Temat: Śmierć kogoś bliskiego

Ja celebrujecie czas do pogrzebu i tuż po?

Pasek wagi

Karolka_83 napisał(a):

Epestka napisał(a):

Słowo "celebrować" zupełnie mi tu nie pasuje. Po śmierci taty pomagałam mamie załatwiać wszystko. Nie miałam czasu (siły chyba też) nawet na płacz, a co dopiero celebrację.  Po pogrzebie wróciłam do codzienności: pracy, dzieci, domu. I znowu załatwiania spraw, bo pod cmentarzem facet nam stuknął w samochód 

Mi trochę też, ale może dlatego że kojarzy mi się ze świętowaniem ale raczej pozytywnym, choć definicji nie sprawdzałam, to tylko luźne skojarzenie.

Natomiast domyślam się o co chodziło. Hmm wydaje mi się, że jak umiera ktoś bliski, to większość osób początkowo jest trochę jakby oderwana od rzeczywistości. Dochodzi załatwianie formalności, żyje się jakby od zadania do zadania. Po pogrzebie jak opadają emocje, to przychodzi żal, płacz, smutek i wspominanie. Z czasem (u jednych krótszym u innych dłuższym) wraca się do normalności i żyje się dalej. Oczywiście wspomnienia pojawiają się raz z większym raz z mniejszym natężeniem, ale są, tylko już nie wywołują smutku. Może bardziej nostalgię, tęsknotę.

Definicja ze Słownika języka polskiego: "wykonywanie czegoś w sposób uroczysty, ze szczególną powagą". 

Co do odpowiedzi na pytanie: mam wrażenie, że teraz znacznie mniej celebruje się śmierć. Pochodzę z Kaszub i z dzieciństwa pamiętam dni przed pogrzebem - codzienne był różaniec za zmarłego: albo w domu zmarłego, albo w domu pogrzebowym. Przy okazji wszyscy znajomi i rodzina spotykali się, wspominali zmarłego, wspierali w trudnych chwilach. Po pogrzebie stypa, ale chociaż to był moment zadumy i smutku, często wspominało się miłe/zabawne chwile i nawet pojawiał się śmiech. Poczucie wspólnoty, wspólny płacz, ale również śmiech oczyszczały. W dużym mieście obecnie to tylko pogrzeb, stypa i każdy rozchodzi się do domów.

Moja Mama zginęła w wypadku kilkaset km od domu. Byłam odrętwiała z szoku. Nie było mowy o celebracji. Przez te kilka dni musiałam podróżować kilkaset km,  odbierać dokumenty ze szpirala i rzecz Mamy, zabezpieczać dom Mamy, kupować jej ubranie na ostatnią drogę, trumnę, kwiaty.. Pomogła mi koleżanka z pracy organizując firmę pogrzebową i siostry Mamy, które załatwił sprawę z księdzem, przygotowały konselację. Ja pojechałam po Mamę, aby przywieźć ją na ostatnią drogę i pożegnanie.

Odchorowałam to wszystko potem. Jest we mnie nadal żywe, choć minęło już 22 lata.

Agata wyrazy współczucia 

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.