Temat: Czego nigdy na siebie nie zalozycie?

na fali tematu Keymy o spodniach ktory ewaluuje w temat o modzie, takie luzne dwa pytania:

1. Czego NIGDY na siebie nie zalozycie? Chocby  nie wiem jak modne bylo i trafi sie okazja od Chanel za 10zl. ;)

2. Co zalozycie majac w nosie mode, trendy itd bo po prostu kochacie?

jak dla mnie:

1. blyszczacych kurtek czy spodni (takie wrazenie ortalionu z bazaru), sukienki bez plecow, klapek japonek. OMG zapomnialam o wszelkich panterkach, zeberkach i innych zwierzecych printach. Dzieki Zoe.

2. spodnie jak to zostalo pieknie okresione 'mam wode w piwnicy' czyli tzw rybaczki i capri (zalezy ile tej wody jest), drewniaki, jeden model ulubiony z Obaga

Pasek wagi

vegadula napisał(a):

1. Mokasynów (zwłaszcza z toporna podeszwa), tych takich napompowanych turbo obszernych kurtek, spodni bojówek (i ogólnie bezkształtnych, workowatych spodni), przezroczystych butów czy przezroczystych torebek, takich yyy siatek co się nakłada na jakiś crop top czy tam coś innego, naturalnego futra. Na szczęście wyrosłam już tez z bluzek/torebek i innych akcesoriów które maja za zadanie krzyczeć z jakiej są marki. Pewnie jest więcej rzeczy ale nie przychodzi mi teraz nic do głowy

2. Ja tam kocham wszelkie cekiny i błyszcze jak tylko mam okazje :) mam tez kilka rzeczy w panterkę, bardzo dobrze w nich wyglądam. 

przedwczoraj kupiłam bluzkę cekinową na święta 😁 taki dość popularny model z h&m chorowałam na nią rok temu ale w tym roku kupiłam na vinted za grosze. Będę błyszczała 🤣

Karolka_83 napisał(a):

Galadriela30 napisał(a):

Karolka_83 napisał(a):

menot napisał(a):

Użytkownik4250924 napisał(a):

menot napisał(a):

Wiele rzeczy bym założyła, nawet z tego wątku. Kwadratowe nosy, odsłonięte brzuchy, metaliczne stroje, uggi i animale (bardzo lubię zwierzaki).Z rzeczy których bym nie nosiła...takich za bardzo odsłaniających ciało? Bo nie potrzebuję tego typu atencji. I nie lubię takich ikonicznych modeli od znanych marek, mam jakieś poczucie obciachu jak je widzę. Na zasadzie, że ktoś nie interesuje się modą na tyle, żeby wybrać fajny, ciekawy model od projektanta, tylko ładuje kasę..no właśnie, w co? W to, żeby było widać na pierwszy rzut oka, że ma coś drogiego? Mam na myśli chociażby klasyczne torebki od LV. Jakbym taką dostała, to by poszła w drugi obieg, nie wyszłabym z nią na miasto.Do tego są jakieś tam inne modele, które źle na mnie wyglądają, czy są dla mnie niewygodne, ale nie miałabym problemów z noszeniem ich z innym typem sylwetki - więc nie widzę sensu wymieniać. O, badziewia nie lubię. Takich rzeczy, które wyglądają plastikowo i jakoś tak tandetnie.

TAK! Torebki LV, a jeszcze bardziej tych obrandowanych torebek Korsa

Moja sąsiadka ma taki styl. Nawet ok się ubiera, ale te rzeczy celowo, imho, są widocznie rozpoznawalne jako drogie. Trampki z wielkim napisem YSL, ta banalna torebka LV, czy kultowa Celine. Ja się serio nie interesuję designerską modą, więc fakt, że coś rozpoznałam, znaczy, że albo jest ologowane do bólu, albo tak oklepane, że nie da się nie wiedzieć co to jest. I dla mnie to wiocherskie trochę :D Wygląda jak manifestowanie zarobków, co dla mnie osobiście jest w złym guście. Można te same ekskluzywne rzeczy kupić w wersji która jest minimalnie mniej opatrzona. Kto się na modzie zna, rozpozna, a ostentacji nie ma.

