Temat: Do osób mieszkających za granicą, np Niemcy, Francja

Temat wyłącznie do wypowiedzenia się dla osób mieszkających za granicą, chodzi mi o imigrantów. Czy rzeczywiście są z nimi problemy? Boicie się? Ja za granicą nigdy nie mieszkałam, a często gdzieś widać w internecie narzekania. Ale chciałabym wiedzieć jak jest od osób, które mają z tym styczność, a nie tylko widziały filmy na YouTube albo gdzieś czytały. Tylko jak to jest na żywo. U nas są Ukraińcy, ale ja osobiście nigdy się nie spotkałam z niczym złym z ich strony, a mieszkam w Warszawie. A też są ludzie którzy ich nie lubią.

GinaNanini napisał(a):

Temat wyłącznie do wypowiedzenia się dla osób mieszkających za granicą, chodzi mi o imigrantów. Czy rzeczywiście są z nimi problemy? Boicie się? Ja za granicą nigdy nie mieszkałam, a często gdzieś widać w internecie narzekania. Ale chciałabym wiedzieć jak jest od osób, które mają z tym styczność, a nie tylko widziały filmy na YouTube albo gdzieś czytały. Tylko jak to jest na żywo. U nas są Ukraińcy, ale ja osobiście nigdy się nie spotkałam z niczym złym z ich strony, a mieszkam w Warszawie. A też są ludzie którzy ich nie lubią.

W sensie, czy boję się siebie? Czasem tak. Czasem są ze mną problemy. 

Pasek wagi

LessLessLess napisał(a):

GinaNanini napisał(a):

Temat wyłącznie do wypowiedzenia się dla osób mieszkających za granicą, chodzi mi o imigrantów. Czy rzeczywiście są z nimi problemy? Boicie się? Ja za granicą nigdy nie mieszkałam, a często gdzieś widać w internecie narzekania. Ale chciałabym wiedzieć jak jest od osób, które mają z tym styczność, a nie tylko widziały filmy na YouTube albo gdzieś czytały. Tylko jak to jest na żywo. U nas są Ukraińcy, ale ja osobiście nigdy się nie spotkałam z niczym złym z ich strony, a mieszkam w Warszawie. A też są ludzie którzy ich nie lubią.

W sensie, czy boję się siebie? Czasem tak. Czasem są ze mną problemy. 

wiesz dobrze o jakich imigrantów mi chodzi, nie udawaj głupa

normalnie się pytam, bo chciałabym wiedzieć jak to wygląda z pierwszej ręki

GinaNanini napisał(a):

Temat wyłącznie do wypowiedzenia się dla osób mieszkających za granicą, chodzi mi o imigrantów. Czy rzeczywiście są z nimi problemy? Boicie się? Ja za granicą nigdy nie mieszkałam, a często gdzieś widać w internecie narzekania. Ale chciałabym wiedzieć jak jest od osób, które mają z tym styczność, a nie tylko widziały filmy na YouTube albo gdzieś czytały. Tylko jak to jest na żywo. U nas są Ukraińcy, ale ja osobiście nigdy się nie spotkałam z niczym złym z ich strony, a mieszkam w Warszawie. A też są ludzie którzy ich nie lubią.

Mój mąż pracuje w policji we Fr - pracował chyba w większości rozpoznawalnych typów jednostek, włączając antyterrorystów czy obsługę protestów. I wg. jego opowieści z pracy, na chwilę obecną większość ludzi, z którymi ma do czynienia, to są nielegalni imigranci. Nie imigranci. Nie drugie czy trzecie pokolenie. Tylko ludzie, którzy totalnie we FR nie powinni być i  funkcjonują poza systemem. Oczywiście imigranci i drugie pokolenie są zaraz za nimi, ale podium przejęli ludzie totalnie nie zintegrowani w jakikolwiek sposób.


Przy czym tego nie widać jeśli sobie mieszkasz w jakiejś fajnej dzielnicy, czy sympatycznym mieście i się starasz nie zapuszczać tam, gdzie się nie powinno zapuszczać - I uwierz mi, we FR na tej podstawie się kupuje mieszkania czy domy. Nie gdzie jest ładnie i blisko, ale gdzie jest bezpiecznie i możesz bez obaw dziecko do szkoły posłać.

