Temat: Rozmowa o podwyżce

W mojej firmie wprowadzono nowy system premiowy. Co 3 miesiące mamy rozmowę z przełożonym, wyznaczane są nam zadania do wykonania, oceniane zaangażowanie itd.

Uznałam, że to dobry czas, żeby porozmawiać o podwyżce. Pracuje w tej firmie 5 miesięcy - 3 miesiące próbne, 2 miesiące na umowę na czas określony. Po okresie próbnym nie dostałam żadnej podwyżki. 

Szczerze mówiąc nigdy nie rozmawiałam o podwyżce w żadnej z poprzednich prac. Zazwyczaj jak nie pasowało mi wynagrodzenie, to po prostu składałam CV gdzie indziej i tam dostawałam więcej. Jednak obecnie moje teoretyczne stanowisko nie do końca odpowiada temu co robię rzeczywiście. Razem ze mną przyjęto 2 osoby, na stanowiska takie jak moje. W rzeczywistości wyszło, że mają dużo mniejsze doświadczenie i to ja mam nimi zarządzać, dawać im zadania, wszystko nadzorować, mimo ze stanowiska mamy takie same. Wiem też, że oboje zarabiają więcej ode mnie. Mają mniej doświadczenia (jeden ma rok, drugi 1,5 roku, ja mam 7 lat; mają zrobionego tylko inżyniera, ja mam magistra). Wychodzi na to, że wynegocjowałam słabą stawkę (a i tak mój przełożony przyjmując mnie twierdził, że jestem poza widełkami dla tego stanowiska, jednak koledzy mają wyższe wynagrodzenia...). Na umowie mam wpisany zakaz rozmawiania o wynagrodzeniu. Jeden kolega powiedział mi ile zarabia mimo zakazu. Jeśli chodzi o drugiego, to po prostu z jego wydatków widzę, że ma duuuzo więcej niż ja, bo bym się nie była w stanie utrzymać mając jego wydatki. 

Zastanawiam się czy na rozmowie mogę powiedzieć szczerze, że chciałabym mieć podniesione wynagrodzenie, bo nie chcę zacząć się czuć jak frajer, biorąc pod uwagę, że mój zakres obowiązków jest znacząco rozszerzony, a mam na papierze stanowisko równorzędne z kolegami. Szef na pewno wie ile robię, bo po urlopie powiedział mi, że nie dostanę pozwolenia na urlop dopóki z innej budowy nie przejedzie kierownik na moje miejsce, bo jak mnie nie ma to nic nie jest dopilnowane. 

Zawsze jak chce coś załatwić to stosuje długie monologi, ubieram to w rozwlekłe opisy, wszystko brzmi oficjalnie jakbym pisała rozprawkę. Zastanawiam się właśnie czy nie lepiej powiedzieć prosto z mostu jak się czuję - krótko i zwięźle, tak mi radzi mój TŻ po tym jak przeczwiczyłam na nim moje przydługie przemówienie :D 

Pasek wagi

Krótko, stanowczo i dodać rzeczowe argumenty. Trzymam kciuki!

Uderzające, że koledzy mają niższe wykształcenie i mniejsze doświadczenie, ale zarabiają więcej tylko dlatego, że są facetami. Nie daj sobą pomiatać, walcz o swoje.

Ichigo000Emmey napisał(a):

W mojej firmie wprowadzono nowy system premiowy. Co 3 miesiące mamy rozmowę z przełożonym, wyznaczane są nam zadania do wykonania, oceniane zaangażowanie itd.

Uznałam, że to dobry czas, żeby porozmawiać o podwyżce. Pracuje w tej firmie 5 miesięcy - 3 miesiące próbne, 2 miesiące na umowę na czas określony. Po okresie próbnym nie dostałam żadnej podwyżki. 

