała sobie gotowe produkty, bo umiała ugotować tylko makaron z kiełbasą, żywiła się na samych pierogach i naleśnikach z Tesco.
Co najlepsze, mieszkanie zastałam w stanie tragicznym, nie wiem jak mogłam się w ogóle tam wprowadzić, mama pomogła mi wysprzątać cały dom.. Tyle się napracowałyśmy, umyłyśmy okna, łazienkę, toaletę, podłogi, no wszystko. A wszystko aż się lepiło od brudu a i tak tego nikt nie uszanował, już potem sprzątałam tylko ja, moi współlokatorzy nawet podłogi nie raczyli umyć. Kibel był dalej taki żółty jak zastałyśmy, łazienka i wanna cała brudna, podłogi aż się lepiły, nie mówiąc o półkach w kuchni, kuchence, czy parapecie w kuchni na którym leżakował wylany olej z frytkownicy po kilka tygodni.
Mój współlokator też nie był lepszy, gdy zwróciłam mu uwagę po raz enty uświadomił mi, że nic się nie zmieni, bo on nie zamierza sprzątać.
Walka z wiatrakami. I się wyprowadziłam.
Edytowany przez 7b46edcd0134b726a0cb3803646d77ed 5 kwietnia 2013, 09:51