- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
18 września 2024, 14:06
Cześć.
Na wstępie zaznaczam, że bardzo współczuję wszystkim poszkodowanym w powodzi i staram się wspierać sprawdzone zbiórki, ale zastanawia mnie jedno. Czemu niektórzy ludzie z terenów, gdzie teraz jest powódź nie mieli ubezpieczonych domów? Tak naprawdę teraz zostają z niczym i mogą liczyć tylko na pomoc ludzi, a ile uda się uzbierać skoro jest tyle poszkodowanych? Przecież składka ubezpieczenia to koszt max 100 złotych miesięcznie (przynajmniej ja mam taką, ale mam naprawdę super ofertę ubezpieczenia i dom ubezpieczony na prawie milion.). Była powódź w 97, w 2010 i pewnie wiele innych, mniejszych o których nie było tak głośno, to dlaczego nauczeni doświadczeniem mieszkańcy tych terenów nie zabezpieczali się ? Nie mówię oczywiście o wszystkich, bo pewnie większość jednak miała ubezpieczenia, ale co chwila napotykam zbiórki gdzie tych ubezpieczeń niestety nie było.
18 września 2024, 18:03
Cześć. Na wstępie zaznaczam, że bardzo współczuję wszystkim poszkodowanym w powodzi i staram się wspierać sprawdzone zbiórki, ale zastanawia mnie jedno. Czemu niektórzy ludzie z terenów, gdzie teraz jest powódź nie mieli ubezpieczonych domów? Tak naprawdę teraz zostają z niczym i mogą liczyć tylko na pomoc ludzi, a ile uda się uzbierać skoro jest tyle poszkodowanych? Przecież składka ubezpieczenia to koszt max 100 złotych miesięcznie (przynajmniej ja mam taką, ale mam naprawdę super ofertę ubezpieczenia i dom ubezpieczony na prawie milion.). Była powódź w 97, w 2010 i pewnie wiele innych, mniejszych o których nie było tak głośno, to dlaczego nauczeni doświadczeniem mieszkańcy tych terenów nie zabezpieczali się ? Nie mówię oczywiście o wszystkich, bo pewnie większość jednak miała ubezpieczenia, ale co chwila napotykam zbiórki gdzie tych ubezpieczeń niestety nie było.
Też tego nie rozumiem, jeśli najakims terenie nie można domu ubezpieczyć to powinno to dać do myślenia by tam się nie budować. O ile w zbiórkach najpotrzebniejszych rzeczy biorę udział to nie wpłacę złotówki na taką zbiórkę gdzie będzie napisane, że ktoś zbiera na mieszkanie lub dom, bo nie miał ubezpieczonego
Udław się tą złotówką, tego ci serdecznie życzę w imieniu mieszkańców Kłodzka, Barda, Lądka, Stronia i pozostałych.
Nie interesuje mnie czego ty mi życzysz.
moje mieszkanie było całe zalane, przez sąsiadów debili, moje ubezpieczenie było nieaktywne przez błąd banku, wiesz co od nich dostałam ? Firmowy kubek z przeprosinami, sąsiedzi się wyprowadzili dali 100zl na farbę.
18 września 2024, 18:04
Też się nad tym zastanawiałam i doszłam do pewnych wniosków:
Brak ubezpieczenia może wynikać z:
Mnie się nic złego nie przytrafi
Brak możliwości ubezpieczenia na terenach zalewowych
Dla kogoś kto ma najniższą emeryturę/rentę to kwota 60-100 zł miesięcznie dodatkowego wydatku jest nie możliwa.
Mieszkanie na terenach zalewowych może wynikać z:
Ziemia przekazywana z dziada pradziada
Ziemia na terenach zalewowych jest tańsza
Teren zalewowy ale od dłuższego czasu jest ok, więc kupuję
czy ty uważasz, że mieszkanie w centrum Kłodzka, albo Lądka Zdroju w kamienicy na 1 piętrze oznacza ?na terenach zalewowych?? Albo w takim Stroniu? Przecież nie wszyscy mogą mieszkać w Gdańsku czy Warszawie, Lądek to sanatoria, na przykład. Ktoś tam pracuje, to skąd ma dojeżdżać? Tereny zalewowe to jest wrocławski Kozanów, czy część Cieplic, ale przecież nikt się nie spodziewał, że woda zmyje most w Lądku, który tam stał od XV czy XVI wieku!
