- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
5 czerwca 2024, 23:09
Bo nie wiem czy świat oszalał czy to ja jestem do tyłu. Kobieta, która ukończyła studia II stopnia to magister, magisterka czy magistra? A może wszystkie formy są poprawne?
Edytowany przez .Daga. 5 czerwca 2024, 23:26
6 czerwca 2024, 14:50
akurat słowo magisterka funkcjonuje w jezyku polskim zupełnie powszechnie, tak sie mówiło zawsze o kobietach pracujacych w aptece - np. magisterka mi poleciła. Dziwi mnie, że kogoś to dziwi.
analogicznie jest ministerka, reżyserka, reporterka. Wszystkie zawody i funkcje z koncówka -ter, -er maja bardzo prostą i typową odmianę. Dzieki minister(ce) Musze zrobiła się potem jakaś parada potworków językowych ;)
ps. Aczkowiek ja nie jestem zwolenniczka feminatywów w sytuacjach oficjalnych, kiedy mówi się np. że minister zdrowia zgłosił coś tam, bo jego imie i płęc sa w tej chwili nieważne, ten człowiek w oficjalnej sytuacji wystepuje poprzez stanowisko. Co innego kiedy chcemy wskazać konkretną osobe np. ministerka zdrowia Zofia J. prowadziła po wpływem. Wtedy jest Zofią.
Podobnie przy otrzymywaniu tytułow/stopni/stanowisk, zostawiłabym je w formie neutralnej płciowo, czyli językowo męskiej, ale przeciez nie zawsze - sędzia, wojewoda...
W życiu nie słyszałam formy magisterka w odniesieniu do kobiety pracującej w aptece. Zawsze pani magister - ale to też głównie z ust starszych osób, które zatrzymały się w czasach, w których tytuł magistra niósł jeszcze ze sobą jakiś prestiż. Młodsze osoby idąc do apteki mówią po prostu per pani - czy mogłaby mi pani dać coś na ból zęba, raczej w ten sposób. Powszechnie tak, słowo magisterka funkcjonuje, ale w kontekście pracy magisterskiej, np. kiedy ktoś pyta kiedy bronisz magisterki. Więc tak, dla mnie dziwne jest używanie tego słowa w odniesieniu do kobiety, bo w mojej głowie magisterka to po prostu plik kartek w czarnej, sztywnej okładce ze złotymi literami :D
ha, no własnie na tym polega ta cała afera z feminatywami ;)
dla ludzi starszych (albo takich co już nawet nie sa starsi a ich z nami nie ma) feminatywy w mowie potocznej były naturalne. Czy one zawsze były w słownikach to inna rzecz, ale niejednokrtonie w nich sie pojawiały bo wchodziły jako uzus. Więc jak najbardziej w mowie naszych pradziadków była magisterka, doktorka, powstanka (obecnie wydziwiaja z powstańczynią) i szereg tego typu form.
to okres prl sformalizował określenia do tego stopnia, że feminatywy znikneły, jako uznane za niepoprawne, wiec ludzie coraz bardziej obyci i wykształceni przestali ich używać. Dlatego dziś magisterka to tylko praca magisterska. Rezyserka juz jednak to nie tylko pomieszczenie rezyserskie, ale w odniesieniu do kobiety uprawiającej taki zawód nie dziwi. Zresztą to, że jakieś słowo ma wiele znaczeń nie powinno być przedmiotem żartów i kpin. A bywa. Finka to przeciez nie tylko nóż, ale obywatelka Finlandii również. A juz mem z leżeniem na amerykance wybitnie żenujący, ale swojego czasu po internecie latał.
co do człowieki zaś... jak ktoś sie uprze, to samca małpy może nazywać małpem, ale po co.
