- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
20 listopada 2024, 13:16
Zaczyna mnie już to wszystko irytować. Mój facet jest ok, nie jest bałaganiarzem, nie rzuca skarpetek po domu, sprząta po sobie i sprząta w domu, sam sobie ogarnia jedzenie... ALE! Czuję się przytłoczona tym, że to ja o wszystkim muszę pamiętać. Kończy się w domu mydło, płyn do naczyń, ręczniki papierowe czy cokolwiek to ja muszę o tym pamiętać. Jakieś 2 miesiące temu powiedziałam basta i zakomunikowałam mu, że on też musi wziąć na siebie tą odpowiedzialność. Podałam przykład, że jeżeli widzi, że coś się w domu kończy to sobie zapisuje lub stara się zapamiętać by potem przy okazji zakupów to wziąć. Ale mam wrażenie, że my żyjemy na jakiś innych płaszczyznach mentalnych. Wczoraj zauważyłam, że skończył się zapas mydła do rąk. On ostatnio sprzątał łazienkę i ten zapas dolewał do pojemnika. Piszę mu więc na komunikatorze (był w pracy), że przecież prosiłam go by o tym pamiętał, a teraz zostaję bez tego mydła. On oczywiście w ogóle nie widzi problemu. Po powrocie z pracy dowiedziałam się od niego, że pokazał tą wiadomość kolegą z pracy i cisnęli z tego bekę. No tak, bo to takie kurde śmieszne jest. On uważa, że to nie problem. Przecież mogłam dolać do pojemnika płynu do naczyń czy płynu pod prysznic albo iść do sklepu. Ja jednak staram się by nasz dom był takim miejscem, w którym nigdy nic nie braknie. Sama zawsze robię małe zapasy, czy to płyn do prania czy coś stricte mojego jak serum czy krem do twarzy. Lubię mieć zawsze pewność, że nic mi się nagle nie skończy.
Chodzi też o to, że on nie umie się domyślić, że coś trzeba w domu zrobić. Jeżeli ja nie zarządzę dnia sprzątania, to byśmy chyba w ogóle nie sprzątali. Jeżeli robimy większe porządki niż takie co tydzień to zawsze muszę mu zakomunikować, że to jest ten moment by zdjąć zasłony i je wyprać czy wyjąć kratkę z okapu i ją wyszorować.
Czy uważacie, że to ja jestem przewrażliwiona czy on jednak powinien się przyłożyć do takich rzeczy?
Jak to jest u Was w domu?
Edytowany przez .Daga. 20 listopada 2024, 13:27
20 listopada 2024, 15:29
Polecam notes, lub inną współdzielona listę do robienia zakupow- coś się kończy można wpisać....
Aleeee .... tez mam wrazenie ze robisz problem z drobiazgu- bo tylko Ty czujesz że ci zapas wszystkiego dobrze robi na psychikę... większość ludzi zakłada że jak się bez czegoś nie da przeżyć do jutra to można w 10 minut do zabki skoczyc. Te zapasy to w dzisiejszych czasach trochę widzimisie a nie realna potrzeba i jako takie nalezy albo je samemu realizować albo się odzwyczaić.
