Temat: Problem z żywieniem

cześć dziewczyny odzywam się tutaj bo mam problem z jedzeniem.

chodze do maturalnej, wiec zajadam stres no i

czasem jem niezdrowo swiadomie, zeby sie

ukarać za np gorsza ocene albo po prostu ze

teraz nie zasluguje aby byc zdrowa i ladnie

wygladac, dopiero jak zdam mature czyli cos

osiagne. No i jem zle. Np rano drozdzowka, w

szkole drozdzowka i jakis baton, potem w domu

paczka chipsow i ciastek. koleżanka mówi ze mi

trzustka padnie albo nowotwor w okolicy 30 sie

przypaleta jak sie nie ogarne, ale nie wiem juz co

mam robic i jak wrocic na dobre tory zywieniowe

Myślę, że pora skontaktować się z psychologiem.

Pasek wagi

Jeśli już teraz masz takie podejście, to uwierz, że potem będzie gorzej. Matura to pikuś. Potem będziesz robić to samo, bo egzaminy, bo sesja, bo obrona, bo praca. Musisz to poukładać sobie w głowie. Jeśli samemu nie dajesz rady, to faktycznie psycholog to dobra opcja. Plus taki, że widzisz problem. No i koleżanka ma dużo racji. Trzustka zacznie się buntować, najpierw przyjdzie insulinooporność a potem cukrzyca albo gorzej.

Pasek wagi

Silesia060707 napisał(a):

cześć dziewczyny odzywam się tutaj bo mam problem z jedzeniem.

chodze do maturalnej, wiec zajadam stres no i

czasem jem niezdrowo swiadomie, zeby sie

ukarać za np gorsza ocene albo po prostu ze

teraz nie zasluguje aby byc zdrowa i ladnie

wygladac, dopiero jak zdam mature czyli cos

osiagne. No i jem zle. Np rano drozdzowka, w

szkole drozdzowka i jakis baton, potem w domu

paczka chipsow i ciastek. koleżanka mówi ze mi

trzustka padnie albo nowotwor w okolicy 30 sie

przypaleta jak sie nie ogarne, ale nie wiem juz co

mam robic i jak wrocic na dobre tory zywieniowe

bardziej niż wagą, martwilabym się rozwaloną psychiką

nie wiem jak Ty chcesz sobie radzic w dorosłym życiu

tak jak ktoś napisał - czas na terapię

a później czym będziesz się "karać"? Alkoholem? Narkotykami?

Karolka_83 napisał(a):

Jeśli już teraz masz takie podejście, to uwierz, że potem będzie gorzej. Matura to pikuś. Potem będziesz robić to samo, bo egzaminy, bo sesja, bo obrona, bo praca. Musisz to poukładać sobie w głowie. Jeśli samemu nie dajesz rady, to faktycznie psycholog to dobra opcja. Plus taki, że widzisz problem. No i koleżanka ma dużo racji. Trzustka zacznie się buntować, najpierw przyjdzie insulinooporność a potem cukrzyca albo gorzej.

ja wiem ze potem może być gorzej. Sama czuje takie obrzydzenie do siebie jak zjem coś słodkiego, coś niezdrowego ale nie mogę przestać 

Silesia060707 napisał(a):

Karolka_83 napisał(a):

Jeśli już teraz masz takie podejście, to uwierz, że potem będzie gorzej. Matura to pikuś. Potem będziesz robić to samo, bo egzaminy, bo sesja, bo obrona, bo praca. Musisz to poukładać sobie w głowie. Jeśli samemu nie dajesz rady, to faktycznie psycholog to dobra opcja. Plus taki, że widzisz problem. No i koleżanka ma dużo racji. Trzustka zacznie się buntować, najpierw przyjdzie insulinooporność a potem cukrzyca albo gorzej.

ja wiem ze potem może być gorzej. Sama czuje takie obrzydzenie do siebie jak zjem coś słodkiego, coś niezdrowego ale nie mogę przestać 

A ja bym nazwała to (być może nieświadomym) "nagradzaniem się" a nie karą. Słodycze są produktami silnie uzależniającymi, głównie przez ogromne ilości cukru w składzie. I teraz tak: czy ktoś idzie np. na kawę i ciastko do kawiarni z koleżanką, aby się ukarać? Czy ludzie zabierają dzieci na lody po uzyskaniu świadectwa z czerwonym paskiem, aby je ukarać? Jakkolwiek byś tego nie nazwała, nie można się czarować i próbować zaklinać rzeczywistości: to jest forma nagrody (a czy słuszna czy nie, to już inna para kaloszy).

