Temat: Nowe studia w wieku 27 lat. Co Wy na to? Proszę o opinie.

Dziewczyny i chłopaki. Bardzo proszę o opinie i sugestie. A może ktoś miał podobny problem i jakoś to rozwiązał.

Mam 26 lat- w sierpniu kończę 27.
Obecnie pracuję, skończyłam studia humanistyczne. Zarabiam..pożal się boże.. 2000 zł/brutto. Wystarcza mi na wynajmowanie mieszkania, życie, jakiś wypad do kina i co miesiąc odkładam ok 300zł. Generalnie lubię moją pracę. Zajmuję się rekrutacją pracowników, używam języków (niem, ang) w pracy, prowadzę jakieś drobne szkolenia... Niby fajnie, ktoś może nawet dużo by oddał, aby być na moim miejscu... A ja jestem po prostu nieszczęśliwa do szpiku kości. Co dzień budzę się i myślę: 'czy tak ma wyglądać reszta mojego życia?'.

Od zawsze chciałam iść na weterynarię. Całe życie. Uczyłam się bardzo dobrze. Byłam wręcz prymusem. Świadectwa z czerwonym paskiem, olimpiady, talent plastyczny. Potem najlepsze liceum w moim mieście. Profil biol-chem. Ale popsuło się wszystko w momencie kiedy dziewczyna mojego brata zaszła w ciążę. Ja miałam 16 lat, oni po 20. Mój brat był ten 'zły chłopak', przed którym się przestrzega  swoje dzieci. Moi rodzice wtedy naprawdę stanęli na szczycie zadania- zasponsorowali ślub, zorganizowali wszystko, udostępnili mojemu bratu dwa pokoje, żeby mogli się tam urządzić, za chwilę dziecko się pojawiło. Nie mam pretensji do rodziców. A może i mam... nie wiem... Cieszę się że im pomogli, ale ja zostałam zepchnięta na drugi plan, dostałam przechodni pokój, nie mogłam spać, uczyć się, cały czas słyszałam płacz dziecka (miała kolkę prze 5 ms). Opuściłam się w nauce. Prosiłam babcię, czy mogłabym się do niej przeprowadzić. Nie chciała. To był okropny okres- bulimia, cięcie się, wagary. Wiem, że to było takie wołanie o pomoc. Teraz to wiem.
Zdawałam maturę- z biologii i chemii, wszystko na rozszerzonych poziomach (niemiecki i polski też). Nie dostałam się na weterynarię. Pamiętam, że brakowało mi dosłownie około 20 pkt.... Zaproponowali mi na uczelni studia wieczorowe (ok 6 tys za rok), ale wtedy rodzice powiedzieli, że nie mają pieniędzy (cały czas utrzymywali mojego brata, jego żonę i dziecko). Ale dostałam się na dzienne humanistyczne studia- właściwie to była moja ucieczka z domu. Mieszkałam w akademiku, odżyłam, poznałam ludzi którzy mnie słuchali, lubili, cenili. Trochę zaczęłam jeździć po świecie. Ogarnęłam się. Ale teraz czuję, że popełniłam błąd. OGROMNY. Zmarnowałam szansę na to o czym zawsze marzyłam...
Najbardziej boli mnie, że ostatnio rozmawiałam z mamą, mówiłam o tej weterynarii..... że bardzo chciałam, ale że nie było pieniędzy itp. Ale tak sobie myślę- mojemu bratu wybudowali dom, kupili działkę. Teraz mama wzięła kredyt 20 tys na wykończenie domu dla mojego brata. Mój tata jakieś 10 tys pożyczył swojemu bratu na mieszkanie..... A ja kurde, zawsze sama musiałam sobie radzić. Pracowałam już chyba w 15 miejscach, żeby cokolwiek dorobić, odciążyć rodziców... NIGDY nie prosiłam ich o pieniądze... Rodzina zawsze mówiła o mnie 'poradzisz sobie, Ty zawsze dasz radę"....
Teraz wiem, że jestem inną osobą. Chcę iść na weterynarię. Wiem, że to jest moje powołanie. Wiem, że na dzienne nie mam szans. Ale na wieczorowe myślę, że się dostanę. Myślę o Warszawie, bo mam tam rodzinę i nie będzie problemu gdybym przez powiedzmy pierwszy semestr u nich mieszkała. No ale problemem jest kasa.... Teraz weterynaria kosztuje 8tys (plus życie w Warszawie).


Nie wiem co zrobić.... NAPRAWDĘ NIE WIEM..... nie chcę spędzić całego życia w biurze. Mam słaby wzrok, mam chory kręgosłup... Ja już teraz odczuwam skutki takiej siedzącej pracy. A co przez najbliższe 30-40 lat???
Jeśli zaczęłabym weterynarię w tym roku, skończę ją w wieku 32-33 lat....

Co mi radzicie? Tak szczerze? Iść na weterynarię, tułać każdy grosz, ale robić to co się kocha, czy siedzieć w pracy w biurze za 1500zł?

Jeśli ktoś dotrwał do końca- bardzo dziękuję. Chyba pierwszy raz wyrzuciłam to wszystko z siebie....