Ostatnio czytałam artykuł, że teraz Ci bogaci to idą w styl bez logowy. Ciuchy się same bronią i nie trzeba dawać po oczach gigantycznymi literami, żeby się chwalić. Kto wie ten wie. Ja z mojego małego doświadczenia, ale jednak swojego, mogę powiedzieć, że bogate osoby, które znam, raczej się nie obnoszą z tymi ciuchami markowymi od projektantów. Noszą, ale nie koniecznie z ogromnymi napisami i metkami na wierzchu. Raczej Ci co wyciułali i se raz kupili coś ponad stan albo dorobkiewicze, którzy lubią się pokazywać co to nie oni, mają tendencję do epatowania tymi logami po oczach każdego kto patrzy. Albo osoby z kompleksami, których nie stać ale bardzo chcą pokazać, że jednak stać (u nich często idzie też w parze kupowanie co 5 minut czegoś nowego, nawet na raty, byle mieć i się pokazać).

bo teraz jest moda na tzw 'old money' styl - czyli ma byc dobry material, dobre szycie, nie wywalone ostentacyjne DIOR. Czyli wlasnie - kto wie ten wie. Taka bardziej stylowa elegancja w guscie krolowej Letycji czy Ranii niz tych lasek z Selling Sunset.

Bo prawda taka, że jak ciuch jest porządny, z dobrego materiału, porządnie uszyty, to to widać. To bije po oczach i nie trzeba serio wielkiego napisu na plecach, żeby to wiedzieć i widzieć bo to widać w każdym ruchu. Takie ciuchy się bronią same sobą. Jak coś jest tandetne, byle jakie, uszyte krzywo, z gównianych materiałów to i logo nie pomoże, bo nadal będzie to gówno zawinięte w złoty papierek.

No Sąsiadka ma bardzo porządne rzeczy, ma np tę torebkę w czerni. https://www.celine.com/en-int/...
I tak jak na nią patrzyłam, to mi przeszło przez myśl, czy wydając ponad 2tys euro (nie pamiętam ile dokładnie) Kupiłabym sobie najbardziej basicową, nudną aktówkę z wielka klamrą, która do tego jest bardzo, bardzo popularna w Paryżu. Nie wiem, raczej nie? Tzn. rozumiem koncepcję kupowania dobrej jakości klasyków (choć ni chu żadna listonoszka w tej formie nie jest warta takiej kasy), ale nie wiem, niech tam będzie chociaż minimalna ilość designu usprawiedliwiająca tę cenę :S Tzn, czemu ta torebka, co w niej jest ciekawego poza bardzo rozpoznawalną klamrą? I to samo mam z tę basicową shoperką od LV. Czemu najbardziej oklepany model w najbardziej oklepanym kolorze, jak już się ma kasę, za którą można na prawdę oryginany i piękny design znaleźć.

1. Butów emu i tych dziwolągów od Gucci czy innego wielkiego domu mody, jak np. połączenie trampek z obcasem; bluzek na bieliźnianych ramiączkach, kulotów, płaskich balerinek, crop-topów z prążkowanego, niskiej jakości materiału, bolerek, bluzek z kwadratowym dekoltem, określonego typu futerek, w których wyglądam jak ekskluzywna pani do towarzystwa; pikowanych bezrękawników, puchowych kamizelek, ubrań z cyrkoniami, diamencikami, cekinami, itd.; błyszczących adidasów, ciuchów w złym rozmiarze, klapek japonek i tych z futerkiem, białych kozaków, rzeczy z wielkim logo.

