- Dołączył: 2006-03-09
- Miasto: ----------
- Liczba postów: 3292
4 października 2011, 12:25
Hejka! Mam pytanie do studentów, a najlepiej do osób które skonczyły studia i moga sie pochwalić tytułem magistra. Aktualnie studiuje ( zaczełam 3ci rok zaocznie ) i pracuje. W przyszłym roku kończe licencjat i zastanawiam się czy warto jest robić magisterkę... Mój kierunek to finanse i rachunkowość. Chce po studiach tez zrobić sobie kursy związane z księgowością. Jeden, taki krótszy juz zaczęłam. Najblizsze studia magisterskie z mojego kierunku są 100km od mojego miasta wiec wiąze sie to z dojazdami a moze i nocowaniem. Też troche mi się nie chce, bo moja praca zabiera sporo czasu i nie bardzo moge brać wolne bo sama pracuje na tym stanowisku i jak mnie nie ma to nie ma mnie kto zastąpić. Mogłabym studiowac bliżej ale juz nie mój kierunek, czego nie chce. Jakie macie doświadczenia ? Co sądzicie ?
4 października 2011, 16:36
Powiem tak - jeśli chodzi o poszerzenie wiedzy, czy horyzontów, to magisterką można sobie tyłek wytrzeć. Rozsądni pracodawcy nie patrzą też na dyplomy ALE nierozsądni też są i jest ich wielu - wystarczy spojrzeć na ogłoszenia pracy "wymagane wyższe wykształcenie" (heh, nieważne jakie byle wyższe, tak jakby mgr filozofii lepiej sprzedawał silniki niż technik budowy maszyn). Znam kilka przypadków osób, które mgr olały i przez pół życia nie przeszkadzało im to w niczym a nagle pojawił się awans i ktoś sobie przypomniał i 40-50 latek z domem, dziećmi musiał do szkoły zasuwać uzupełniać papierek... Więc podsumowując - warto. Biorąc pod uwagę czas i pracę włożoną w licencjat, mgr to pikuś, jak się człowiek uprze może nawet eksternistycznie to załatwić. U mnie w firmie też mnie nikt o wykształcenie niby nie pytał ale nie wiem czy żywota w tej firmie dokonam a jeśli nie, to rynek pracy może się kiedyś o papierki upomnieć dlatego idę za ciosem i robię MBA - niby śmiechowo, 3x w roku zajęcia plus trochę dłubania w komputerku ale kto wie co się kiedy w życiu przyda.
EDIT: dodatkowo ten śmieszny tytuł otwiera (lub raczej jego brak zamyka) drogę do niektórych zawodów (tłumacz przysięgły, pilot wycieczek) oraz do studiów podyplomowych, dzięki którym możesz kilka razy w ciągu życia się przekwalifikowywać. Pewnego dnia pracodawca może zechcieć wysłać Cię na jakąś interesującą podyplomówkę a Ty powiesz wtedy "sorry, ale to za dwa lata bo nie mam mgr".
Edytowany przez edzio1980 4 października 2011, 16:44
4 października 2011, 16:51
Wyniki wyglądają tak:
na 100 ankietowanych osób:
5 osób zarabia miesięcznie 50 000zł, 10 osób zarabia 20 000zł, a reszta 1000zł.
- Dołączył: 2011-01-23
- Miasto: Biały Bór
- Liczba postów: 3877
4 października 2011, 19:43
Na podyplomówkę można iść po licencjacie, jak i po inżynierze - nie trzeba mieć mgr.
4 października 2011, 22:53
> Na podyplomówkę można iść po licencjacie, jak i po
> inżynierze - nie trzeba mieć mgr.
Nie chcę się spierać, pewnie na jedną tak na inną nie. Pamiętam tylko, że dyplom mgr musiałam dostarczyć żeby odebrać ten z podyplomówki.
- Dołączył: 2011-01-23
- Miasto: Biały Bór
- Liczba postów: 3877
5 października 2011, 13:56
Może jak nie było systemu Bolońskiego to tak było, ale przy Bolońskim już tak nie ma :)