- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
12 czerwca 2024, 17:19
Część. Będę pytać w szkole, ale już teraz chciałabym się zorientować jak to się odbywa.
Otoz, syn przejawia chęci zapisania na piłkę nożną, karate lub ninja kids.
Stawiamy na ninja kids, ale myślimy o karate. Na piłkę chyba za mały, nie przyjmują u nas od tego wieku.
Tylko...syn choruje często, zacznie się nauka w pierwszej klasie.. do tego syn niestety jest słabo sprawny fizycznie, nawet przy jaskółce się chwieje...
Prxede wszystkim jednak syn jest słaby psychicznie i płaczliwy, czasami umie przegrywać, czasami nie umie przegrywać i co chwile głośno płacze i długo się uspokaja.
Czy jest sens zapisywać na jakieś zajęcia czy lepiej poczekać aż wydorośleje... (Kiedy to nastąpi..) Czy pójść i zobaczyć jak to wygląda, spróbować.
Prosze o opinie i napisanie czy to jest Wasza opinia czy ktoś , czyjś znajomy tak miał i co zrobił w takiej sytuacji?
W innym mieście takie same dzieci chodziły na karate, płaczliwe, do tego z problemem agresji, słowem, gorsze od mojego, że sprawnością jescze gorsza, też takie ciapowate i dawały radę jakoś lub gość Z nimi dawał radę haha.
nastomiast na ninja w moim mieście chodzi syn koleżanki, który jest niegrzeczny, ruchliwy i popycha itp. i też może chodzić póki co.
Co myślicie?
Uprzedzajac teraźniejsze złośliwości pracuje z synem nad emocjami i uczęszcza na trening umiejętności społecznych.
Ps. Nie dziecię się, że w dobie narzekania na dzieci i matki, człowiek sam się zastanawia co ma robić, jak to z boku wygląda i czy lepiej tak czy inaczej.
Ps 2)
Co jeśli dziecko często choruje? Wyczytałam, że zajęcia są dwa razy w tygodniu o ile się nie mylę... Trochę dużo, myślałam,że raz w tyg... Syn często choruje, przepadnie dużo treningow napewno. Czy nie będzie w tyle jakoś? Przed i po chorobie też słaba kondycja będzie.
Edytowany przez ilonawor 13 czerwca 2024, 10:36
13 czerwca 2024, 10:08
To ja Ci powiem tak. Mój syn żadnym mistrzem olimpijskim w tym judo nie będzie ;) Technicznie na zajęciach super ogarnia wszystko (te rzuty, trzymania łapie zawsze jako jeden z pierwszych jak sie uczą czegoś nowego), ale na zawodach zazwyczaj dostaje łomot. Myślę, że w dużej mierze może wynikać to z tego, że on z natury nie jest konfliktowy, nie wdaje się w żadne bójki - raczej jest typem próbującym łagodzić spiny wszelakie. Może też w ferworze walki nie umie na szybko ogarnąć którą technikę zastosować, bo to są ułamki sekund na decyzję. Ale trener zawsze go mega chwali, ze nigdy po zawodach nie narzeka i nie marudzi że znowu przegrał, tylko wraca na treningi i robi swoje - że jest wytrzymały i zawzięty. I tak już 4-ty rok. My też zawsze mu tłumaczymy, że nie chodzi zawsze o wygrane i nagrody, że ważne, że pojechał, starał się zamiast siedziec w domu na tyłku i że z czasem się uda a jak nie to też się nic nie stanie. Ale różni rodzice, różne mają podejscie. Widziałam nie raz na zawodach jak dziecko które przegrało płakało pod niebiosa a rodzic zamiast jakoś pocieszyć, wesprzeć to widać, że nie zadowolony i zawiedziony i jeszcze to dziecko reprymenduje, że trzeba było to zrobić czy tamto a nie jak oferma ostatnia pregrać. A to są dzieci 7,8,9,10 lat - bez przesady. Dużo zależy od podejscia rodziców ale też trenera. Ile razy widziałam trenerów różnych sekcji rzucających podczas walki bluzgami (wszelakie k...rwa itp. wśród tych dzieciaków małych) jakby walczyli o złote kalesony co najmniej. Wstyd dla mnie. W życiu nie chciałabym żeby taka osoba trenowała moje dziecko. Zapisz syna, zobacz :) Jeśli trener będzie do dpy, to można poszukać innego miejsca - nie obrażać się na sam sport. Ja sie cieszę, że syn 2 razy w tygodniu ma konkretny ruch a nie siedzi w domu i zamula. Jego sprawność fizyczna/mieśniowa mega się poprawiła. Jak na początku ledwo 5 brzuszków robił i to takich wymuszonych, tak teraz trzaska po 200 bez mrugnięcia okiem. Poprawiła sie też jego koncentracja moim zdaniem. I dla mnie to jest mega ważne, a nie to czy zdobędzie medal czy nie. Poza tym też z tyłu głowy mam takie myśli, że może mu się to kiedyś w życiu przydać jak ktoś do niego wyskoczy - nie trudno chłopakom dostać wpierdziel na ulicy a może te wytrenowane ruchy pod wpływem adrenaliny mu pomogą w razie czego.
