Temat: skąd wziąć pieniądze?

Gdzie mogę się udać po pieniądze na życie? Dziś w pewnym sensie zawalił mi się świat. Niby jest tragedia, ale z drugiej strony widzę w tym jakąś moją sznasę. Tylko nie wiem, jak się za to zabrać. Żeby iść w dobrą stronę. Zostałam zwolniona dyscyplinarnie. Faktycznie moja wina, nie wywiązywałam się z obowiązków. Mam kredyt (1800 zł) i inne zobowiązania (ok. 250 zł). Nie mam żadnych oszczędności. W domu będzie awantura, raczej nie mogę liczyć na pomoc w tym temacie. Jestem pewna, że dach nad głową mi zapewnią, jedzenie też. Ale co z resztą? Szukanie pracy to też są jednak wydatki, jak choćby paliwo na dojazdy na rozmowy kwalifikacyjne. Pracę będzie mi ciężko znaleźć z dyscyplinarką w papierach, a jest jeszcze jeden problem... W 2020 roku chorowałam na depresję, było źle - zaczęłam terapię u psychologa, bardzo dużo pomogła, ale niestety kończące się oszczędności zmusiły mnie do powrotu do pracy i przerwania terapii. Od jakiegoś czasu czuję, że mam nawrót choroby. Nie jest tak źle jak wtedy, ale całkowicie rozwala mi to życie. Nie mogę się skoncentrować, zapominam o wszystkim, boję się każdego problemu - przez co odkładam obowiązki na potem, chcąc mieć choć chwilę spokoju. Z małego problemu robi się poważny problem, a ja zamiast się przyznać brnę w kłamstwa. Przez co cały czas żyję w stresie - w pracy, po pracy myślę o problemach w niej, w domu też mam nieciekawą sytuację, więc dla mnie dom nie jest odpoczynkiem psychicznym. Mało śpię, nieregularnie się odżywiam. Wiem, że pomoc psychiatryczna jest darmowa, planuję się już zgłosić, szukam miejsc. Ale kredyt, inne zobowiązania, ewentualne leczenie (hormony, czy anemia) - nawet samo ubezpieczenie, to wszystko kosztuje. A gdzie tu wyprowadzka z domu, która by pomogła? Do jakiej pracy się teraz nadaję - tak żeby nie zrobić sobie większych problemów? 


kamilka04 napisał(a):

Mój post był pisany w dużym stresie, pod wpływem emocji. Stąd pierwsza myśl to pieniądze, bo są one potrzebne do życia - chyba każdy się ze mną zgodzi. Podejrzewam, że to tytuł niektóre z Was wyprowadził z równowagi. Poradzę sobie, bo wiem, że rodzina mi pomoże, ale wiem też, że będzie mi to później wypominane. Myśl o tym, że w razie "wu" mogę pozyskać skądś pieniądze była by dla mnie uspokajająca. To nie tak, że nie chcę iść do pracy, czy nie będę szukać. Po prostu miałam taki natłok myśli. Gdzie się teraz sprawdzę? Gdzie mogłabym pracować? Ciężko mi się skupić, potrafię się wyłączyć w dowolnym momencie, zamyślić się. A praca na produkcji, czy jako kierowca wymaga jednak skupienia. Wiem, że najlepszym rozwiązaniem byłoby znalezienie pracy fizycznej na 2 etaty - przeprowadzka i szybka spłata kredytu, a potem budowanie oszczędności itd. Tylko, że będąc na zakręcie, czuję, że to nie jest dobry pomysł. Że na tym etapie mojego życia to pogorszy mój stan psychiczny. 

Co do zarzutów, że nie byłam u psychiatry. W pewnym momencie postanowiłam sobie pomóc i spontanicznie umówiłam się do psychologa - był blisko, miał termin chyba na następny dzień. Widziałam w tym sznasę. Przez 0,5 roku nie wychodziłam wtedy z mieszkania, ba nie wychodziłam z łózka, jedyne moje wyjście to było raz w tygodniu do psychologa. Nie mogłam w ogóle jeść, co się prawie nie zdarza, bo jestem z tych którzy zajadają problemy. Byłam obojętna na wszystko. Z czasem zaczęłam czuć się lepiej, terapia pomagała, więc nie szukałam innej pomocy. Niestety musiałam ją przerwać i nie zdążyłam wszystkiego przepracować - więc kiedy pojawiają się problemy, czy podejmowanie decyzji, ciężko mi je rozwiązywać, co potęguje stres i tak kółko zaczęło się toczyć.

