Temat: Wychowanie grubaskow

Dzis jest swieto niepodleglosci i z tej okazji w wielkopolsce wszyscy jedza rogale swietomarcinskie, oczywiscie bomba kaloryczna.

od razu mi przyszedl na mysl tez halloween czyli skojazanie dzieciom cukierkow z zabawa. Gdzies tam w ciagu roku jest tlusty czwartek gdzie oczywiscie trzeba zjesc paczka.

jakies iminieny i imprezy po drodze gdzie rowniez sa torty itd. Wszystko to sprowadza sie na kulture gdzie wychodwuje sie ludzi na grubasow , ktorzy sa nieswiadomi jak sie porpawnie odzywiac i pozniej laduja tu na forum.

Tez uwazacie ze takie tradycyjne swieta trzeba jakos zmienic? Powoli zmienilismy tradycje picia alkoholu na roznych imprezach, moze tu tez warto? zyjemy juz troche w 21 wieku i powinnismy byc bardziej swiaodmi jesli chodzi o odzywianie.

tez tak myslicie?

teoretycznie wiadomo ze paczek raz w roku nie zaszkodzi, ale w zasadzie po co nam to? to tak jakby rytualizowac branie heroiny w jakis dzien roku? jedzenie czegos raz w roku to chyba rowniez jakas taka rytualna plemienna sposcizna z dawnych czasow.

MyszekCzarny napisał(a):

ruda.lisiczka napisał(a):

Ale w zasadzie o co chodzi? Żeby w ogóle nie jeść słodyczy? Generalnie uważam, że w większości zagadnień, dobrze jest zachować złoty środek. Skrajności nie są dobre. 

no tak, sa przeciez glosy by nie barc wogole  narkotykow, nie pic wogole alkoholu, a w czym slodycze sa inne? wiemy ze szkodza i maja destrukcyjny wplyw na czlowieka. nie maja zadnych wartosci pozytywnych, wiec po co? to kategoria uzywek szkodzacych zdrowiu, a kojazenie tego ze swietami poglebia problem.

Bo trochę przyjemności w życiu jeszcze nikogo nie zabiło:) kawa też jest używką, no ale co z tego. Można starać się eliminować wszystko co "szkodzi" ale mało jest tego, co w umiarze ma naprawdę szkodliwy wpływ. Przez życie jakoś trzeba przejść i jeśli o mnie chodzi to nie mam ochoty że wszystkiego, co lubię rezygnować całkowicie, bo to z kolei szkodzi na psychikę;)

Pasek wagi

“ kulture gdzie wychodwuje sie ludzi na grubasow , ktorzy sa nieswiadomi jak sie porpawnie odzywiac i pozniej laduja tu na forum.”

A Ty z jakiego powodu wyladowales na forum? Czy moze Cie oswiecilo i poczules misje nawracania?

Zyj i daj zyc. Nie zagladaj ludziom w talerze, bo nie wiesz jak zyja i co jedza na codzien. 
Jedzenie od zawsze(tysiacleci) bylo dodatkiem. Pozwol ludziom celebrowac rozne okazje tak jak chca. Od paczka czy sernika na swieta jeszcze nikt nie umarl. Ja uwielbiam rozne okazje, jak wlasnie sw. Macina czy tlusty czwartek. I nie oznacza to, ze obzeram sie paczkami do bolu zoladka. Teraz nie mam nawet dostepu do rogali czy paczkow. Swietatez kojarza sie ludziom z dobrym jedzeniem. I znowu: nie trzeba sie obzerac, tak by wyladowac na izbie przyjec. 
Tu zakladam nie pijesz alkoholu, nie chodzisz do restauracji, Swiat i innych okazji nie obchodzisz? 

