Temat: Spowiedź po latach.

Vitajcie ;)

Ostatnio zaczęłam się zastanawiać nad Spowiedzią.
Przyznam się szczerze, że nie pamiętam kiedy raz byłam u spowiedzi... było to 6, 4 lub 2 lata temu...
W pewnym sensie nie do końca uznaję idei spowiadania się w konfesjonale... wynika to z tego co się działo w moim życiu, rozpadu mojej rodziny, z tego czego naoglądałam w televizji, z nieudolnego nauczania księdza na religii, z różnych afer w mojej parafii... wiem, nie każdy Ksiądz jest taki zły, niektórzy naprawde mają powołanie... ale jakoś mnie do tego nie ciągnie... wole sama w kościele przeprosić Boga za swoje grzechy... tak jak np w Protestantyzmie jest spowiedź powszechna.... bo w gruncie rzeczy spowiedź służyła niegdyś do kontrolowania ludu przez panujących duchownych, którzy dzięki temu wiedzieli co się dzieje na ich ziemi...

Ale tym o co chodzi mi konkretnie w tym poście to pytanie...
Jak dawno nie byliście u spowiedzi i dlaczego? 

Ja mimo tych wszystkich swoich powodów i "nie do końca uznawania idei spowiedzi" czasem myślę o tym by do niej przystąpić... ale to szybko mija...

jaki Wy macie pogląd?

meryZpakamery napisał(a):

Salemka napisał(a):

meryZpakamery A orientujesz się może jak wygląda sprawa z dostępem innych do wiedzy na temat czy ktoś złożył akt apostazji?Nieskładnie to napisałam, ale czy np. pracodawca może sobie to gdzieś sprawdzić, albo czy Kościół później jeszcze komuś przekazuje te dokumenty, wiedzę o apostazji itp?
W Polsce? Myślisz, że jakiegoś pracodawcę obchodzi w co wierzysz? Poza tym nie ma prawa Cię o to spytać  lub z tego powodu dyskryminować- to masz zagwarantowane konstytucją.  No chyba, że chcesz zostać organistką w kościele, to może proboszcz się zdziwić :-) Kościół powienien przekazywać te dane w formie statystycznej czyli ilości a nie konkertnych osób do GUSu ale z tego co wiem olewa polskie prawo i tego nie robi, podając do GUSu ilości osób ochrzczonych, jako wyznacznik katolików w Polsce. 


Teoretycznie Konstytucja mnie chroni, ale wiesz, jak będzie mnie chciał zwolnić to i tak mnie zwolni tylko znajdzie inny powód :P

TakBardzoChce napisał(a):

ja byłam rok temu z przymusu, nie czuję takiej potrzeby zwłaszcza że nie chodzę do kościoła.primo wiem że w życiu nie dostałabym rozgrzeszenia, ale póki mieszkam z mamą nie chcę przysparzać jej kłopotów i dobrowolnie nie mówię co o tym myślę, jak już sama zacznie ten temat to i tak na siłę wpaja mi swoje.


nie rozumiem chodzenia do spowiedzi pod przymusem. jestescie strasznymi hipokrytami...

Agneees napisał(a):

Nie byłam u spowiedzi od mojego bierzmowania... Czyli ponad 10 lat. Ja mam spory problem ze swoją wiarą... Wierzę, ale kompletnie nie uznaje Kościoła, jako instytucji. Nie podoba mi się co się dzieje w Kościele, gdzie się wtrąca i co wymyśla. Czasami nachodzi mnie ochota, żeby iść do pobliskiej Katedry. Usiąść i pomyśleć. Takie miejsca maja w sobie specyficzną energię.Spowiedź? Najpewniej pójdę do spowiedzi przed własnym ślubem, nie wcześniej ;-) Musze do tego znaleźć odpowiedniego Księdza.

skoro kompletnie nie uznajesz instytucji kosciola, to chyba nie zamierzasz rowniez brac slubu koscielnego? tylko cywilny, a w takim wypadku spowiedz ci nie bedzie potrzebna; kompletnie nie rozumiem ludzi, ktorzy wyrzekaja sie kosciola, ale gdy przychodzi co do czego, np chca wziac slub czy ochrzcic dziecko to wtedy dopiero sobie o kosciele przypominaja i chyba biora ten slub tylko na pokaz bo przeciez wczesniej nie wiedzieli co to kosciol i nie byl im on do niczego potrzebny; eh, ta ludzka obluda...

cancri napisał(a):

Dla mnie taka spowiedź na łonie natury, jest totalnie bez sensu.Nie jest problemem powiedzieć "obraziłam koleżankę",bo w głowie to każdy powtarza sobie 100 razy jak mu z tym źle.Wyczynem za to jest pójście, i głośne przyznanie się do tego,powiedzenie, jak bardzo się żałuje tego, co się zrobiło,i proszenie o przebaczenie.Tak w głowie spowiadamy się co 5 minut."Zjadłam ciastko, to było złe, amen".