Nie byłam ani w jednym, ani w drugim, mogę się podeprzeć przykładem że swojego podwórka. Nabudowali "luksusowych" apartamentów na Salwatorze, tak samo np. całe nowe osiedle koło parku na Starych Dębnikach (wyjaśnię, że to są lokalizacje bezpośrednio nad Wisłą, w tym drugim przypadku wejścia do budynków są bezpośrednio z wiślanych bulwarów) i wszystko się sprzedało, po jakiś horrendalnych cenach swoją drogą. Ba, dalej deweloperzy tam budują i upychają ile tylko mogą (jedne z "lepszych" przykładów patodeweloperki) i dalej ludzie te mieszkania kupują z pocałowaniem ręki. Gdzie raptem naście lat temu woda się przelewała przez wały i most był zamknięty i też były dywagacje czy wytrzyma. Jak słyszę potem, że w takich miejscach była powódź i "któż by się mógł tego spodziewać, przecież prawie samo centrum miasta, to nie jest teren zalewowy, takie dobre dzielnice" to mi ręce opadają.
i dokładnie o takich przypadkach mówiłam. Pomoc ludziom dotkniętych kataklizmem jest potrzebna tyle że odróżniłabym sytuację, gdy spotyka kogoś coś takiego zupełnie niespodziewanie a co innego jak ktoś z pełną świadomością postanawia zamieszkać na terenie zalewowym. A w ostatnich 20-30 latach mnóstwo takich terenów jest zabudowywanych bo często spore miasta były lokalizowane przy rzecze ale jednak z jakimś dystansem do tej rzeki. Teraz te tereny stały się "cenne" bo położone w centrum ale ludzie powinni pomyśleć czy to naprawdę taka atrakcja zamieszkać na terenie, na którym w ciągu 20-30 lat pojawi się powódź. Winę ponoszą wszyscy - wydający pozwolenie na budowę, budujący a także kupujący.
W Warszawie dzieje się dokładnie to samo o czym napisała Wilena. Kozanów w 2010 też był taką "ofiarą" chciwości.
odnosisz się do obecnej sytuacji, a obecna sytuacja w dużej mierze dotyczy mieszkań, domów, całych ulic i miast wybudowanych wieki temu na terenach, które nie są tradycyjnie terenami zalewowymi rzek. Biała Lądecka normalnie ma 30 cm głębokości. Nie ma informacji o zmieceniu nurtem całego Kozanowa, Salwatora, czy okolic warszawskiego zoo. O tym mówię. Kupując mieszkanie możesz sprawdzić, czy nie stoi na takim terenie, ale pastwienie się nad ludźmi, którzy mieszkali w kamienicach przedwojennych, że są nieprzewidujący, bo powinni nie tylko się ubezpieczyć, ale najlepiej w ogóle się wynieść, bo mają w mieście rzekę, jest stanowczo nie na miejscu.
Tylko to co piszesz jest jedynie twoją nadinterpretacja, jesteś w emocjach i nie czytasz ze zrozumieniem, nikt nie pisze o starej babuni, która mieszka gdzieś od 100 lat i nie stać ją na ubezpieczenie mieszkania/domu, ale o ludziach którzy na przykład wybudowali dom na terenie zalewowym bo tak wyszło, bo taniej, bo ten problem mnie nie dotyczy.
Napiszę ci teraz jako mieszkanka Trójmiasta z powodu tego, że mamy ogromny problem z wichurami na Pomorzu to nigdy nie wybudowałabym tu domu z dachem z blachodachówki i nie jest to u nas zabronione, urzędy wydają pozwolenia na takie domy w naszym regionie, ale ja mam swój rozum i widzę z czym ten region się musi mierzyć i wolę nie ryzykować bo jak sama piszesz ubezpieczalnie działają na swoją korzyść i po co się denerwować.
18 września 2024, 18:07
Też się nad tym zastanawiałam i doszłam do pewnych wniosków:
Brak ubezpieczenia może wynikać z:
Mnie się nic złego nie przytrafi
Brak możliwości ubezpieczenia na terenach zalewowych
Dla kogoś kto ma najniższą emeryturę/rentę to kwota 60-100 zł miesięcznie dodatkowego wydatku jest nie możliwa.
