- Dołączył: 2010-08-22
- Miasto: Gdańsk
- Liczba postów: 458
24 sierpnia 2010, 21:49
Witam i uprzedzam, że to będzie długie
Planuję iść na zarządzanie, albo bezpieczeństwo wewnętrzne, tylko nie wiem, czy na tryb dzienny, czy zaoczny.
Moje niezdecydowanie bierze się stąd, że wielu studentów tuż po zakończeniu edukacji nie ma pracy - bo większość potencjalnych pracodawców wymaga doświadczenia (o ironio ;)
Natomiast na studiach zaocznych można połączyć pracę i naukę.
Ale.......
Z tego co słyszałam ci "zaoczni" są uważani za gorszych i studentów, i pracowników (ze względu na nie przykładanie się do nauki, posiadanie mniej wiedzy niż ci z dziennych, "ludzie nie dostający się na dzienne")
Ile w tym prawdy - nie mam pojęcia?
Zastanawiałam się też, czy robiąc licencjat dzienne, a magisterkę zaocznie na koniec ma się wpisane, że było się studentem jakiego trybu?
Mam nadzieję, że znajdzie się chociaż jedna osoba, która potrafiłaby odpowiedzieć na moje pytania?
- Dołączył: 2010-03-27
- Miasto: Gdańsk
- Liczba postów: 325
25 sierpnia 2010, 15:00
uwierz ze nie jest tak ze tylko praca nauka... ja np pracuje od 9 do 15 albo 15-21 wiec luz jesli chodzi o spotkania
kuzynka na zaocznych pracuje od rana do 14 albo na zmiane popoludniowa i tez ma czas dla znajomych chlopaka a co drugi weekend na studia...
- Dołączył: 2009-10-25
- Miasto: Xxx
- Liczba postów: 1586
25 sierpnia 2010, 15:27
Umieć język a mieć to tylko wpisane do CV to duża różnica.
Firmy, które szukają pracownika do kontaktów z klientem zagranicznym przeprowadzają pisemne testy znajomości języka i rozmowę kwalifikacyjną w języku obcym.
Moja przyjaciółka po studiach językowych zajmuje się kwestiami prawnymi.
Ale do wykonywania takiej pracy, bezpośredniego kontaktu mailowego, telefonicznego z klientem, gdzie trzeba używać zwrotów z języka specjalistycznego nie wystarczy znajomość np. francuskiego na poziomie ogólniaka.
Potrzebna jest perfekcyjna znajomość języka obcego plus przeszkolenie w firmie.
25 sierpnia 2010, 15:35
> Moja przyjaciółka po
> studiach językowych zajmuje się kwestiami
> prawnymi.
Tłumacz przysięgły - bardzo dobra fucha :)
- Dołączył: 2009-10-25
- Miasto: Xxx
- Liczba postów: 1586
25 sierpnia 2010, 15:41
Tak, tylko że tłumacz musi zdać bardzo ciężki egzamin państwowy
Moja przyjaciółka pracuje w firmie - ta funkcja to coś jak praca u nas w TP S.A. na słuchawce.
Ma pensję 1700 zł, pakiet socjalny.
Ma też premie, które zaczynają się na 300 zł, a kończą na kilku tysiącach.
Jak dobrze pójdzie za 2 lata będzie kierownikiem projektu, gdzie Jej pensja wzrośnie o 50-100%.
Przyjemna wizja przyszłości, prawda
?
25 sierpnia 2010, 15:44
> Hutka - a podczas studiowania zaocznie jak
> wyglądało Twoje życie osobiste, tj miałaś czas na
> znajomych rozrywkę, czy wszystko pochłaniała praca
> i nauka?
Moje studia zaoczne pochłaniają jedynie kasę. Wszystko da się pogodzić ze sobą: pracę, rozrywkę, studia. Tylko, że robię magisterskie zaocznie i mam tylko 5 zjazdów w sem. (jestem na UŚ), na początku miałam problem wytłumaczyć pracodawcy, że mam zajęcia w piątki od 11:20 ale jakoś się udało dojść do porozumienia. Jeżeli chodzi o życie towarzyskie- to fakt na dziennych więcej szalałam, zaoczne= mniej imprez ale w ogóle życie towarzyskie na studiach zaocznych istnieje i całkiem dobrze się kręci.
25 sierpnia 2010, 15:46
Odnośnie pracy i egz. na tłumacza- pracuję w biurze tłumaczeń (nie jestem przysięgłym) i tłumaczę ang<>pol po wielu godzinach nad tekstem można zwariować i trzeba się odmóżdżyć.
- Dołączył: 2006-11-07
- Miasto: Kraków
- Liczba postów: 3150
25 sierpnia 2010, 15:57
Studiowalam i na dziennych i na zaocznych - mam wiec porownanie. Na obu trybach realizowany jest ten sam program jesli chodzi o meritum kierunku, na zaocznych jedynie nie dano pierdol typu basen i jezyk nowozytny (w moim przypadku byla lacina i niemiecki - bo to akurat bylo wazne kierunkowo). Bylo tez mniej godzin cwiczen i wykladow - ale egzaminy mialam dokladnie takie same jak na dziennych. Po prostu zaoczni musza wiecej przerobic samodzielnie. No i dzienne to byly wielkie imprezy, po sesji często kolejno przez tydzien-dwa (mozna bylo odespac na niektorych zajeciach, albo wykladach), a do nauki siadalo sie wylacznie 2 tygodnie przed sesja. Na zaocznych mialam cale miesiace harowy, duzo wiecej kolosow (bo widzielismy sie z profesorami rzadziej) i przede wszystkim na kazde zajecia trzeba bylo byc przygotowanym.
