Temat: Guz nerki u dziecka

Witam, 17go września poszłam z synem lat 4 na usg brzucha z powodu zaparć, bólu brzucha i gorączki. W przychodni zauważono,że między śledzioną a nerka jest dziwna zmiana, albo dziwnie wyglądający żołądek albo guz. Od razu wysłano nas do szpitala na lepsze usg. Niestety potwierdziło się,syn ma guza nerki ok 8cm. Rok temu miał usg I nic nie było, być może maskował się, bo wygląda jak nietypowo wypełniony żołądek. Spędziliśmy tydzień w szpitalu w naszym mieście na środkach przeciwbólowych, następnie wysłano nas do Wrocławia na biopsje. Wczoraj syn miał zabieg, teraz czekanie 2 tygodnie na konkrety. Podejrzenia to neuroblastoma, lekarze zarówno w naszym mieście jak i we Wrocławiu nie są pewni, dlatego czekamy na wynik biopsji. Guz jest nietypowy, klei się do innych narządów dlatego nie mogli go wyciąć od razu. Najprawdopodobniej będzie trzeba najpierw zmniejszyć do chemia. Jestem sama w obcym mieście. Ojciec małego odszedł od nas 3,5 roku temu do innej z którą przyjeżdża do szpitala. W tej sytuacji syn jest najważniejszy ale ja kompletnie nie mam wsparcia a to ja jestem z dzieckiem 90% czasu. Były nawet nie zapyta czy czegoś pptrzbuje, nikt nie przywiezie obiadu, nie zapyta czy daje rade. Szukam pomocy u psycholog. Boję się też o brak środków do życia, obecnie jestem na opiece w pracy ale zostało mi ok 30 dni jeszcze. Moja mama jest obecnie w senatorium, choruje na schizofrenie. Nie ukrywam, że jest mi ciężko. Co dzień jestem przy badaniach, wspieram syna jak mogę. Może ktoś przeszedł przez coś podobneo i podpowie cokolwiek lub wesprze dobrym słowem? Ja mam 29 lat.

Pasek wagi

ladyinredscrubs napisał(a):

Z Twoich postów wynika jedno. Że nie pogodziłaś się z rozstaniem. Że o wszystko winisz byłego. A to nie jego wina, że nie masz znajomych. Że nie masz przyjaciół. Jesteście po rozstaniu, on nie siedzi przy Tobie z pistoletem i zabrania. Nie przepracowałaś rozstania, ani tego, że on to życie sobie w jakiś dla niego zadowalający sposób ułożył.

Z Twoich postów wynika, że on się synem jednak interesuje. Przyjeżdża, a że z nią? Jeżeli to jego stała partnerka, to ma prawo. Nie zapominaj, że jego ta sytuacja też dotyczy i być może lepiej sobie radzi, jeżeli ona przy nim jest.

Nie jest jego obowiązkiem interesować się Twoim samopoczuciem. Oczywiście, pięknie by było, gdyby się interesował, ale nie ma obowiązku. On ma obowiązek w stosunku do dziecka.

Poszukaj konkretnej pomocy psychologicznej, bo jeżeli diagnoza się potwierdzi, to to nie jest sytuacja chwilowa, a Wasze nowe na ?codzień?. To Wasz dzień powszedni. Oczywiście, że musisz w szpitalu być. Ale po powrocie do domu powinniście na tyle żyć normalnie, na ile choroba na to pozwoli. Nic nie da osuwanie się w rolę ofiary (oczywiście, sytuacja jest zła!). nie masz znajomych? Social media, szukaj grup rodziców dzieci z neuroblastoma. Szukaj grup ludzi, którzy oglądają te same filmy, czytają te same książki. Sprawdź grupy Twojego miasta. Nawet, a może przede wszystkim, w czasie takim, jak choroba, ważne jest, żebyś nie zatraciła swojej tożsamości.

Właśnie mam poczucie,że już się zatracam, wracam do domu gdy były mnie wymienia i jedyne co robię to się ogarnę, zjem, przygotuje rzeczy małemu i śpię. Nie mam ochoty na spotkania towarzyskie. Mam wrażenie, że świat mi runął na głowę. Choć najważniejsze jest zdrowie syna. 