Kurde, ja bym serio nie miała nic przeciwko mieszaniu się kultur, ale na tę przestępczość nie da się przymykać oczu. Bo to nie jest tylko kwestia liczb, ale też brutalności. W PL moich znajomych przygody z obrabowaniem na ulicy, to był łysy kolo, który wymuszał oddanie telefonu. We Fr tego typu sytuacje kończą się pobiciem czy wyciągnięciem noża. To jest nie tylko ilościowa ale też jakościowa zmiana. Na gorsze.

menot napisał(a):

GinaNanini napisał(a):

Temat wyłącznie do wypowiedzenia się dla osób mieszkających za granicą, chodzi mi o imigrantów. Czy rzeczywiście są z nimi problemy? Boicie się? Ja za granicą nigdy nie mieszkałam, a często gdzieś widać w internecie narzekania. Ale chciałabym wiedzieć jak jest od osób, które mają z tym styczność, a nie tylko widziały filmy na YouTube albo gdzieś czytały. Tylko jak to jest na żywo. U nas są Ukraińcy, ale ja osobiście nigdy się nie spotkałam z niczym złym z ich strony, a mieszkam w Warszawie. A też są ludzie którzy ich nie lubią.

Mój mąż pracuje w policji we Fr - pracował chyba w większości rozpoznawalnych typów jednostek, włączając antyterrorystów czy obsługę protestów. I wg. jego opowieści z pracy, na chwilę obecną większość ludzi, z którymi ma do czynienia, to są nielegalni imigranci. Nie imigranci. Nie drugie czy trzecie pokolenie. Tylko ludzie, którzy totalnie we FR nie powinni być i  funkcjonują poza systemem. Oczywiście imigranci i drugie pokolenie są zaraz za nimi, ale podium przejęli ludzie totalnie nie zintegrowani w jakikolwiek sposób.

Przy czym tego nie widać jeśli sobie mieszkasz w jakiejś fajnej dzielnicy, czy sympatycznym mieście i się starasz nie zapuszczać tam, gdzie się nie powinno zapuszczać - I uwierz mi, we FR na tej podstawie się kupuje mieszkania czy domy. Nie gdzie jest ładnie i blisko, ale gdzie jest bezpiecznie i możesz bez obaw dziecko do szkoły posłać.Kurde, ja bym serio nie miała nic przeciwko mieszaniu się kultur, ale na tę przestępczość nie da się przymykać oczu. Bo to nie jest tylko kwestia liczb, ale też brutalności. W PL moich znajomych przygody z obrabowaniem na ulicy, to był łysy kolo, który wymuszał oddanie telefonu. We Fr tego typu sytuacje kończą się pobiciem czy wyciągnięciem noża. To jest nie tylko ilościowa ale też jakościowa zmiana. Na gorsze.

no właśnie dużo zależy od konkretnego kraju. Nie ma jednej „zagranicy”. Na pewno bardziej niebezpiecznie jest w Paryżu, niż w Dublinie.

GinaNanini napisał(a):

LessLessLess napisał(a):

GinaNanini napisał(a):

Temat wyłącznie do wypowiedzenia się dla osób mieszkających za granicą, chodzi mi o imigrantów. Czy rzeczywiście są z nimi problemy? Boicie się? Ja za granicą nigdy nie mieszkałam, a często gdzieś widać w internecie narzekania. Ale chciałabym wiedzieć jak jest od osób, które mają z tym styczność, a nie tylko widziały filmy na YouTube albo gdzieś czytały. Tylko jak to jest na żywo. U nas są Ukraińcy, ale ja osobiście nigdy się nie spotkałam z niczym złym z ich strony, a mieszkam w Warszawie. A też są ludzie którzy ich nie lubią.

W sensie, czy boję się siebie? Czasem tak. Czasem są ze mną problemy. 

wiesz dobrze o jakich imigrantów mi chodzi, nie udawaj głupa

normalnie się pytam, bo chciałabym wiedzieć jak to wygląda z pierwszej ręki

coz, np. w Chicago obawiałam się Polaków. Ale Chicago ma inną grupę ludzi. W Berlinie czuję się generalnie bezpieczniej. 