MyszekCzarny napisał(a):

..Asha.. napisał(a):

barbra1976 napisał(a):

..Asha.. napisał(a):

MyszekCzarny napisał(a):

ruda.lisiczka napisał(a):

Ale w zasadzie o co chodzi? Żeby w ogóle nie jeść słodyczy? Generalnie uważam, że w większości zagadnień, dobrze jest zachować złoty środek. Skrajności nie są dobre. 

no tak, sa przeciez glosy by nie barc wogole  narkotykow, nie pic wogole alkoholu, a w czym slodycze sa inne? wiemy ze szkodza i maja destrukcyjny wplyw na czlowieka. nie maja zadnych wartosci pozytywnych, wiec po co? to kategoria uzywek szkodzacych zdrowiu, a kojazenie tego ze swietami poglebia problem.

porównujesz słodycze do narkotyków i narkotyki do alkoholu? Oglądasz tv? Używasz internetu? Używasz smartfona? Może warto przestać bo możesz się uzależnić a to szkodliwe!

Nie takie głupie to porównanie, cukier to potężny narkotyk. Uzależnia. 

uzależnia ale nie niszczy organizmu jak wspomniana przez autora heroina. 

kurcze niektorym to trzeba prosto tlumaczyc, jak wspomnialem ze narkotyki , alkohol i cukier maja destrukcyjny wplyw na czlowieka ,to NIE CHODIZLO O TO ZE MAJA TAKI SAM WPLYW I SKUTKI UBOCZNE tylko ze wszystko to niszczy zdrowie i ma znamiona uzaleznien, jednoczesnie nie maja zadnego pozytywnego wplywu na organizm, wiec branie tego to zwykle niszczenie organizmu.

A Ty żyjesz jedynie na bio produktach, jesz tylko to co zdrowe i ogólnie jesteś tak idealny, że zęby bolą co 😄 daj ludziom żyć i nie mędrkuj tak próbując krytykować czyjeś wybory nawet żywieniowe - one nie są Twoje więc może skup się na swoim talerzu 😊 

Otyłość u dzieciaków i dorosłych bierze się z niezdrowego żarcia i braku ruchu NA CODZIEŃ, a nie od jednego rogala czy pączka na tłusty czwartek. 

Otyłość się bierze z domu. Jeżeli w domu jest kult żarcia (bo nie jedzenia. Jeżeli mamy dziesięctiolatkę o wzroście 150 cm, która waży 68 kilo, to to dziecko nie je. Ja byłam tym dzieckiem), nie nauczysz się normalnych nawyków i nie wyrobisz normalnego stounku do pożywienia.

Oczywiście, że to co między tłustymi czwartkami to jest to najważniejsze. Ale w rodzinach, w których na tłusty czwartek trzeba, na ostatki trzeba, na święta trzeba, trzeba też zamknąć żołądek po codziennym obiedzie, dopchać ciasteczkiem, posłodzić płatki, itd. świadomość dietetyczna ludzi leży i kwiczy i jakby całkiem szczerze popytać tych, którzy tu wylądawali z powodu poważnej nadwagi, to odpowiedź bylaby jednak, że w domu jadło się bylejak (bo można gotować wprawdzie swojsko i świeżo, ale odżywczo może to być bardzo bylejak).

Co do cukru - jak to nie niszczy organizmu? Niszczy i to potwornie. Oczywiście, że rogal raz do roku nikogo nie zabije, ale uzależnienie od cukru to jednak jest problem.

ladyinredscrubs napisał(a):

Otyłość się bierze z domu. Jeżeli w domu jest kult żarcia (bo nie jedzenia. Jeżeli mamy dziesięctiolatkę o wzroście 150 cm, która waży 68 kilo, to to dziecko nie je. Ja byłam tym dzieckiem), nie nauczysz się normalnych nawyków i nie wyrobisz normalnego stounku do pożywienia.

Oczywiście, że to co między tłustymi czwartkami to jest to najważniejsze. Ale w rodzinach, w których na tłusty czwartek trzeba, na ostatki trzeba, na święta trzeba, trzeba też zamknąć żołądek po codziennym obiedzie, dopchać ciasteczkiem, posłodzić płatki, itd. świadomość dietetyczna ludzi leży i kwiczy i jakby całkiem szczerze popytać tych, którzy tu wylądawali z powodu poważnej nadwagi, to odpowiedź bylaby jednak, że w domu jadło się bylejak (bo można gotować wprawdzie swojsko i świeżo, ale odżywczo może to być bardzo bylejak).