Szczerze mówiąc nigdy nie rozmawiałam o podwyżce w żadnej z poprzednich prac. Zazwyczaj jak nie pasowało mi wynagrodzenie, to po prostu składałam CV gdzie indziej i tam dostawałam więcej. Jednak obecnie moje teoretyczne stanowisko nie do końca odpowiada temu co robię rzeczywiście. Razem ze mną przyjęto 2 osoby, na stanowiska takie jak moje. W rzeczywistości wyszło, że mają dużo mniejsze doświadczenie i to ja mam nimi zarządzać, dawać im zadania, wszystko nadzorować, mimo ze stanowiska mamy takie same. Wiem też, że oboje zarabiają więcej ode mnie. Mają mniej doświadczenia (jeden ma rok, drugi 1,5 roku, ja mam 7 lat; mają zrobionego tylko inżyniera, ja mam magistra). Wychodzi na to, że wynegocjowałam słabą stawkę (a i tak mój przełożony przyjmując mnie twierdził, że jestem poza widełkami dla tego stanowiska, jednak koledzy mają wyższe wynagrodzenia...). Na umowie mam wpisany zakaz rozmawiania o wynagrodzeniu. Jeden kolega powiedział mi ile zarabia mimo zakazu. Jeśli chodzi o drugiego, to po prostu z jego wydatków widzę, że ma duuuzo więcej niż ja, bo bym się nie była w stanie utrzymać mając jego wydatki. 

Zastanawiam się czy na rozmowie mogę powiedzieć szczerze, że chciałabym mieć podniesione wynagrodzenie, bo nie chcę zacząć się czuć jak frajer, biorąc pod uwagę, że mój zakres obowiązków jest znacząco rozszerzony, a mam na papierze stanowisko równorzędne z kolegami. Szef na pewno wie ile robię, bo po urlopie powiedział mi, że nie dostanę pozwolenia na urlop dopóki z innej budowy nie przejedzie kierownik na moje miejsce, bo jak mnie nie ma to nic nie jest dopilnowane. 

Zawsze jak chce coś załatwić to stosuje długie monologi, ubieram to w rozwlekłe opisy, wszystko brzmi oficjalnie jakbym pisała rozprawkę. Zastanawiam się właśnie czy nie lepiej powiedzieć prosto z mostu jak się czuję - krótko i zwięźle, tak mi radzi mój TŻ po tym jak przeczwiczyłam na nim moje przydługie przemówienie :D 

powiedz to tak by nikogo nie wkopać, wspomnij o tym, że jesteś uważana za niezbędną, że masz wyższe wykształcenie, większe doświadczenie , dodatkowe obowiązki itd

Sweetestthing napisał(a):

Uderzające, że koledzy mają niższe wykształcenie i mniejsze doświadczenie, ale zarabiają więcej tylko dlatego, że są facetami. Nie daj sobą pomiatać, walcz o swoje.

Tak, jestem jedyną kobietą pracującą w tym dziale na budowie. Na rozmowie o pracę miałam pytanie "czy uważam, że poradzę sobie z pracownikami fizycznymi na budowie". Wiem, że koledzy takich pytań nie mieli... Ale po mojej pracy i zaangażowaniu sam widzi, że jego uprzedzenia co do kobiet na budowie są niesłuszne, bo ostatnio chciał mnie rekomendować do szkolenia w akademii talentów z naszej firmy (nie zdecydowałam się, bo nie podobał mi się sposób rekrutacji). Na pewno więc wie ile robię i co umiem. Tylko wynagrodzenie za tym nie idzie. 

Pasek wagi

Haha też pracowałam na budowie jako jedyna kobieta i też się mnie szef na rozmowie o pracę pytał czy uważam, że poradzę sobie z zarządzaniem mężczyznami a w szczególności starszym pokoleniem, które może dziwnie patrzeć na kobietę na budowie. Masakra. Czas pokazał, że radziłam sobie świetnie, byłam lubiana jako kierowniczka a ze starymi wyjadaczami dogadywałam się najlepiej.

Ja bym zwięźle powiedziała wszystko co tu napisałaś. Argumenty masz sensowne i do tego masz asa w postaci takiej, że sam szef powiedział, że bez Ciebie robota nie idzie bo jest niedopilnowane. Ja bym to powiedziała gdyby kręcił nosem. Swoją drogą - w umowie nie miałam takiego zapisu, ale też szef powiedział, że nie możemy rozmawiać między sobą o zarobkach 🤪 Oczywiście że rozmawialiśmy z chłopakami na tym samym szczeblu. Ale akurat mój szef uważam, że rozkładał wypłaty sprawiedliwie. Tzn na początku najwięcej zarabiał kolega, który pracował najdłużej i według mnie w porównaniu do innych był mega ogarnięty na każdym poziomie. Potem był drugi kolega z mniejszym doświadczeniem niż pierwszy, który zarabiał pomiędzy tamtym a mną a ja jako najmłodsza zarabiałam najmniej. Po kilku miesiącach dostałam podwyżkę i zarabiałam tak jak ten drugi. Pierwszy kolega był niedoścignionym wzorem i zawsze zarabiał ciut więcej od nas, ale uważam że słusznie. Natomiast ja tego drugiego dogoniłam i uważam że również sprawiedliwie było że zarabiałam tyle co on (choć on kręcił nosem ze względu na to że pracował dłużej, ale szef powiedział mu że mimo to uważa, że nasz poziom jest taki sam w tym momencie). Fajnie też było, że dwa razy zdarzyło się, że jak jeden z nich wystękał podwyżkę, to dostawaliśmy ją wszyscy troje po tyle samo :D

