- Dołączył: 2011-05-02
- Miasto: Wrocław
- Liczba postów: 221
15 września 2011, 15:51
Czy mógłby mi ktoś dokładnie wytłumaczyć słowa tej przysięgi? Bo trochę nie rozumiem. Przecież równie dobrze można by było powiedzieć ,,Miłość silniejsza, niż śmierć". Czy może w słowach przysięgi chodzi tylko i fizyczny stan rzeczy? Pozdrawiam;)
Edytowany przez JulietCracow 15 września 2011, 15:54
- Dołączył: 2008-01-22
- Miasto: Koniec Świata
- Liczba postów: 20187
15 września 2011, 18:52
Ślub brałam dawno. Ale przysięga małżeńska wtedy brzmiała: "...i że Cię nie opuszczę aż do śmierci". I to nie znaczy, że nasza miłość jest silniejsza od śmierci, bo nie jest. Tylko, że będziemy trwać przy sobie bez względu na wszystko, aż do śmierci
15 września 2011, 19:13
W głupie przysięgi małżeńskie, które w Polsce są klepane przez wszystkich, nawet tych których miłość nie łączy - nie wierzę.
Wierzę za to w miłość, która trwa wiecznie i jeśli po śmierci coś jeszcze nas czeka, to wtedy tego jedynego też będę kochać i tutaj nie chodzi o miłość fizyczną.
Dla mnie prawdziwa miłość nigdy się nie kończy...
15 września 2011, 19:41
bo w życiu wiecznym nie ma czegoś takiego jak brat, siostra, mąż, żona, mama, tata... trzeba trochę poczytać z teologii...
a "póki śmierć nas nie rozłączy" będziemy się wspierać, dbać i troszczyć... a co po śmierci to już inna bajka i co tam będzie to Ci nikt nie może obiecać...
15 września 2011, 20:16
> bo w życiu wiecznym nie ma czegoś takiego jak
> brat, siostra, mąż, żona, mama, tata... trzeba
> trochę poczytać z teologii...a "póki śmierć nas
> nie rozłączy" będziemy się wspierać, dbać i
> troszczyć... a co po śmierci to już inna bajka i
> co tam będzie to Ci nikt nie może obiecać...
- Dołączył: 2011-03-06
- Miasto: Wiesbaden
- Liczba postów: 2095
15 września 2011, 20:49
A ja powiem tylko tyle, miłość nie jest silniejsza niż śmierć...
"Bo jak śmierć, potężna jest miłość....."
Więc są na równi!
A pytanie trochę nielogiczne, no ale...
- Dołączył: 2007-04-09
- Miasto: Tu
- Liczba postów: 24673
15 września 2011, 20:52
a coz to za roznica? i tak małżeństwo trwa tylko do rozwodu
- Dołączył: 2009-11-11
- Miasto: Bolesławiec
- Liczba postów: 3844
15 września 2011, 20:56
Famous, pięknie to ujęłaś :) Pytanie niezłe, ale bez odpowiedzi tak naprawdę, bo nikt nie wie, co jest dalej :) Faktycznie przysięga brzmi jak brzmi, dlatego ja osobiście nie mam zamiaru brac ślubu i składac oklepanej przysięgi. Ja jak z kimś jestem i kogoś kocham, to nawet jak umrze będę go nadal kochać i nie umiałabym po jego śmierci związać się z kimś innym, tylko dlatego, że zostałam sama. Może i faktycznie po śmierci nie ma podziału na braci, mężów i żony, ale nikt tego nie wie. A nie chciałabym na drugim świecie mieć dwóch mężów... ;) Pół żartem pół serio, więc się nie oburzajcie i nie śmiejcie.
- Dołączył: 2011-01-30
- Miasto: Retez
- Liczba postów: 578
15 września 2011, 21:04
nie wierzę w ani jedno słowo przysięgi...z drugiej strony ryczę na ślubach... wykonywałam dziesiątki razy zaproszenia dla Młodych, sama nie wierząc w tą instytucję... przykro mi z tego powodu bo chciałabym być szczęśliwa, a nie mam wiary w przyszłość we dwoje...
- Dołączył: 2009-03-21
- Miasto: uk
- Liczba postów: 194
15 września 2011, 23:03
malzenstwo to jest kontrakt...a kontrakt podpisuja te osoby,ktore nie ufaja sobie nawzajem
15 września 2011, 23:36
ja podchodzę do tego bardzo emocjonalnie.
trochę dlatego, że nie chciałabym po śmierci nigdy już nie być z moim Facetem.
nie wyobrażam sobie, że się "rozdzielamy" i nie znamy. nie jesteśmy idealną parą, ale chcę z Nim spędzić WIECZNOŚĆ a nie życie, dopóki coś nas nie rozdzieli. ale może jestem zbyt romantyczna i sentymentalna.
w przysiędze małżeńskiej chodzi o fizyczny kres związku małżeńskiego- kiedy śmierć nas rozdziela, to małżeństwo się kończy. bo a)Bóg tak chciał b) jeśli On tak chciał, to (w zależności jeszcze od wieku) ktoś może powtórnie się ożenić c)nie możemy przysięgać sobie miłości na wieczność, bo nie wiemy jaki plan ma dla nas Bóg i czy rzeczywiście z tą właśnie duszą mamy dzielić wieczność .
aczkolwiek zawsze porusza mnie ten fragment, bo jak już mówię, nie wyobrażam sobie tego. trochę też się boję, że rzeczywiście rozdzieli nas śmierć i tyle, po sprawie- a co potem?