Temat: Śmierć kogoś bliskiego

Ja celebrujecie czas do pogrzebu i tuż po?

Pasek wagi

Niełatwy temat. Dwa ostatnie pogrzeby wśród najbliższych (tata, a później mama) były dla mnie przede wszystkim czasem dużych obciążeń, gdyż na mnie spadła cała organizacja. Jak zmarł tata, to właściwie większość spraw spadła na mnie (nie mam rodzeństwa). Jeździłam/chodziłam z mamą po urzędach, żeby załatwić formalności. Załatwiłyśmy bez problemów, ale czasu trochę zajęło. Gorzej było po śmierci mamy, bo zmarła na Covid w czasie obostrzeń. Z jednej strony duża przychylność/pomoc urzędów, ale pewne rzeczy miały swój tryb. Może ze względu na to, nie miałam czasu na rozpaczanie - działałam na zasadzie odhaczania załatwionych spraw. Po pogrzebach wyciszenie, wyhamowanie przez pewien czas, po czym powrót do funkcjonowania na pełnych obrotach. 

nie celebruję. Zajęta byłam organizacją ceremonii, zawiadamianiem bliskich, kremacją, doborem ubrań i kwiatów, wieszaniem nekrologów i próbami trzymania się w kupie. Po pogrzebie bliskich dotąd wyjeżdżałam i odcinałam się od wszystkiego. 

Pasek wagi

nie celebrowałam, ogarniałyśmy z mamą i siostrą wszystko i tkwiłam w stanie płaczu i szoku jak to możliwe, że taty nie ma.

Z najbliższych jeszcze nikt mi nie umarł, ale na mnie spadnie (jeśli pierwsza nie umrę) organizacja pogrzebów babci, mamy, taty, teścia, teściowej, bezdzietnego wuja, a może i dwóch braci. Wydaje mi się, że nie będę miała czasu siedzieć i płakać, dopiero po pogrzebach. Aczkolwiek ciężko się wczuć w taką sytuację, trudno przewidzieć, jak organizm zareaguje. 

Też nie celebrowałam, po prostu starałam się przetrwać. Ja tak jak Joanna19651965 po śmierci taty załatwiałam wszystko z mamą i odhaczałam co jeszcze trzeba zrobić. Po pogrzebie przyszedł najgorszy czas, ale musiałam też "pilnować" mamy i paradoksalnie to mi trochę pomogło, bo ja typowo zadaniowa jestem. 

Słowo "celebrować" zupełnie mi tu nie pasuje. Po śmierci taty pomagałam mamie załatwiać wszystko. Nie miałam czasu (siły chyba też) nawet na płacz, a co dopiero celebrację.  Po pogrzebie wróciłam do codzienności: pracy, dzieci, domu. I znowu załatwiania spraw, bo pod cmentarzem facet nam stuknął w samochód 

O śmierci taty dowiedziałam się w trakcie podróży do Polski, byłam wtedy sama i próbowałam się jakoś trzymać, ale to było dla mnie bardzo ciężkie. Potem, z różnych powodów dosyć długo czekaliśmy na pogrzeb. Próbowałam się skupić na mamie, ale określenie "starałam się przetrwać" jest bardzo trafne. Po pogrzebie, było już lżej, ale dalej sporo płaczu. Dopiero po powrocie do domu, dopadła mnie totalna niemoc i byłam tak wyczerpana emocjonalnie, że większość czasu spałam.

Epestka napisał(a):

Słowo "celebrować" zupełnie mi tu nie pasuje. Po śmierci taty pomagałam mamie załatwiać wszystko. Nie miałam czasu (siły chyba też) nawet na płacz, a co dopiero celebrację.  Po pogrzebie wróciłam do codzienności: pracy, dzieci, domu. I znowu załatwiania spraw, bo pod cmentarzem facet nam stuknął w samochód 

Mi trochę też, ale może dlatego że kojarzy mi się ze świętowaniem ale raczej pozytywnym, choć definicji nie sprawdzałam, to tylko luźne skojarzenie.

Natomiast domyślam się o co chodziło. Hmm wydaje mi się, że jak umiera ktoś bliski, to większość osób początkowo jest trochę jakby oderwana od rzeczywistości. Dochodzi załatwianie formalności, żyje się jakby od zadania do zadania. Po pogrzebie jak opadają emocje, to przychodzi żal, płacz, smutek i wspominanie. Z czasem (u jednych krótszym u innych dłuższym) wraca się do normalności i żyje się dalej. Oczywiście wspomnienia pojawiają się raz z większym raz z mniejszym natężeniem, ale są, tylko już nie wywołują smutku. Może bardziej nostalgię, tęsknotę.

Pasek wagi

wyrazy współczucia z powodu śmierci Twojej mamy

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.