Chociaż, deal with it, ludzie, którzy są nielegalni, zawsze będą niebezpieczni. Nie mogą pracować legalnie, więc to, co im zostaje, to średnie opcje. Plus: ci "religijni" to nic fajnego. 

Pasek wagi

Himawari napisał(a):

menot napisał(a):

GinaNanini napisał(a):

Temat wyłącznie do wypowiedzenia się dla osób mieszkających za granicą, chodzi mi o imigrantów. Czy rzeczywiście są z nimi problemy? Boicie się? Ja za granicą nigdy nie mieszkałam, a często gdzieś widać w internecie narzekania. Ale chciałabym wiedzieć jak jest od osób, które mają z tym styczność, a nie tylko widziały filmy na YouTube albo gdzieś czytały. Tylko jak to jest na żywo. U nas są Ukraińcy, ale ja osobiście nigdy się nie spotkałam z niczym złym z ich strony, a mieszkam w Warszawie. A też są ludzie którzy ich nie lubią.

Mój mąż pracuje w policji we Fr - pracował chyba w większości rozpoznawalnych typów jednostek, włączając antyterrorystów czy obsługę protestów. I wg. jego opowieści z pracy, na chwilę obecną większość ludzi, z którymi ma do czynienia, to są nielegalni imigranci. Nie imigranci. Nie drugie czy trzecie pokolenie. Tylko ludzie, którzy totalnie we FR nie powinni być i  funkcjonują poza systemem. Oczywiście imigranci i drugie pokolenie są zaraz za nimi, ale podium przejęli ludzie totalnie nie zintegrowani w jakikolwiek sposób.

Przy czym tego nie widać jeśli sobie mieszkasz w jakiejś fajnej dzielnicy, czy sympatycznym mieście i się starasz nie zapuszczać tam, gdzie się nie powinno zapuszczać - I uwierz mi, we FR na tej podstawie się kupuje mieszkania czy domy. Nie gdzie jest ładnie i blisko, ale gdzie jest bezpiecznie i możesz bez obaw dziecko do szkoły posłać.Kurde, ja bym serio nie miała nic przeciwko mieszaniu się kultur, ale na tę przestępczość nie da się przymykać oczu. Bo to nie jest tylko kwestia liczb, ale też brutalności. W PL moich znajomych przygody z obrabowaniem na ulicy, to był łysy kolo, który wymuszał oddanie telefonu. We Fr tego typu sytuacje kończą się pobiciem czy wyciągnięciem noża. To jest nie tylko ilościowa ale też jakościowa zmiana. Na gorsze.

no właśnie dużo zależy od konkretnego kraju. Nie ma jednej ?zagranicy?. Na pewno bardziej niebezpiecznie jest w Paryżu, niż w Dublinie.

Myślę że tak, choć stawiam, że główna różnica jest w tym, gdzie się mieszka i gdzie się bywa w obrębie konkretnego miasta. Dlatego ludzie czasem piszą, że całe życie mieszkali w Paryżu i nic im się nigdy nie stało. No pewnie, w moim Vincennes gdzie mieszkałam przez dobrych X lat raczej ciężko o przestępczość uliczną, dlatego to miasto wybraliśmy - choć np. mieliśmy obozowiska bezdomnych w naszym parku i za cholerę bym tam dziecka samego nie puściła.

Ja bym jeszcze dodała, że ludzie są trochę ślepi na to, co się dzieje na około nich. Nie wyłapują potencjalnej aktywności przestępczej, bo nie wiedzą na co patrzeć i nie chcą oceniać ludzi na podstawie pierwszego wrażenia, bo to rasistowskie. Mój mąż takich oporów nie ma i pamiętam wielokrotnie łażąc z nim po mieście potrafił z wyprzedzeniem wyłapać, że komuś ukradną torebkę czy wyrwą telefon (na naszych oczach. Telefon mu się udało odzyskać po spektakularnym pościgu, torebki nie, bo laska którą okradli była w takim szoku, że nie krzyknęła ani nie zareagowała kompletnie i było o kilka sekund za późno), że jakiś kolo jest naćpany, że inny sprzedaje narkotyki, że ta kobieta jest prostytutką i tak dalej. To jest tak w 40% to, na czym polega profilowanie policji, czego tak nie cierpią media lewicowe. Dla niego to jest oczywiste, dla mnie - ja bym tą ulicą szła i nie zauważyła niczego podejrzanego. Dla kontrastu - jak twierdzi mój, albo w PL mają inne kody przestępcze, albo tej aktywności praktycznie nie ma, bo mu się totalnie nie odpalają instynkty pracowe.