6 czerwca 2024, 15:10
akurat słowo magisterka funkcjonuje w jezyku polskim zupełnie powszechnie, tak sie mówiło zawsze o kobietach pracujacych w aptece - np. magisterka mi poleciła. Dziwi mnie, że kogoś to dziwi.
analogicznie jest ministerka, reżyserka, reporterka. Wszystkie zawody i funkcje z koncówka -ter, -er maja bardzo prostą i typową odmianę. Dzieki minister(ce) Musze zrobiła się potem jakaś parada potworków językowych ;)
ps. Aczkowiek ja nie jestem zwolenniczka feminatywów w sytuacjach oficjalnych, kiedy mówi się np. że minister zdrowia zgłosił coś tam, bo jego imie i płęc sa w tej chwili nieważne, ten człowiek w oficjalnej sytuacji wystepuje poprzez stanowisko. Co innego kiedy chcemy wskazać konkretną osobe np. ministerka zdrowia Zofia J. prowadziła po wpływem. Wtedy jest Zofią.
Podobnie przy otrzymywaniu tytułow/stopni/stanowisk, zostawiłabym je w formie neutralnej płciowo, czyli językowo męskiej, ale przeciez nie zawsze - sędzia, wojewoda...
W życiu nie słyszałam formy magisterka w odniesieniu do kobiety pracującej w aptece. Zawsze pani magister - ale to też głównie z ust starszych osób, które zatrzymały się w czasach, w których tytuł magistra niósł jeszcze ze sobą jakiś prestiż. Młodsze osoby idąc do apteki mówią po prostu per pani - czy mogłaby mi pani dać coś na ból zęba, raczej w ten sposób. Powszechnie tak, słowo magisterka funkcjonuje, ale w kontekście pracy magisterskiej, np. kiedy ktoś pyta kiedy bronisz magisterki. Więc tak, dla mnie dziwne jest używanie tego słowa w odniesieniu do kobiety, bo w mojej głowie magisterka to po prostu plik kartek w czarnej, sztywnej okładce ze złotymi literami :D
ha, no własnie na tym polega ta cała afera z feminatywami ;)
dla ludzi starszych (albo takich co już nawet nie sa starsi a ich z nami nie ma) feminatywy w mowie potocznej były naturalne. Czy one zawsze były w słownikach to inna rzecz, ale niejednokrtonie w nich sie pojawiały bo wchodziły jako uzus. Więc jak najbardziej w mowie naszych pradziadków była magisterka, doktorka, powstanka (obecnie wydziwiaja z powstańczynią) i szereg tego typu form.
to okres prl sformalizował określenia do tego stopnia, że feminatywy znikneły, jako uznane za niepoprawne, wiec ludzie coraz bardziej obyci i wykształceni przestali ich używać. Dlatego dziś magisterka to tylko praca magisterska. Rezyserka juz jednak to nie tylko pomieszczenie rezyserskie, ale w odniesieniu do kobiety uprawiającej taki zawód nie dziwi. Zresztą to, że jakieś słowo ma wiele znaczeń nie powinno być przedmiotem żartów i kpin. A bywa. Finka to przeciez nie tylko nóż, ale obywatelka Finlandii również. A juz mem z leżeniem na amerykance wybitnie żenujący, ale swojego czasu po internecie latał.
co do człowieki zaś... jak ktoś sie uprze, to samca małpy może nazywać małpem, ale po co.
po co? Chyba po dokladnie to samo, co uzywanie magistry i ministry. 🤷
6 czerwca 2024, 15:11
a czy "(ta) człowieka" jest poprawne?
oczywiście, że nie
Oczywiście, że nie. I to jest właśnie przykład (nie wiem czy podany na serio czy raczej prześmiewczo) sytuacji, gdy feminatywy usiłuje się nieudolnie przenosić do wyrazów pospolitych, które nie są związane z zawodem / funkcją / rolą pełnioną przez kobietę. Rzeczowniki w naszym języku mają swój przypisany rodzaj gramatyczny i gmeranie w nim prowadzi do tego typu kuriozów. Ten człowiek, ta osoba, to indywiduum, ten człeczyna. Minister jako ogólna nazwa stanowiska / urzędu piastowanego przez kogoś, ale kobieta pełniąca tę funkcję może być ministrą.
oczywiscie, ze przesmiewczo. Skoro ministra, to i czlowieka. No bo sorry! Dlaczego "czlowiek" jest rodzaju meskiego, skoro ok polowa "czlowiekow"* to kobiety?
a jaka forma ministra bedzie osoba, ktora nie czuje sie ani kobieta, ani mezczyzna, tylko cholera wie czym?