Wiem od znajomych ze pierwsze dwa lata są ciężkie i trudno pogodzić to z praca, no ale zobaczymy jak to się wszystko potoczy ;) dziękuje za wsparcie ;)

Dziewczyno musisz isc i sie uczyc bo masz jeszcze sporo lat przed soba.Bardzo wazne jest zadowolenie z wykonywanej pracy.Jeszcze do emerytury duzo sie napracujesz jako wet.Moj przyklad.Z rada mamy skonczylam Studium Wychowania Przedszkolnego w Warszawie.Chcialam byc pielegniarka ale mamie sie nie podobalo.Wiec grzeczna corka posluchala. Roboty z dziecmi nie lubilam nigdy i uratowaly mnie polipy na strunach glosowych.Wiec po operacji zanim skonczylam 35 lat podjelam nauke w Studium Medycznym nr 2  w Warszawie.Zostalam polozna  ale powiem jeszcze ze pierwszy rok nauki moja rodzina nic nie wiedziala ze sie ucze.Potem byli ze mnie dumni bo dyplom dostalam z wyroznieniem. Po kilku latach wyjechalam do Kanady i tam uznano tylko 1 rok medycznej polskiej szkoly. Wiec w wieku 42 lat uczylam sie 2 lata w Collegu Marie Victorin i zostalam pielegniarka RN.Osiagnelam moje szczescie ,dzis mam dobra emeryture i wiem ze dobrze zrobilam.

Wiec moja droga idz i ucz sie a bedziesz zadowolona w zyciu.Zycze powodzenia!!

Pasek wagi

Ja konczylam studia w wieku 27 lat, a kumpela zaczynala stome. Spelniaj swoje marzenia ;-) 

Do - AnabelLee- Bardzo dziekuje za krotki ale jakze piekny komentarz!!!:D<3:D  Nauka w kazdym wieku jest dobra!!!

Pasek wagi

27 lat to mloda jestes

Wg mnie jesli twoim marzeiem jest weterynaria, to powinnaś pójść na weterynarie, ale.. to nie jest taki slodki zawód. Mozesz też zrobic technika weterynarii i wtedy pracować u kogoś. Jesli skonczysz weterynarie, to warto otworzyc cos swojego, a to sie wiąze z duzymi kosztami.

Znam duzo weterynarzy, którzy zaczeli dodatkowo strzyc psy i z tego głównie zyją. Zeby byc takim fryzjerem, nie trzeba studiow- moze warto pomyslec o takim zawodzie?

AnabelLee napisał(a):

A... rzeczywiście masz talent więc żadne zaskoczenie :) Trzymam kciuki.Na pocieszenie powiem, że podobno praca w tym, co się kocha, moze przestać być pasją. Więc może dobrze mieć średnio lubianą pracęi ukochane hobby dla odskoczni :)pozdrawiam :)

zgadzam sie. zawsze lubilam swoje hobby. Odkąd zaczęlam zarabiać na tym hobby, zbrzydło mi sie strasznie. Uwazam, że nie zawsze warto mieć pracę w tym co się kocha- bo rzeczywiscie tak jest, że to przestaje byc fajne.

To jest jakaś pokręcona norma, że rodzice, prawie zawsze, bardziej pomagają dziecku, które sprawia kłopoty, a olewają to bezproblemowe.

Potem jest druga norma, też pokręcona, rodzice jak się zestarzeją to zwracają się o pomoc do dzieci, które kiedyś olali, bo te problemowe nigdy nie wyrastają ze swojej problemowości.

Do autorki, świetnie by było, gdybyś mogła spełnić swoje marzenia!!!!!!!!

Kurde, dziękuje Wam wszystkim za tak piękne słowa! Wybaczcie, ze dopiero teraz odpisuje ale czas szybko mi zleciał , nie wiem gdzie. Ta pandemia tez wszystko opóźnia. Póki co nic nie zrobiłam. Jestem już technikiem weterynarii, odebrałam dyplom w sierpniu. Po praktykach zawodowych strasznie się zniechęciłam do tego zawodu. Technik weterynarii w naszym kraju to tak mocno niedoceniany zawód, ze aż szkoda slow. ( oczywiście są miejsca które role technika traktują z pełnym profesjonalizmem i poświeceniem dla zawodu ale ja nie trafiłam jeszcze). Praktyki w większości opierają się na sprzątaniu kliniki, podejście do praktykanta jak do taniej siły roboczej, na pytania „dlaczego coś się robi fak czy tak” dostawałam odpowiedz „bo tak, ja to nie umiem tlumaczyc”. I popadlam w taki marazm ze nie miałam ochoty nic z tym zrobić dalej. Mysle jednak, ze powoli się otrząsnęlam i chciałabym jednak dalej pójść w kierunku wety. Może się kiedyś uda. Jeszcze raz dziekuje! Wybaczcie za moje żale! ❤️

bermudy25 napisał(a):

Dziewczyno musisz isc i sie uczyc bo masz jeszcze sporo lat przed soba.Bardzo wazne jest zadowolenie z wykonywanej pracy.Jeszcze do emerytury duzo sie napracujesz jako wet.Moj przyklad.Z rada mamy skonczylam Studium Wychowania Przedszkolnego w Warszawie.Chcialam byc pielegniarka ale mamie sie nie podobalo.Wiec grzeczna corka posluchala. Roboty z dziecmi nie lubilam nigdy i uratowaly mnie polipy na strunach glosowych.Wiec po operacji zanim skonczylam 35 lat podjelam nauke w Studium Medycznym nr 2  w Warszawie.Zostalam polozna  ale powiem jeszcze ze pierwszy rok nauki moja rodzina nic nie wiedziala ze sie ucze.Potem byli ze mnie dumni bo dyplom dostalam z wyroznieniem. Po kilku latach wyjechalam do Kanady i tam uznano tylko 1 rok medycznej polskiej szkoly. Wiec w wieku 42 lat uczylam sie 2 lata w Collegu Marie Victorin i zostalam pielegniarka RN.Osiagnelam moje szczescie ,dzis mam dobra emeryture i wiem ze dobrze zrobilam.

Wiec moja droga idz i ucz sie a bedziesz zadowolona w zyciu.Zycze powodzenia!!

Nie ukrywam, że takie komentarze daja nadzieję, że i mi może się udać. Cudownie, że udało Ci się spełnić marzenia!

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.