2. Jeansy wszelkiej maści, koszule w kratę/ciekawe wzory/wyraziste kolory/z jeansu; ramoneski, skórzane kurtki, pilotki, sandały na słupku/koturnie, wełniane swetry z golfem, trapery/workery, płaszcze w pepitkę, bluzy z kapturem, sukienki/spódnice midi i maxi, białe sneakersy, słomkowe kapelusze (ale tylko na plażę), ubrania w grochy.


Pasek wagi

menot napisał(a):

Karolka_83 napisał(a):

Galadriela30 napisał(a):

Karolka_83 napisał(a):

menot napisał(a):

Użytkownik4250924 napisał(a):

menot napisał(a):

Wiele rzeczy bym założyła, nawet z tego wątku. Kwadratowe nosy, odsłonięte brzuchy, metaliczne stroje, uggi i animale (bardzo lubię zwierzaki).Z rzeczy których bym nie nosiła...takich za bardzo odsłaniających ciało? Bo nie potrzebuję tego typu atencji. I nie lubię takich ikonicznych modeli od znanych marek, mam jakieś poczucie obciachu jak je widzę. Na zasadzie, że ktoś nie interesuje się modą na tyle, żeby wybrać fajny, ciekawy model od projektanta, tylko ładuje kasę..no właśnie, w co? W to, żeby było widać na pierwszy rzut oka, że ma coś drogiego? Mam na myśli chociażby klasyczne torebki od LV. Jakbym taką dostała, to by poszła w drugi obieg, nie wyszłabym z nią na miasto.Do tego są jakieś tam inne modele, które źle na mnie wyglądają, czy są dla mnie niewygodne, ale nie miałabym problemów z noszeniem ich z innym typem sylwetki - więc nie widzę sensu wymieniać. O, badziewia nie lubię. Takich rzeczy, które wyglądają plastikowo i jakoś tak tandetnie.

TAK! Torebki LV, a jeszcze bardziej tych obrandowanych torebek Korsa

Moja sąsiadka ma taki styl. Nawet ok się ubiera, ale te rzeczy celowo, imho, są widocznie rozpoznawalne jako drogie. Trampki z wielkim napisem YSL, ta banalna torebka LV, czy kultowa Celine. Ja się serio nie interesuję designerską modą, więc fakt, że coś rozpoznałam, znaczy, że albo jest ologowane do bólu, albo tak oklepane, że nie da się nie wiedzieć co to jest. I dla mnie to wiocherskie trochę :D Wygląda jak manifestowanie zarobków, co dla mnie osobiście jest w złym guście. Można te same ekskluzywne rzeczy kupić w wersji która jest minimalnie mniej opatrzona. Kto się na modzie zna, rozpozna, a ostentacji nie ma.

Ostatnio czytałam artykuł, że teraz Ci bogaci to idą w styl bez logowy. Ciuchy się same bronią i nie trzeba dawać po oczach gigantycznymi literami, żeby się chwalić. Kto wie ten wie. Ja z mojego małego doświadczenia, ale jednak swojego, mogę powiedzieć, że bogate osoby, które znam, raczej się nie obnoszą z tymi ciuchami markowymi od projektantów. Noszą, ale nie koniecznie z ogromnymi napisami i metkami na wierzchu. Raczej Ci co wyciułali i se raz kupili coś ponad stan albo dorobkiewicze, którzy lubią się pokazywać co to nie oni, mają tendencję do epatowania tymi logami po oczach każdego kto patrzy. Albo osoby z kompleksami, których nie stać ale bardzo chcą pokazać, że jednak stać (u nich często idzie też w parze kupowanie co 5 minut czegoś nowego, nawet na raty, byle mieć i się pokazać).

bo teraz jest moda na tzw 'old money' styl - czyli ma byc dobry material, dobre szycie, nie wywalone ostentacyjne DIOR. Czyli wlasnie - kto wie ten wie. Taka bardziej stylowa elegancja w guscie krolowej Letycji czy Ranii niz tych lasek z Selling Sunset.