Hm. Jak to ktoś wcześniej wspomniał, spowiedź miała służyć (i służy nadal) kontroli owieczek a nie ich dobru, więc o jakim wyczynie piszesz? Wolę się "wyspowiadać" przed Bogiem, niż przed jakimś hipokrytą, który swoje formułki w konfesjonale odbębnia z pamięci a nie z serca.

A na Vitalii (jak i w życiu) hipokryzja pełną parą, dostosowywanie pod siebie tylko nauk kościoła, które danej osobie podpasują, wybieranie w co się wierzy a w co nie.
Nie wiem, jak do tego podejść, ale chyba wiesz, że ksiądz to normalny człowiek z Twojej wspólnoty kościoła, grzeszy jak każdy inny a z racji powołania ma czasem trudniej bo jest bardziej kuszony a to dlatego że ksiądz może bardziej zgorszyć ludzi i odsunąć ich od Boga (tak jak to widzisz w swoim przypadku). Diabeł zaciera rączki. Nie usprawiedliwiam ich, ale warto się za nich pomodlić i tak ponoć na Sądzie Ostatecznym będą mocniej rozliczani bo więcej dostali duchowego spadku. No więc spowiadasz się nie u księdza jako osoby grzesznej ale u pośrednika pomiędzy Tobą a Bogiem. Zresztą.... czasem ksiądz pijak jest bardziej pokorny od tego, który jest bardzo nabożny. Nie ma co sądzić drugich. Ja wyznaję zasadę, że każdy człowiek ma swoje dobre i swoje złe strony i nie raz się o tym przekonałam.
Pasek wagi

Katte76 napisał(a):

Nie wiem, jak do tego podejść, ale chyba wiesz, że ksiądz to normalny człowiek z Twojej wspólnoty kościoła, grzeszy jak każdy inny a z racji powołania ma czasem trudniej bo jest bardziej kuszony a to dlatego że ksiądz może bardziej zgorszyć ludzi i odsunąć ich od Boga (tak jak to widzisz w swoim przypadku). Diabeł zaciera rączki. Nie usprawiedliwiam ich, ale warto się za nich pomodlić i tak ponoć na Sądzie Ostatecznym będą mocniej rozliczani bo więcej dostali duchowego spadku. No więc spowiadasz się nie u księdza jako osoby grzesznej ale u pośrednika pomiędzy Tobą a Bogiem. Zresztą.... czasem ksiądz pijak jest bardziej pokorny od tego, który jest bardzo nabożny. Nie ma co sądzić drugich. Ja wyznaję zasadę, że każdy człowiek ma swoje dobre i swoje złe strony i nie raz się o tym przekonałam.


Oj, tak, duchowego spadku, to oni mają tyle, że przeciętny Kowalski musi na to pracować długimi latami (ba! całe życie, kosztem siebie i swojej rodziny) a na sądzie ostatecznym z pewnością będą mieli z czego się rozliczać...

Dwa Porsche, dom na Majorce, utrzymanie "gosposi", dzieci, a to wszystko za pieniądze tych zbłąkanych owieczek, które śmigały wiernie do spowiedzi, bo myślały, że księżulek szczerze interesuje się ich grzeszkami.
Ludzie jak ma być dobrze w tym kraju skoro nikt do spowiedzi nie chodzi , piszecie jakieś głupoty o tym że wystąpiliście z Kościoła . Czytam i ani to straszne ani śmieszne!. Bez spowiedzi ciężko żyć.
Chodzi mi o to że ludzie coraz częściej odwracają się od Boga , bez kościoła nie ma wiary . Jeśli ludzie nie nawrócą się to będzie biada naszemu narodowi . Ja wiem najłatwiej powiedzieć że to księża są źli , tylko tak naprawdę to my tworzymy Kościół.
Katte76 dobrze napisała - nie spowiadacie się człowiekowi jako temu konkretnemu księdzu, tylko Bogu. Ksiądz pośredniczy i ma za zadanie udzielić Ci rady i rozgrzeszenia.
To czysta hipokryzja mówić, że nie chodzę do spowiedzi, bo on też grzeszy. Jest człowiekiem, więc grzeszy. Nie naszym zadaniem jest rozliczanie go, bo nikt nie jest bez winy. Gdy idę do spowiedzi, to nie zajmuję się grzechami księdza, ale moimi.
Spowiedź ma wypływać z potrzeby serca, z chęci oczyszczenia się i szczerej poprawy. Jeśli idzie się 'bo ślub, bo chrzciny, bo ktoś kazał', ale nie czuje się skruchy, to taka spowiedź jest nieważna i jest niedopuszczalna.

Byłam pod koniec czerwca, chodzę regularnie co 2-3miesiące lub częściej, jeśli mam potrzebę. Mnie bardzo pomaga.
Zwykle przed ważnymi uroczystościami rodzinnymi. Nienawidzę się spowiadać. Stres mnie w takiej sytuacji paraliżuje. Do kościoła chodzę.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.