Zwyczajnie zajadasz stres słodkościami, bo - nie oszukujmy się - dla naszego podniebienia jest to smaczne (kto nie lubi czekolady, ręka do góry 😜), lecz dla ogólnego zdrowia i samego organizmu - niekoniecznie. To nie jest "karanie się", a chęć odreagowania, poczucia jakiejś przyjemności (choćby na języku 😉), aby zapomnieć o stresogennych sytuacjach. Wiem, trochę się czepiam, ale nazwa problemu ukuła mnie w oczy.

Jesteś młodą dziewczyną, zawalcz o swoje zdrowie. Czekolada i ciastka są ok, ale w rozsądnych ilościach. Nie mogą być paliwem i podstawą żywienia. Jeżeli sama nie dajesz sobie rady z problemem, zgłoś się po pomoc do psychodietetyka.

Pasek wagi

Ves91 napisał(a):

Silesia060707 napisał(a):

Karolka_83 napisał(a):

Jeśli już teraz masz takie podejście, to uwierz, że potem będzie gorzej. Matura to pikuś. Potem będziesz robić to samo, bo egzaminy, bo sesja, bo obrona, bo praca. Musisz to poukładać sobie w głowie. Jeśli samemu nie dajesz rady, to faktycznie psycholog to dobra opcja. Plus taki, że widzisz problem. No i koleżanka ma dużo racji. Trzustka zacznie się buntować, najpierw przyjdzie insulinooporność a potem cukrzyca albo gorzej.

ja wiem ze potem może być gorzej. Sama czuje takie obrzydzenie do siebie jak zjem coś słodkiego, coś niezdrowego ale nie mogę przestać 

A ja bym nazwała to (być może nieświadomym) "nagradzaniem się" a nie karą. Słodycze są produktami silnie uzależniającymi, głównie przez ogromne ilości cukru w składzie. I teraz tak: czy ktoś idzie np. na kawę i ciastko do kawiarni z koleżanką, aby się ukarać? Czy ludzie zabierają dzieci na lody po uzyskaniu świadectwa z czerwonym paskiem, aby je ukarać? Jakkolwiek byś tego nie nazwała, nie można się czarować i próbować zaklinać rzeczywistości: to jest forma nagrody (a czy słuszna czy nie, to już inna para kaloszy).

Zwyczajnie zajadasz stres słodkościami, bo - nie oszukujmy się - dla naszego podniebienia jest to smaczne (kto nie lubi czekolady, ręka do góry ?), lecz dla ogólnego zdrowia i samego organizmu - niekoniecznie. To nie jest "karanie się", a chęć odreagowania, poczucia jakiejś przyjemności (choćby na języku ?), aby zapomnieć o stresogennych sytuacjach. Wiem, trochę się czepiam, ale nazwa problemu ukuła mnie w oczy.

Jesteś młodą dziewczyną, zawalcz o swoje zdrowie. Czekolada i ciastka są ok, ale w rozsądnych ilościach. Nie mogą być paliwem i podstawą żywienia. Jeżeli sama nie dajesz sobie rady z problemem, zgłoś się po pomoc do psychodietetyka.

jak zaczęłam jeść zdrowiej np bardzo polubiłam makaron pełnoziarnisty z tuńczykiem i passata to brat starszy się przywalił trochę, że jak ja mogę to jeść i że tuńczyk jest nie zdrowy. I ilekroć robiłam to jedzenie to cały czas slyszlaakn taka krytykę 

Silesia060707 napisał(a):

Ves91 napisał(a):

Silesia060707 napisał(a):

Karolka_83 napisał(a):