Pasek wagi

LinuxS napisał(a):

Moznamozna napisał(a):

LinuxS napisał(a):

Moznamozna napisał(a):

Wolfshem napisał(a):

Moznamozna napisał(a):

Witam, 17go września poszłam z synem lat 4 na usg brzucha z powodu zaparć, bólu brzucha i gorączki. W przychodni zauważono,że między śledzioną a nerka jest dziwna zmiana, albo dziwnie wyglądający żołądek albo guz. Od razu wysłano nas do szpitala na lepsze usg. Niestety potwierdziło się,syn ma guza nerki ok 8cm. Rok temu miał usg I nic nie było, być może maskował się, bo wygląda jak nietypowo wypełniony żołądek. Spędziliśmy tydzień w szpitalu w naszym mieście na środkach przeciwbólowych, następnie wysłano nas do Wrocławia na biopsje. Wczoraj syn miał zabieg, teraz czekanie 2 tygodnie na konkrety. Podejrzenia to neuroblastoma, lekarze zarówno w naszym mieście jak i we Wrocławiu nie są pewni, dlatego czekamy na wynik biopsji. Guz jest nietypowy, klei się do innych narządów dlatego nie mogli go wyciąć od razu. Najprawdopodobniej będzie trzeba najpierw zmniejszyć do chemia. Jestem sama w obcym mieście. Ojciec małego odszedł od nas 3,5 roku temu do innej z którą przyjeżdża do szpitala. W tej sytuacji syn jest najważniejszy ale ja kompletnie nie mam wsparcia a to ja jestem z dzieckiem 90% czasu. Były nawet nie zapyta czy czegoś pptrzbuje, nikt nie przywiezie obiadu, nie zapyta czy daje rade. Szukam pomocy u psycholog. Boję się też o brak środków do życia, obecnie jestem na opiece w pracy ale zostało mi ok 30 dni jeszcze. Moja mama jest obecnie w senatorium, choruje na schizofrenie. Nie ukrywam, że jest mi ciężko. Co dzień jestem przy badaniach, wspieram syna jak mogę. Może ktoś przeszedł przez coś podobneo i podpowie cokolwiek lub wesprze dobrym słowem? Ja mam 29 lat.

a czy ty pytasz bylego, czy on czegos nie potrzebuje?

On nie jest z dzieckiem bez przerwy. Poza tym ma osobę która mu ,,pomaga,, nawet kilka.

Wiec daj mu szanse na pobycie z dzieckiem czesciej.

Wspolczuje potencjalnej diagnozy, wspolczuje dziecku. Mam jednak wrazenie, ze znow przemycasz kolejny post o portkach.

Do kogo masz pretensje, ze nikogo nie masz? On ulozyl sobie zycie, interesuje sie dzieckiem, wspiera. Jesli ma wsparcie najblizszych to dobrze.

To Twoj byly, nie ma obowiazku wobec Ciebie, ani rekompensowania brakow jakie masz.

Jego rola jest opieka i wsparcie dla dziecka. Z tego sie wywiazuje. 

Wywiązuje mówisz? Nie pracuje obecnie jak ja. Moglby zostać we Wrocławiu i być z dzieckiem co dzień, ale nie on wraca do domu, bo ona 

Czyli ma siedziec przy lozku szpitalnym razem z Toba? Jesli odwiedza i wspiera to tak, wywiazuje. A ze Ty masz inne oczekiwania to Twoj problem. Ma prawo wrocic do domu. Chcesz by zostal dluzej to mu powiedz (i zrob miejsce). Serio, nie widzialam nigdy by 2 rodzicow byla przy dziecku 24/7. Jak juz to sie zmieniaja. 

Ja widzę, za szybą w przeszklone sali. Dwójka rodziców 24/h. Dla mnie dobry byłby układ pół dnia on przy dziecku, pół ja bo w nocy i tak jestem ja.