*tak, wiem, nie ma takiej formy
A jak będzie brzmieć męska forma słowa "sędzia"? ?
sędzina ;) taka skromna kobiecina ;)
6 czerwca 2024, 15:25
Słuchajcie. Uczę polskiego od wielu lat. Dla obcokrajowców to, dlaczego czasem miałoby być "pani coś tam", a czasem "nauczycielka", jest niezrozumiałe i nielogiczne. Wszystkim więc od lat mówię, że to jakieś stare pierdoły i żeby mówili zgodnie z logiką. Jest prezydent, więc jest i prezydentka. "Chirurżka" jest dla nich spoko. Jeśli nie łamiecie sobie języka na "sprzątaczce", to i na "chirurżce" się nie złamie.
"Magistrx" jest bezsensowne fonetycznie. Jak już chcemy, to "magistro" czy coś. Brzmi jak "maestro" ;)
Edytowany przez LessLessLess 6 czerwca 2024, 15:26
6 czerwca 2024, 15:26
a czy "(ta) człowieka" jest poprawne?
oczywiście, że nie
Oczywiście, że nie. I to jest właśnie przykład (nie wiem czy podany na serio czy raczej prześmiewczo) sytuacji, gdy feminatywy usiłuje się nieudolnie przenosić do wyrazów pospolitych, które nie są związane z zawodem / funkcją / rolą pełnioną przez kobietę. Rzeczowniki w naszym języku mają swój przypisany rodzaj gramatyczny i gmeranie w nim prowadzi do tego typu kuriozów. Ten człowiek, ta osoba, to indywiduum, ten człeczyna. Minister jako ogólna nazwa stanowiska / urzędu piastowanego przez kogoś, ale kobieta pełniąca tę funkcję może być ministrą.
oczywiscie, ze przesmiewczo. Skoro ministra, to i czlowieka. No bo sorry! Dlaczego "czlowiek" jest rodzaju meskiego, skoro ok polowa "czlowiekow"* to kobiety?
a jaka forma ministra bedzie osoba, ktora nie czuje sie ani kobieta, ani mezczyzna, tylko cholera wie czym?
*tak, wiem, nie ma takiej formy
A jak będzie brzmieć męska forma słowa "sędzia"? ?
sędzina ;) taka skromna kobiecina ;)
Ale facet-sędzia jak? Nad tym się zastanawiam ? bo to "a" na końcu nie licuje z męskością, jeśli iść konsekwentnie drogą feminatyw.
Trzeba bedzie zmienic na "sędź" 😉
6 czerwca 2024, 16:33
akurat słowo magisterka funkcjonuje w jezyku polskim zupełnie powszechnie, tak sie mówiło zawsze o kobietach pracujacych w aptece - np. magisterka mi poleciła. Dziwi mnie, że kogoś to dziwi.
analogicznie jest ministerka, reżyserka, reporterka. Wszystkie zawody i funkcje z koncówka -ter, -er maja bardzo prostą i typową odmianę. Dzieki minister(ce) Musze zrobiła się potem jakaś parada potworków językowych ;)
ps. Aczkowiek ja nie jestem zwolenniczka feminatywów w sytuacjach oficjalnych, kiedy mówi się np. że minister zdrowia zgłosił coś tam, bo jego imie i płęc sa w tej chwili nieważne, ten człowiek w oficjalnej sytuacji wystepuje poprzez stanowisko. Co innego kiedy chcemy wskazać konkretną osobe np. ministerka zdrowia Zofia J. prowadziła po wpływem. Wtedy jest Zofią.
Podobnie przy otrzymywaniu tytułow/stopni/stanowisk, zostawiłabym je w formie neutralnej płciowo, czyli językowo męskiej, ale przeciez nie zawsze - sędzia, wojewoda...
