Temat: Chodzenie do Kościoła z przymusu

Mam bardzo pobożną rodzinkę (rodzice, wszyscy dziadkowie i babcie) oprócz małego wyjątku - mojego brata. Zawsze gdy byliśmy mali, rodzice ciągnęli nas ze sobą do Kościoła i nie pozwalali nam opuścić żadnej mszy niedzielnej i w święta, oprócz dni, gdy byliśmy chorzy. Brat zaczął się buntować w pewnym wieku, przestał chodzić do Kościoła i jest niewierzący, czego nadal moja rodzina mu nie może wybaczyć. Ja cały czas chodzę do Kościoła, bo...mi każą. Chodzę tam co tydzień i w święta, nie słucham kazania, nie chodzę do komunii - czy w takim razie jest jakiś sens?

A teraźniejszy problem jest taki: jutro rozpoczyna się rok szkolny, więc babcia jest oczywiście jak najbardziej nakręcona i buduje mi grafik: dzisiaj idziesz do spowiedzi, a jutro na Mszę przed uroczystością w szkole.
Oświadczyłam, że nigdzie nie idę, nigdy nie spowiadałam się przed rokiem szkolnym i to jakiś dziwny wymysł.
- A jak Ty sobie wyobrażasz w takim razie ten rok szkolny?! Jak myślisz, przez co masz złe oceny?! Bóg widzi, że się nie wyspowiadałaś i dlatego tak słabo Ci wychodzi!!! Popatrz na Twoje koleżanki - wszystkie, które chodzą do Kościoła, mają świetne oceny!
- Babciu: jedna dziewczyna z klasy jest Ateistką. Świetnie się uczy, ma prawie same piątki, z niektórych przedmiotów szóstki. I co?
- Ty mi tu nie krzycz na babcię! Zobaczysz, że w końcu dzisiaj do tego Kościoła i tak pójdziesz!

Niedługo z pracy wrócą rodzice i będzie awantura, że mam iść do Kościoła, bo nie dostanę kieszonkowego, dadzą mi szlaban na komputer itp. TO CHORE!!! Co o tym sądzicie?
wiara to przekonanie nie przymus
przymusem można jedynie odciągnąć od Kościoła na wieki. A co gorsze i co powinno  być koronnym dowodem w sprawie - nieszczera wiara nic nie zdziała tam na górze....
Ostatni raz w kościele byłam na swoim bierzmowaniu i nie zamierzam tego zmienić. Moja rodzina zaakceptowała a nawet poparła mój światopogląd, ale ponieważ mieszkam z mężem w bardzo prokościelnej małopolsce - jego rodzinie wydawało się to nie do pomyślenia. I nawet nie chodziło o wiarę... ale co ludzie powiedzą... hihi 

Wiara nie czyni człowieka dobrym... dobrym czyni go jego postępowanie.

To nie wątek na tego typu dywagacje, ale zawsze powtarzam, że nie chodzi o to, że Bóg jest czy go nie ma... ja Biblię przeczytałam z ciekawością kilka razy i nie podoba mi się to, co z tą piękną wiarą zrobiła instytucja kościoła. Piękna idea opisana w księdze została tak wyzuta ze swych pierwotnych założeń, że zostały pomyje obudowane w kłamstwo i hipokryzję. Zaadaptowane dla potrzeb kościoła pogańskie obrzędy, dołożeni na wzór politeizmu święci - mimo że Biblia nakazuje bezpośrednią rozmowę z Bogiem przez modlitwę, kupczenie sakramentami...morderstwa w imię wiary zakładającej miłosierdzie. Aż dziw bierze, że ludzie w imię wiary, dla której chcą skakać w ogień  przyklaskują kościołowi, który całkowicie zakłamał tą wiarę i działa jej wbrew. To co nakazuje kościół jest tak nieadekwatne z pismem, że głowa boli.
Nie dziwię Ci się, że nie chcesz chodzić do kościoła...
To Twoje życie i nikt nie powinien Cię zmuszać do robienia czegoś wbrew swoim przekonaniom.