Ja bym ogólnie nie wyskakiwała od razu z elaboratem, tylko zwyczajnie przy okazji jak spotkasz szefa to bym powiedziała, że chciałabyś porozmawiać o podwyżce. Opcje są dwie. Albo szef wie dobrze, że zasługujesz na podwyżkę, ale skoro się nie upominasz to idzie na przeczekanie (zawsze mniejszy koszt dla niego) i wtedy właściwie ta rozmowa będzie krótka i się zgodzi. Albo uważa, że płaci Ci wystarczająco i wtedy zacznie coś motać i mieszać i dopiero wtedy bym powiedziała o tym, że uważasz, że zasługujesz na podwyżkę, bo raz, że nabrałaś już doświadczenia, dwa, że Twoje obowiązki są większe niż innych osób na tym samym stanowisku a trzy, że przecież sam szef mówił, że nie możesz iść na urlop bo robota nie będzie zrobiona jak należy. Myślę, że on głupi nie jest i wie co Ty tam robisz. Raczej nie powinnaś mieć problemów z tą podwyżką. O zarobkach kolegów starałabym się nie mówić jeśli nie będzie konieczności. Ale znając mnie gdyby szedł w zaparte to bym pewnie podała to jako ostateczny argument, że zarabiam najmniej mimo robienia więcej i lepszego wykształcenia i doświadczenia. Ale to już serio jakby mnie przyparł do muru i wkurzył. Natomiast wydaje mi się, że masz dużo innych rozsądnych argumentów i nie będzie potrzeby,

Pasek wagi

juz cos takiego jak zakaz rozmawiania o czymkolwiek na umowie odstraszyloby mnie od firmy i szefa, ktory takie metody stosuje. Z takim bym nei prowadzila dyskurs, tylko tak jak Karolka napisala krotko poprosila o rozmowe i bezposrednio zapytala o odpowiednie wynagrodzenie, popierajac argumentami. Liczylabym sie z szukaniem czegos innego.

Mam wrażenie, że Twój szef jest bucem i zwykłe "zasługuję na podwyżkę" zostanie olane lub nawet wyśmiane. Jak można komuś p*erdolić kocopoły, że dostanie więcej niż przewidziane jednocześnie płacąc więcej innym ludziom na równorzędnych stanowiskach. Ty świadczysz pracę, on Ci płaci i nie ma tu miejsca na robienie komuś łaski. Masz bardzo dobre argumenty i użyj ich, żeby wynegocjować dużo więcej, niż planujesz. Jeśli delegujesz zadania innym a masz mniej od nich to nawet dwukrotność Twojej obecnej pensji i nie będzie przesadą. A jakby znów próbował sprowadzić Cię do parteru to serio rozglądaj się za przyjaźniejszym środowiskiem. Wydaje się, że to praca szuka Ciebie. Powodzenia 🙂


Pasek wagi

Ichigo000Emmey napisał(a):

W mojej firmie wprowadzono nowy system premiowy. Co 3 miesiące mamy rozmowę z przełożonym, wyznaczane są nam zadania do wykonania, oceniane zaangażowanie itd.

Uznałam, że to dobry czas, żeby porozmawiać o podwyżce. Pracuje w tej firmie 5 miesięcy - 3 miesiące próbne, 2 miesiące na umowę na czas określony. Po okresie próbnym nie dostałam żadnej podwyżki. 

