- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
11 września 2008, 08:22
Już trzeci raz przyjdzie mi podawać dzieciątko do chrztu Ale to będzie dla mnie wyjątkowa uroczystość, gdyż bohaterem będzie moja pierwsza (i jedyna dotąd) siostrzenica! Wcześniej zostałam matką chrzestną synka mojego kuzyna i córki mojego chrzestnego - troszkę zakręcone I właśnie wcześniej nie miałam takiego problemu z prezentem - w mojej rodzinie panuje zasada, że osoby niepracujące (uczące się) nie muszą kupować prezentów (bo niby za co?!). Więc ograniczyłam się do zakupu szatki na chrzest, wiązanki kwiatów oraz jakiejś pamiątki.
Co prawda wciąż nie mam stałej pracy, bo nadal studiuję, ale podczas tych wakacji pracuję w pewnej firmie, gdzie zarabiam 700-800 zł miesięcznie. Zasugerowano mi, że na taką uroczystość powinnam wydać ok. 500 zł dla chrześnicy. Ale to strasznie dużo!
Powiedzcie mi szczerze: ile pieniędzy powinnam wydać? Lepiej dać pieniądze czy kupić prezent? A jeśli prezent - to jaki?
Dodam jeszcze, że mam bardzo dobre stosunki z moją siostrą, natomiast moje relacje ze szwagrem są raczej... grzecznościowe. Nie znam pana, który zostanie ojcem chrzestnym Klaudii, więc nie mam pojęcia, jakie on ma plany na ten dzień. Dla mnie wydatek rzędu 500 zł to ogromna kwota, ale może to teraz standart? Zbliża się październik, będę musiała opłacić akademik i kupić wiele niezbędnych rzeczy - jak to pogodzić? Choć tak naprawdę na pierwszym miejscu stawiam moją siostrzenicę...
POMOCY!
11 września 2008, 08:34
11 września 2008, 09:21
11 września 2008, 09:47
11 września 2008, 13:58
11 września 2008, 14:25
11 września 2008, 15:58
11 września 2008, 16:05
Ja też uważam, że 500 zł to dużo za dużo - Wasze słowa bardzo mi pomogły. Moim zdaniem matka chrzestna przede wszystkim powinna ofiarować dziecku swoje serce i czas (jeśli ma taką możliwość - bo niestety ze względu na odległość miejsc zamieszkania pozostałych chrześniaków nie widuję tak często, jak bym tego chciała). Rodzice Klaudii zawsze mogą na mnie liczyć, zawsze chętnie odstawiam swoje sprawy na bok, jeśli tylko potrzebują pomocy. A że mieszkamy w jednym domu, to też Malutka często dostaje ode mnie drobne prezenciki: a to książeczkę, którą jej czytam, a to skarpetki, a to grzechotkę...
Pomyślałam o prezencie w postaci bezpiecznego krzesełka dla dziecka. Widziałam kiedyś takie: z jednej strony blatu znajdowały się jakieś zabawki (klocki itd.), a odwrócony blat miał gładką powierzchnię i mógł służyć do podawania na nim jedzonka. Co o tym sądzicie?
11 września 2008, 16:07