Mój mąż generalnie nad domowa logistyka nie panuje, ale jedyny tego skutek jest taki że często do sklepu po dwie rzeczy biega. Gorzej że srednio panuje nad terminami- a mamy dużo różnych rzeczy które trzeba zgrac- wychodzę z założenia że robie to lepiej, mniej mnie to kosztuje stresow to przejęłam mentalne obciążenia :) mąż ogarnia np meandry podatkowe i naprawia wszystko, sprząta łazienkę i lata do sklepu jak czegoś zapomne;) pomyśl czy u was jest gdzieś tam równowaga... Jak się coś robi lepiej to nie wiem czy warto o to walczyć, grunt żeby całościowo była rownowaga
Nie wiem czy jest u nas równowaga. On co prawda sprząta razem ze mną w weekend czy myje okna raz do roku na wiosnę, ale ja robię masę innych rzeczy, których on nie widzi, bo jest w pracy. Ja codziennie chodzę po domu ze ścierą. Codziennie odkurzam. Myję podłogę co kilka dni. Odkurzam kanapy, dywan. Dzisiaj jak zaświeciło słońce i zobaczyłam jaki jest kurz na oknach w salonie to od razu złapałam za ścierę. Tylko nie wiem na ile to moje sprzątanie jest potrzebne, a na ile to moje zboczenie, że musi być codziennie czysto. Oglądam prawie codziennie rolki ze sprzątaniem. Takie asmr ze sprzątaniem np. zlewu gąbka dady scrub. Oglądanie tego mnie relaksuje, a sprzątanie uspokaja. Lubię wiedzieć, że mam wszystko na chacie ogarnięte i mnie nagle brak mydła nie zaskoczy.
20 listopada 2024, 15:58
Polecam notes, lub inną współdzielona listę do robienia zakupow- coś się kończy można wpisać....
Aleeee .... tez mam wrazenie ze robisz problem z drobiazgu- bo tylko Ty czujesz że ci zapas wszystkiego dobrze robi na psychikę... większość ludzi zakłada że jak się bez czegoś nie da przeżyć do jutra to można w 10 minut do zabki skoczyc. Te zapasy to w dzisiejszych czasach trochę widzimisie a nie realna potrzeba i jako takie nalezy albo je samemu realizować albo się odzwyczaić.
Mój mąż generalnie nad domowa logistyka nie panuje, ale jedyny tego skutek jest taki że często do sklepu po dwie rzeczy biega. Gorzej że srednio panuje nad terminami- a mamy dużo różnych rzeczy które trzeba zgrac- wychodzę z założenia że robie to lepiej, mniej mnie to kosztuje stresow to przejęłam mentalne obciążenia :) mąż ogarnia np meandry podatkowe i naprawia wszystko, sprząta łazienkę i lata do sklepu jak czegoś zapomne;) pomyśl czy u was jest gdzieś tam równowaga... Jak się coś robi lepiej to nie wiem czy warto o to walczyć, grunt żeby całościowo była rownowaga
Nie wiem czy jest u nas równowaga. On co prawda sprząta razem ze mną w weekend czy myje okna raz do roku na wiosnę, ale ja robię masę innych rzeczy, których on nie widzi, bo jest w pracy. Ja codziennie chodzę po domu ze ścierą. Codziennie odkurzam. Myję podłogę co kilka dni. Odkurzam kanapy, dywan. Dzisiaj jak zaświeciło słońce i zobaczyłam jaki jest kurz na oknach w salonie to od razu złapałam za ścierę. Tylko nie wiem na ile to moje sprzątanie jest potrzebne, a na ile to moje zboczenie, że musi być codziennie czysto. Oglądam prawie codziennie rolki ze sprzątaniem. Takie asmr ze sprzątaniem np. zlewu gąbka dady scrub. Oglądanie tego mnie relaksuje, a sprzątanie uspokaja. Lubię wiedzieć, że mam wszystko na chacie ogarnięte i mnie nagle brak mydła nie zaskoczy.
Ile godzin dziennie on jest poza domem będąc w pracy i jadac do pracy a ile godzin dziennie na pracę poświęcasz Ty? Nawet ze sprzątaniem?
20 listopada 2024, 16:09
Swoją drogą nie masz poczucia lojalności wobec swojego faceta? Ucieszyłby się wiedząc, że piszesz o nim w takich tematach na forum jak ten i ten o jego naiwności z wykupieniem jakiegoś kursu? Ja bym się źle czuła sama ze sobą tworząc taki temat o moim mężu
20 listopada 2024, 16:22
Jak dla mnie np facet pamięta o moim przeglądzie auta, o którym ja nie pamiętam nigdy. Coś za coś - mamy różne mózgi.