Mieszkanie na terenach zalewowych może wynikać z:
Ziemia przekazywana z dziada pradziada
Ziemia na terenach zalewowych jest tańsza
Teren zalewowy ale od dłuższego czasu jest ok, więc kupuję
czy ty uważasz, że mieszkanie w centrum Kłodzka, albo Lądka Zdroju w kamienicy na 1 piętrze oznacza ?na terenach zalewowych?? Albo w takim Stroniu? Przecież nie wszyscy mogą mieszkać w Gdańsku czy Warszawie, Lądek to sanatoria, na przykład. Ktoś tam pracuje, to skąd ma dojeżdżać? Tereny zalewowe to jest wrocławski Kozanów, czy część Cieplic, ale przecież nikt się nie spodziewał, że woda zmyje most w Lądku, który tam stał od XV czy XVI wieku!
Nie byłam ani w jednym, ani w drugim, mogę się podeprzeć przykładem że swojego podwórka. Nabudowali "luksusowych" apartamentów na Salwatorze, tak samo np. całe nowe osiedle koło parku na Starych Dębnikach (wyjaśnię, że to są lokalizacje bezpośrednio nad Wisłą, w tym drugim przypadku wejścia do budynków są bezpośrednio z wiślanych bulwarów) i wszystko się sprzedało, po jakiś horrendalnych cenach swoją drogą. Ba, dalej deweloperzy tam budują i upychają ile tylko mogą (jedne z "lepszych" przykładów patodeweloperki) i dalej ludzie te mieszkania kupują z pocałowaniem ręki. Gdzie raptem naście lat temu woda się przelewała przez wały i most był zamknięty i też były dywagacje czy wytrzyma. Jak słyszę potem, że w takich miejscach była powódź i "któż by się mógł tego spodziewać, przecież prawie samo centrum miasta, to nie jest teren zalewowy, takie dobre dzielnice" to mi ręce opadają.
i dokładnie o takich przypadkach mówiłam. Pomoc ludziom dotkniętych kataklizmem jest potrzebna tyle że odróżniłabym sytuację, gdy spotyka kogoś coś takiego zupełnie niespodziewanie a co innego jak ktoś z pełną świadomością postanawia zamieszkać na terenie zalewowym. A w ostatnich 20-30 latach mnóstwo takich terenów jest zabudowywanych bo często spore miasta były lokalizowane przy rzecze ale jednak z jakimś dystansem do tej rzeki. Teraz te tereny stały się "cenne" bo położone w centrum ale ludzie powinni pomyśleć czy to naprawdę taka atrakcja zamieszkać na terenie, na którym w ciągu 20-30 lat pojawi się powódź. Winę ponoszą wszyscy - wydający pozwolenie na budowę, budujący a także kupujący.
W Warszawie dzieje się dokładnie to samo o czym napisała Wilena. Kozanów w 2010 też był taką "ofiarą" chciwości.
odnosisz się do obecnej sytuacji, a obecna sytuacja w dużej mierze dotyczy mieszkań, domów, całych ulic i miast wybudowanych wieki temu na terenach, które nie są tradycyjnie terenami zalewowymi rzek. Biała Lądecka normalnie ma 30 cm głębokości. Nie ma informacji o zmieceniu nurtem całego Kozanowa, Salwatora, czy okolic warszawskiego zoo. O tym mówię. Kupując mieszkanie możesz sprawdzić, czy nie stoi na takim terenie, ale pastwienie się nad ludźmi, którzy mieszkali w kamienicach przedwojennych, że są nieprzewidujący, bo powinni nie tylko się ubezpieczyć, ale najlepiej w ogóle się wynieść, bo mają w mieście rzekę, jest stanowczo nie na miejscu.
Tylko to co piszesz jest jedynie twoją nadinterpretacja, jesteś w emocjach i nie czytasz ze zrozumieniem, nikt nie pisze o starej babuni, która mieszka gdzieś od 100 lat i nie stać ją na ubezpieczenie mieszkania/domu, ale o ludziach którzy na przykład wybudowali dom na terenie zalewowym bo tak wyszło, bo taniej, bo ten problem mnie nie dotyczy.