Ja to bym była przeciwna zawodom. Chciałabym, żeby syn chodził dla rozrywki, przyjemności i gdyby sam nie chciał, nalegała bym , żeby nie chodził na zawody, a zwykle treningi. Jescze czas na zawody. Aja nie chce zrobić z niego mistrza karate etc tylko chce, by się dobrze bawił.
ale to nie jest twoje zycie tylko jego. Wszystkie twoje wypowiedzi sa w kontekscie co ty uwazasz i co ty bys chciala. W ogole nie rozumiesz idei chodzenia na zajecia sportowe. juz nawet 6-7 latki po pol roku chodzenia na zajecia maja organizowane takie lokalne 'zawody' np na mikolajki wlasnie po to zeby sie swietnie bawic, zobaczyc na czym polega rywalizacja i ze nie zawsze w zyciu sie wygrywa i nie zawsze mamusia podaje wszystko na tacy.
Moj syn w podstawowce chodzil na zajecia tae-kwon-do. Na zawodach na poczatku nie mial szans, potem jak mial 9-10 lat zdobyl pare medali i pucharow. Cwiczyly tez dziewczynki i to co dalo sie tam zaobserowac, ze te panienki ze spineczkami z Barbie i koszulkami z Elza po przebraniu w stroje jak dostaly do reki takie piankowe 'makarony' jak do plywania (jedna z konkurencji dla dzieci byla walka na takie wlasnie makarony) odstawialy takie MMA ze to sie w glowie nie miescilo. I oczywiscie, zdarzalu sie lzy na macie ze przegrala, tupanie nogami itd, ale przychodzil trener i tlumaczyl ze na tym polegaja zawody, raz sie przegrywa, raz wygrywa.
A moze wlasnie Twoj syn bedzie mistrzem karate, jesli tylko przestaniesz sie nad nim wytrzasac jaka to jest ciamajda.
EDIT: moj tez mi sie wydawal kiedys ciamajda, ale nigdy nie powiedzialam tego glosno. Teraz ma 15 lat, 180 wzrostu, chodzi do wojskowego liceum. Ma 1 stopien nurka i za 2 lata bedzie robil poziom instruktora, w przyszlym roku bedzie skakal na spadochronie. Mowie to w kontekscie dania dziecku szansy i pokazania mozliwosci.