Dodatkowo, mam wrażenie, że jak się mieszka w Paryżu, to człowiek przywyka do pewnych rzeczy, i w ogóle przestaje je widzieć jako problem. Bezdomni, agresywni żebracy, nagabywanie kobiet - mam wrażenie, że Francuzi na to już kompletnie już nie zwracają uwagi, to jest norma, która szokuje tylko kogoś z zewnątrz.

W Ameryce mu się nie podobało, jak gdzieś poszli na przedmieścia DC. Przedmieścia mu się wydawały nie tak różne klimatem od Francuskich, ale jednak myśl, że dużo osób dodatkowo ma broń była dość przytłaczająca.

menot napisał(a):

Himawari napisał(a):

menot napisał(a):

GinaNanini napisał(a):

Temat wyłącznie do wypowiedzenia się dla osób mieszkających za granicą, chodzi mi o imigrantów. Czy rzeczywiście są z nimi problemy? Boicie się? Ja za granicą nigdy nie mieszkałam, a często gdzieś widać w internecie narzekania. Ale chciałabym wiedzieć jak jest od osób, które mają z tym styczność, a nie tylko widziały filmy na YouTube albo gdzieś czytały. Tylko jak to jest na żywo. U nas są Ukraińcy, ale ja osobiście nigdy się nie spotkałam z niczym złym z ich strony, a mieszkam w Warszawie. A też są ludzie którzy ich nie lubią.

Mój mąż pracuje w policji we Fr - pracował chyba w większości rozpoznawalnych typów jednostek, włączając antyterrorystów czy obsługę protestów. I wg. jego opowieści z pracy, na chwilę obecną większość ludzi, z którymi ma do czynienia, to są nielegalni imigranci. Nie imigranci. Nie drugie czy trzecie pokolenie. Tylko ludzie, którzy totalnie we FR nie powinni być i  funkcjonują poza systemem. Oczywiście imigranci i drugie pokolenie są zaraz za nimi, ale podium przejęli ludzie totalnie nie zintegrowani w jakikolwiek sposób.

Przy czym tego nie widać jeśli sobie mieszkasz w jakiejś fajnej dzielnicy, czy sympatycznym mieście i się starasz nie zapuszczać tam, gdzie się nie powinno zapuszczać - I uwierz mi, we FR na tej podstawie się kupuje mieszkania czy domy. Nie gdzie jest ładnie i blisko, ale gdzie jest bezpiecznie i możesz bez obaw dziecko do szkoły posłać.Kurde, ja bym serio nie miała nic przeciwko mieszaniu się kultur, ale na tę przestępczość nie da się przymykać oczu. Bo to nie jest tylko kwestia liczb, ale też brutalności. W PL moich znajomych przygody z obrabowaniem na ulicy, to był łysy kolo, który wymuszał oddanie telefonu. We Fr tego typu sytuacje kończą się pobiciem czy wyciągnięciem noża. To jest nie tylko ilościowa ale też jakościowa zmiana. Na gorsze.

no właśnie dużo zależy od konkretnego kraju. Nie ma jednej ?zagranicy?. Na pewno bardziej niebezpiecznie jest w Paryżu, niż w Dublinie.