Napiszę ci teraz jako mieszkanka Trójmiasta z powodu tego, że mamy ogromny problem z wichurami na Pomorzu to nigdy nie wybudowałabym tu domu z dachem z blachodachówki i nie jest to u nas zabronione, urzędy wydają pozwolenia na takie domy w naszym regionie, ale ja mam swój rozum i widzę z czym ten region się musi mierzyć i wolę nie ryzykować bo jak sama piszesz ubezpieczalnie działają na swoją korzyść i po co się denerwować.
koleżanka się budowała we Wrocławiu z dala od terenów zalewowych, to ludzie się śmiali, że ma obsesję, bo już nigdy nie będzie takiej powodzi jak w 97 roku.
18 września 2024, 18:10
Też się nad tym zastanawiałam i doszłam do pewnych wniosków:
Brak ubezpieczenia może wynikać z:
Mnie się nic złego nie przytrafi
Brak możliwości ubezpieczenia na terenach zalewowych
Dla kogoś kto ma najniższą emeryturę/rentę to kwota 60-100 zł miesięcznie dodatkowego wydatku jest nie możliwa.
Mieszkanie na terenach zalewowych może wynikać z:
Ziemia przekazywana z dziada pradziada
Ziemia na terenach zalewowych jest tańsza
Teren zalewowy ale od dłuższego czasu jest ok, więc kupuję
czy ty uważasz, że mieszkanie w centrum Kłodzka, albo Lądka Zdroju w kamienicy na 1 piętrze oznacza ?na terenach zalewowych?? Albo w takim Stroniu? Przecież nie wszyscy mogą mieszkać w Gdańsku czy Warszawie, Lądek to sanatoria, na przykład. Ktoś tam pracuje, to skąd ma dojeżdżać? Tereny zalewowe to jest wrocławski Kozanów, czy część Cieplic, ale przecież nikt się nie spodziewał, że woda zmyje most w Lądku, który tam stał od XV czy XVI wieku!
Nie byłam ani w jednym, ani w drugim, mogę się podeprzeć przykładem że swojego podwórka. Nabudowali "luksusowych" apartamentów na Salwatorze, tak samo np. całe nowe osiedle koło parku na Starych Dębnikach (wyjaśnię, że to są lokalizacje bezpośrednio nad Wisłą, w tym drugim przypadku wejścia do budynków są bezpośrednio z wiślanych bulwarów) i wszystko się sprzedało, po jakiś horrendalnych cenach swoją drogą. Ba, dalej deweloperzy tam budują i upychają ile tylko mogą (jedne z "lepszych" przykładów patodeweloperki) i dalej ludzie te mieszkania kupują z pocałowaniem ręki. Gdzie raptem naście lat temu woda się przelewała przez wały i most był zamknięty i też były dywagacje czy wytrzyma. Jak słyszę potem, że w takich miejscach była powódź i "któż by się mógł tego spodziewać, przecież prawie samo centrum miasta, to nie jest teren zalewowy, takie dobre dzielnice" to mi ręce opadają.
i dokładnie o takich przypadkach mówiłam. Pomoc ludziom dotkniętych kataklizmem jest potrzebna tyle że odróżniłabym sytuację, gdy spotyka kogoś coś takiego zupełnie niespodziewanie a co innego jak ktoś z pełną świadomością postanawia zamieszkać na terenie zalewowym. A w ostatnich 20-30 latach mnóstwo takich terenów jest zabudowywanych bo często spore miasta były lokalizowane przy rzecze ale jednak z jakimś dystansem do tej rzeki. Teraz te tereny stały się "cenne" bo położone w centrum ale ludzie powinni pomyśleć czy to naprawdę taka atrakcja zamieszkać na terenie, na którym w ciągu 20-30 lat pojawi się powódź. Winę ponoszą wszyscy - wydający pozwolenie na budowę, budujący a także kupujący.
W Warszawie dzieje się dokładnie to samo o czym napisała Wilena. Kozanów w 2010 też był taką "ofiarą" chciwości.
odnosisz się do obecnej sytuacji, a obecna sytuacja w dużej mierze dotyczy mieszkań, domów, całych ulic i miast wybudowanych wieki temu na terenach, które nie są tradycyjnie terenami zalewowymi rzek. Biała Lądecka normalnie ma 30 cm głębokości. Nie ma informacji o zmieceniu nurtem całego Kozanowa, Salwatora, czy okolic warszawskiego zoo. O tym mówię. Kupując mieszkanie możesz sprawdzić, czy nie stoi na takim terenie, ale pastwienie się nad ludźmi, którzy mieszkali w kamienicach przedwojennych, że są nieprzewidujący, bo powinni nie tylko się ubezpieczyć, ale najlepiej w ogóle się wynieść, bo mają w mieście rzekę, jest stanowczo nie na miejscu.
wróć do moich odpowiedzi i przeczytaj dokładnie, że od początku pisałam o zabudowaniach na terenach zalewowych.
