2 września 2012, 19:00
no właśnie, jutro rozpoczęcie, zaraz się zacznie nauka, w maju matura... jestem w klasie politologicznej.
macie jakieś "naukowe triki"? jak się szybko i skutecznie uczyć, bez zakuwania? jak się dobrze koncentrować BEZ KAWY i znosić uczucie senności?
dodam, że mój dzień zaczyna się około 5 rano, a kończy przed północą. sam dojazd do szkoły mi zajmuje ponad godzinę, a naukę w autobusie odpuszczam, bo mi po prostu nie idzie wtedy, już wolę się chociaż trochę zdrzemnąć...
w domu będę przeważnie około 16, a jak dojdą mi później korepetycje, to i później, ok 18 pewnie.
macie też jakieś rady dotyczące właściwego rozplanowania czasu? tak, żeby ze wszystkim się wyrabiać, ale też nie umęczyć i znaleźć czas na odpoczynek?
byłabym wdzięczna za wskazówki :)
- Dołączył: 2009-11-12
- Miasto:
- Liczba postów: 391
2 września 2012, 23:16
napisze Ci jak wygladaly moje przygotowania do matury - we wrzesniu pelna mobilizacja - bede sie uczyc, uczyc, uczyc ! i tak minal wrzesien, pazdziernik, listopad, grudzien, styczen.. bez jakiegos porzadnego zakuwania, oczywiscie ogromne wyrzuty sumienia, rozpacz, ze nie zdam itd. w miedzyczasie mielismy wiele probnych arkuszy na lekacjach i to byly cale przygotowania, stwierdzilam, ze w ferie po studniowce juz ostro biore sie do pracy i codziennie ucze sie przynajmniej z dwoch przedmiotow i tak... w marcu (!!!!) sie obudzilam :) to juz byl dramat :D jedynym przedmiotem z ktorego zakuwalam, doslownie zakuwalam systematycznie byla matma, na lekcjach byla duza spinka, masa testow i w domu robilam przynajmniej jeden dziennie, w swieta wielkanocne zrobilam 20 (!!) testow z matmy. Idac na mature wiedzialam ze matmy nie musze sie obawiac, bo sie uczylam, najbardziej balam sie rozszerzonego wosu i polaka, bo nie czytalam zadnych lektur, obudzilam sie dopiero tydzien przed matura i przeczytalam cala ksiazke z opracowaniami i streszczeniami, czytalam jeszcze w nocy przed pisemnym polakiem, adrenalina niesamowita, oczywiscie nie zdazylam ogarnac lalki (z ktorej bylo wypracowanie) i przedwiosnia, przed wejsciem na sale kolega strescil mi lalke, ludzi bezdomych mialam na blaszke bo czytalam cala ksiazke...wiec wyobraz sobie moja mine kiedy zobaczylam "lalka" w arkuszu. i tak minely mi matury :) oczywiscie miesiac paniki, ze nie zdam, nie dostanie sie na wymarzone studia, jestem idiotka sraty taty... polski- 80% ang podst 100% ang rozsz 67% matma 84% wos rozsz gorzej 52% ale jak na moje nieuczenie to i tak niezle, dostalam sie tam gdzie chcialam bez najmniejszego problemu : ) - studia ekonomiczne. takze sama widzisz, ze sama aktywnosc na lekcjach i wzgledna nauka przynosi efekty nie trzeba zakuwac cale noce, jasne ze moglo mi pojsc lepiej, najbardziej boli mnie rozszerzony angielski, bo wiem, ze stac mnie na wiecej, ale niektorzy z mojej klasy kuli dzien i noc a matura im wcale nie poszla. takze nie mozemy Ci poradzic ile masz sie uczyc, bo to indywidualna kwestia :D Powodzenia :) korzystaj z kazdego dnia, bo trzecia klasa mija baardzo szybko :) a potem najdluzsze wakacje w zyciu :) szkoda, ze za miesiac juz sie koncza...
3 września 2012, 01:23
Powiem Ci jak było u mnie. Właśnie jestem po tegorocznej maturze, więc mam wszystko na bieżąco.
Kiedy przyszliśmy do szkoły we wrześniu od razu była nauka, nie było gderania i marudzenia ze strony uczniów, bo wiedzieliśmy że mamy wiele przed sobą. Nie było kilku dni na zaaklimatyzowanie się i takie tam bzdury. Od razu przyszliśmy i na 'dzień dobry' dowiedzieliśmy się jaką lekturę mamy czytać i że za tydzień jest sprawdzian z jakiejś tam epoki z polskiego, która była w pierwszej klasie (czyli sama sobie musiałaś w domu przypomnieć, dzień przed sprawdzianem mieliśmy tylko 45 minut przypomnienia z nauczycielką, ona mówiła hasło, a my 'tłumaczyliśmy"). Z matmy co chwila sprawdziany. Po pierwszym trymestrze (w 3 klasie miałam trymestry) odeszły mi przedmioty niematuralne, więc pod koniec 1. trymestru było ciężko, bo trzeba było walczyć o jak najlepsze oceny ze wszystkich przedmiotów + uczyć się przedmiotów maturalnych. Potem już tylko maturalne, wf i religia, na wf i religie rzadko kiedy chodziłam, a jak byłam to uczyłam się, odrabiałam lekcje, dużo okienek, gdzie robiłam zad. dom, uczyłam się i tak robili wszyscy. W domu jak w domu nauka, ale już mniej hardcorowo niż w 2 klasie.. o 00 kładłam się spać, wiec normalnie. a w 2 klasie to i o 2-3 chodziło się spać, a o 7 wstawało i dalej.. .
Sen jest najważniejszy. Notatki. Planowanie. Wypoczynek na weekend, ale w sensie więcej snu, aby odespać. żadnych energetycznych napojów itd. uczenie się na głos. uczenie sie matematyki, tzw. przypominanie sobie np. z youtube.pl jest wiele kanałów, gdzie tłumacza wszystko mega wolno i łopatologicznie. masa streszczeń i opracowan dla przypomnienia i takie tam. powodzenia!!
3 września 2012, 05:29
wielkie dzięki za wskazówki :)