Temat: Wychowanie grubaskow

Dzis jest swieto niepodleglosci i z tej okazji w wielkopolsce wszyscy jedza rogale swietomarcinskie, oczywiscie bomba kaloryczna.

od razu mi przyszedl na mysl tez halloween czyli skojazanie dzieciom cukierkow z zabawa. Gdzies tam w ciagu roku jest tlusty czwartek gdzie oczywiscie trzeba zjesc paczka.

jakies iminieny i imprezy po drodze gdzie rowniez sa torty itd. Wszystko to sprowadza sie na kulture gdzie wychodwuje sie ludzi na grubasow , ktorzy sa nieswiadomi jak sie porpawnie odzywiac i pozniej laduja tu na forum.

Tez uwazacie ze takie tradycyjne swieta trzeba jakos zmienic? Powoli zmienilismy tradycje picia alkoholu na roznych imprezach, moze tu tez warto? zyjemy juz troche w 21 wieku i powinnismy byc bardziej swiaodmi jesli chodzi o odzywianie.

tez tak myslicie?

teoretycznie wiadomo ze paczek raz w roku nie zaszkodzi, ale w zasadzie po co nam to? to tak jakby rytualizowac branie heroiny w jakis dzien roku? jedzenie czegos raz w roku to chyba rowniez jakas taka rytualna plemienna sposcizna z dawnych czasow.

Czy ja wiem. Ja akurat słodycze lubię (choć wiem że szkodzą), ale w tłusty czwartek nie jem pączków - bo nie przepadam (nie że nie lubię, ale nie jest to nigdy jakiś mój świadomy wybór zakupowy na co dzień, więc nie widzę powodu kupowania od święta). Tych rogali świętomarcińskich to akurat nie lubię w sensie że nie lubię i też nie jadam. Obowiązku nie ma. Każdy zrobi jak uważa czy jest święto czy go nie ma. Tak, nie są nam te słodycze raz w roku do niczego potrzebne, ale niektórym sprawiają radość i sobie pozwalają, choć na co dzień nie jedzą. O ile na co dzień jedzą w miarę racjonalnie, to jeden w roku im żadnej krzywdy nie zrobi. Nie będzie miał żadnego, nawet minimalnego wpływu na cokolwiek, więc po co się spinać z tego powodu? Problem jest jak ktoś codziennie je te pączki. Ważniejsze co robimy regularnie. Na logikę - co jest gorsze - jak na co dzień jem chleb żytni na zakwasie i raz w roku zjem pączka, czy jak nie zjem tego pączka ani razu w roku, bo nie lubię, ale za to codziennie namiętnie pochłaniam duże ilości chleba pszennego i to takiego marketowego z ciasta głęboko mrożonego i do tego pachnące bułeczki prosto z biedrowo-lidlowego pieca??? Myślę, że z dwóch przedstawionych przykładów, ten pączek to pikuś.

Pasek wagi

Po heroinie możesz być zagrożeniem dla siebie i innych. Po zjedzeniu pączka, nawet jednego dziennie, nikomu nie zagrażasz. Raczej nawet własnemu zdrowiu nie, jeśli reszta posiłków jest bardzo zdrowa i zbilansowana ;) Także kompletnie się z tobą nie zgadzam. 

Pomijając fakt, że zazwyczaj nie masz zielonego pojęcia, o czym mówisz i Twoja ortografia jest na dramatycznym poziomie, to przyznam Ci w temacie poniekąd rację.

Ktoś tu napisał, że osoby ze zdrowym stosunkiem do jedzenia nie będą miały problemu. Fakt. Ale tych osób jest na przykład w mojej generacji jednak wcale nie większość i jednak nadal jest multum rodzin, gdzie jak okazja, to jedzenie pod korek. No bo skoro święta, to musi być na przykład karp. U nas w rodzinie karpia nikt nie lubił, ale wsuwali co roku te pływające w tłuszczu jadące mułem ryby, bo przecież to raz w roku, popychając majonezową sałatką, poprawiając sernikiem. Jedzenie ze świąt dopychano do Sylwestra, w Sylwestra były faworki, cośtam jeszcze. Potem były wielkie postanowienia.

Potem były karnawał (faworki), tłusty czwartek (pączki albo gniazdka pod korek), itd., a to wszystko zawsze okraszone błogim najedz się, bo to raz. Rodzina była ogromna, więc na przyklad w samym lecie było 16 (!) przyjęć urodzinowych, gdzie ładowano, ile żołądek da radę (no bo przecież ciocia irena, Zosia, wujek Jacek tylko raz w roku mają).

