- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
19 stycznia 2024, 01:13
Hej kochani, proszę Was o radę. Mam spory żal do mojej rodziny i nie wiem co robić..
Historia jest taka, że miałam bogatą ciocię, która w testamencie oddała połowę majątku rodzicom. Jeździłam do niej na wakacje i bardzo się zżyłyśmy.
Z racji tego, że zawsze lubiłam ogrodnictwo to namawiała mnie do założenia szkółki leśnej. Dzieliłyśmy pasje i razem planowałyśmy przyszłość.
Rodzice byli z tego faktu zadowoleni i z perspektywy czasu oraz już osoby dorosłej widzę jak bardzo ją wykorzystywali.
Ciągle odsyłali nas do niej, wyłudzali zakupy dla nas, czasami nawet pieniądze.. Ciocia zawsze powtarzała im, że jak dorośniemy to mają nam połowę tego majątku odpisać i połowę zostawić dla siebie.
Ja otwarcie mówiłam, że chcę tylko tę małą działkę w lesie i resztę niech sobie zatrzymają. Rodzice zadowoleni, obiecali że tak będzie. Ciocia zadowolona, je szczęśliwa. Poszłam do szkoły leśnej i zaczęłam robić kursy związane z ogrodnictwem. Jeździłam na tą działkę i dbałam o nią.
Lata mijały, ciocia odeszła, rodzice trochę gruntów posprzedawali.
W końcu brat z siostrą wymusili na nich te obiecane przepisy. Tutaj muszę zaznaczyć, że ja byłam od początku bierna. Miałam podejście na zasadzie
"Jak rodzice coś dadzą, to będę wdzięczna, jak nie to uszanuje ich wybór". Jak się pewnie domyślacie działki leśnej nie dostałam. Tylko połowę jej wartości. Jednak zabolało. Zacisnęłam zęby i tłumaczyłam sobie, że mogłam nic nie dostać i trudno.. Jakoś to przeżyję.
Nawet nie kręciłam afery, że brat z siostrą dostali więcej ode mnie. No i na tym ta historia mogłaby się skończyć... Ale niestety nie.
Najgorsze działo się w trakcie tych przepisów... Oni zamienili się w potwory. Pomimo mojej bierności i totalnej zgodny na wszystko, byłam atakowana.
Dosłownie na siłę... To było bardzo dziwne. Typu dzwoni siostra i pyta o notariusza takim tonem jakbym zrobiła jej krzywdę, po czym krzyczy na mnie i kręci aferę o to, że za długo odpowiadam na pytanie (?!). Brat nagle przestał się do mnie odzywać, a jak pytałam o co chodzi to zachowywał się jak dziecko. Nie odzywał się lub krzyczał "o nic, domyśl się, Boże przestań". Nie poznawałam ich.
Ojciec to wcale się nie odzywał, a matka zaczęła uprawiać jakieś manipulacje. Próbowała ogólnie mnie z tych zapisów wykręcić. Jak powiedziałam "okej, wasza decyzja, nie musicie przecież nic mi przepisywać" to próbowała na siłę się ze mną pokłócić. Mega dziwne..
Potem dowiedziałam się, że oni robili jakieś narady bez mojego udziału. Jakieś spotkania z swoimi rodzinami (rodzeństwo) na których robili ze mnie wroga numer jeden. Jak pojechałam się z nimi spotkać, to każdy był do mnie zle nastawiony. Dosłownie na siłę próbowali się ze mną pokłócić.
A gdy mnie nie było, to kłócili się między sobą.
Największym przegięciem był dla mnie w tym wszystkim brak szacunku dla cioci oraz pretensje do mnie na każdym kroku o absurdy. Np jak poradziłam się znajomej notariuszki to dostałam opieprz, że mieszam w to obce osoby.. (?)
Dodam tutaj, że wcześniej takie sytuacje nie miały miejsca. Mieliśmy normalne kontakty. No i teraz najlepsze...
Jak te przepisy dobiegły końca, to oni wszyscy zaczęli zachowywać się normalnie. Tak jak przed tym wszystkim. Nagle byłam znowu fajna, dobra.
Rodzice i rodzeństwo normalnie ze mną rozmawiało. Każdy udawał, że nic wcześniej się nie stało i jest wszystko cacy.
Do tej pory nie mogę się po tym pozbierać.. Stracili w moich oczach i mam do nich żal.
Jednak gdy próbuję ten temat poruszyć, zapytać o cokolwiek - to mówią że nic takiego się nie stało. Ja przesadzam, ja się czepiam. Po co rozgrzebuje przeszłość itp.