I piszesz, że mogę sprawdzić... otóż każdy POWINIEN to sprawdzić.
18 września 2024, 18:23
Mój dom jest ubezpieczony, ja jestem ubezpieczona, dzieci i mąż. Mieszkamy w domu położonym na wniesieniu, miesięczny koszt ubezpieczenia to grosze w porównaniu do zarobków.
Mieszkanie mojej mamy, w kamienicy, znajduje się na tzw Wielkiej Wyspie we Wrocławiu. Tuż przy wałach, na terenach zalewowych. Jest ubezpieczona, ale jej składka wynosi miesięcznie 1/8 kwoty pozostającej na tzw życie. Jest emerytka, dość schorowana. Składka ubezpieczeniowa podrożała kilkukrotnie w ciągu ostatnich lat, emerytura była waloryzowana ale koszta życia się także podniosły. Na całe szczęście mogę sobie pozwolić na partycypowanie w jej kosztach stałych, ale nie wszyscy mieszkańcy okolicy maja taki luksus. Większość to emeryci. Może to Ci rzuci światło na to, ze niektórych ludzi po prostu nie stać. Ani na przeprowadzkę, ani na dodatkowy miesięczny wydatek.
18 września 2024, 18:24
Też się nad tym zastanawiałam i doszłam do pewnych wniosków:
Brak ubezpieczenia może wynikać z:
Mnie się nic złego nie przytrafi
Brak możliwości ubezpieczenia na terenach zalewowych
Dla kogoś kto ma najniższą emeryturę/rentę to kwota 60-100 zł miesięcznie dodatkowego wydatku jest nie możliwa.
Mieszkanie na terenach zalewowych może wynikać z:
Ziemia przekazywana z dziada pradziada
Ziemia na terenach zalewowych jest tańsza
Teren zalewowy ale od dłuższego czasu jest ok, więc kupuję
czy ty uważasz, że mieszkanie w centrum Kłodzka, albo Lądka Zdroju w kamienicy na 1 piętrze oznacza ?na terenach zalewowych?? Albo w takim Stroniu? Przecież nie wszyscy mogą mieszkać w Gdańsku czy Warszawie, Lądek to sanatoria, na przykład. Ktoś tam pracuje, to skąd ma dojeżdżać? Tereny zalewowe to jest wrocławski Kozanów, czy część Cieplic, ale przecież nikt się nie spodziewał, że woda zmyje most w Lądku, który tam stał od XV czy XVI wieku!
Nie byłam ani w jednym, ani w drugim, mogę się podeprzeć przykładem że swojego podwórka. Nabudowali "luksusowych" apartamentów na Salwatorze, tak samo np. całe nowe osiedle koło parku na Starych Dębnikach (wyjaśnię, że to są lokalizacje bezpośrednio nad Wisłą, w tym drugim przypadku wejścia do budynków są bezpośrednio z wiślanych bulwarów) i wszystko się sprzedało, po jakiś horrendalnych cenach swoją drogą. Ba, dalej deweloperzy tam budują i upychają ile tylko mogą (jedne z "lepszych" przykładów patodeweloperki) i dalej ludzie te mieszkania kupują z pocałowaniem ręki. Gdzie raptem naście lat temu woda się przelewała przez wały i most był zamknięty i też były dywagacje czy wytrzyma. Jak słyszę potem, że w takich miejscach była powódź i "któż by się mógł tego spodziewać, przecież prawie samo centrum miasta, to nie jest teren zalewowy, takie dobre dzielnice" to mi ręce opadają.
i dokładnie o takich przypadkach mówiłam. Pomoc ludziom dotkniętych kataklizmem jest potrzebna tyle że odróżniłabym sytuację, gdy spotyka kogoś coś takiego zupełnie niespodziewanie a co innego jak ktoś z pełną świadomością postanawia zamieszkać na terenie zalewowym. A w ostatnich 20-30 latach mnóstwo takich terenów jest zabudowywanych bo często spore miasta były lokalizowane przy rzecze ale jednak z jakimś dystansem do tej rzeki. Teraz te tereny stały się "cenne" bo położone w centrum ale ludzie powinni pomyśleć czy to naprawdę taka atrakcja zamieszkać na terenie, na którym w ciągu 20-30 lat pojawi się powódź. Winę ponoszą wszyscy - wydający pozwolenie na budowę, budujący a także kupujący.