20 listopada 2024, 16:32
Mydło nie kończy się z dnia na dzień, więc czemu sama tego wcześniej nie zauważyłaś i go nie uzupełniłaś?
20 listopada 2024, 16:34
Swoją drogą nie masz poczucia lojalności wobec swojego faceta? Ucieszyłby się wiedząc, że piszesz o nim w takich tematach na forum jak ten i ten o jego naiwności z wykupieniem jakiegoś kursu? Ja bym się źle czuła sama ze sobą tworząc taki temat o moim mężu
Przecież ja nie piszę tego by go oczernić tylko by ktoś na to popatrzył z boku i powiedział mi jeżeli to we mnie jest problem. Ja pewnych rzeczy nie widzę i zdaje sobie z tego sprawę. Licze po prostu na radę i tyle.
20 listopada 2024, 16:35
Mydło nie kończy się z dnia na dzień, więc czemu sama tego wcześniej nie zauważyłaś i go nie uzupełniłaś?
Bo on w ostatnią sobotę sprzątał łazienkę i skończył tą dolewkę mydła wyrzucając puste opakowania. Ja nie otwieram codziennie szafki w łazience i nie sprawdzam czy czegoś zabraknie, robię to przy okazji.
20 listopada 2024, 17:17
Słuchajcie, wszystkie piszecie, że Daga robi z igły widły. Może i robi. Ale jasno zakomunikowała, że ją to wkurza, wielokrotnie zwracała mu na to uwagę, bo to jest dla niej ważne - czy ma to w sobie jakąś komponentę kompulsywną to inna sprawa - a on świadomie czy nie po prostu te informacje ignoruje.
I w gruncie rzeczy tu nie chodzi o to mydło, tylko właśnie o to, że podświadomie lub świadomie uznał, że jej prośby są mało istotne.
Sprawy by nie było, gdyby a) sam zakupił mydło b) powiedział partnerce, że mydło się skończyło i trzeba uzupełnić zapas, że mogą to zrobić razem tego i tego dnia, albo jeśli potrzebuje tego pilnie to niech sama się tym zajmie.
Ja teraz jestem taka mądra, bo wiele spraw omawiam z psychoterapeutką na spotkaniach. I w gruncie rzeczy nigdy nie chodzi o to, że ktoś nie wyniósł śmieci, zostawił skarpetki - brudne - na środku pokoju, nie odebrał telefonu, spóźnił się. Pod tym zawsze jest coś.
I w zasadzie wszystkie piszecie, żeby to ona odpuściła.
A dlaczego właściwie ona ma odpuszczać?
Ja np. całe życie wszystkim odpuszczałam, wszystko robiłam dla innych, kosztem siebie. Nie przynosi to żadnych korzyści.
A jeśli to uzupełnianie zapasów jest dla Dagi ważne to uważam, że nie powinna odpuszczać. Tutaj można wypracować kompromis. Chociażby w postaci kartki przyczepionej do lodówki magnesem, na której obie strony będą zapisywać, co trzeba dokupić, bo się skończyło.
20 listopada 2024, 17:41
Słuchajcie, wszystkie piszecie, że Daga robi z igły widły. Może i robi. Ale jasno zakomunikowała, że ją to wkurza, wielokrotnie zwracała mu na to uwagę, bo to jest dla niej ważne - czy ma to w sobie jakąś komponentę kompulsywną to inna sprawa - a on świadomie czy nie po prostu te informacje ignoruje.
I w gruncie rzeczy tu nie chodzi o to mydło, tylko właśnie o to, że podświadomie lub świadomie uznał, że jej prośby są mało istotne.
Sprawy by nie było, gdyby a) sam zakupił mydło b) powiedział partnerce, że mydło się skończyło i trzeba uzupełnić zapas, że mogą to zrobić razem tego i tego dnia, albo jeśli potrzebuje tego pilnie to niech sama się tym zajmie.