W życiu nie słyszałam formy magisterka w odniesieniu do kobiety pracującej w aptece. Zawsze pani magister - ale to też głównie z ust starszych osób, które zatrzymały się w czasach, w których tytuł magistra niósł jeszcze ze sobą jakiś prestiż. Młodsze osoby idąc do apteki mówią po prostu per pani - czy mogłaby mi pani dać coś na ból zęba, raczej w ten sposób. Powszechnie tak, słowo magisterka funkcjonuje, ale w kontekście pracy magisterskiej, np. kiedy ktoś pyta kiedy bronisz magisterki. Więc tak, dla mnie dziwne jest używanie tego słowa w odniesieniu do kobiety, bo w mojej głowie magisterka to po prostu plik kartek w czarnej, sztywnej okładce ze złotymi literami :D
ha, no własnie na tym polega ta cała afera z feminatywami ;)
dla ludzi starszych (albo takich co już nawet nie sa starsi a ich z nami nie ma) feminatywy w mowie potocznej były naturalne. Czy one zawsze były w słownikach to inna rzecz, ale niejednokrtonie w nich sie pojawiały bo wchodziły jako uzus. Więc jak najbardziej w mowie naszych pradziadków była magisterka, doktorka, powstanka (obecnie wydziwiaja z powstańczynią) i szereg tego typu form.
to okres prl sformalizował określenia do tego stopnia, że feminatywy znikneły, jako uznane za niepoprawne, wiec ludzie coraz bardziej obyci i wykształceni przestali ich używać. Dlatego dziś magisterka to tylko praca magisterska. Rezyserka juz jednak to nie tylko pomieszczenie rezyserskie, ale w odniesieniu do kobiety uprawiającej taki zawód nie dziwi. Zresztą to, że jakieś słowo ma wiele znaczeń nie powinno być przedmiotem żartów i kpin. A bywa. Finka to przeciez nie tylko nóż, ale obywatelka Finlandii również. A juz mem z leżeniem na amerykance wybitnie żenujący, ale swojego czasu po internecie latał.
co do człowieki zaś... jak ktoś sie uprze, to samca małpy może nazywać małpem, ale po co.
po co? Chyba po dokladnie to samo, co uzywanie magistry i ministry. ?
nie, płeć jest podgatunkowa, a nadfunkcyjna w procesie identyfikacji.
gatunek - płeć - pozycja w stadzie
kiedy coś identyfikujesz, najpierw przyporządkowujesz mu gatunek. Widzą zwierze nie myślisz, o, to jest samica, a potem nie zastanawiasz sie jakiego zwierzęcia. Dlatego nie ma sensu nadawania określeniom gatunków rodzajów.
Język ma być przede wszystkim użyteczny. Nasz został w wielu kwestiach skomplikowany, albo poprzez brak odpowiednich koncówek jak w przypadku feminatywów, a zastąpienie ich oddzielnym słowem i stąd mamy panią doktor zamiast doktorki, albo przez nieprawidłowo tworzone odmiany na wszystkich poziomach, stad dzieci uczą sie o tak ogromnej ilości wyjątków, a obcokrajowcy nie są w stanie ogarnąć tego wcale.
Co więcej stało sie to w dużej mierze całkiem niedawno, bo w latach powojennych. Jesli myślicie, że czytając powieści pozytywistyczne czy młodopolskie czytacie polskicj autorów, to nie, czytacie komunistycznych redaktorów, bo w wielu przypadkach aż tak daleko zostały te pozycje zedytowane.
6 czerwca 2024, 16:46
akurat słowo magisterka funkcjonuje w jezyku polskim zupełnie powszechnie, tak sie mówiło zawsze o kobietach pracujacych w aptece - np. magisterka mi poleciła. Dziwi mnie, że kogoś to dziwi.
analogicznie jest ministerka, reżyserka, reporterka. Wszystkie zawody i funkcje z koncówka -ter, -er maja bardzo prostą i typową odmianę. Dzieki minister(ce) Musze zrobiła się potem jakaś parada potworków językowych ;)
ps. Aczkowiek ja nie jestem zwolenniczka feminatywów w sytuacjach oficjalnych, kiedy mówi się np. że minister zdrowia zgłosił coś tam, bo jego imie i płęc sa w tej chwili nieważne, ten człowiek w oficjalnej sytuacji wystepuje poprzez stanowisko. Co innego kiedy chcemy wskazać konkretną osobe np. ministerka zdrowia Zofia J. prowadziła po wpływem. Wtedy jest Zofią.