Edytowany przez Galadriela30 13 czerwca 2024, 10:10
13 czerwca 2024, 10:24
To ja Ci powiem tak. Mój syn żadnym mistrzem olimpijskim w tym judo nie będzie ;) Technicznie na zajęciach super ogarnia wszystko (te rzuty, trzymania łapie zawsze jako jeden z pierwszych jak sie uczą czegoś nowego), ale na zawodach zazwyczaj dostaje łomot. Myślę, że w dużej mierze może wynikać to z tego, że on z natury nie jest konfliktowy, nie wdaje się w żadne bójki - raczej jest typem próbującym łagodzić spiny wszelakie. Może też w ferworze walki nie umie na szybko ogarnąć którą technikę zastosować, bo to są ułamki sekund na decyzję. Ale trener zawsze go mega chwali, ze nigdy po zawodach nie narzeka i nie marudzi że znowu przegrał, tylko wraca na treningi i robi swoje - że jest wytrzymały i zawzięty. I tak już 4-ty rok. My też zawsze mu tłumaczymy, że nie chodzi zawsze o wygrane i nagrody, że ważne, że pojechał, starał się zamiast siedziec w domu na tyłku i że z czasem się uda a jak nie to też się nic nie stanie. Ale różni rodzice, różne mają podejscie. Widziałam nie raz na zawodach jak dziecko które przegrało płakało pod niebiosa a rodzic zamiast jakoś pocieszyć, wesprzeć to widać, że nie zadowolony i zawiedziony i jeszcze to dziecko reprymenduje, że trzeba było to zrobić czy tamto a nie jak oferma ostatnia pregrać. A to są dzieci 7,8,9,10 lat - bez przesady. Dużo zależy od podejscia rodziców ale też trenera. Ile razy widziałam trenerów różnych sekcji rzucających podczas walki bluzgami (wszelakie k...rwa itp. wśród tych dzieciaków małych) jakby walczyli o złote kalesony co najmniej. Wstyd dla mnie. W życiu nie chciałabym żeby taka osoba trenowała moje dziecko. Zapisz syna, zobacz :) Jeśli trener będzie do dpy, to można poszukać innego miejsca - nie obrażać się na sam sport. Ja sie cieszę, że syn 2 razy w tygodniu ma konkretny ruch a nie siedzi w domu i zamula. Jego sprawność fizyczna/mieśniowa mega się poprawiła. Jak na początku ledwo 5 brzuszków robił i to takich wymuszonych, tak teraz trzaska po 200 bez mrugnięcia okiem. Poprawiła sie też jego koncentracja moim zdaniem. I dla mnie to jest mega ważne, a nie to czy zdobędzie medal czy nie. Poza tym też z tyłu głowy mam takie myśli, że może mu się to kiedyś w życiu przydać jak ktoś do niego wyskoczy - nie trudno chłopakom dostać wpierdziel na ulicy a może te wytrenowane ruchy pod wpływem adrenaliny mu pomogą w razie czego.
Ja to bym była przeciwna zawodom. Chciałabym, żeby syn chodził dla rozrywki, przyjemności i gdyby sam nie chciał, nalegała bym , żeby nie chodził na zawody, a zwykle treningi. Jescze czas na zawody. Aja nie chce zrobić z niego mistrza karate etc tylko chce, by się dobrze bawił.
A co jeśli to właśnie trenowanie do zawodów i zawody będą mu sprawiały największą frajdę? Moj syn ma wielką motywację w treningach boksu właśnie po to by wygrywać w turniejach. Inaczej pewnie nie byłby tak zapalony do tego sportu
13 czerwca 2024, 10:41
I pamiętajmy, że to nie jest tak, że po miesiącu pojedzie na zawody :) U nas pierwsze zawody wchodziły w grę po zdaniu egzaminu na biały pas a to też trochę czasu minęło, więc zawodami bym się w tym momencie najmniej przejmowała, bo to są miesiące w przód.
13 czerwca 2024, 10:50
I pamiętajmy, że to nie jest tak, że po miesiącu pojedzie na zawody :) U nas pierwsze zawody wchodziły w grę po zdaniu egzaminu na biały pas a to też trochę czasu minęło, więc zawodami bym się w tym momencie najmniej przejmowała, bo to są miesiące w przód.
dokładnie to zajmuje reochw czasu, mój syn jeszcze musiał przejść badania przed samymi sparingami a co dopiero prawdziwą walką
13 czerwca 2024, 11:32
Ilona, właśnie doczytałam twój edit do tytułowego wpisu:
"Co jeśli dziecko często choruje? Wyczytałam, że zajęcia są dwa razy w tygodniu o ile się nie mylę... Trochę dużo, myślałam,że raz w tyg... Syn często choruje, przepadnie dużo treningów napewno. Czy nie będzie w tyle jakoś? Przed i po chorobie też słaba kondycja będzie"
i niestety z każdym podobnym wpisem utwierdzam się w przekonaniu, że w całej sytuacji to ty sama jesteś źródłem problemów, o których piszesz (bo nawet, jeśli problemu nie ma, to ty i tak już go powołałaś do życia i już zdążyłaś się tego problemu przestraszyć). Beż żadnej złośliwości zapytam - czy sama korzystasz z zajęć / terapii / kursu podobnie jak twój syn? Bo sądząc po twoich opisach, myślę że warto byłoby to przemyśleć.