W Warszawie dzieje się dokładnie to samo o czym napisała Wilena. Kozanów w 2010 też był taką "ofiarą" chciwości.
odnosisz się do obecnej sytuacji, a obecna sytuacja w dużej mierze dotyczy mieszkań, domów, całych ulic i miast wybudowanych wieki temu na terenach, które nie są tradycyjnie terenami zalewowymi rzek. Biała Lądecka normalnie ma 30 cm głębokości. Nie ma informacji o zmieceniu nurtem całego Kozanowa, Salwatora, czy okolic warszawskiego zoo. O tym mówię. Kupując mieszkanie możesz sprawdzić, czy nie stoi na takim terenie, ale pastwienie się nad ludźmi, którzy mieszkali w kamienicach przedwojennych, że są nieprzewidujący, bo powinni nie tylko się ubezpieczyć, ale najlepiej w ogóle się wynieść, bo mają w mieście rzekę, jest stanowczo nie na miejscu.
Tylko to co piszesz jest jedynie twoją nadinterpretacja, jesteś w emocjach i nie czytasz ze zrozumieniem, nikt nie pisze o starej babuni, która mieszka gdzieś od 100 lat i nie stać ją na ubezpieczenie mieszkania/domu, ale o ludziach którzy na przykład wybudowali dom na terenie zalewowym bo tak wyszło, bo taniej, bo ten problem mnie nie dotyczy.
Napiszę ci teraz jako mieszkanka Trójmiasta z powodu tego, że mamy ogromny problem z wichurami na Pomorzu to nigdy nie wybudowałabym tu domu z dachem z blachodachówki i nie jest to u nas zabronione, urzędy wydają pozwolenia na takie domy w naszym regionie, ale ja mam swój rozum i widzę z czym ten region się musi mierzyć i wolę nie ryzykować bo jak sama piszesz ubezpieczalnie działają na swoją korzyść i po co się denerwować.
koleżanka się budowała we Wrocławiu z dala od terenów zalewowych, to ludzie się śmiali, że ma obsesję, bo już nigdy nie będzie takiej powodzi jak w 97 roku.
spoko ze mnie też się nabijają;)
18 września 2024, 18:50
Cześć. Na wstępie zaznaczam, że bardzo współczuję wszystkim poszkodowanym w powodzi i staram się wspierać sprawdzone zbiórki, ale zastanawia mnie jedno. Czemu niektórzy ludzie z terenów, gdzie teraz jest powódź nie mieli ubezpieczonych domów? Tak naprawdę teraz zostają z niczym i mogą liczyć tylko na pomoc ludzi, a ile uda się uzbierać skoro jest tyle poszkodowanych? Przecież składka ubezpieczenia to koszt max 100 złotych miesięcznie (przynajmniej ja mam taką, ale mam naprawdę super ofertę ubezpieczenia i dom ubezpieczony na prawie milion.). Była powódź w 97, w 2010 i pewnie wiele innych, mniejszych o których nie było tak głośno, to dlaczego nauczeni doświadczeniem mieszkańcy tych terenów nie zabezpieczali się ? Nie mówię oczywiście o wszystkich, bo pewnie większość jednak miała ubezpieczenia, ale co chwila napotykam zbiórki gdzie tych ubezpieczeń niestety nie było.
Też tego nie rozumiem, jeśli najakims terenie nie można domu ubezpieczyć to powinno to dać do myślenia by tam się nie budować. O ile w zbiórkach najpotrzebniejszych rzeczy biorę udział to nie wpłacę złotówki na taką zbiórkę gdzie będzie napisane, że ktoś zbiera na mieszkanie lub dom, bo nie miał ubezpieczonego
Udław się tą złotówką, tego ci serdecznie życzę w imieniu mieszkańców Kłodzka, Barda, Lądka, Stronia i pozostałych.