Pasek wagi

LinuxS napisał(a):

Moznamozna napisał(a):

LinuxS napisał(a):

Moznamozna napisał(a):

Wolfshem napisał(a):

Moznamozna napisał(a):

Witam, 17go września poszłam z synem lat 4 na usg brzucha z powodu zaparć, bólu brzucha i gorączki. W przychodni zauważono,że między śledzioną a nerka jest dziwna zmiana, albo dziwnie wyglądający żołądek albo guz. Od razu wysłano nas do szpitala na lepsze usg. Niestety potwierdziło się,syn ma guza nerki ok 8cm. Rok temu miał usg I nic nie było, być może maskował się, bo wygląda jak nietypowo wypełniony żołądek. Spędziliśmy tydzień w szpitalu w naszym mieście na środkach przeciwbólowych, następnie wysłano nas do Wrocławia na biopsje. Wczoraj syn miał zabieg, teraz czekanie 2 tygodnie na konkrety. Podejrzenia to neuroblastoma, lekarze zarówno w naszym mieście jak i we Wrocławiu nie są pewni, dlatego czekamy na wynik biopsji. Guz jest nietypowy, klei się do innych narządów dlatego nie mogli go wyciąć od razu. Najprawdopodobniej będzie trzeba najpierw zmniejszyć do chemia. Jestem sama w obcym mieście. Ojciec małego odszedł od nas 3,5 roku temu do innej z którą przyjeżdża do szpitala. W tej sytuacji syn jest najważniejszy ale ja kompletnie nie mam wsparcia a to ja jestem z dzieckiem 90% czasu. Były nawet nie zapyta czy czegoś pptrzbuje, nikt nie przywiezie obiadu, nie zapyta czy daje rade. Szukam pomocy u psycholog. Boję się też o brak środków do życia, obecnie jestem na opiece w pracy ale zostało mi ok 30 dni jeszcze. Moja mama jest obecnie w senatorium, choruje na schizofrenie. Nie ukrywam, że jest mi ciężko. Co dzień jestem przy badaniach, wspieram syna jak mogę. Może ktoś przeszedł przez coś podobneo i podpowie cokolwiek lub wesprze dobrym słowem? Ja mam 29 lat.

a czy ty pytasz bylego, czy on czegos nie potrzebuje?

On nie jest z dzieckiem bez przerwy. Poza tym ma osobę która mu ,,pomaga,, nawet kilka.

Wiec daj mu szanse na pobycie z dzieckiem czesciej.

Wspolczuje potencjalnej diagnozy, wspolczuje dziecku. Mam jednak wrazenie, ze znow przemycasz kolejny post o portkach.

Do kogo masz pretensje, ze nikogo nie masz? On ulozyl sobie zycie, interesuje sie dzieckiem, wspiera. Jesli ma wsparcie najblizszych to dobrze.

To Twoj byly, nie ma obowiazku wobec Ciebie, ani rekompensowania brakow jakie masz.

Jego rola jest opieka i wsparcie dla dziecka. Z tego sie wywiazuje. 

Wywiązuje mówisz? Nie pracuje obecnie jak ja. Moglby zostać we Wrocławiu i być z dzieckiem co dzień, ale nie on wraca do domu, bo ona 

Czyli ma siedziec przy lozku szpitalnym razem z Toba? Jesli odwiedza i wspiera to tak, wywiazuje. A ze Ty masz inne oczekiwania to Twoj problem. Ma prawo wrocic do domu. Chcesz by zostal dluzej to mu powiedz (i zrob miejsce). Serio, nie widzialam nigdy by 2 rodzicow byla przy dziecku 24/7. Jak juz to sie zmieniaja. 

Ja widzę, za szybą w przeszklone sali. Dwójka rodziców 24/h. Dla mnie dobry byłby układ pół dnia on przy dziecku, pół ja bo w nocy i tak jestem ja.

Pasek wagi

LinuxS napisał(a):

Moznamozna napisał(a):

LinuxS napisał(a):

Moznamozna napisał(a):

Wolfshem napisał(a):

Moznamozna napisał(a):