Podobnie przy otrzymywaniu tytułow/stopni/stanowisk, zostawiłabym je w formie neutralnej płciowo, czyli językowo męskiej, ale przeciez nie zawsze - sędzia, wojewoda...
W życiu nie słyszałam formy magisterka w odniesieniu do kobiety pracującej w aptece. Zawsze pani magister - ale to też głównie z ust starszych osób, które zatrzymały się w czasach, w których tytuł magistra niósł jeszcze ze sobą jakiś prestiż. Młodsze osoby idąc do apteki mówią po prostu per pani - czy mogłaby mi pani dać coś na ból zęba, raczej w ten sposób. Powszechnie tak, słowo magisterka funkcjonuje, ale w kontekście pracy magisterskiej, np. kiedy ktoś pyta kiedy bronisz magisterki. Więc tak, dla mnie dziwne jest używanie tego słowa w odniesieniu do kobiety, bo w mojej głowie magisterka to po prostu plik kartek w czarnej, sztywnej okładce ze złotymi literami :D
ha, no własnie na tym polega ta cała afera z feminatywami ;)
dla ludzi starszych (albo takich co już nawet nie sa starsi a ich z nami nie ma) feminatywy w mowie potocznej były naturalne. Czy one zawsze były w słownikach to inna rzecz, ale niejednokrtonie w nich sie pojawiały bo wchodziły jako uzus. Więc jak najbardziej w mowie naszych pradziadków była magisterka, doktorka, powstanka (obecnie wydziwiaja z powstańczynią) i szereg tego typu form.
to okres prl sformalizował określenia do tego stopnia, że feminatywy znikneły, jako uznane za niepoprawne, wiec ludzie coraz bardziej obyci i wykształceni przestali ich używać. Dlatego dziś magisterka to tylko praca magisterska. Rezyserka juz jednak to nie tylko pomieszczenie rezyserskie, ale w odniesieniu do kobiety uprawiającej taki zawód nie dziwi. Zresztą to, że jakieś słowo ma wiele znaczeń nie powinno być przedmiotem żartów i kpin. A bywa. Finka to przeciez nie tylko nóż, ale obywatelka Finlandii również. A juz mem z leżeniem na amerykance wybitnie żenujący, ale swojego czasu po internecie latał.
co do człowieki zaś... jak ktoś sie uprze, to samca małpy może nazywać małpem, ale po co.
po co? Chyba po dokladnie to samo, co uzywanie magistry i ministry. ?
nie, płeć jest podgatunkowa, a nadfunkcyjna w procesie identyfikacji.
gatunek - płeć - pozycja w stadzie
kiedy coś identyfikujesz, najpierw przyporządkowujesz mu gatunek. Widzą zwierze nie myślisz, o, to jest samica, a potem nie zastanawiasz sie jakiego zwierzęcia. Dlatego nie ma sensu nadawania określeniom gatunków rodzajów.
Język ma być przede wszystkim użyteczny. Nasz został w wielu kwestiach skomplikowany, albo poprzez brak odpowiednich koncówek jak w przypadku feminatywów, a zastąpienie ich oddzielnym słowem i stąd mamy panią doktor zamiast doktorki, albo przez nieprawidłowo tworzone odmiany na wszystkich poziomach, stad dzieci uczą sie o tak ogromnej ilości wyjątków, a obcokrajowcy nie są w stanie ogarnąć tego wcale.
Co więcej stało sie to w dużej mierze całkiem niedawno, bo w latach powojennych. Jesli myślicie, że czytając powieści pozytywistyczne czy młodopolskie czytacie polskicj autorów, to nie, czytacie komunistycznych redaktorów, bo w wielu przypadkach aż tak daleko zostały te pozycje zedytowane.
no ok, ale skoro juz tak jest, to niech tak juz w koncu zostanie. Po cholere zmieniac te formy co killka lat