Tamten rok był najgorszym w moim życiu, doskonale pamiętam co czułam wtedy i w jakim stanie się wtedy znalazłam. Może nie byłam zdiagnozowana przez psychiatrę, ale ciężko powiedzieć, że to był tylko stres. Bo ja wtedy żadnego realnego stresu nie miałam. 

Więc teraz pomimo tego, że czuję się dużo lepiej niż wtedy to wiem, że wtedy też się tak zaczynało, że jeśli teraz nie zareaguję to mój stan może się w przyszłości pogorszyć, więc muszę zacząć działać już teraz, żeby nie dopuścić do tego co było kiedyś. 

Ponowię pytanie. Skąd ten kredyt skoro nie masz własnych czterech kątów. Ta historia się nie klei.

Dziewczyny już sporo napisały. Zarejestruj się w urzędzie pracy. Jest spora szansa że gdzieś ci coś znajdą. Będziesz też miała ubezpieczenie w razie choroby. Skoro masz kredyt na mieszkanie to jest jakieś mieszkanie. Wróć do rodziców, mieszkanie wynajmij i z tego spłacaj kredyt. Może nie będzie to zbyt komfortowe ale tymczasowo wytrzymasz. W międzyczasie szukaj pracy też na własną rękę ale jak się trafi cos z urzędu pracy to idź. Stażowe nie jest wysokie ale zawsze coś a jak się sprawdzisz to dostaniesz umowę na większą kasę już zapewne. Czasem się trafia tak że od razu dadzą ci normalna wypłatę - moja koleżanka z poprzedniej pracy tak miała właśnie że przyjęła się do mojej firmy i miała warunki jak ja chociaż pracę znalazła przez urząd pracy właśnie. No niestety zebrało co się dużo złych rzeczy na raz, ale trzeba się sprężyć i działać bo problemy nie znikną same. W międzyczasie oczywiście przydałaby się jakaś terapia w dłuższym okresie czasu, może jakieś leki. Możesz pogadać z bankiem o zawieszeniu/przeliczeniu/obniżeniu rat - w zależności co są w stanie dla ciebie zrobić, jeśli są w stanie coś zrobić. Na ten moment nie wybrzydzalabym z pracą tylko brała co się trafi. Nawet na najniższej krajowej zarobisz ja spłatę raty i coś zostanie. Mówisz że w domu będzie wikt i opierunek więc to już coś. Powodzenia!

Pasek wagi

Ten kredyt to na mieszkanie/ samochód? Jeśli na mieszkanie może pomyśl o wynajmie? Dobrze byłoby sprawdzić w banku, czy masz możliwość zawieszenia spłaty. Tak jak dziewczyny radziły warto zarejestrować się w urzędzie pracy. Możesz również napisać na grupach lokalnych na fb z informacją, że szukasz pracy, nawet dorywczej. Teraz okres przedświąteczny, może firmy/ sklepy potrzebują dodatkowych rąk do pracy.

Może supermarkety? Biedronka/ lidl etc?

Rozumiem, że jest Ci ciężko i że sobie nie radzisz. Ale znalazłaś się w miejscu, gdzie MUSISZ spiąć poślady i zacząć działać. Zarówno jeśli chodzi o finanse jak również o swoje zdrowie. 

Pasek wagi

Skąd wiecie, że kredyt na mieszkanie? Przecież może być normalny konsumencki.

Pasek wagi

LessLessLess napisał(a):

Skąd wiecie, że kredyt na mieszkanie? Przecież może być normalny konsumencki.

Nie wiemy, pytamy, ale jak widać autorka nie odpowiada akurat na to pytanie. No ciekawe dlaczego? 😆

LessLessLess napisał(a):

Skąd wiecie, że kredyt na mieszkanie? Przecież może być normalny konsumencki.

Heh, w sumie słuszna uwaga. Ja się chyba zasugerowałam odpowiedziami, gdzie dziewczyny wspominały o mieszkaniu i wysokością raty, która jakoś tak pasowała mi pod mieszkanie a także stwierdzeniem, że dach nad głową jej zapewnią. Jakoś tak samo przyszło do głowy ale teraz faktycznie widzę, że to nadinterpretacja ;)

Pasek wagi

kamilka04 napisał(a):

Mój post był pisany w dużym stresie, pod wpływem emocji. Stąd pierwsza myśl to pieniądze, bo są one potrzebne do życia - chyba każdy się ze mną zgodzi. Podejrzewam, że to tytuł niektóre z Was wyprowadził z równowagi. Poradzę sobie, bo wiem, że rodzina mi pomoże, ale wiem też, że będzie mi to później wypominane. Myśl o tym, że w razie "wu" mogę pozyskać skądś pieniądze była by dla mnie uspokajająca. To nie tak, że nie chcę iść do pracy, czy nie będę szukać. Po prostu miałam taki natłok myśli. Gdzie się teraz sprawdzę? Gdzie mogłabym pracować? Ciężko mi się skupić, potrafię się wyłączyć w dowolnym momencie, zamyślić się. A praca na produkcji, czy jako kierowca wymaga jednak skupienia. Wiem, że najlepszym rozwiązaniem byłoby znalezienie pracy fizycznej na 2 etaty - przeprowadzka i szybka spłata kredytu, a potem budowanie oszczędności itd. Tylko, że będąc na zakręcie, czuję, że to nie jest dobry pomysł. Że na tym etapie mojego życia to pogorszy mój stan psychiczny. 