Witam, 17go września poszłam z synem lat 4 na usg brzucha z powodu zaparć, bólu brzucha i gorączki. W przychodni zauważono,że między śledzioną a nerka jest dziwna zmiana, albo dziwnie wyglądający żołądek albo guz. Od razu wysłano nas do szpitala na lepsze usg. Niestety potwierdziło się,syn ma guza nerki ok 8cm. Rok temu miał usg I nic nie było, być może maskował się, bo wygląda jak nietypowo wypełniony żołądek. Spędziliśmy tydzień w szpitalu w naszym mieście na środkach przeciwbólowych, następnie wysłano nas do Wrocławia na biopsje. Wczoraj syn miał zabieg, teraz czekanie 2 tygodnie na konkrety. Podejrzenia to neuroblastoma, lekarze zarówno w naszym mieście jak i we Wrocławiu nie są pewni, dlatego czekamy na wynik biopsji. Guz jest nietypowy, klei się do innych narządów dlatego nie mogli go wyciąć od razu. Najprawdopodobniej będzie trzeba najpierw zmniejszyć do chemia. Jestem sama w obcym mieście. Ojciec małego odszedł od nas 3,5 roku temu do innej z którą przyjeżdża do szpitala. W tej sytuacji syn jest najważniejszy ale ja kompletnie nie mam wsparcia a to ja jestem z dzieckiem 90% czasu. Były nawet nie zapyta czy czegoś pptrzbuje, nikt nie przywiezie obiadu, nie zapyta czy daje rade. Szukam pomocy u psycholog. Boję się też o brak środków do życia, obecnie jestem na opiece w pracy ale zostało mi ok 30 dni jeszcze. Moja mama jest obecnie w senatorium, choruje na schizofrenie. Nie ukrywam, że jest mi ciężko. Co dzień jestem przy badaniach, wspieram syna jak mogę. Może ktoś przeszedł przez coś podobneo i podpowie cokolwiek lub wesprze dobrym słowem? Ja mam 29 lat.

a czy ty pytasz bylego, czy on czegos nie potrzebuje?

On nie jest z dzieckiem bez przerwy. Poza tym ma osobę która mu ,,pomaga,, nawet kilka.

Wiec daj mu szanse na pobycie z dzieckiem czesciej.

Wspolczuje potencjalnej diagnozy, wspolczuje dziecku. Mam jednak wrazenie, ze znow przemycasz kolejny post o portkach.

Do kogo masz pretensje, ze nikogo nie masz? On ulozyl sobie zycie, interesuje sie dzieckiem, wspiera. Jesli ma wsparcie najblizszych to dobrze.

To Twoj byly, nie ma obowiazku wobec Ciebie, ani rekompensowania brakow jakie masz.

Jego rola jest opieka i wsparcie dla dziecka. Z tego sie wywiazuje. 

Wywiązuje mówisz? Nie pracuje obecnie jak ja. Moglby zostać we Wrocławiu i być z dzieckiem co dzień, ale nie on wraca do domu, bo ona 

Czyli ma siedziec przy lozku szpitalnym razem z Toba? Jesli odwiedza i wspiera to tak, wywiazuje. A ze Ty masz inne oczekiwania to Twoj problem. Ma prawo wrocic do domu. Chcesz by zostal dluzej to mu powiedz (i zrob miejsce). Serio, nie widzialam nigdy by 2 rodzicow byla przy dziecku 24/7. Jak juz to sie zmieniaja. 

Ja widzę, za szybą w przeszklone sali. Dwójka rodziców 24/h. Dla mnie dobry byłby układ pół dnia on przy dziecku, pół ja bo w nocy i tak jestem ja.

Pasek wagi

Moznamozna napisał(a):

LinuxS napisał(a):

Moznamozna napisał(a):

LinuxS napisał(a):

Moznamozna napisał(a):

Wolfshem napisał(a):

Moznamozna napisał(a):

