15 września 2011, 22:58
Hej wszystkim :)
Od razu mówię, że nie należę do typowych kujonów niewidzących nic poza książkami. Mam chłopaka, znajomych, jestem nastolatką starającą się w jakimś stopniu cieszyć życiem ;) Ale wracając do tematu- uczę się codziennie od jakiejś 16 i codziennie zajmuje mi to do około północy lub 1... Czasem nawet dłużej. Oczywiście robię sobie przerwy na jedzenie + raz na jakiś czas coś obejrzę w tv dla relaksu lub przeczytam trochę książki, ale to max godzina, bo reszta to dla mnie marnowanie czasu. Po prostu nie wyrabiam się z niczym. Nie dość,że muszę przygotowywać się na lekcje do szkoły, to jeszcze muszę się uczyć i robić milion kserówek na korki z bio i chem. Chcę się dowiedzieć, czy ktoś z Was też tak bardzo się starał w LO ? Dodam, że jestem w klasie maturalnej. Cel-medycyna. Ale nie wiem czy nie wykituję niedługo, bo to wszystko zaczyna mnie przerastać. Co sądzicie?
Pozdrawiam. :)
- Dołączył: 2010-10-14
- Miasto: Maroko
- Liczba postów: 133
16 września 2011, 12:04
Mnie tam wydaje się, że uczysz się za dużo. Zakładam, że jesteś bardzo inteligentną osobą (w końcu idziesz na medycynę) Zastanawiam się czego tak się możesz uczyć. Nie wynosisz nic z lekcji?? Ile razy musisz coś przeczytać, żeby weszło i zostało w głowie?? Jak na moje oko to już 2 godziny zakrawa na nadgorliwość bo skoro uczysz się codziennie to nie masz żadnych zaległości.
Pamiętam, że za moich licealnych czasów wystarczyło mi skupić się na lekcji i poczytać w drodze do szkoły w autobusie (40 minut) i byłam świetnie przygotowana. Takie posiedzenia tygodniowe kilkugodzinne to zdarzały się przed egzaminami na studiach i ustną maturą bo niby czego było się uczyć przed pisemną??
Edytowany przez patttrycja 17 września 2011, 19:51
16 września 2011, 12:28
Ja w liceum... Trochę się uczyłam, ale bez przesady ;) Na poważnie zaczęłam się uczyć miesiąc przed maturą, a z wyników i tak jestem bardzo, bardzo zadowolona :)
- Dołączył: 2011-09-10
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 11257
16 września 2011, 12:49
W ostatniej klasie LO, to i ja niewiele się uczyłam. Bo czego było się uczyć z matematyki, polskiego i angielskiego? To akurat samo wchodziło mi do głowy. Tak jak i chemia wcześniej i częściowo fizyka (do której mam zdecydowanie mniejszy dar). A czego się uczyłam wcześniej? Historii, biologii i geografii. Po co skoro mi są do niczego niepotrzebne? Po to, że zwykłam dobrze wykonywać swoją pracę. Do dziś tak robię i to procentuje. Poza tym każdy wysiłek kiedyś się spłaca. Ja np. dzięki uczeniu się w szkole mam do dziś świetną pamięć, bo ją sobie wyćwiczyłam i nauczyłam się zapamiętywać.
Mnie również dziwi wyśmiewanie kujonów (zresztą to słowo ma wiele definicji). To zwykle ludzie, których nauczono bycia ambitnym. Pewnie, gdyby wychowali się w innych rodzinach, byliby inni.
- Dołączył: 2011-08-23
- Miasto:
- Liczba postów: 5376
16 września 2011, 13:01
odpłaci Ci się to ;) jesteś ambitna, to dobrze. pamiętaj o odpoczynku. jeśli czujesz że Cię przerasta - zrób sobie dni wolne, do matury jeszcze kawałek. jeśli będziesz usilnie próbowała przeskoczyć swoje możliwości - ześwirujesz, pogubisz się, nie będziesz mogła patrzeć na książki.medycyna to mnóstwo pracy, lżej nie będzie. a nie oszukujmy się - dostają się ci najlepsi z najlepszych.
wysypiaj się, dobrze odżywiaj, zachowaj równowagę i zdrowy rozsądek a wysiłki będą procentować przez lata :)
good luck!