Myślę że tak, choć stawiam, że główna różnica jest w tym, gdzie się mieszka i gdzie się bywa w obrębie konkretnego miasta. Dlatego ludzie czasem piszą, że całe życie mieszkali w Paryżu i nic im się nigdy nie stało. No pewnie, w moim Vincennes gdzie mieszkałam przez dobrych X lat raczej ciężko o przestępczość uliczną, dlatego to miasto wybraliśmy - choć np. mieliśmy obozowiska bezdomnych w naszym parku i za cholerę bym tam dziecka samego nie puściła. Ja bym jeszcze dodała, że ludzie są trochę ślepi na to, co się dzieje na około nich. Nie wyłapują potencjalnej aktywności przestępczej, bo nie wiedzą na co patrzeć i nie chcą oceniać ludzi na podstawie pierwszego wrażenia, bo to rasistowskie. Mój mąż takich oporów nie ma i pamiętam wielokrotnie łażąc z nim po mieście potrafił z wyprzedzeniem wyłapać, że komuś ukradną torebkę czy wyrwą telefon (na naszych oczach. Telefon mu się udało odzyskać po spektakularnym pościgu, torebki nie, bo laska którą okradli była w takim szoku, że nie krzyknęła ani nie zareagowała kompletnie i było o kilka sekund za późno), że jakiś kolo jest naćpany, że inny sprzedaje narkotyki, że ta kobieta jest prostytutką i tak dalej. To jest tak w 40% to, na czym polega profilowanie policji, czego tak nie cierpią media lewicowe. Dla niego to jest oczywiste, dla mnie - ja bym tą ulicą szła i nie zauważyła niczego podejrzanego. Dla kontrastu - jak twierdzi mój, albo w PL mają inne kody przestępcze, albo tej aktywności praktycznie nie ma, bo mu się totalnie nie odpalają instynkty pracowe. Dodatkowo, mam wrażenie, że jak się mieszka w Paryżu, to człowiek przywyka do pewnych rzeczy, i w ogóle przestaje je widzieć jako problem. Bezdomni, agresywni żebracy, nagabywanie kobiet - mam wrażenie, że Francuzi na to już kompletnie już nie zwracają uwagi, to jest norma, która szokuje tylko kogoś z zewnątrz. W Ameryce mu się nie podobało, jak gdzieś poszli na przedmieścia DC. Przedmieścia mu się wydawały nie tak różne klimatem od Francuskich, ale jednak myśl, że dużo osób dodatkowo ma broń była dość przytłaczająca.

jej, jakby kiedyś Ci się chciało, rozpisz się proszę porządnie o tym profilowaniu, to jest mega ciekawe!

To ja dla kontrastu, ale też dla poparcia tezy o dzielnicach, wrzucę porównanie z Dublinem, gdzie przestępczość jest wysoka, ale w przeważającej większości jej autorami są sami Irlandczycy, najczęściej nastolatkowie i młodzi chłopacy, ale też właśnie agresywny, patologiczny margines. W listopadzie była wielka akcja protestacyjna, która zakończyła się rozbojami, wandalizmem (palenie autobusów, wybijanie szyb w przypadkowych sklepach) i kradzieżami (głównie drogich sportowych butów). Ja w centrum Dublina nie czuję się w ogóle bezpiecznie i mam oczy dookoła głowy, a na pewnej ulicy obok ośrodka a la Caritas przechodzę na drugą ulicy przez most, chociaż jest mi nie po drodze, bo wiem, kogo tam spotkam. Z kolei u siebie na przedmieściach puszczam dzieciaki samopas, wszyscy sąsiedzi mówią sobie dzień dobry, w soboty kosza ogródki i plewią grządki, sielanka.

menot napisał(a):

Himawari napisał(a):

menot napisał(a):

GinaNanini napisał(a):

Temat wyłącznie do wypowiedzenia się dla osób mieszkających za granicą, chodzi mi o imigrantów. Czy rzeczywiście są z nimi problemy? Boicie się? Ja za granicą nigdy nie mieszkałam, a często gdzieś widać w internecie narzekania. Ale chciałabym wiedzieć jak jest od osób, które mają z tym styczność, a nie tylko widziały filmy na YouTube albo gdzieś czytały. Tylko jak to jest na żywo. U nas są Ukraińcy, ale ja osobiście nigdy się nie spotkałam z niczym złym z ich strony, a mieszkam w Warszawie. A też są ludzie którzy ich nie lubią.