Witam, 17go września poszłam z synem lat 4 na usg brzucha z powodu zaparć, bólu brzucha i gorączki. W przychodni zauważono,że między śledzioną a nerka jest dziwna zmiana, albo dziwnie wyglądający żołądek albo guz. Od razu wysłano nas do szpitala na lepsze usg. Niestety potwierdziło się,syn ma guza nerki ok 8cm. Rok temu miał usg I nic nie było, być może maskował się, bo wygląda jak nietypowo wypełniony żołądek. Spędziliśmy tydzień w szpitalu w naszym mieście na środkach przeciwbólowych, następnie wysłano nas do Wrocławia na biopsje. Wczoraj syn miał zabieg, teraz czekanie 2 tygodnie na konkrety. Podejrzenia to neuroblastoma, lekarze zarówno w naszym mieście jak i we Wrocławiu nie są pewni, dlatego czekamy na wynik biopsji. Guz jest nietypowy, klei się do innych narządów dlatego nie mogli go wyciąć od razu. Najprawdopodobniej będzie trzeba najpierw zmniejszyć do chemia. Jestem sama w obcym mieście. Ojciec małego odszedł od nas 3,5 roku temu do innej z którą przyjeżdża do szpitala. W tej sytuacji syn jest najważniejszy ale ja kompletnie nie mam wsparcia a to ja jestem z dzieckiem 90% czasu. Były nawet nie zapyta czy czegoś pptrzbuje, nikt nie przywiezie obiadu, nie zapyta czy daje rade. Szukam pomocy u psycholog. Boję się też o brak środków do życia, obecnie jestem na opiece w pracy ale zostało mi ok 30 dni jeszcze. Moja mama jest obecnie w senatorium, choruje na schizofrenie. Nie ukrywam, że jest mi ciężko. Co dzień jestem przy badaniach, wspieram syna jak mogę. Może ktoś przeszedł przez coś podobneo i podpowie cokolwiek lub wesprze dobrym słowem? Ja mam 29 lat.

a czy ty pytasz bylego, czy on czegos nie potrzebuje?

On nie jest z dzieckiem bez przerwy. Poza tym ma osobę która mu ,,pomaga,, nawet kilka.

Wiec daj mu szanse na pobycie z dzieckiem czesciej.

Wspolczuje potencjalnej diagnozy, wspolczuje dziecku. Mam jednak wrazenie, ze znow przemycasz kolejny post o portkach.

Do kogo masz pretensje, ze nikogo nie masz? On ulozyl sobie zycie, interesuje sie dzieckiem, wspiera. Jesli ma wsparcie najblizszych to dobrze.

To Twoj byly, nie ma obowiazku wobec Ciebie, ani rekompensowania brakow jakie masz.

Jego rola jest opieka i wsparcie dla dziecka. Z tego sie wywiazuje. 

Wywiązuje mówisz? Nie pracuje obecnie jak ja. Moglby zostać we Wrocławiu i być z dzieckiem co dzień, ale nie on wraca do domu, bo ona 

Czyli ma siedziec przy lozku szpitalnym razem z Toba? Jesli odwiedza i wspiera to tak, wywiazuje. A ze Ty masz inne oczekiwania to Twoj problem. Ma prawo wrocic do domu. Chcesz by zostal dluzej to mu powiedz (i zrob miejsce). Serio, nie widzialam nigdy by 2 rodzicow byla przy dziecku 24/7. Jak juz to sie zmieniaja. 

Ja widzę, za szybą w przeszklone sali. Dwójka rodziców 24/h. Dla mnie dobry byłby układ pół dnia on przy dziecku, pół ja bo w nocy i tak jestem ja.

a mówiłaś mu to?

kobieto opamietaj sie, tak jak inne napisaly tez mam wrazenie ze choroba dziecka nie jest u ciebie glownym tematem. Mialam juz  nic nie pisac jak przeczytalam twoje zale do exa, skoncz z tym.

W sytuacji takich chorob z automatu na ogol obiazony opieka jest jeden rodzic, rowniez w malzenstwach zyjacych razem.  Z roznych wzgledow- praca, opieka nad drugim dzieckiem/ dziecmi czy inne powody. Jesli ex uczestniczy w opiece to juz dobrze i jest to mozliwosc bys w tym czasie cos zjadla czy wziela prysznic. Bylam z corka dwa lata w szpilalach w okropnych warunkach, bez przynoszonych obiadow, jadlam suchy prowiant jak dalam rade cos kupic w miedzy czasie. Zapomnij na ten czas o wygodach i wszystkim innym. Niestety tak jest jak jest i oby nie bylo gorzej. Ja musialam wziasc roczny bezplatny urlop, popadlismy w horrendalne dlugi. Samo zycie. Skup sie na zrobieniu planu dzialania, ulozeniu wspolpracy w opiece itd. 

edit. 