Co do cukru - jak to nie niszczy organizmu? Niszczy i to potwornie. Oczywiście, że rogal raz do roku nikogo nie zabije, ale uzależnienie od cukru to jednak jest problem.

niestety, przykro jest patrzeć, jak starsze pokolenie przenosi własne złe nawyki na młodsze. Mam w otoczeniu dziewczynkę, która nie ma nawet 6 lat, a juz ma poważna nadwagę, może nawet otylosc. Identyczny problem maja jej rodzice (otylosc, która juz znacznie ogranicza ich sprawność ruchowa). Taki zaklęty (przeklęty) krąg

Himawari napisał(a):

ladyinredscrubs napisał(a):

Otyłość się bierze z domu. Jeżeli w domu jest kult żarcia (bo nie jedzenia. Jeżeli mamy dziesięctiolatkę o wzroście 150 cm, która waży 68 kilo, to to dziecko nie je. Ja byłam tym dzieckiem), nie nauczysz się normalnych nawyków i nie wyrobisz normalnego stounku do pożywienia.

Oczywiście, że to co między tłustymi czwartkami to jest to najważniejsze. Ale w rodzinach, w których na tłusty czwartek trzeba, na ostatki trzeba, na święta trzeba, trzeba też zamknąć żołądek po codziennym obiedzie, dopchać ciasteczkiem, posłodzić płatki, itd. świadomość dietetyczna ludzi leży i kwiczy i jakby całkiem szczerze popytać tych, którzy tu wylądawali z powodu poważnej nadwagi, to odpowiedź bylaby jednak, że w domu jadło się bylejak (bo można gotować wprawdzie swojsko i świeżo, ale odżywczo może to być bardzo bylejak).

Co do cukru - jak to nie niszczy organizmu? Niszczy i to potwornie. Oczywiście, że rogal raz do roku nikogo nie zabije, ale uzależnienie od cukru to jednak jest problem.

niestety, przykro jest patrzeć, jak starsze pokolenie przenosi własne złe nawyki na młodsze. Mam w otoczeniu dziewczynkę, która nie ma nawet 6 lat, a juz ma poważna nadwagę, może nawet otylosc. Identyczny problem maja jej rodzice (otylosc, która juz znacznie ogranicza ich sprawność ruchowa). Taki zaklęty (przeklęty) krąg

tu tez nie zrzucalabym calego ciezsru na rodzicow i nawyki bo znam rodziny gdzie z trojki dzieci jedno mialo otylosc, badz bylo " odstajace" postura od rodziny a jednak roslo w tej rodzinie i nikt mu podwojnych porcji nie wpychal. Nauka juz jest tak rozwinieta ze wiemy o wplywie hormonow, czy roznych schorzen na rozwoj komorek tluszczowych.  U mnie np. bylismy trojka rodzenstwa, rodzina przecietna, nie bylo otylosci tylko mama miala nadwage i moja siostra od mlodszych lat byla okraglejsza niz ja i brat. Po urodzeniu dzieci siostra zmienila sie , wychudla nie zmieniajac w zasadzie rodzaju kuchni,  je wszystko. Ja  nie obrzerajac sie zaczelam tyc okolo 40stki. I tak dotarlam do otylosci. Wrzucam okresowo wszystko co jem do app, dietetyk ktora mnie konsultuje w programie przeciwdzialania cukrzycy chwali widzac moje jadlospisy i sklady z app. A ja schudnac nie daje rady. 