Syn jest ciamajdą po mnie, brak mu sprawności fizycznej po mnie, trener będzie na niego krzyczał, koledzy z drużyny nie będą podawać piłki, na zawody go nie puszczę, bo spotka go tam krzywda, jak zachoruje, to stanie się jeszcze większą ciamajdą... Czy nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo, bardzo niepokojące są twoje własne słowa? Że żaden trening umiejętności społecznych nie pomoże twojemu synowi, jeśli najbliższa mu osoba daje mu tak negatywny feedback?
Edytowany przez Zoe23 13 czerwca 2024, 11:34
13 czerwca 2024, 11:44
No macie rację, że nie wygląda to zbyt ladnie. Po prostu pisałam szybko i chciałam do sedna napisać, żeby każdy zrozoumoal aż za Dobrze. I chyba się udało. Jasne, że wspieram syna w każdym rozwoju i chwale, próbujemy ulepszać sprawność, ale nie oszukujemy się, orłem sprawności nie jest, zresztą po mnie i nie wmowie, że iest najlepszym sportowcem, bo życie szybko zweryfikuje. Ma inne zdolności, których jest swiadomy i ja tez. Oczywiście, nie mówię, że jest słaby, ale próbuje wprowadzać, a to wdrapać się na drzewo, a to przeskoczyć coś itp, i radzi sobie. Ćwiczeniami i zabawa dużo podnosimy, ale też syn tylko ze mną, ja strachliwa i tak niestety to się ulozylo. Zreszta ja te nie jestem jakąś super sprawna. Zresztą uprzedze, że niektóre rzeczy mogą być trudne, nudne, męczące, ale to nie o to wogole chodzi. Nie będzie chciał to się wypisze i wogole problemu z tym nie ma, ale niech spróbuje jeśli chce. Jestem wyrozumiala, choć w tym poście można odnieść wrażenie okropnej matki.
U nas nie ma piłki nożnej dla tego wieku, poza tym tam zbyt wielka konkurencja, dzieciaki mówią tylko kto co zepsuł, o przegranych itp, zła atmosfera, więc piłkę bym Irak na końcu zostawiła. Nie wiem czy trener pilnuje czy nie, ale dzieci w głowie mają zbytnią rywalizację, podejrzewam, że gorszych by odsuwali, nie podawali piłki itp, taka część jest, że między sobą. Nawet jakby trener to naprostowal, to nie uda mu się to do końca, taka grupa mu się trafiła a i szkoda nerwow. Jeśli by syn chciał i łapał się na wiek , mógłby spróbować, ale póki co stawiam to na ostatnim miejscu. Choć na piłkę też chodzi jeden trudny chłopak, ale jak to wygląda to nie wiem, bo do szkoły mama też wzywana co chwilę, bo krzyczy jak mu się coś nie udaje.
Chodzi mi po prostu, czy nas przyjmą, co w takiej sytuacji, jak to wygląda, czy jest sens , czy ktoś ma jakieś doświadczenia, słyszał cos? Płaczliwość itp napewno przeszkadza w zajęciach, czy nie ma problemów z tym? To są zajęcia dla dzieci tylko.
Wssystko się okaże, ale chce się zorientować jak to wygląda, czy nie ma problemów z tym. Muszę w ten sposób zapytać trenera, ponieważ gdyby powiedział, że lepiej poczekać, to napewno ma doświadczenie w tym, jedni są wyrozumiali, inni nie, poza tym, musi wiedzieć jak wygląda sytuacja, bez czarowania, oszukiwania o cukrownia. Może będzie dobrze i bez problemu, ale uprzedzić nie zaszkodzi, może trener jakoś indywidualnie by podchodził, wspierał, nakierowywal , a może by miał nas dość. Takie dylematy. Jak to wygląda, jak dziecko płacze ? Rodzice podchodzą ogarnąć sytuacje czy na bok dziecko samo odchodzi się ogarnąć, bo napewno trener nie spędzi godziny na uspokajaniu każdego po kolei dziecka, bo by zajęć nie było. Też żadnej traumy nie chce szykować dla syna, bo to żaden przymus chodzić, a ma być przyjemnością.