Więc tak, problemem nie jest rogal (on nie jest niepodleglościowy, tylko marciński na 11 listopada), a stosunek do rogala. Kto ma rodzinę, w której stosunki z rogalem są poprawne, nie umrze, nie utyje, nie dorobi się zaburzenia. Reszta ma problem.

Chyba nie wiesz o czym piszesz, porównując pączka do heroiny. Swoją drogą, nikt Ci przecież nie każe jeść słodyczy. Nie wiem, gdzie widzisz problem. 

ladyinredscrubs napisał(a):

Pomijając fakt, że zazwyczaj nie masz zielonego pojęcia, o czym mówisz i Twoja ortografia jest na dramatycznym poziomie, to przyznam Ci w temacie poniekąd rację.

Ktoś tu napisał, że osoby ze zdrowym stosunkiem do jedzenia nie będą miały problemu. Fakt. Ale tych osób jest na przykład w mojej generacji jednak wcale nie większość i jednak nadal jest multum rodzin, gdzie jak okazja, to jedzenie pod korek. No bo skoro święta, to musi być na przykład karp. U nas w rodzinie karpia nikt nie lubił, ale wsuwali co roku te pływające w tłuszczu jadące mułem ryby, bo przecież to raz w roku, popychając majonezową sałatką, poprawiając sernikiem. Jedzenie ze świąt dopychano do Sylwestra, w Sylwestra były faworki, cośtam jeszcze. Potem były wielkie postanowienia.

Potem były karnawał (faworki), tłusty czwartek (pączki albo gniazdka pod korek), itd., a to wszystko zawsze okraszone błogim najedz się, bo to raz. Rodzina była ogromna, więc na przyklad w samym lecie było 16 (!) przyjęć urodzinowych, gdzie ładowano, ile żołądek da radę (no bo przecież ciocia irena, Zosia, wujek Jacek tylko raz w roku mają).

Więc tak, problemem nie jest rogal (on nie jest niepodleglościowy, tylko marciński na 11 listopada), a stosunek do rogala. Kto ma rodzinę, w której stosunki z rogalem są poprawne, nie umrze, nie utyje, nie dorobi się zaburzenia. Reszta ma problem.

Jak widzę w tłusty czwartek ludzi ludzi z całymi kartonami pączków i memy na wigilię o przejedzeniu to mimo wszystko też się trochę zgadzam z autorem. Są rodziny, gdzie niestety ten stosunek do jedzenia jest niezdrowy, tylko nie bardzo widzę, co można z tym zrobić. Chyba tylko edukacja, no i upływ czasu, bo jednak wśród moim równolatków takiego parcia na pełen stół na święta już nie widzę.

😅🚀



Pasek wagi

A nie uważasz, że bardziej od wstrzymywania się od spożywania tradycyjnych potraw z okazji różnego rodzaju świąt, ważniejsze jest by umieć zachować umiar w ich spożywaniu?  Jaki jest sens rezygnowania z torta na te jedyne raz w roku urodziny? skoro i tak różne torty i ciacha są dostępne przez cały rok i ktoś kto lubi to będzie je jadł bez umiaru bez względu czy jest okazja czy nie. A ktoś, kto wie, że wystarczy poczęstować się tylko trochę w ramach urodzinowej gościnności nie stanie się  ofiarą otyłości z świątecznego jedzenia. 

 

Pasek wagi

Pewnie ma to jakieś znaczenie ale raczej symboliczne. Wzrost otyłości u dzieci? Wystraczy spojrzeć, co one przynoszą na drugie śniadanie a nawet co trzymają w lepkich łapkach dzieciątka w wózkach sklepowych. Większość ludzi nie zwraca uwagi na to co je. Jedzą to, co jest łatwo dostępne, szybkie w przygotowaiu, spożywane przez innych i reklamowane. Na każdym opakowani uspożywczym jest obecnie etykieta z kalorycznością i wartościai BTW. W króluje. 

ludzie się nie robią grubi od jedzenia raz w roku rogali albo pączków. Tylko od systematycznego przejadania się i nie trzeba jeść wcale słodyczy żeby tyć. Myślę,że w naszych czasach jest naprawdę duża świadomość, ale sama świadomość nie sprawia,że łatwo się opanować. 

Zamiast zakazywać jedzenia rogali czy pączków raz w roku lepiej włożyć energię w edukację dzieci i rodziców, żeby ci pierwsi nie jedli tego na co dzień. Jedzenie, jeśli masz zdrowe nawyki, może być przyjemnością i nie idą za tym żadne zagrożenia. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.