Ja teraz jestem taka mądra, bo wiele spraw omawiam z psychoterapeutką na spotkaniach. I w gruncie rzeczy nigdy nie chodzi o to, że ktoś nie wyniósł śmieci, zostawił skarpetki - brudne - na środku pokoju, nie odebrał telefonu, spóźnił się. Pod tym zawsze jest coś.
I w zasadzie wszystkie piszecie, żeby to ona odpuściła.
A dlaczego właściwie ona ma odpuszczać?
Ja np. całe życie wszystkim odpuszczałam, wszystko robiłam dla innych, kosztem siebie. Nie przynosi to żadnych korzyści.
A jeśli to uzupełnianie zapasów jest dla Dagi ważne to uważam, że nie powinna odpuszczać. Tutaj można wypracować kompromis. Chociażby w postaci kartki przyczepionej do lodówki magnesem, na której obie strony będą zapisywać, co trzeba dokupić, bo się skończyło.
Moze dlatego, ze kompulsy i zaburzenia sie leczy, zamiast wymagac od otoczenia by sie dostosowalo do wytworow Twojego umyslu? Nie widzisz roznicy pomiedzy byciem wykorzystywanym, a rozwalaniem zwiazku, bo oczekujesz ze druga strona dostosuje sie do Twoich kompulsow?
Sa granice w zwiazku, tak by funcjonowal on zdrowo. Oczywiscie trzeba szanowac swoje potrzeby, ale tez miec na tyle zdtowego rozsadku, by nie wymagac niewiadomo czego od drugiej osoby.
Sama jestem pedantka i gdybym sobie na to pozwolila to tez latalabym ze szmata 3 razy dziennie terroryzujac wszystkich dookola. Niemniej jednak trzeba podejsc zdoworozsadkowo, tak by ustalic jakies ramy, dokad logicznym jest wymagac, a gdzie zaczyna sie “bo mi sie tak wydaje i karmie swoje kompulsy”.
Daga pracuje z domu, wiec jej fobia (czy jak tam zwal) sie nasila. Jak wychodzisz z domu to nie widzisz kurzu na podlodze czy brudnych okien. Przynajmniej nie az tak czesto. I tez nie masz impulsu i czasu/mozliwosci latac ze szmata. Praca z domu to poglebia.
I tak, odkurzanie codziennie to przesada. Oczywiscie, ze jak sie mieszka to sie brudzi, ale raczej przy 2 doroslych osobach nie ma opcji tak nabrudzic, ze codzienne odkurzanie czy scieranie kurzu jest niezbedne. Jak ktos ma czas/ochote/fobie to prosze bardzo, ale nie jest to norma. Podobnie z robieniem zapasow, gdy wiekszosc ma sklepy calodobowe w odleglosci nie wiekszej niz kilkadziesiat/kilkaset metrow.
20 listopada 2024, 17:46
Ja jestem twoim chłopem - zauważę, że coś się kończy, jak się skończy, ale ciągle, jeśli mam zamiennik, to mam to w nosie. Nie mam kompulsów na sprzątanie, przeciwnie, nie znoszę zajęcia i nie praktykuję, zatrudniajac do tego fachową pomoc. O zapasy wszystkiego dba w naszym stadle mój stary, kupując seryjnie rzeczy, które można przechowywać i mnie to zwyczajnie nie obchodzi. Ale my mamy duży dom i miejsce do przechowywania, choć ja trochę uważam, że 20 butelek płynu do toalet, to naprawdę można sobie darować, szkoda miejsca.
Natomiast, gdyby mój stary wpadł na pomysł, żeby mi pisać o skończonym mydle w tonie afery Watergate, kiedy jestem w robocie, albo czymś zajęta, to po powrocie zrobiłabym mu awanturę, że nie szanuje mojego czasu pracy i zajmuje mi myśli rzeczami nieistotnymi. Gdyby napisał, kochanie, wracając kup mydło, czy cokolwiek tam, to bym wracając kupiła, chyba że akurat sklepy byłyby już zamknięte.