Twój syn nie musi być najlepszym sportowcem, nie musi z każdych zawodów przywozić medali, nie musi wspinać się na najwyższą drabinkę, ale musi mieć przestrzeń, żeby się rozwijać i w spokoju rosnąć i się doskonalić. Zrób krok w tył, zdejmij ten klosz, daj własnemu dziecku szansę, dlaczego tego nie robisz? I tak, może JEMU się nie spodobać, może chcieć grać w piłkę, szachy, pływać synchronicznie, iść na balet, taniec towarzyski, albo lekcje brydża sportowego. DAJ MU SZANSĘ, nie wypytuj idiotycznie trenera, czy przyjmie ciamajdę i co będzie, jak się twój syn rozpłacze.Nic nie będzie, wytrze nos i pójdzie dalej, jeśli dasz mu szansę. Zawody nie są po to, żeby je wygrać. Zawody są po to, żeby się nauczyć rywalizacji, cierpliwości, rygoru, współpracy, słuchania poleceń, przyjmowania porażek i cieszenia sukcesem. Mam wrażenie, że zupełnie nie doceniasz swojego dziecka, i nie chcesz dać mu szansy, nie żeby było najlepsze, ale żeby się doskonaliło. Wrzuciłaś je do szuflady "płaczliwa ciamajda" i niech tam siedzi, doniesiesz mu więcej kompleksów. Ja mam brata, urodzonego jako bardzo wcześniak poniżej 30 tygodnia, z masą problemów zdrowotncy i emocjonalnych, który umiejętnie wspierany przez rodziców wyczynowo uprawia koszykówkę, ma dobrą pracę i rodzinę. A też był "płaczliwą ciamajdą z problemami", tyle że moi rodzice dali mu przestrzeń do sprawdzania swoich możliwości i wspierali mądrze, a nie przez nakładanie klosza.
13 czerwca 2024, 12:36
Ilona, właśnie doczytałam twój edit do tytułowego wpisu:
"Co jeśli dziecko często choruje? Wyczytałam, że zajęcia są dwa razy w tygodniu o ile się nie mylę... Trochę dużo, myślałam,że raz w tyg... Syn często choruje, przepadnie dużo treningów napewno. Czy nie będzie w tyle jakoś? Przed i po chorobie też słaba kondycja będzie"
i niestety z każdym podobnym wpisem utwierdzam się w przekonaniu, że w całej sytuacji to ty sama jesteś źródłem problemów, o których piszesz (bo nawet, jeśli problemu nie ma, to ty i tak już go powołałaś do życia i już zdążyłaś się tego problemu przestraszyć). Beż żadnej złośliwości zapytam - czy sama korzystasz z zajęć / terapii / kursu podobnie jak twój syn? Bo sądząc po twoich opisach, myślę że warto byłoby to przemyśleć.
Syn jest ciamajdą po mnie, brak mu sprawności fizycznej po mnie, trener będzie na niego krzyczał, koledzy z drużyny nie będą podawać piłki, na zawody go nie puszczę, bo spotka go tam krzywda, jak zachoruje, to stanie się jeszcze większą ciamajdą... Czy nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo, bardzo niepokojące są twoje własne słowa? Że żaden trening umiejętności społecznych nie pomoże twojemu synowi, jeśli najbliższa mu osoba daje mu tak negatywny feedback?
Cytuję Zoe, ale tekst do ilony oczywiście :) Nie chce mi się wracać i szukać tego cytatu jak tu mam.