Mój mąż pracuje w policji we Fr - pracował chyba w większości rozpoznawalnych typów jednostek, włączając antyterrorystów czy obsługę protestów. I wg. jego opowieści z pracy, na chwilę obecną większość ludzi, z którymi ma do czynienia, to są nielegalni imigranci. Nie imigranci. Nie drugie czy trzecie pokolenie. Tylko ludzie, którzy totalnie we FR nie powinni być i  funkcjonują poza systemem. Oczywiście imigranci i drugie pokolenie są zaraz za nimi, ale podium przejęli ludzie totalnie nie zintegrowani w jakikolwiek sposób.

Przy czym tego nie widać jeśli sobie mieszkasz w jakiejś fajnej dzielnicy, czy sympatycznym mieście i się starasz nie zapuszczać tam, gdzie się nie powinno zapuszczać - I uwierz mi, we FR na tej podstawie się kupuje mieszkania czy domy. Nie gdzie jest ładnie i blisko, ale gdzie jest bezpiecznie i możesz bez obaw dziecko do szkoły posłać.Kurde, ja bym serio nie miała nic przeciwko mieszaniu się kultur, ale na tę przestępczość nie da się przymykać oczu. Bo to nie jest tylko kwestia liczb, ale też brutalności. W PL moich znajomych przygody z obrabowaniem na ulicy, to był łysy kolo, który wymuszał oddanie telefonu. We Fr tego typu sytuacje kończą się pobiciem czy wyciągnięciem noża. To jest nie tylko ilościowa ale też jakościowa zmiana. Na gorsze.

no właśnie dużo zależy od konkretnego kraju. Nie ma jednej ?zagranicy?. Na pewno bardziej niebezpiecznie jest w Paryżu, niż w Dublinie.

Myślę że tak, choć stawiam, że główna różnica jest w tym, gdzie się mieszka i gdzie się bywa w obrębie konkretnego miasta. Dlatego ludzie czasem piszą, że całe życie mieszkali w Paryżu i nic im się nigdy nie stało. No pewnie, w moim Vincennes gdzie mieszkałam przez dobrych X lat raczej ciężko o przestępczość uliczną, dlatego to miasto wybraliśmy - choć np. mieliśmy obozowiska bezdomnych w naszym parku i za cholerę bym tam dziecka samego nie puściła. Ja bym jeszcze dodała, że ludzie są trochę ślepi na to, co się dzieje na około nich. Nie wyłapują potencjalnej aktywności przestępczej, bo nie wiedzą na co patrzeć i nie chcą oceniać ludzi na podstawie pierwszego wrażenia, bo to rasistowskie. Mój mąż takich oporów nie ma i pamiętam wielokrotnie łażąc z nim po mieście potrafił z wyprzedzeniem wyłapać, że komuś ukradną torebkę czy wyrwą telefon (na naszych oczach. Telefon mu się udało odzyskać po spektakularnym pościgu, torebki nie, bo laska którą okradli była w takim szoku, że nie krzyknęła ani nie zareagowała kompletnie i było o kilka sekund za późno), że jakiś kolo jest naćpany, że inny sprzedaje narkotyki, że ta kobieta jest prostytutką i tak dalej. To jest tak w 40% to, na czym polega profilowanie policji, czego tak nie cierpią media lewicowe. Dla niego to jest oczywiste, dla mnie - ja bym tą ulicą szła i nie zauważyła niczego podejrzanego. Dla kontrastu - jak twierdzi mój, albo w PL mają inne kody przestępcze, albo tej aktywności praktycznie nie ma, bo mu się totalnie nie odpalają instynkty pracowe. Dodatkowo, mam wrażenie, że jak się mieszka w Paryżu, to człowiek przywyka do pewnych rzeczy, i w ogóle przestaje je widzieć jako problem. Bezdomni, agresywni żebracy, nagabywanie kobiet - mam wrażenie, że Francuzi na to już kompletnie już nie zwracają uwagi, to jest norma, która szokuje tylko kogoś z zewnątrz. W Ameryce mu się nie podobało, jak gdzieś poszli na przedmieścia DC. Przedmieścia mu się wydawały nie tak różne klimatem od Francuskich, ale jednak myśl, że dużo osób dodatkowo ma broń była dość przytłaczająca.

no widzisz - twojemu mezowi nie odpalaja sie instynkty w Pl a mi wlasnie w Polsce odpalaly sie i po tym jak sama zostalam okradziona w komunikacji miejskiej zaczelam za kazdym razem obserwowac wsiadajacych zanim sama wsiadlam i tez kilka razy widzialam panow w akcji, raz narobilam wrzasku i uciekli, innym razem zdarzylam zauwazyc jak wyskakiwali z autobusu zanim ruszyl.