- Dołączył: 2011-09-01
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 465
16 września 2011, 13:16
> cancri - napisanie samodzielnie pracy na ustną
> maturę to powód do chwalenia się bo teraz co drugi
> maturzysta no ewentualnie co trzeci kupuje sobie
> gotową pracę i bez wysiłku, szukania materiałów i
> formułowania całości tekstu ma gotowca do zdania
> matury ustnej co z kolei nie jest aż tak wielkim
> wyczynem
Zgadzam się. Ja gdy byłam w klasie maturalnej na 24 osoby tylko 5 mogło się pochwalić że prace napisali sami i zdali ją z dobrym wynikiem (w tym ja). Dla mnie takie osoby wogóle nie powinny się chwalić jak zdały mature z polskiego ustego skoro prace kupiły. Ani minuty poświęconej nad ksiązkami, szukaniem inf i potem łaczenie to w całośc. Dwa dni przed wkute wszystko na pamięć i szczęśliwi. Teraz tak jest (dosłownie w każdej klasie trafiają sie takie osoby i nie ma wyjatków, chyba że ktos sie nie chce przyznać).
A co do autorki, fakt dużo się uczysz i jak dla mnie to aż za dużo:P Ja sobie nie wyobrażam tylu godzin nauki i jeszcze tego że mogłabym się nie wyspać:P
No ale taki kierunek sobie wybrałaś, wymagający i bardzo odpowiedzialny, wiec jęzeli zalezy Ci na nim to ucz się i potem tylko sobie podziekujesz:) łatwo nie bedzie ale dasz rade:)
- Dołączył: 2005-11-09
- Miasto: Normandia
- Liczba postów: 3399
16 września 2011, 13:21
ja tak zakuwam tylko na studiach (i to nie codziennie nawet), a w LO to napewno tak sie nie uczylam..
- Dołączył: 2011-07-30
- Miasto: Zet Zet
- Liczba postów: 1136
16 września 2011, 13:23
Jak na medycynę to musisz się duuuuuużo uczyć. ;d
16 września 2011, 13:42
łoooooooo matkoooooooooo, nie straszcie mi jej że sie szykuje na medycyne i tyle się uczy,,,ja jestem na medycynie i zapewniam, że w LO wracałam do domu i przez dwie godziny łącznie uczyłam się i odrabiałam lekcje i to tyle, żednej nauki poza tym(!!!!!) do matury- 2 h dziennie i czytanie w pociągu- oczywiście przy wykorzystaniu czasu w szkole, na lekcjach- skrupulatne notatki- od razu na zajęciach je mazałam zakreślaczem:D i się na studia dostałam, poza tym jak ma się dobrą organizację dnia, to i na tych studiach sypia się po równiutkie 9 godzin w tygodniu, a w weekendy- wiadomo, przynajmniej 10 :P- i można być jedną z lepszych studentek:P tylko nie można marnować czasu :D
oj, a poza tym, na studiach- patrząc na moje współlokatorki stwierdzam, (bo czasem budziłam się o 4 rano i widziałam jak się uczą:///)
że osiągnęłam genialne wyniki śpiąc po te 9 godzin a ucząc się max do 21 niż moje kumpele, które uczyły się do 5 rano i spały 3-4 godziny,,,ja zaliczyłam wszystko w 1 terminach, a one- jedna ma dwa wiodące przedmioty do zaliczenia we wrześniu, a druga 1...i pierwszej poprawki już nie zdały...na początku sama też tak się uczyłam- znaczy śpiąc po te 3 godziny, ale zauważyłam, ze to bez sensu, bo po obudzeniu nie uczyłam się efektywnie- najlepsze jest dla mnie pierwsze 6 godzin po zdrowym, dłuuugim śnie--wtedy uczę się przynajmniej 2 razy szybciej:P no i widocznie wyspany umysł zapamiętuje na dłużej :P pozdrawiam ;D
Edytowany przez karolina6789 16 września 2011, 13:53
- Dołączył: 2011-09-02
- Miasto: Antarktyda
- Liczba postów: 1277
16 września 2011, 14:03
W życiu tyle się nie uczyłam. Może przed samą maturą, ale tak to... Nie.
Nie przesadzaj, bo odbije się to na Tobie. Ucz się systematycznie, powtarzaj, ale bez przesaady !