wg mnie musisz szczerze z familią pogadać. miałam trochę podobną sytuację. ale podałam odpowiednie argumenty i... nie chodzę, mimo że jestem wierząca. musisz przedstawić fakty oczywiste, np. kościół i księża Ci nie odpowiadają, jak mogą być dla nas wzorem skoro (za przeproszeniem) dymają ministrantów, siebie nawzajem albo chodzą po night clubach? :D ksiądz też człowiek, ale ten 'zawód' do czegoś zobowiązuje. ja miałam o tyle lepiej, że moi rodzice do kościoła nie chodzą. a Ty jesteś wierząca, czy bardziej Cię ciągnie do ateizmu? 
Mialam podobnie, na szczescie teraz jest to tylko male marudzenie czasem.
Sama nie mam potrzeby chodzic do kosciola i sie spowiadać, ale to dlatego, że napatrzyłam się na obłudę, molestowanie seksualne(nie fizyczne tylko slowne, ale wystarczyło żeby czuc do ksiedza odraze) i byłam swiadkiem złamania tajemnicy spowiedzi jak bylam gdzies w twoim wieku. Byłam wtedy w roznych kołach, w ruchu FozZoe, latalam prawie codziennie do kosciola, potem nagla zmiana o 180 stopni, włączyłam myslenie, a oglądanie tego co robia księża z bliska było ponad moje siły.
sadze ze rodzice nie powinni Cie zmuszac
Ja chodze do koscila co niedziele bo czuje taka potrzebe, ale pamietam ze gdy poszlam do LO mam mowila mi ''pojdziesz czy nue pojdziesz do kosciola Twoj wybor i Twoje sumienie''
Spoko, ja mam to samo. Co z tego , ze mam 20 lat. Utrzymuja mnie wiec musze spelniac ich widzismisie, czy wierze czy nie. Weszlo mi juz to w nawyk i nie chce mi sie buntowac. Cala msze mysle o niebieskich migdalach i godzina jakos leci:)
Pasek wagi

sądzę, że to chore. ja na Twoim miejscu poszłabym do kościoła w bluzie slayera i odwróconym krzyżem na plecach  Ty chyba swoich rodziców nie przegadasz (sądząc po tym co o nich piszesz), ale oczywiście próbuj ze spokojem różnymi argumentami. współczuję Ci bardzo, ale obawiam się, że nie odniesie to wielkiego skutku i będziesz musiała chodzić tam, dopóki nie wyprowadzisz się z domu.

Pasek wagi
dziewczynawyznawcy - bo to wszystko wydaje mi się tylko bajką, dlatego nie potrzebuję tam chodzić...jak mam wierzyć, skoro wszystko może być tylko ludzkim wymysłem? nie czuję NIC będąc w Kościele, od czasu do czasu przyjmując Komunię. Gdybym mieszkała w innym kraju, byłabym innej wiary, czyli takiej, jaka tam najpopularniejsza - tak, jak u nas jest Chrześcijaństwo. Ta wiara nie jest moim wyborem, mam wierzyć w to tylko dlatego, że rodzina wierzy?
Nie potrzebuję spowiadania się, muszę się przyznać, ze zawsze robiłam to, żeby mieć spokój. Robiłam to na odwal, nigdy nie robiłam rachunków sumienia itp.
Prawie nigdy się nie modlę. W domu jest to może raz na 3 miesiące.
Nie lubię swojej parafii i Kościoła, ksiądz ma usypiający głos, poza tym jak uważa mój ojciec, są Księża z powołaniem i są "czarni".


Jedyne, co czasami skłania mnie do odpuszczenia awantury i pójścia grzecznie do Kościoła jest myśl, że będę miała problemy później, jeśli jednak jestem w błędzie i po śmierci to wszystko będzie rozstrzygnięte.
mam prawie 28 lat, do kościoła nie chodzę ok jakichs pięciu. A paradoks polega na tym, że stało sie to w trudnym dla mnie okresie, kiedy bardzo potrzebowałam jedności z czymś/kimś wyższym. zaczęłam słuchać wszystkiego na mszy jakby uważniej i niestety napotykała mnie tylko tematyka polityki, wzajemnego wyzywania, naskakiwania na ludzi, którzy coś robią dla świata, a niekoniecznie podoba się to klechom. coraz częściej miałam ochotę wychodzić w trakcie mszy. i tak stopniowo ograniczałam uczęszczanie, były tylko msze rodzinne, pasterki, rezurekcje... teraz i tego juz nie potrzebuję...a jedynym moim zadaniem w święta wielkanocne jest święconka. żyję, mam sie dobrze, mama czasami jeszcze napomknie, ale juz ze spokojem. a rodzina mojego taty jest baaaardzo religijna, ale tylko na pokaz. jedna siostra przed drugą. nienawidzę takiej hipokryzji!!!
Pasek wagi

.

Ja chodzę do kościoła tylko na pogrzeby i śluby :) Jako dziecko też musiałam... moja mama na szczęscie mnie zrozumiała. Nie wierzę w kościół, tylko w "boga" lub ta siłę wyższą, którą tak nazywamy. Moja córka nie jest ochrzczona, nie chodzi na religię. Jak dorośnie sama zadecyduje. Autorce współczuję, bo ja, jako matka nie rozumiem takiego zmuszania :(
Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.