Bo prawda taka, że jak ciuch jest porządny, z dobrego materiału, porządnie uszyty, to to widać. To bije po oczach i nie trzeba serio wielkiego napisu na plecach, żeby to wiedzieć i widzieć bo to widać w każdym ruchu. Takie ciuchy się bronią same sobą. Jak coś jest tandetne, byle jakie, uszyte krzywo, z gównianych materiałów to i logo nie pomoże, bo nadal będzie to gówno zawinięte w złoty papierek.

No Sąsiadka ma bardzo porządne rzeczy, ma np tę torebkę w czerni. https://www.celine.com/en-int/...I tak jak na nią patrzyłam, to mi przeszło przez myśl, czy wydając ponad 2tys euro (nie pamiętam ile dokładnie) Kupiłabym sobie najbardziej basicową, nudną aktówkę z wielka klamrą, która do tego jest bardzo, bardzo popularna w Paryżu. Nie wiem, raczej nie? Tzn. rozumiem koncepcję kupowania dobrej jakości klasyków (choć ni chu żadna listonoszka w tej formie nie jest warta takiej kasy), ale nie wiem, niech tam będzie chociaż minimalna ilość designu usprawiedliwiająca tę cenę :S Tzn, czemu ta torebka, co w niej jest ciekawego poza bardzo rozpoznawalną klamrą? I to samo mam z tę basicową shoperką od LV. Czemu najbardziej oklepany model w najbardziej oklepanym kolorze, jak już się ma kasę, za którą można na prawdę oryginany i piękny design znaleźć.

Ja jako ja gdybym szukała klasycznej torebki, to 2000 euro+ bym nie wydała. Myślę, że można kupić porządnie uszytą z porządnego materiału za ułamek tej kasy. Oczywiście nie będzie to żadne LV, CC i spółka, ale też nigdy mi na tym nie zależało :) Choć patrząc na ceny niektórych rzeczy, to rozumiem częściowo (w sensie wiem skąd to wynika a nie że pochwalam ze zrozumieniem) chęć posiadania tego loga, po to, żeby gawiedź która się nie zna, wiedziała, że ta porządna, czarna torebka to Chanel a nie ZWYKŁA porządna czarna torebka 😂 Ja takie sprawy mam między pośladami, ale niektórym bardzo zależy, żeby każdy wiedział ile na ten ciuch wydał.

Pasek wagi

1. NIGDY: 

Dzwonów. Nosiłam w liceum i nie mogę się jakoś przekonać, że to znów w modzie :D

Szpilek. Nie umiem w nich chodzić.

2. ZAWSZE:

Legginsy, spodnie dresowe, t-shirty wszelkiej maści, birkenstocki. Taka ze mnie elegantka. 

Nie założyłabym krótkiej obcisłej sukienki z dużym dekoltem, wzorzystych rajstop, rajstop typu kabaretki. Kozaków na szpilce, bądź na niebotycznych obcasach, czy platformach, zbyt kolorowych butów, ubrań w kolorze pomarańczowym (nie lubię tego koloru), podkolanówek, spodni z dziurami (zwłaszcza takich, które mają więcej dziur niż materiału) :D, biodrówek, spodni dresowych (jedynie po domu). Prześwitujących ubrań. Niewygodnych butów, śniegowców. Szortów odsłaniających zbyt wiele. Bielizny typu stringi, biustonoszy typu push-up. Wszelkie futra sztuczne i naturalne, bardzo krótkie kamizelki puchowe, długie kurtki puchowe za kolano (wiem, że ciepłe, ale czuję się w tym jak w śpiworze). Nie założyłabym nakryć głowy typu: beret, kapelusz (taki elegancki), kaszkiet (nie mój styl), nauszników. Nie lubię też wszelakich pierścionków, łańcuszków, wisiorków, zegarków, bransoletek (chyba, że z naturalnymi kamieniami). 

O,i jeszcze mi się przypomniało: kamizelka czy inny bezrękawnik. Nie mogę się nadziwić popularności tego przyodziewku, a już zwłaszcza noszonego o tej porze roku jako zamiennik kurtki czy płaszcza.