I tak, nie twierdze ze nie ma roduin ze zlymi nawykami , bo sa,sama znam takie gdzie sie nie gotuje tylko zamawia pizze, kebsa itp. Ale otylosc to problem bardziej zlozony niz tylko to jesc tamtego nie jesc, to jest choroba na ktora jeszcze nikt nie znalazl dobrego rozwiazania. 

pomyliłeś w tym wpisie praktycznie wszystko, co dało się pomylić. Tylko ostatnie zdanie ze słowem "chyba" jest wolne od błedu :)

Rogal nie ma nic wspólnego ze świetem niepodległości. Wszystkie tradycje zwiazane z jedzeniem maja rodowód w czasach dużo dawniejszych, niejednokrotnie w kulturach antycznych. Raz, że jedzenie to ważny element kultury jako takiej i nie kojarzył się jak dziś z chorobami i ze śmiercią, a własnie z życiem. Plony to to co ziemia rodzi, istota żywa je, by zyć, i wiele jest w roku okazji, żeby to życie celebrować. Inna rzecz to wymiar praktyczny. Brak lodówek i środków konserwujących powodował potrzebę odpowiedniego gospodarowania zapasami, stąd okazje do wykorzystywania nadwyżek. Co wiecej posty to również element kultury, zwracający uwage na to, że braki w pozywieniu bywaja faktem. Generalnie chodzi o rozumienie i świadomośc zależności człowieka od innych elementów natury. 

Lodówka wywróciła świat do góry nogami w tej kwestii, a ludzie tyją dlatego, że zależność przestała istnieć. 

Cyrica napisał(a):

pomyliłeś w tym wpisie praktycznie wszystko, co dało się pomylić. Tylko ostatnie zdanie ze słowem "chyba" jest wolne od błedu :)

Rogal nie ma nic wspólnego ze świetem niepodległości. Wszystkie tradycje zwiazane z jedzeniem maja rodowód w czasach dużo dawniejszych, niejednokrotnie w kulturach antycznych. Raz, że jedzenie to ważny element kultury jako takiej i nie kojarzył się jak dziś z chorobami i ze śmiercią, a własnie z życiem. Plony to to co ziemia rodzi, istota żywa je, by zyć, i wiele jest w roku okazji, żeby to życie celebrować. Inna rzecz to wymiar praktyczny. Brak lodówek i środków konserwujących powodował potrzebę odpowiedniego gospodarowania zapasami, stąd okazje do wykorzystywania nadwyżek. Co wiecej posty to również element kultury, zwracający uwage na to, że braki w pozywieniu bywaja faktem. Generalnie chodzi o rozumienie i świadomośc zależności człowieka od innych elementów natury. 

Lodówka wywróciła świat do góry nogami w tej kwestii, a ludzie tyją dlatego, że zależność przestała istnieć. 

To prawda. Dostęp do jedzenia jest u nas praktycznie nieograniczony, a ilosć wysiłku potrzebna żeby to jedzenie zdobyć, skutecznie się zmniejsza wraz z upływem czasu. Jak kiedyś sobie trzeba było najpierw upolować, potem wyhodować, potem przegramolić się do sąsiedniej wioski albo na drugi koniec wiochy, tak teraz już czesto nawet nie trzeba wychodzić z domu, bo wszystko sa się przez internet. A nawet jeśli nie, to sklepy są na każdym rogu a i tak się wszędzie jedzie autem, no bo po co dźwigać. Oprócz standardowego żarcia posiłkowego, je się sporo przekąsek i ogólnie wysoko przetworzonego żarcia. Społeczeństwo tyje na skalę światową, niezależnie od tego jakie gdzie się obchodzi święta. Po raz kolejny podkreślę - nie tyje się od napchania się po kurek kilka razy do roku (może chwilowo, póki się to żarcie nie wydostanie na zewnątrz). Tyje się od nawyków na co dzień. Dużo (kalorycznie) jedzenia a mało ruchu. Od tego przychodzą choroby wszelakie, które odchudzanie utrudniają i się robi błędne koło. Dzieci tyją dodatkowo, bo większość czasu spędzają przed komputerami czy z telefonem w ręku. Ja za gówniaka jak wychodziłam rano do szkoły tak wracałam wieczorem z podwórka (z małą przerwą na odrobienie lekcji, które nie były zadawane codziennie). Teraz się wraca, żre słodycze i siada na kanapie/krześle do kompa/telefonu. Nie da rady tego spalić. Ten pączek/faworek/ciasto u cioci na imieninach/żarcie po kurek w wigilię - to jest kropla w morzu.