Szczerze mówiąc nigdy nie rozmawiałam o podwyżce w żadnej z poprzednich prac. Zazwyczaj jak nie pasowało mi wynagrodzenie, to po prostu składałam CV gdzie indziej i tam dostawałam więcej. Jednak obecnie moje teoretyczne stanowisko nie do końca odpowiada temu co robię rzeczywiście. Razem ze mną przyjęto 2 osoby, na stanowiska takie jak moje. W rzeczywistości wyszło, że mają dużo mniejsze doświadczenie i to ja mam nimi zarządzać, dawać im zadania, wszystko nadzorować, mimo ze stanowiska mamy takie same. Wiem też, że oboje zarabiają więcej ode mnie. Mają mniej doświadczenia (jeden ma rok, drugi 1,5 roku, ja mam 7 lat; mają zrobionego tylko inżyniera, ja mam magistra). Wychodzi na to, że wynegocjowałam słabą stawkę (a i tak mój przełożony przyjmując mnie twierdził, że jestem poza widełkami dla tego stanowiska, jednak koledzy mają wyższe wynagrodzenia...). Na umowie mam wpisany zakaz rozmawiania o wynagrodzeniu. Jeden kolega powiedział mi ile zarabia mimo zakazu. Jeśli chodzi o drugiego, to po prostu z jego wydatków widzę, że ma duuuzo więcej niż ja, bo bym się nie była w stanie utrzymać mając jego wydatki. 

Zastanawiam się czy na rozmowie mogę powiedzieć szczerze, że chciałabym mieć podniesione wynagrodzenie, bo nie chcę zacząć się czuć jak frajer, biorąc pod uwagę, że mój zakres obowiązków jest znacząco rozszerzony, a mam na papierze stanowisko równorzędne z kolegami. Szef na pewno wie ile robię, bo po urlopie powiedział mi, że nie dostanę pozwolenia na urlop dopóki z innej budowy nie przejedzie kierownik na moje miejsce, bo jak mnie nie ma to nic nie jest dopilnowane. 

Zawsze jak chce coś załatwić to stosuje długie monologi, ubieram to w rozwlekłe opisy, wszystko brzmi oficjalnie jakbym pisała rozprawkę. Zastanawiam się właśnie czy nie lepiej powiedzieć prosto z mostu jak się czuję - krótko i zwięźle, tak mi radzi mój TŻ po tym jak przeczwiczyłam na nim moje przydługie przemówienie :D 

A ja tak trochę z innej beczki, żeby nie powtarzać się po poprzedniczkach. Może zabrzmi to głupio i zbyt podejrzliwie, ale jesteś pewna, że kolega jest w stosunku do Ciebie w porządku i nie prowadzi jakiejś podwójnej gry, aby np. wygryźć Cię ze stanowiska? Widziałaś na papierze, że zarabia więcej czy wszystko opierasz tylko na jego słowach? Niestety, ale w dzisiejszych czasach, ludzie są różni i trzeba być ostrożnym. Ty możesz być serdeczna i mieć czyste intencje, lecz ktoś inny już niekoniecznie. Pisałaś, że pracujesz tam pięć miesięcy, tak? Według mnie, to dość krótki staż, aby "poznać się na ludziach"... To, że drugi wydaje sporo więcej na swoje potrzeby, nie musi oznaczać, że zarabia większe pieniądze od Ciebie. Może dostaje coś ekstra od rodziny, może inwestuje na giełdzie, bawi się w krypto albo po prostu "żyje ponad stan" i leci na jakiś kredytach, chwilówkach... Różne są przypadki.

Wiem, że mogę trochę brzmieć jak nawiedzona, ale serio, jeżeli wszystko, co tu napisałaś, opierasz głównie na słowach kolegi i wnioskach z wydatków kolejnego, spróbuj trochę go/ich poobserwować, zanim podejmiesz jakieś radykalne działania.

Jeśli jednak wiesz na 100%, że to prawda, walcz o swoje! 😊 Dyskryminowanie pracowników tylko ze względu na płeć jest okrutnie słabe... Tym bardziej, że posiadasz dużo większą wiedzę, doświadczenie i umiejętności od reszty, nie wspominając już o rozszerzonym zakresie obowiązków.

Pasek wagi

Ves91 napisał(a):

Ichigo000Emmey napisał(a):

W mojej firmie wprowadzono nowy system premiowy. Co 3 miesiące mamy rozmowę z przełożonym, wyznaczane są nam zadania do wykonania, oceniane zaangażowanie itd.

Uznałam, że to dobry czas, żeby porozmawiać o podwyżce. Pracuje w tej firmie 5 miesięcy - 3 miesiące próbne, 2 miesiące na umowę na czas określony. Po okresie próbnym nie dostałam żadnej podwyżki. 