Zlodzieje, przestepcy sa wszedzie.

Zyje i pracuje z duzymi grupami imigrantow , legalnych, szukajacych pracy, uczeszczajacych na kursy jezykowe, sa tez ci leniwi, ktorzy korzystajac z kursu za moje pieniadze podatkowe nie ucza sie i nie maja zamiaru zadbac o samodzielna prace. 

Wiesz co, to nie jest "konkretne" to jest raczej instynkt. Na pewno dużo jakiś dziwnych zachowań M. potrafi wyłapać na oko. Że ktoś dziwnie patrzy, że jest w miejscu, gdzie jakoś nie powinien być, że powtarza jakiś wzorzec zachowań, typowy dla przestępców. Nie wiem, np. skuter gdzie z przodu jest masywniejsza osoba, a z tyłu mały chłopak - to typowy układ pod kradzieże torebek. Normalnie częściej z tyłu masz kobietę, nie? Że ludzie, którzy często jadą za wolno i przy szeroko otwartych oknach są pijani. On czasem nawet nie potrafi konkretnie powiedzieć co jest nie tak. Kolejne X % to jest przewidywanie zachowań po popełnieniu przestępstwa. Że np. złodzieje po tym, jak się na nich zawoła policję chowają się gdzieś w najbliższej okolicy i podpatrują co się dzieje - można ich złapać jak się pojeździ po najbliższych uliczkach. Albo, że ogólnie przestępcy czasem po "akcji" zamiast zebrać się do domu kręcą się po okolicy. Wydaje się to głupie, ale to są najczęściej głupi ludzie. Więc ostatnio złapali gwałciciela, bo zamiast iść na chatę poszedł jeszcze sobie dopić z jakąś tam grupką znajomków w okolicy.

Więc jak zawsze się mówi, że policja "profiluje" rasowo, to w tym jest w dużym stopniu odczytywanie podejrzanych zachowań, w kolejnym to, że często szukają konkretnej osoby, która popełniła przestępstwo w okolicy i jest opis świadka, ale tego się nie zdradza podchodząc do jakiejś grupki ludzi, bo się czeka na reakcję - kto spróbuje uciec, kto będzie przesadnie ugodowy, kto będzie agresywny i tak dalej. W przykładzie podanym powyżej, w momencie, kiedy kontrola wydawała się całkowicie przypadkowa, wszyscy ludzie w grupie byli agresywni, a gwałciciel odwrotnie, bardzo się starał załagodzić sprawę przy okazji dyskretnie się wycofując. Dla wszystkich w tej grupie kontrola policji mogła się wydawać randomowa, bazująca na kolorze skóry - nie była. To było polowanie na konkretną osobę.

M. też często mówi, że czasem kontroluje jakiś idiotów za nie przestrzeganie ciszy nocnej na ulicy i tak dalej, i 5 razy daje im szansę, żeby się zwinęli do domu, a oni są napruci i wolą się wdawać w pyskówkę o rasizmie policji, co kończy się tym, że trzeba ich aresztować na noc. Od groma sytuacji eskaluje do poziomu aresztu bo ludzie, którzy wchodzą w konflikt z policją są serio....głupi. Ostatnio jakiś debil go pogryzł - serio?

Tyle, że to nie jest jakaś nie wiem, wiedza, której policjanci się uczą, to jest totalnie poza oficjalnym systemem uczenia i jest wiedzą przekazywaną z pokolenia na pokolenie, w trakcie pracy. Jak mój mąż po latach pracy w Paryżu wyjechał do małego miasta i zaczął podwładnym pokazywać te metody, to patrzyli na niego jak na magika. Bo nikt ich tego nie nauczył.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.