Wkurzona na twoje wywody zapomnialam napisac- wierze ze co by to nie bylo lekarze znajda sposob leczenia, ktory bedzie najlepszy i jak najszybciej bedzie wszystko dobrze ☘️☘️☘️☘️☘️☘️☘️☘️☘️

Moznamozna napisał(a):

ladyinredscrubs napisał(a):

Z Twoich postów wynika jedno. Że nie pogodziłaś się z rozstaniem. Że o wszystko winisz byłego. A to nie jego wina, że nie masz znajomych. Że nie masz przyjaciół. Jesteście po rozstaniu, on nie siedzi przy Tobie z pistoletem i zabrania. Nie przepracowałaś rozstania, ani tego, że on to życie sobie w jakiś dla niego zadowalający sposób ułożył.

Z Twoich postów wynika, że on się synem jednak interesuje. Przyjeżdża, a że z nią? Jeżeli to jego stała partnerka, to ma prawo. Nie zapominaj, że jego ta sytuacja też dotyczy i być może lepiej sobie radzi, jeżeli ona przy nim jest.

Nie jest jego obowiązkiem interesować się Twoim samopoczuciem. Oczywiście, pięknie by było, gdyby się interesował, ale nie ma obowiązku. On ma obowiązek w stosunku do dziecka.

Poszukaj konkretnej pomocy psychologicznej, bo jeżeli diagnoza się potwierdzi, to to nie jest sytuacja chwilowa, a Wasze nowe na ?codzień?. To Wasz dzień powszedni. Oczywiście, że musisz w szpitalu być. Ale po powrocie do domu powinniście na tyle żyć normalnie, na ile choroba na to pozwoli. Nic nie da osuwanie się w rolę ofiary (oczywiście, sytuacja jest zła!). nie masz znajomych? Social media, szukaj grup rodziców dzieci z neuroblastoma. Szukaj grup ludzi, którzy oglądają te same filmy, czytają te same książki. Sprawdź grupy Twojego miasta. Nawet, a może przede wszystkim, w czasie takim, jak choroba, ważne jest, żebyś nie zatraciła swojej tożsamości.

Właśnie mam poczucie,że już się zatracam, wracam do domu gdy były mnie wymienia i jedyne co robię to się ogarnę, zjem, przygotuje rzeczy małemu i śpię. Nie mam ochoty na spotkania towarzyskie. Mam wrażenie, że świat mi runął na głowę. Choć najważniejsze jest zdrowie syna. 

kto miałby ochotę na życie towarzyskie w takim momencie? Komu by tego brakowało?  Dobrze, że syn ma też tatę, nawet jeśli nie żyjecie razem, to tata jest obecny. Ty jesteś sama i w ciężkiej sytuacji, to prawda. Co możesz zrobić? Zapytać czy ojciec nie może przyjeżdżać częściej lub na dłużej, ale wtedy konkretnie: mógłbyś przyjechać we wtorek i pobyć dłużej, żebyś ty w tym czasie mogła zrobić to i to. Możesz pisać tu o twoich obawach, stawiać pytania, nawet nie masz pojęcia ile obcych osob jest skłonnych pomóc gdy ktoś pomocy potrzebuje i o tym powie. Doradzi, wesprze, zainteresuje się, zapyta jutro jak się czujesz. Pretensje, że ojciec przyjeżdża z kimś a nie sam nikomu nie pomogą, jedynie niszczą cię od środka. Ten schemat masz opanowany do perfekcji, jesteś go świadoma? Bo jeśli nie, to można i sto stron w odpowiedziach zapisać, tylko po co? 

Myślę, że masz prawo czuć się tak jak czujesz. Natomiast z drugiej strony świadomie i dobrowolnie zdecydowałaś się na dziecko. W takich sytuacjach jego zdrowie i życie jest najważniejsze i swoje sprawy trzeba odłożyć na bok. To ogromne poświęcenie, na które ja bym nie była gotowa, dlatego nie decyduje się na dziecko.

Trzymaj się. To trudna sytuacja, ale - tak jak dziewczyny piszą - w tym momencie emocje Twojego dziecka są najważniejsze. Ono jest malutkie, doświadcza cierpienia, jest w nowej, nieznanej sytuacji i Waszym zadaniem jako rodziców jest zapewnić mu poczucie bezpieczeństwa. Poszukaj pomocy psychologicznej, wysypiaj się w miarę możliwości i daj sobie spokój z myśleniem o byłym. Musisz się z nim dogadać w kwestiach opieki, zmieniania Cię w dogodnym dla Was czasie i pomocy finansowej, ale swoje żale odstaw na bok. 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.