Nie interesuje mnie czego ty mi życzysz.
moje mieszkanie było całe zalane, przez sąsiadów debili, moje ubezpieczenie było nieaktywne przez błąd banku, wiesz co od nich dostałam ? Firmowy kubek z przeprosinami, sąsiedzi się wyprowadzili dali 100zl na farbę.
Serio porównujesz powódź do zalania przez sąsiadów? Skończ. Serio nie kompromituj się już nawet jeśli jesteś anonimowa.
18 września 2024, 19:54
Ja Wam odpowiem na to pytanie, bo dotyczy mnie i Jelenia Gora, i opolskie.
Takiej powodzi w JG i okolicach nie bylo NIGDY. Owszem, zalalo w Jeleniej kilka ulic w 97, ale to byly tereny bezposrednio przy rzece. I naprawde, kilka ulic.
Za to moja przyjaciolka ma piekny, nowy dom wybudowany na lace po drugiej stronie tej tamy, ktora sie przelewala. Jej facet jest budowlancem, kierownikiem, doskonale sie zna. Argumentacja? Powodz byla 30 lat temu i to w sumie nie tu. Doslownie rozmawialam z nia o tym, jak u nich bylam latem. Nie musze mowic o stresie, jaki przezyli.
A opolskie? Moi kuzyni maja domy dokladnie tam, gdzie teraz walcza o utrzymanie tamy (sa w OSP). Maja ubezpieczony dom - moj kuzyn tego ubezpieczenia placi ponad tysiac miesiecznie, jak nie dwa. I nie przesadzam. Do tego - no ludzie nie chca mieszkac byle gdzie, to ich dom, ich miejsce od zawsze, to jest swietna spolecznosc, ktora od 3 dni walczy o utrzymanie tamy. Pytanie brzmi - dlaczego te tamy nie sa wystarczajace? Takie anomalie nie zdarzaja sie non stop, wiec mowienie, ze ktos sie pakuje na wlasne zyczenie, jest bzdura.
Edytowany przez cancri 18 września 2024, 19:58
18 września 2024, 20:09
Ja Wam odpowiem na to pytanie, bo dotyczy mnie i Jelenia Gora, i opolskie.
Takiej powodzi w JG i okolicach nie bylo NIGDY. Owszem, zalalo w Jeleniej kilka ulic w 97, ale to byly tereny bezposrednio przy rzece. I naprawde, kilka ulic.
Za to moja przyjaciolka ma piekny, nowy dom wybudowany na lace po drugiej stronie tej tamy, ktora sie przelewala. Jej facet jest budowlancem, kierownikiem, doskonale sie zna. Argumentacja? Powodz byla 30 lat temu i to w sumie nie tu. Doslownie rozmawialam z nia o tym, jak u nich bylam latem. Nie musze mowic o stresie, jaki przezyli.
A opolskie? Moi kuzyni maja domy dokladnie tam, gdzie teraz walcza o utrzymanie tamy (sa w OSP). Maja ubezpieczony dom - moj kuzyn tego ubezpieczenia placi ponad tysiac miesiecznie, jak nie dwa. I nie przesadzam. Do tego - no ludzie nie chca mieszkac byle gdzie, to ich dom, ich miejsce od zawsze, to jest swietna spolecznosc, ktora od 3 dni walczy o utrzymanie tamy. Pytanie brzmi - dlaczego te tamy nie sa wystarczajace? Takie anomalie nie zdarzaja sie non stop, wiec mowienie, ze ktos sie pakuje na wlasne zyczenie, jest bzdura.
Cancri mi chodziło o tereny zalewowe i dokładnie o tych miejscach się wypowiedziałam i nie dotyczyło to również sytuacji gdzie ktoś z dziada pradziada ktoś dziedziczy, jasne że jeżeli ktoś wybudował się na terenie gdzie nigdy nie było powodzi a jedynie kilka podmokłych ulic to skąd mógł wiedzieć, że tym razem będzie inaczej, wiesz każdy rozumie post jak chce go zrozumieć, pisałam też że dla starszej pani może być ciężko płacić ubezpieczenie bo na takie wydatki nie ma budżetu ale niektórzy dodali/zmienili i wyszło że północ jest wrogiem dla południa, a tak nie jest