Over_the_moon napisał(a):

Nie założyłabym krótkiej obcisłej sukienki z dużym dekoltem, wzorzystych rajstop, rajstop typu kabaretki. Kozaków na szpilce, bądź na niebotycznych obcasach, czy platformach, zbyt kolorowych butów, ubrań w kolorze pomarańczowym (nie lubię tego koloru), podkolanówek, spodni z dziurami (zwłaszcza takich, które mają więcej dziur niż materiału) :D, biodrówek, spodni dresowych (jedynie po domu). Prześwitujących ubrań. Niewygodnych butów, śniegowców. Szortów odsłaniających zbyt wiele. Bielizny typu stringi, biustonoszy typu push-up. Wszelkie futra sztuczne i naturalne, bardzo krótkie kamizelki puchowe, długie kurtki puchowe za kolano (wiem, że ciepłe, ale czuję się w tym jak w śpiworze). Nie założyłabym nakryć głowy typu: beret, kapelusz (taki elegancki), kaszkiet (nie mój styl), nauszników. Nie lubię też wszelakich pierścionków, łańcuszków, wisiorków, zegarków, bransoletek (chyba, że z naturalnymi kamieniami). 

W sumie większość z wymienionych przez Ciebie jestem w stanie zrozumieć, ale push up? Co jest złego w biustonoszu tego typu? 

Nie założyłabym rzeczy w panterkę, z frędzlami, koszulek z tandetnymi napisami, mokasynów, dzwonów, poprzedzieranych spodni na kolanach, obciętych spodni tak, że się strzępią na nogawkach, markowych ubrań z wielkim logo (nie jestem reklamą!). Jak mi się całkiem rozwalą skórzane buty to już więcej nie kupię skóry, futrom też mówię nie. A także ogromnej, tandetnej biżuterii. 

Natomiast nadal będę nosić rurki i legginsy, glany, koturny, baletki, oxfordki, bluzy, blazery, swetry i sukienki z motywami roślin i zwierząt, w takim też motywie biżuteria (także retro). Jeśli chodzi o kurtki to mam jedno tandetne, sztuczne, brązowe futerko i jest tak wygodne, że się go nie pozbędę. Chociaż wiem, że w nim wyglądam jak Karyna, ale na nocne spacery daje radę ;)

Wsumie to nie wiem co z tego jest niemodne, bo kupuję, co mi się podoba a nie to co jest modne. Chociaż z tego, co widzę na ulicach to styl lumpiarski a'la Billie Eilish przeważa. 

clio napisał(a):

Over_the_moon napisał(a):

Nie założyłabym krótkiej obcisłej sukienki z dużym dekoltem, wzorzystych rajstop, rajstop typu kabaretki. Kozaków na szpilce, bądź na niebotycznych obcasach, czy platformach, zbyt kolorowych butów, ubrań w kolorze pomarańczowym (nie lubię tego koloru), podkolanówek, spodni z dziurami (zwłaszcza takich, które mają więcej dziur niż materiału) :D, biodrówek, spodni dresowych (jedynie po domu). Prześwitujących ubrań. Niewygodnych butów, śniegowców. Szortów odsłaniających zbyt wiele. Bielizny typu stringi, biustonoszy typu push-up. Wszelkie futra sztuczne i naturalne, bardzo krótkie kamizelki puchowe, długie kurtki puchowe za kolano (wiem, że ciepłe, ale czuję się w tym jak w śpiworze). Nie założyłabym nakryć głowy typu: beret, kapelusz (taki elegancki), kaszkiet (nie mój styl), nauszników. Nie lubię też wszelakich pierścionków, łańcuszków, wisiorków, zegarków, bransoletek (chyba, że z naturalnymi kamieniami). 

W sumie większość z wymienionych przez Ciebie jestem w stanie zrozumieć, ale push up? Co jest złego w biustonoszu tego typu? 

Nie lubię mieć piersi "pod samą brodą" i udawać, że mam coś, czego właściwie nie mam :).

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.