To nie jest szkoła, że jak mu przepadnie tydzień lekcji matmy, to będzie w tyle bo Pani pójdzie dalej z programem. Idąc tym tropem po co do szkoły ma chodzić jak będzie chorował, to mu przepadnie i nic nie będzie umiał? Trener pokazuje dzieciakom coś nowego a potem to wałkują przez naście treningów i za każdym razem pokazuje, powtarza, koryguje każdego indywidualnie. Także tym się nie martw. Inne dzieci też chorują, więc nie będzie tak że tylko Twój będzie opuszczał zajęcia a inni będą chodzili zawsze i będą przez to w lepszej sytuacji. Zresztą moim zdaniem jak trochę poćwiczy, nabierze siły, zahartuje organizm, to ci przestanie chorować tak często. Mój w przedszkolu chorował mega dużo ze względu na przerośnięty trzeci migdał. W zerówce ciut mniej a w pierwszej klasie szkoły podstawowej miał 100% frekwencji. W szkole dzieci nie tarzają się z usmarkanymi dziećmi na wspólnym dywanie, nie biorą do buzi ugilanych i okaszlanych wcześniej przez inne dziecko zabawek, więc w szkole chorowanie jest dużo rzadsze.
Edytowany przez Karolka_83 13 czerwca 2024, 12:38
13 czerwca 2024, 14:30
Mój syn trenował aikido i piłke nożną. W piłke grał ok, był szybki i myslał na boisku, ale bał się wchodzić w kontakt. To dosyć urazowy sport i wymagający braku strachu przed sparingiem, a on uciekał od takich sytuacji. Na aikido było spokojniej. Ale potem już nie chciał chodzić- doszedł do pomarańczowego pasa. Żeby na poważnie trenować, musiałby chodzić częsciej niż raz w tygodniu, ale nie miał zacięcia do tego. Twoje dziecko może spróbować i tego i tego. Nie zakładaj, że coś będzie nie tak- nich samo wybierze. Na początku to i tak zabawa bardziej niż trening, zwłaszcza dla takich malców. Starszy ma problem z koordynacją i też chodził na zajęcia z aikido. Ale na egzaminach, które były w ogólnej sali przy wszystkich i przy senseju, który ich nie trenował, to się męczył. Nie potrafił fikołka porządnie zrobić, a ten złamas nabijał się przy wszystkich. W końcu też przestał chodzić. Zawsze mozna zrezygnować, bo to nie pańszczyzna.
13 czerwca 2024, 15:26
No macie rację, że nie wygląda to zbyt ladnie. Po prostu pisałam szybko i chciałam do sedna napisać, żeby każdy zrozoumoal aż za Dobrze. I chyba się udało. Jasne, że wspieram syna w każdym rozwoju i chwale, próbujemy ulepszać sprawność, ale nie oszukujemy się, orłem sprawności nie jest, zresztą po mnie i nie wmowie, że iest najlepszym sportowcem, bo życie szybko zweryfikuje. Ma inne zdolności, których jest swiadomy i ja tez. Oczywiście, nie mówię, że jest słaby, ale próbuje wprowadzać, a to wdrapać się na drzewo, a to przeskoczyć coś itp, i radzi sobie. Ćwiczeniami i zabawa dużo podnosimy, ale też syn tylko ze mną, ja strachliwa i tak niestety to się ulozylo. Zreszta ja te nie jestem jakąś super sprawna. Zresztą uprzedze, że niektóre rzeczy mogą być trudne, nudne, męczące, ale to nie o to wogole chodzi. Nie będzie chciał to się wypisze i wogole problemu z tym nie ma, ale niech spróbuje jeśli chce. Jestem wyrozumiala, choć w tym poście można odnieść wrażenie okropnej matki.
U nas nie ma piłki nożnej dla tego wieku, poza tym tam zbyt wielka konkurencja, dzieciaki mówią tylko kto co zepsuł, o przegranych itp, zła atmosfera, więc piłkę bym Irak na końcu zostawiła. Nie wiem czy trener pilnuje czy nie, ale dzieci w głowie mają zbytnią rywalizację, podejrzewam, że gorszych by odsuwali, nie podawali piłki itp, taka część jest, że między sobą. Nawet jakby trener to naprostowal, to nie uda mu się to do końca, taka grupa mu się trafiła a i szkoda nerwow. Jeśli by syn chciał i łapał się na wiek , mógłby spróbować, ale póki co stawiam to na ostatnim miejscu. Choć na piłkę też chodzi jeden trudny chłopak, ale jak to wygląda to nie wiem, bo do szkoły mama też wzywana co chwilę, bo krzyczy jak mu się coś nie udaje.