Praca - dokladnie taka sama (chociaz na zaocznych napisalam lepsza, to znaczy jestem z niej bardziej zadowolona - ale profesor mowil nam na dziennych, ze zaoczni zawsze pisza lepsze prace, bo przez caly tok studiow przyzwyczajeni sa do systematycznej pracy. Cos w tym jest. Na dziennych nie moglam sie w ogole zebrac, a na zaocznych mialam prace gotowa jeszcze przed ostatnimi egzaminami - potem tylko retusz. A w sumie praca byla duzo obszerniejsza i trudniejsza, bo calkowicie pionierska). A dyplomy de facto mam identyczne...
Z punktu widzenia czasu bardzo dobrze wspominam oba kierunki - dzienne to pozegnanie z dziecinstwem, szalenstwo i zabawa, zaoczne to ciezka praca, ale tez duzo rzeczy sie dowiedzialam, poznalam siebie.
Jesli zaczynasz myslec powaznie o swojej przyszlosci - zdecydowanie polecam zaoczne. Teraz jest tyle mozliwosci odbycia stazu w ciekawych placowkach, dotacje unijne na dodatkowe szkolenia dla bezrobotnych zarejestrowanych w UP.
Jest wiele kierunkow, w ktorych pracodawcy beda zwraca uwage w glownej mierze na doswiadczenie i umiejetnosci, a dopiero na drugim miejscu stawiajac wyksztalcenie (administracja, reklama, marketing, kadry, czesto rowniez ksiegowosc), ale sa tez takie, gdzie wylacznie studia dzienne gwarantuja znalezienie pracy (prawo, farmacja itp)
Jak do tej pory przy rekrutacji tylko raz mnie zapytano o tryb studiow, za to zawsze o doswiadczenie i umiejetnosci.
Edytowany przez spooks 25 sierpnia 2010, 16:05
- Dołączył: 2010-01-05
- Miasto: Domek
- Liczba postów: 1398
25 sierpnia 2010, 16:20
tez studiowalam i dziennie i zaocznie, kazdy ma plusy i minusy
ale ja zdecydowanie wole studia dzienne
zajecia sa codziennie - mozesz zajac sie tylko studiami, nie myslisz o pracy, czy zdazysz, czy dasz rade, ile zarobisz i czy wystarczy na czesne
sa tez czasem wolne dni albo okienka i wtedy czas na rozrywke:)
na studiach zaocznych - malo czasu, ludzie nie maja ze soba tak dobrego kontaktu, kazdy przyjezdza i odjezdza, tylko jakies ksera, informajcje i do domu, do tego czesto egzaminy wypadaja na przyklad w piatki, albo i inne dni tygodnia oprocz weekendow - a co z praca?? wiele osob ma z tym problem, musi zalatwiac sobie wolne i miewaja problemy
prace licencjacka czy magisterska musisz napisac taka sama jak na studiach dziennych, a jest trudniej bo masz mniej czasu ... chyba ze nie pracujesz i caly tydzien do dyspozycji, czekasz tylko na zjazdy
- Dołączył: 2008-09-04
- Miasto: Mombasa
- Liczba postów: 9211
25 sierpnia 2010, 16:28
nie wyobrazam sobie studiow dziennych....
pracuje w zawodzie, studia robie w tym samym kierunku. mam 3 lata pracy w zawodzie i za zarobione pieniazki kupilam dzialke pod dom...
nie wiem gdzie bym byla gdybym na dzienne poszla
- Dołączył: 2008-08-18
- Miasto: Poznań
- Liczba postów: 2959
25 sierpnia 2010, 16:47
Powiem tak, dziwne są dla mnie słowa niektórych z was. Ja szanuję studentów dziennych, ale nierozumiem czemu macie takie złe zdanie o zaocznych? Sama studiuje zaocznie łączę pracę ze szkołą i jakoś daje radę. To nieprawda że jesteśmy większymi tępakami niż wy, niejednokrotnie pracodawcy zauważają że umiemy więcej robić niż studenci dzienni. Bo po za nauką, umiemy jeszcze być przedsiębiorczy i zdobywać cenne doświadczenie.
Sama często zakuwałam, często nawet nocami, ale mam cudną średnią, a mój promotor był zdziwiony, że tak dobrze ujęłam charakter pracy inzynierskiej, i był ze mnie bardziej zadowolony niż z dziennych.
Na moim kierunku 5 osób dostało wyróżnienie pracy inż, podczas gdy z dziennych tylko 2.
Dalej nie będę wymieniać, bo kiedy na zaoczne przeniosło się parę osób z dziennych, to stwierdzili że studia dzienne to był pikuś w porównaniu z zaocznymi, bo materiał prawie zę ten sam. Zdażało się że na zjeździe mieliśmy po 6 kolokwiów i jakoś daliśmy radę.
Na podsumowanie dodam, że wszystko zależy od uczelni. U mnie na zaocznych było bardzo ciężko- z 250 osób zaczynających do finału dotarło nas ledwo 60 osób (zaocznych)