Temat: Co byście zrobiły na moim miejscu?

Pokłóciłam się przed chwilą z mężem. Okrutnie. Ja jestem wybuchowa, on - opanowany. Zaczęło się od tego, że sprzątaliśmy dom, a on  napomknął coś pod nosem, że lepiej byłoby być singlem (oczywiście przerwałam mu obijanie). Wkurzyłam się i zaczęłam drążyć temat, bo uraził mnie tym, on unikał rozmowy i zmieniał temat (jak zwykle) czym mnie wyprowadził z równowagi. W końcu stwierdził, że tak mu się to powiedziało, ale nie miał nic na myśli. Ma tak często - mówi coś totalnie bez sensu, a jak go pytam o wyjaśnienie, to on nagle stwierdza, że był zmęczony i nie wie dlaczego tak powiedział Wkurzyłam się i się stało - walnęłam go butelką od keczupu - on tylko spojrzał z politowaniem i zapytał "to wszystko?" a ja już ze śmiechem na ustach powiedziałam: "nie!" i prysnęłam na niego tym keczupem... strasznie go to rozgniewało (jest trochę pedantem) zabrał mi tę butelkę (zgniatając przy tym moje palce) wylał wszystko na moją głowę, już nie było mi do śmiechu, więc chlusnęłam mu w twarz szklanką mleka i w tym momencie usłyszałam "wypier*alaj ku*wo z tego domu!"... Rozbeczałam się. Powiedział mi, że jestem chora psychicznie bo nachlapałam, a przed chwilą było sprzątane, a potem chyba do niego dotarło, co powiedział. Dostał ode mnie kilka razy w twarz, wywaliłam mu torbę przez okno i teraz nocuje w samochodzie. Jeszcze nigdy do mnie tak nie powiedział, nie mamy dzieci, jesteśmy 3 lata po ślubie. Poważnie się zastanawiam co robić. On ode mnie co prawda nie raz słyszał takie słowa, kłócę się na śmierć i życie, ale szybko złość mi przechodzi i potrafię przepraszać. Napisał mi właśnie smsa, że żałuje i żebym nie brała tych słów na poważnie bo najważniejsze co ma w życiu to ja. Co byście zrobiły?

Edit: Pogodziliśmy się, on mnie przeprosił, ja jego, wszystko jest w porządku. On teraz twierdzi, że powiedział te słowa nie na poważnie, czasami tak w żartach naśladuje kogoś i mówi np. "ej stara, gdzie obiad?"  - oboje się z takich rzeczy śmiejemy i nie bierzemy serio, teraz "pojechał"  za mocno i za to dostał w twarz. Dodam jeszcze tylko, że jak się poznaliśmy to ja nie potrafiłam przeklinać nawet w złości, on mnie tego nauczył - kiedyś prosiłam go, żeby przy mnie nie przeklinał (tak byłam nauczona w domu, że facetowi przy kobiecie nie wypada tego robić), potem chciałam mu pokazać, że ja też potrafię i tak się zaczęło, że teraz jak się wkurzę to klnę jak szewc. Zdaję sobie sprawę z  tego, że gdyby on był ekstrawertykiem jak ja to pewnie któregoś dnia skończyłoby się to tragicznie, ale on ogólnie olewa wszystko, jest bardzo spokojny, czasami wydaje mi się że bez uczuć - jak jakaś maszyna. Do siebie nie bierze żadnej krytyki - on jest idealny, więc ja żeby czasami mu coś uświadomić muszę nim "wstrząsnąć" - czasami nie mam siły, powinnam zapytać specjalisty jak żyć z takim człowiekiem, który niczym się nie martwi, nic go nie rusza.

nainenz napisał(a):

retoryka napisał(a):