Jeśli już teraz masz takie podejście, to uwierz, że potem będzie gorzej. Matura to pikuś. Potem będziesz robić to samo, bo egzaminy, bo sesja, bo obrona, bo praca. Musisz to poukładać sobie w głowie. Jeśli samemu nie dajesz rady, to faktycznie psycholog to dobra opcja. Plus taki, że widzisz problem. No i koleżanka ma dużo racji. Trzustka zacznie się buntować, najpierw przyjdzie insulinooporność a potem cukrzyca albo gorzej.

ja wiem ze potem może być gorzej. Sama czuje takie obrzydzenie do siebie jak zjem coś słodkiego, coś niezdrowego ale nie mogę przestać 

A ja bym nazwała to (być może nieświadomym) "nagradzaniem się" a nie karą. Słodycze są produktami silnie uzależniającymi, głównie przez ogromne ilości cukru w składzie. I teraz tak: czy ktoś idzie np. na kawę i ciastko do kawiarni z koleżanką, aby się ukarać? Czy ludzie zabierają dzieci na lody po uzyskaniu świadectwa z czerwonym paskiem, aby je ukarać? Jakkolwiek byś tego nie nazwała, nie można się czarować i próbować zaklinać rzeczywistości: to jest forma nagrody (a czy słuszna czy nie, to już inna para kaloszy).

Zwyczajnie zajadasz stres słodkościami, bo - nie oszukujmy się - dla naszego podniebienia jest to smaczne (kto nie lubi czekolady, ręka do góry ?), lecz dla ogólnego zdrowia i samego organizmu - niekoniecznie. To nie jest "karanie się", a chęć odreagowania, poczucia jakiejś przyjemności (choćby na języku ?), aby zapomnieć o stresogennych sytuacjach. Wiem, trochę się czepiam, ale nazwa problemu ukuła mnie w oczy.

Jesteś młodą dziewczyną, zawalcz o swoje zdrowie. Czekolada i ciastka są ok, ale w rozsądnych ilościach. Nie mogą być paliwem i podstawą żywienia. Jeżeli sama nie dajesz sobie rady z problemem, zgłoś się po pomoc do psychodietetyka.

jak zaczęłam jeść zdrowiej np bardzo polubiłam makaron pełnoziarnisty z tuńczykiem i passata to brat starszy się przywalił trochę, że jak ja mogę to jeść i że tuńczyk jest nie zdrowy. I ilekroć robiłam to jedzenie to cały czas slyszlaakn taka krytykę 

i co z tego? Nie masz swojego zdania?

dla mnie takie połączenie tuńczyka z passata nie jest smaczne, ale to Twój talerz

nuta napisał(a):

Silesia060707 napisał(a):

Ves91 napisał(a):

Silesia060707 napisał(a):

Karolka_83 napisał(a):

Jeśli już teraz masz takie podejście, to uwierz, że potem będzie gorzej. Matura to pikuś. Potem będziesz robić to samo, bo egzaminy, bo sesja, bo obrona, bo praca. Musisz to poukładać sobie w głowie. Jeśli samemu nie dajesz rady, to faktycznie psycholog to dobra opcja. Plus taki, że widzisz problem. No i koleżanka ma dużo racji. Trzustka zacznie się buntować, najpierw przyjdzie insulinooporność a potem cukrzyca albo gorzej.

ja wiem ze potem może być gorzej. Sama czuje takie obrzydzenie do siebie jak zjem coś słodkiego, coś niezdrowego ale nie mogę przestać 

A ja bym nazwała to (być może nieświadomym) "nagradzaniem się" a nie karą. Słodycze są produktami silnie uzależniającymi, głównie przez ogromne ilości cukru w składzie. I teraz tak: czy ktoś idzie np. na kawę i ciastko do kawiarni z koleżanką, aby się ukarać? Czy ludzie zabierają dzieci na lody po uzyskaniu świadectwa z czerwonym paskiem, aby je ukarać? Jakkolwiek byś tego nie nazwała, nie można się czarować i próbować zaklinać rzeczywistości: to jest forma nagrody (a czy słuszna czy nie, to już inna para kaloszy).

Zwyczajnie zajadasz stres słodkościami, bo - nie oszukujmy się - dla naszego podniebienia jest to smaczne (kto nie lubi czekolady, ręka do góry ?), lecz dla ogólnego zdrowia i samego organizmu - niekoniecznie. To nie jest "karanie się", a chęć odreagowania, poczucia jakiejś przyjemności (choćby na języku ?), aby zapomnieć o stresogennych sytuacjach. Wiem, trochę się czepiam, ale nazwa problemu ukuła mnie w oczy.