Pasek wagi

Berchen napisał(a):

Himawari napisał(a):

ladyinredscrubs napisał(a):

Otyłość się bierze z domu. Jeżeli w domu jest kult żarcia (bo nie jedzenia. Jeżeli mamy dziesięctiolatkę o wzroście 150 cm, która waży 68 kilo, to to dziecko nie je. Ja byłam tym dzieckiem), nie nauczysz się normalnych nawyków i nie wyrobisz normalnego stounku do pożywienia.

Oczywiście, że to co między tłustymi czwartkami to jest to najważniejsze. Ale w rodzinach, w których na tłusty czwartek trzeba, na ostatki trzeba, na święta trzeba, trzeba też zamknąć żołądek po codziennym obiedzie, dopchać ciasteczkiem, posłodzić płatki, itd. świadomość dietetyczna ludzi leży i kwiczy i jakby całkiem szczerze popytać tych, którzy tu wylądawali z powodu poważnej nadwagi, to odpowiedź bylaby jednak, że w domu jadło się bylejak (bo można gotować wprawdzie swojsko i świeżo, ale odżywczo może to być bardzo bylejak).

Co do cukru - jak to nie niszczy organizmu? Niszczy i to potwornie. Oczywiście, że rogal raz do roku nikogo nie zabije, ale uzależnienie od cukru to jednak jest problem.

niestety, przykro jest patrzeć, jak starsze pokolenie przenosi własne złe nawyki na młodsze. Mam w otoczeniu dziewczynkę, która nie ma nawet 6 lat, a juz ma poważna nadwagę, może nawet otylosc. Identyczny problem maja jej rodzice (otylosc, która juz znacznie ogranicza ich sprawność ruchowa). Taki zaklęty (przeklęty) krąg

tu tez nie zrzucalabym calego ciezsru na rodzicow i nawyki bo znam rodziny gdzie z trojki dzieci jedno mialo otylosc, badz bylo " odstajace" postura od rodziny a jednak roslo w tej rodzinie i nikt mu podwojnych porcji nie wpychal. Nauka juz jest tak rozwinieta ze wiemy o wplywie hormonow, czy roznych schorzen na rozwoj komorek tluszczowych.  U mnie np. bylismy trojka rodzenstwa, rodzina przecietna, nie bylo otylosci tylko mama miala nadwage i moja siostra od mlodszych lat byla okraglejsza niz ja i brat. Po urodzeniu dzieci siostra zmienila sie , wychudla nie zmieniajac w zasadzie rodzaju kuchni,  je wszystko. Ja  nie obrzerajac sie zaczelam tyc okolo 40stki. I tak dotarlam do otylosci. Wrzucam okresowo wszystko co jem do app, dietetyk ktora mnie konsultuje w programie przeciwdzialania cukrzycy chwali widzac moje jadlospisy i sklady z app. A ja schudnac nie daje rady. 

I tak, nie twierdze ze nie ma roduin ze zlymi nawykami , bo sa,sama znam takie gdzie sie nie gotuje tylko zamawia pizze, kebsa itp. Ale otylosc to problem bardziej zlozony niz tylko to jesc tamtego nie jesc, to jest choroba na ktora jeszcze nikt nie znalazl dobrego rozwiazania. 

ja wiem, Beecher, naprawdę to rozumiem :( sama tyje z powietrza, jesli tylko przestane pilnować z diety z niskim ładunkiem glikemicznym, a przy niedoczynnosci przytyłam „znikąd” kilka kg. Nie chciałam nikogo urazić. Akurat w przypadku tej dziewczynki jest to jednak kwestia diety - bawiąc się z moja corka przynosi po kilka razy najrozmaitsze przekąski (z tych skrajnie niezdrowych), widać tez po wzroku, którym przygląda się innym jedzącym dzieciom. Skądinąd bardzo ja lubię, ma świetne poczucie humoru, jest otwarta o bardzo radosna:)

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.