Chodzi mi po prostu, czy nas przyjmą, co w takiej sytuacji, jak to wygląda, czy jest sens , czy ktoś ma jakieś doświadczenia, słyszał cos? Płaczliwość itp napewno przeszkadza w zajęciach, czy nie ma problemów z tym? To są zajęcia dla dzieci tylko.
Wssystko się okaże, ale chce się zorientować jak to wygląda, czy nie ma problemów z tym. Muszę w ten sposób zapytać trenera, ponieważ gdyby powiedział, że lepiej poczekać, to napewno ma doświadczenie w tym, jedni są wyrozumiali, inni nie, poza tym, musi wiedzieć jak wygląda sytuacja, bez czarowania, oszukiwania o cukrownia. Może będzie dobrze i bez problemu, ale uprzedzić nie zaszkodzi, może trener jakoś indywidualnie by podchodził, wspierał, nakierowywal , a może by miał nas dość. Takie dylematy. Jak to wygląda, jak dziecko płacze ? Rodzice podchodzą ogarnąć sytuacje czy na bok dziecko samo odchodzi się ogarnąć, bo napewno trener nie spędzi godziny na uspokajaniu każdego po kolei dziecka, bo by zajęć nie było. Też żadnej traumy nie chce szykować dla syna, bo to żaden przymus chodzić, a ma być przyjemnością.
Przyjąć na pewno przyjmą. Jeśli masz możliwość to zostawiaj z nim na tych zajęciach na początku, później idź w tym czasie na zakupy. Dziecko zupełnie inaczej zachowuje się przy rodzicach, a zupełnie inaczej chociażby przy dziadkach, przy całkiem obcych to już zupełnie. Rozumiem czemu napisałaś tak o swoim synu, ciapowaty czy płaczliwy. Mój ma dziś 14 lat, a 7 lat temu był taki sam. Człowiek mu tłumaczył, wspierał, zachęcał, a on na wszystko reagował płaczem, jak by walił się świat. Człowiekowi ręce już opadały jak z nim postępować, ale to był taki okres i z niego wyrósł. Nie zgadzam się jednak z tym by zapisywać go wszędzie gdzie się da i jak się zniechęci to odpisywać, chyba, że działaby się mu jakąś krzywda, ale dobrze jest ustalić z nim jakiś czas miesiąc czy dwa, lub nawet semestr by poznał te zajęcia i dzieci i wtedy zdecydował. Przez to, że rodzice właśnie tak postępują miesiąc tu,miesiąc tam, rosną tacy chwiejni nastolatkowie, a potem dorośli dla których każdy dyskomfort czy niedogodność jest tragedią, rezygnują ze związków, z pracy, z nauki, ze znajomych, z pasji ,bo coś wymaga od nich wysiłku, dopasowania się. To jest jednak może zdanie.
13 czerwca 2024, 17:32
No macie rację, że nie wygląda to zbyt ladnie. Po prostu pisałam szybko i chciałam do sedna napisać, żeby każdy zrozoumoal aż za Dobrze. I chyba się udało. Jasne, że wspieram syna w każdym rozwoju i chwale, próbujemy ulepszać sprawność, ale nie oszukujemy się, orłem sprawności nie jest, zresztą po mnie i nie wmowie, że iest najlepszym sportowcem, bo życie szybko zweryfikuje. Ma inne zdolności, których jest swiadomy i ja tez. Oczywiście, nie mówię, że jest słaby, ale próbuje wprowadzać, a to wdrapać się na drzewo, a to przeskoczyć coś itp, i radzi sobie. Ćwiczeniami i zabawa dużo podnosimy, ale też syn tylko ze mną, ja strachliwa i tak niestety to się ulozylo. Zreszta ja te nie jestem jakąś super sprawna. Zresztą uprzedze, że niektóre rzeczy mogą być trudne, nudne, męczące, ale to nie o to wogole chodzi. Nie będzie chciał to się wypisze i wogole problemu z tym nie ma, ale niech spróbuje jeśli chce. Jestem wyrozumiala, choć w tym poście można odnieść wrażenie okropnej matki.