moje spostrzezenia :1 - zrobiłas afere o nic2 - pozniej zachowałas sie jak dziecko ( chcialam uzyc innego slowa.. wiadomo o co chodzi ) moja rada  : ogarnij sie, naprawde nie wiem jakim cudem on z Tobą wytrzymuje 
No ale co takiego zrobila? dla mnie takie oblewanie to też bylaby zabawa...sam zaczal pitolić coś o byciu singlem. A slowami  "wypier*alaj ku*wo z tego domu!". trochę przegiął.
No właśnie, jak się nie zna na żartach teraz, jak to dopiero 3 lata po ślubie, to będziesz miała smutne życie. Dla mnie to już dla rozluźnienia atmosfery wylałaś ten keczup, ja bym się z tego śmiała. Wielki porządniś -_-
to jego gadanie o byciu singlem to takie "gdybym był singlem to by mi nikt nie zrzędził"..
ale nie dlatego, że on chce odejść, tylko po prostu chciał ponarzekać. (ja tak ostatnio do mamy, że gdyby nie On, to mieszkałabym sobie tu z mamą i ukochanym kotkiem:P)
ja też czasem mówię coś w tym stylu i nikt się tym nie przejmuje.
I teraz po tekście o singlu, ja bym pewnie do mojego powiedziała coś w stylu "i tak mnie kochasz" albo gdybym miała gorszy humor "spoko, mogę jechać do mamy"i pewnie na tym mniej więcej by się skończyła dyskusja...
Mój też kiedyś lubił mnie drażnić, lubił wręcz jak jestem wściekła i celowo do tego doprowadzał więc i ja wybuchałam to padło jakieś "spier*", no bo faktycznie, ile można wysłuchiwać albo znosić "zabaw" jak się nie ma na nie ochoty.
Tylko że w tym przypadku to Ty go drażniłaś, i to on w końcu nie wytrzymał (nie znam faceta który ze spokojem przyjałby ketchup na łeb czy gdzie indziej;) )
powiedział co powiedział, bo coś w nim pękło, eksplodował złością no i cóż..
zdarza się każdemu. na przyszłość po prostu nie baw się z nim w głupie gierki i pogadaj z nim, żeby panował nad słowami bo słowo kurwa jako okreslenie jest niedopuszczalne.


.morena napisał(a):

Po pierwsze drażyłaś temat bez sensu, czasem można tak zażartować. Po 2 nikogo do końca nigdy nie poznamy, a teraz pokazał jaki jest naprawdę w " ekstremalnej " sytuacji - Ty zrobisz z tym co uważasz za stosowne. Po 3 sytuacja z keczupem - ok opryskalas go to on Ciebie i bylo by ok, ale wkurzylas sie o to (co sama mu zrobilas) i chlusnelas mlekiem a skoro on nie raz usłuszał od Ciebie takie słowa to hm... nie wiem o co się wkurzasz, jesteście tacy sami, masz to co sama mu dajesz. Piszesz że jesteś wybuchowa to pewne nie zle slowa lecialy w jego kierunku? Na jego miejscu bym sie rozwiodla, facet w depresje moze wpasc a moze zaczniesz go lac? wcześniej go pacnęłam butelką, ale na zasadzie "ej! nie ignoruj mnie, no weź, bo zaraz cię pacnę!" - bo zupełnie nie chciał -  rozmawiać też bym wyszła z siebie na takie upierdliwe gadanie do mnie, nie chce rozmawiac to nie chce, bede chciala to przyjde i pogadam.
"Dostał ode mnie kilka razy w twarz"
Wybacz, ale padlam. Jak mozna taka afere zrobic z narzekanieá faceta.. Jakby moj tak powiedzial, to sama bym odpowiedziala, ze wiesz tez byloby mi lepiej, staral sie o mnie taki jeden pedancik i kucharz, z nim to bym juz w ogole miala dobrze. obiadki jak w restauracji i do tego pracowity, ale co tam. serce nie sluga, wole miec bajzel i ciebie zamiast czystej chaty i obiadkow. Mysle, ze po czyms takim twoj facet czulby sie tak dowartosciowany i chetnie by ci pomogl. a ty moglabys jeszcze zazartowac, ze jak szybciej sie z tym uwiniecie, to wiecej czasu na lozko bedzie .. oj, ale niektorzy to egoisci, a poza tym wrazliw na swoim punkcie. Ja tez nie daje sobie w kasze dmuchac, ale sztuka jest odpowiednio podejsc meza, by nie narzekal, a jeszcze do tego czul sie zazdrosny i chetnie pomagal. dla mnie troche dzeicinada..

A poza tym dodam inteligentnie, ze mezow trzeba szanowac. Bo z szacunkiem idzie milosc. a kto tego nie rpobi sam ograbia sie z milosci i szczescia w zwiazku..
Widać ludzie nie mają większych problemów. Sama robisz aferę a potem masz pretensje. Jak dziecko.
że jesteś naprawdę nienormalna i dziecinna
a on nie lepszy
Pasek wagi
A ja się facetowi nie dziwię, bo zrobiłaś aferę o nic, po pierwsze, a po drugie wyskoczyłaś na faceta z przemocą....nie jeden by Ci w twarz strzelił za takie coś. Faceci nie powinni bić kobiet, ale to działa w obie strony. A jeżeli zawsze robisz sceny to w końcu nie wytrzymał. No sorry ale wszystko ma swoje granice, każda cierpliwość się kiedyś kończy i powinnaś się opanować...
to co napisałaś brzmi jak kiepski żart... jakby to pisało dziecko,które się pokłóciło z innym o zabawke... jestem w szoku.
jakbym widziala siebie pare lat temu, identyko klotnie i do tego dosyc czesto

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.