Co do zarzutów, że nie byłam u psychiatry. W pewnym momencie postanowiłam sobie pomóc i spontanicznie umówiłam się do psychologa - był blisko, miał termin chyba na następny dzień. Widziałam w tym sznasę. Przez 0,5 roku nie wychodziłam wtedy z mieszkania, ba nie wychodziłam z łózka, jedyne moje wyjście to było raz w tygodniu do psychologa. Nie mogłam w ogóle jeść, co się prawie nie zdarza, bo jestem z tych którzy zajadają problemy. Byłam obojętna na wszystko. Z czasem zaczęłam czuć się lepiej, terapia pomagała, więc nie szukałam innej pomocy. Niestety musiałam ją przerwać i nie zdążyłam wszystkiego przepracować - więc kiedy pojawiają się problemy, czy podejmowanie decyzji, ciężko mi je rozwiązywać, co potęguje stres i tak kółko zaczęło się toczyć.

Tamten rok był najgorszym w moim życiu, doskonale pamiętam co czułam wtedy i w jakim stanie się wtedy znalazłam. Może nie byłam zdiagnozowana przez psychiatrę, ale ciężko powiedzieć, że to był tylko stres. Bo ja wtedy żadnego realnego stresu nie miałam. 

Więc teraz pomimo tego, że czuję się dużo lepiej niż wtedy to wiem, że wtedy też się tak zaczynało, że jeśli teraz nie zareaguję to mój stan może się w przyszłości pogorszyć, więc muszę zacząć działać już teraz, żeby nie dopuścić do tego co było kiedyś. 

Zapisz się do psychiatry po leki. Bo nawet jak pracę znajdziesz, to będzie ci ją ciężko utrzymać. A leki naprawdę działają cuda zwłaszcza te dobrze dobrane- bo z tego co piszesz bo naprawdę masz spory problem. Ja chodze państwowo, możesz się zapisać i dzwonić co jakiś czas czy się jakiś termin nie zwolnił. U siebie czekałam 3 miesiące- możesz na pierwszą wizytę umówić się prywatnie, a potem ciągnąć już państwowo. W najgorszym okresie miałam dziury w pamięci i problem z podjęciem jakiekolwiek aktywności- dobrze, że w pracy nic się nie działo, bo tez by mnie pewnie posunęli za nic nie robienie- wszystko odkładałam, bo za nic nie mogłam sie wziąć. A jak się brałam, to nic mi sie nie kleiło i nie mogłam z praca do celu dotrzeć. Leki mi bardzo pomogły wziać się w garść. O 14tej nadawałam się już tylko do łóżka. To takie koło- nie leczysz się, to źle się czujesz i zawalasz, zawalasz, to masz stres, że zawalasz i jest coraz gorzej. 

.Daga. napisał(a):

LessLessLess napisał(a):

Skąd wiecie, że kredyt na mieszkanie? Przecież może być normalny konsumencki.

Nie wiemy, pytamy, ale jak widać autorka nie odpowiada akurat na to pytanie. No ciekawe dlaczego? ?

Jest to kredyt gotówkowy, pieniądze wydane na ważną dla mnie "rzecz", jest to jednak coś czego nie mogę w tym momencie spieniężyć. 

koniecznie składaj odwołanie od wypowiedzenia! masz 21 od dnia złożenia ci dokumentu wypowiadającego. pracodawcy bardzo często robią błędy w wypowiedzeniach, a szczególnie tych dyscyplinarnych, a wtedy sąd (mimo ze wypowiedzenie zasadne) to musi odwołanie uwzględnić i choć i tak zostaniesz bez pracy to przynajmniej bez dyscyplinarki w papierach. najczęstsze błędy to brak pouczenia w wypowiedzeniu o trybie i terminie złożenia odwołania bądź brak skonkretyzowanej przyczyny złożenia wypowiedzenia. możesz skorzystać z darmowej pomocy prawnej w punktach nieodpłatnych porad prawnych, to pomoc prawna dla najuboższych.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.