U nas nie ma piłki nożnej dla tego wieku, poza tym tam zbyt wielka konkurencja, dzieciaki mówią tylko kto co zepsuł, o przegranych itp, zła atmosfera, więc piłkę bym Irak na końcu zostawiła. Nie wiem czy trener pilnuje czy nie, ale dzieci w głowie mają zbytnią rywalizację, podejrzewam, że gorszych by odsuwali, nie podawali piłki itp, taka część jest, że między sobą. Nawet jakby trener to naprostowal, to nie uda mu się to do końca, taka grupa mu się trafiła a i szkoda nerwow. Jeśli by syn chciał i łapał się na wiek , mógłby spróbować, ale póki co stawiam to na ostatnim miejscu. Choć na piłkę też chodzi jeden trudny chłopak, ale jak to wygląda to nie wiem, bo do szkoły mama też wzywana co chwilę, bo krzyczy jak mu się coś nie udaje.
Chodzi mi po prostu, czy nas przyjmą, co w takiej sytuacji, jak to wygląda, czy jest sens , czy ktoś ma jakieś doświadczenia, słyszał cos? Płaczliwość itp napewno przeszkadza w zajęciach, czy nie ma problemów z tym? To są zajęcia dla dzieci tylko.
Wssystko się okaże, ale chce się zorientować jak to wygląda, czy nie ma problemów z tym. Muszę w ten sposób zapytać trenera, ponieważ gdyby powiedział, że lepiej poczekać, to napewno ma doświadczenie w tym, jedni są wyrozumiali, inni nie, poza tym, musi wiedzieć jak wygląda sytuacja, bez czarowania, oszukiwania o cukrownia. Może będzie dobrze i bez problemu, ale uprzedzić nie zaszkodzi, może trener jakoś indywidualnie by podchodził, wspierał, nakierowywal , a może by miał nas dość. Takie dylematy. Jak to wygląda, jak dziecko płacze ? Rodzice podchodzą ogarnąć sytuacje czy na bok dziecko samo odchodzi się ogarnąć, bo napewno trener nie spędzi godziny na uspokajaniu każdego po kolei dziecka, bo by zajęć nie było. Też żadnej traumy nie chce szykować dla syna, bo to żaden przymus chodzić, a ma być przyjemnością.
Przyjąć na pewno przyjmą. Jeśli masz możliwość to zostawiaj z nim na tych zajęciach na początku, później idź w tym czasie na zakupy. Dziecko zupełnie inaczej zachowuje się przy rodzicach, a zupełnie inaczej chociażby przy dziadkach, przy całkiem obcych to już zupełnie. Rozumiem czemu napisałaś tak o swoim synu, ciapowaty czy płaczliwy. Mój ma dziś 14 lat, a 7 lat temu był taki sam. Człowiek mu tłumaczył, wspierał, zachęcał, a on na wszystko reagował płaczem, jak by walił się świat. Człowiekowi ręce już opadały jak z nim postępować, ale to był taki okres i z niego wyrósł. Nie zgadzam się jednak z tym by zapisywać go wszędzie gdzie się da i jak się zniechęci to odpisywać, chyba, że działaby się mu jakąś krzywda, ale dobrze jest ustalić z nim jakiś czas miesiąc czy dwa, lub nawet semestr by poznał te zajęcia i dzieci i wtedy zdecydował. Przez to, że rodzice właśnie tak postępują miesiąc tu,miesiąc tam, rosną tacy chwiejni nastolatkowie, a potem dorośli dla których każdy dyskomfort czy niedogodność jest tragedią, rezygnują ze związków, z pracy, z nauki, ze znajomych, z pasji ,bo coś wymaga od nich wysiłku, dopasowania się. To jest jednak może zdanie.
Darjaaa87 ma racje. Co chwilę wypisywanie i zapisywanie może zaburzyć poczucie bezpieczeństwa dziecka i będzie przebodzcowione. Może i tak być jak mówi że nauczy sie odpuszczać wysiłek w życiu. Wypisać jak będzie się działa krzywda lub bardzo nie będzie chciało chodzić. Ale dajcie sobie te 3 miesiące próby. Takie moje zdanie.