Serio czy ja oszalałam i rzeczywiście się czepiam, czy to jest normalne? Od tego momentu mam do nich mega dystans, a to przecież moja rodzina...
No i nie wiem jak pozbyć się tego żalu.
19 stycznia 2024, 15:09
Moj brat przestał się do mnie odzywać 2 lata temu, kiedy ustalaliśmy zrzekanie się majątku po tacie. O co chodziło dokładnie? Nie wiem. Wiem tylko, że ludziom odbija palma, kiedy przychodzi do spadków.
Mojej babci synowa zrobiła lepszy numer. Namówiła babcię za życia, żeby dom przepisać na nich, ale po tajniacku, nikomu nic nie mówiąc. Natomiast jak babcia była już niedołężna, to scedowali opiekę mojej mamie, bo w końcu córka. Moja mama nie miała nic przeciwko, bo w końcu jej matka. Babcia była leżąca i trzeba było koło niej dużo robić, nosić, targać przez 2 lata. Wyobraź sobie co czuła moja mama, jak się okazało, że ciotka i mojej mamy brat (czyli jej mąż) zgarniają większość (oprócz zachowku oczywiście). I nie chodziło nawet o ten majątek, bo dom stary ze 100k warty, tylko sam fakt jak postąpili - czyli kasę zagarnęli ale babcię wcisnęli do opieki jej. Moja mama ma żal do dziś i poluźniła kontakty z bratem i bratową do minimum. Gdyby wzięli dom i babcię do opieki, nikt nic by nie mówił, nikt nie miał by pretensji. Co ciekawe, ciotka zachowuje się jak gdyby się nic nie stało - dzwoni, zaprasza. Moja mama nie chce i ja ją w 100% rozumiem i popieram. Zachowali się jak chamy po prostu.
Edytowany przez Karolka_83 19 stycznia 2024, 15:12
19 stycznia 2024, 16:21
Nauczka na całe życie. Nie liczyć na sprawiedliwość losu, bo ta nie istnieje. A jak się coś chce, to trzeba o tym mówić, a nawet o to walczyć.
dokładnie. A Ty masz prawo mieć żal. W końcu ty z ciocią dobrze żyłaś. A jak przychodzi do śmierci to każdy łape położy. Jak widać kasa i spadki dzielą rodziny na dobre.. Także nie jestes pierwsza i ostatnia. Nie jedno z nas będzie toczyć taką walkę.
Niestety wszystko powinno być zapisane w testamencie. Kiedyś nawet uważałam, że intercyza to wymysł. Bo przecież miłość jest na wieki. Ale jednak z czasem widzę, że ludzie są pazerni na pieniądze rodziny swojej drugiej połówki. Dziś wiem, że coś jest a jutro tego nie ma. I intercyza na pierwszym miejscu. Nawet tu dziewczyny się wypowiadały, że chłop wypominał butelkę wody za 2zł.
19 stycznia 2024, 17:31
Zjedzcie mnie, ale dla mnie robisz z siebie ofiare losu. Jak rozumiem, zostalas prawie z niczym(zamiast dzialki - polowa jej wartosci), bo siedzialas jak mysz pod miotla i jeszcze Ci sie oberwalo od wszystkich.
Przykre, ale trzeba bylo troche sie zastanowic i nie tyle walczyc, ale dac do zrozumienia, ze dzialka miala tez znaczenie sentymentalne i w jakis pososb tak pokierowas swoim wyksztalceniem itd.
U mnie w rodzinie byla ciekawa sytuacja, gdzie rodzenstwo zrzeklo sie w calosci majatku dla najmlodszego brata i bylo to potraktowane jak normalna rzecz. W sensie rodzenstwo sie rozjechalo i najmlodszy brat (zalozyl wlasna rodzine) zostal w domu rodzinym, o ktory tez dbal. Mozna powiedziec kazdemu nalezala sie rowna czesc. Bez kawasow, splaty, czy wypominania starych dziejow, wszystko zostalo przepisane na brata. I w porzadku. Do dzis maja dobre relacje. A mogl sie ktos wylamac i zadac splaty lub czesci splaty i to droga sadowa.
Szkoda, ze ciocia nie zapsila Ci tej dzialki, ale stalo sie.
Wez Dziewczyno troche mysl o sobie. Mam wrazenie, cudem cos Ci skaplo, inaczej nawet pol dzialki bys nie zobaczyla z tej calej Twojej unizonosci. SORRY.
Edytowany przez nuta 19 stycznia 2024, 17:32