Jesteś młodą dziewczyną, zawalcz o swoje zdrowie. Czekolada i ciastka są ok, ale w rozsądnych ilościach. Nie mogą być paliwem i podstawą żywienia. Jeżeli sama nie dajesz sobie rady z problemem, zgłoś się po pomoc do psychodietetyka.

jak zaczęłam jeść zdrowiej np bardzo polubiłam makaron pełnoziarnisty z tuńczykiem i passata to brat starszy się przywalił trochę, że jak ja mogę to jeść i że tuńczyk jest nie zdrowy. I ilekroć robiłam to jedzenie to cały czas slyszlaakn taka krytykę 

i co z tego? Nie masz swojego zdania?

dla mnie takie połączenie tuńczyka z passata nie jest smaczne, ale to Twój talerz

Autorko! Spróbuj do tuńczyka połączenia z zarumienioną na oliwie cebulą, świeżą pietruszką, śmietanką, pieprzem i solą. Może nie jest zbyt dietetycznie, ale za to smacznie. Tuńczyka z passatą jakoś też ciężko jest mi sobie wyobrazić.

Nie słuchaj brata, miej swój rozum.

Pasek wagi

Ves91 napisał(a):

Silesia060707 napisał(a):

Karolka_83 napisał(a):

Jeśli już teraz masz takie podejście, to uwierz, że potem będzie gorzej. Matura to pikuś. Potem będziesz robić to samo, bo egzaminy, bo sesja, bo obrona, bo praca. Musisz to poukładać sobie w głowie. Jeśli samemu nie dajesz rady, to faktycznie psycholog to dobra opcja. Plus taki, że widzisz problem. No i koleżanka ma dużo racji. Trzustka zacznie się buntować, najpierw przyjdzie insulinooporność a potem cukrzyca albo gorzej.

ja wiem ze potem może być gorzej. Sama czuje takie obrzydzenie do siebie jak zjem coś słodkiego, coś niezdrowego ale nie mogę przestać 

A ja bym nazwała to (być może nieświadomym) "nagradzaniem się" a nie karą. Słodycze są produktami silnie uzależniającymi, głównie przez ogromne ilości cukru w składzie. I teraz tak: czy ktoś idzie np. na kawę i ciastko do kawiarni z koleżanką, aby się ukarać? Czy ludzie zabierają dzieci na lody po uzyskaniu świadectwa z czerwonym paskiem, aby je ukarać? Jakkolwiek byś tego nie nazwała, nie można się czarować i próbować zaklinać rzeczywistości: to jest forma nagrody (a czy słuszna czy nie, to już inna para kaloszy).

Zwyczajnie zajadasz stres słodkościami, bo - nie oszukujmy się - dla naszego podniebienia jest to smaczne (kto nie lubi czekolady, ręka do góry ?), lecz dla ogólnego zdrowia i samego organizmu - niekoniecznie. To nie jest "karanie się", a chęć odreagowania, poczucia jakiejś przyjemności (choćby na języku ?), aby zapomnieć o stresogennych sytuacjach. Wiem, trochę się czepiam, ale nazwa problemu ukuła mnie w oczy.

Jesteś młodą dziewczyną, zawalcz o swoje zdrowie. Czekolada i ciastka są ok, ale w rozsądnych ilościach. Nie mogą być paliwem i podstawą żywienia. Jeżeli sama nie dajesz sobie rady z problemem, zgłoś się po pomoc do psychodietetyka.

Taz o tym pomyślałam że nie ma to jak "karać" się pyszną drożdżówką lub paczusiem 🤔 

Dzis przeczytałam taką anegdotę. Mama pyta córkę "Jaką bajkę którą Ci opowiadałam lubiłas najbardziej ? Córka: O tym że jak skończę studia to będę dużo zarabiać. Owszem studia w życiu nie zaszkodzą ale można równie dobrze a czasem lepiej urządzić się w życiu bez nich, także może wyluzuj.

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.