Szczerze mówiąc nigdy nie rozmawiałam o podwyżce w żadnej z poprzednich prac. Zazwyczaj jak nie pasowało mi wynagrodzenie, to po prostu składałam CV gdzie indziej i tam dostawałam więcej. Jednak obecnie moje teoretyczne stanowisko nie do końca odpowiada temu co robię rzeczywiście. Razem ze mną przyjęto 2 osoby, na stanowiska takie jak moje. W rzeczywistości wyszło, że mają dużo mniejsze doświadczenie i to ja mam nimi zarządzać, dawać im zadania, wszystko nadzorować, mimo ze stanowiska mamy takie same. Wiem też, że oboje zarabiają więcej ode mnie. Mają mniej doświadczenia (jeden ma rok, drugi 1,5 roku, ja mam 7 lat; mają zrobionego tylko inżyniera, ja mam magistra). Wychodzi na to, że wynegocjowałam słabą stawkę (a i tak mój przełożony przyjmując mnie twierdził, że jestem poza widełkami dla tego stanowiska, jednak koledzy mają wyższe wynagrodzenia...). Na umowie mam wpisany zakaz rozmawiania o wynagrodzeniu. Jeden kolega powiedział mi ile zarabia mimo zakazu. Jeśli chodzi o drugiego, to po prostu z jego wydatków widzę, że ma duuuzo więcej niż ja, bo bym się nie była w stanie utrzymać mając jego wydatki. 

Zastanawiam się czy na rozmowie mogę powiedzieć szczerze, że chciałabym mieć podniesione wynagrodzenie, bo nie chcę zacząć się czuć jak frajer, biorąc pod uwagę, że mój zakres obowiązków jest znacząco rozszerzony, a mam na papierze stanowisko równorzędne z kolegami. Szef na pewno wie ile robię, bo po urlopie powiedział mi, że nie dostanę pozwolenia na urlop dopóki z innej budowy nie przejedzie kierownik na moje miejsce, bo jak mnie nie ma to nic nie jest dopilnowane. 

Zawsze jak chce coś załatwić to stosuje długie monologi, ubieram to w rozwlekłe opisy, wszystko brzmi oficjalnie jakbym pisała rozprawkę. Zastanawiam się właśnie czy nie lepiej powiedzieć prosto z mostu jak się czuję - krótko i zwięźle, tak mi radzi mój TŻ po tym jak przeczwiczyłam na nim moje przydługie przemówienie :D 

A ja tak trochę z innej beczki, żeby nie powtarzać się po poprzedniczkach. Może zabrzmi to głupio i zbyt podejrzliwie, ale jesteś pewna, że kolega jest w stosunku do Ciebie w porządku i nie prowadzi jakiejś podwójnej gry, aby np. wygryźć Cię ze stanowiska? Widziałaś na papierze, że zarabia więcej czy wszystko opierasz tylko na jego słowach? Niestety, ale w dzisiejszych czasach, ludzie są różni i trzeba być ostrożnym. Ty możesz być serdeczna i mieć czyste intencje, lecz ktoś inny już niekoniecznie. Pisałaś, że pracujesz tam pięć miesięcy, tak? Według mnie, to dość krótki staż, aby "poznać się na ludziach"... To, że drugi wydaje sporo więcej na swoje potrzeby, nie musi oznaczać, że zarabia większe pieniądze od Ciebie. Może dostaje coś ekstra od rodziny, może inwestuje na giełdzie, bawi się w krypto albo po prostu "żyje ponad stan" i leci na jakiś kredytach, chwilówkach... Różne są przypadki.

Wiem, że mogę trochę brzmieć jak nawiedzona, ale serio, jeżeli wszystko, co tu napisałaś, opierasz głównie na słowach kolegi i wnioskach z wydatków kolejnego, spróbuj trochę go/ich poobserwować, zanim podejmiesz jakieś radykalne działania.

Jeśli jednak wiesz na 100%, że to prawda, walcz o swoje! ? Dyskryminowanie pracowników tylko ze względu na płeć jest okrutnie słabe... Tym bardziej, że posiadasz dużo większą wiedzę, doświadczenie i umiejętności od reszty, nie wspominając już o rozszerzonym zakresie obowiązków.

to samo pomyslalam.

plus - uzywanie argumenty ''nie chcę zacząć się czuć jak frajer' lub pokrewnego bedzie oznaczalo ze wiesz ile koledzy zarabaiaja (a swoja droga skad wiesz ze cie nie wkrecili?)

To ze kolega duzo wydaje, nie znaczy ze duzo zarabia. moze ma bogatych rodzicow co mu dorzucaja co miesiac druga pensje. 

Pasek wagi

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.