Temat: Kupno mieszkania

dzieki Za odpowiedzi :)


Sandra202020 napisał(a):

Karolka_83 napisał(a):

sacria napisał(a):

Karolka_83 napisał(a):

To daj 1/5 wkładu własnego, płać 1/5 raty miesięcznej i mieszkanie jest w 1/5 Twoje. A rachunki płaćcie na pół, bo to już nie ma związku z kredytem i tak samo byście płacili na wynajmie powiedzmy.

ja się nie zgodzę z tym kompletnie, bo jak facet wykłada 400 tys zł więc jak wnioskuję daje te 60% na mieszkanie to oni biorą kredyt tylko na 40% mieszkania- więc płacąc po połowie każde z nich tym kredytem właśnie spłaca swoja 1/5 mieszkania.

chyba że źle rozumiem ten deal - to już autorka musi wyjaśnić:)

a jeśli chodzi o sam fakt wejścia w ten układ to dużo zależy od tego, czy chcesz mieć ten procent własności. Gdybyście się rozstali to jedno z Was musi spłacić drugie, więc odzyskasz swoje pieniądze, może z nawiązką bo ceny nieruchomości jednak bardzo rosną.

W sumie za mało danych znamy żeby to dobrze policzyć. W tym układzie który opisałaś, to faktycznie na końcu wyszło by jego 60+połowa z 40 i jej połowa z 40, czyli on ma 4/5 a ona 1/5. Jest jeszcze kwestia wkładu własnego z jej strony bo jeśli da przykładowo 100 czy 200 tysięcy, to już też ciut inaczej. Musielibyśmy w sumie wiedzieć kto ile dokładnie daje, ile biorą kredytu itp. Dla mnie jako mnie za dużo kombinacji. Pewnie w tym układzie nie zdecydowałabym się na wspólny kredyt i dzielenie się jakimiś udziałami rzędu 1/5. Choć rozumiem rozkminy, bo podejrzewam że nie chodzi o tyle mieszkanie co koszty późniejsze (np urządzania). Jej pewnie chodzi o to że przy wspólnym kredycie w razie rozstania będzie miała chociaż tą 1/5 zwrotu. Natomiast jeśli on weźmie kredyt na siebie i będzie miał całość a ona dołoży swoje 3 grosze do wykańczania, to potem w razie rozejścia się obawia się, że nie odzyska tej kasy i o ile meble mogłaby zabrać ze sobą, o tyle płytki czy panele nie szczególnie a też przy rozstawaniu się w gniewie, to pewnie on nie będzie skory do wypłacania się sam z siebie a wedle aktu notarialnego mieszkanie będzie jego. A taka wykończeniówka w zależności od standardu może pochłonąć spokojnie trzycyfrowe kwoty, zważywszy jak wszystko poszło do góry łącznie z cenami samych usług. Ale to też można ogarnąć - brać faktury na siebie czy to materiałów czy czegokolwiek. I wprawdzie nie znam się na tym jakoś mocno, ale pewnie jakaś umowa też by nie zaszkodziła - nawet notarialna dla pewności. Może byłoby to łatwiejsze do ogarnięcia jeśli rozpatrujemy potencjalne rozstanie kiedyś tam? Oczywiście można dzielić włos na czworo i rozpatrywać w kategoriach że jej wkład 100 tyś teraz w wykończenie przyniesie kiedyś jemu ewentualny większy zysk przy sprzedaży tego mieszkania, ale to w tym układzie ciężko będzie do dojść do jakiegokolwiek porozumienia.

tak! Dokładnie tak jest i o to mi chodzi 

Tak się domyśliłam, bo miałam trochę podobną sytuację, z tym że (jeszcze wtedy) narzeczony kupował mieszkanie, ale za gotówkę (bo 3/4 kasy miał ze sprzedaży poprzedniego mniejszego a resztę uzbierał w ciągu kolejnych 2ch lat bodajże), ale wykończenie robiliśmy już wspólnymi siłami. Też gdzieś tam kołatało mi się po głowie (i oczywiście moja mama też mi się nagadała), że co będzie w razie jak sie rozejdziemy. Oczywiście nikt nie zakłada z góry, że będzie jakiś koniec, no ale też pary , które się rozstają tez na początku tego nie zakładają, więc powiedzmy że jakaś tam potencjalna możliwość istnieje zawsze. W końcu suma summarum coś tam się dołożyłam (chyba płytki kupiłam i panele plus jakieś meble pojedyńcze), ale powiedzmy że te 15 lat temu to były inne koszta bo całe mieszkanie wykończyliśmy za 40 koła i wcale nie byle czym. Ale fakt, że wszytko robione samemu. Nie było żadnej firmy do czegokolwiek. Koniec końców nie rozeszliśmy się i nie musiałam rwać płytek ze ścian i podłóg 😂😂😂 Ale faktycznie możesz spróbować się zabezpieczyć fakturami za materiały na siebie - jakby w razie czego poszło na noże i sąd byłby w to mieszany to na pewno nie zaszkodzi. No i może właśnie jakaś umowa? Wiem, że się cieżko gada o takich sprawach bo druga osoba może to uznać za brak zaufania, no ale trochę trzeba myśleć o sobie, szczególnie, że na papierze nie będzie nic na Ciebie jeśli jednak nie weźmiecie tego kredytu razem i nie będzie Cię w akcie. Ja się w żaden sposób nie zabezpieczałam, bo byłam wtedy młoda i patrzyłam też na świat przez różowe okulary i jakoś nie mieściło mi się w głowie, że mogłabym zostać oszukana i z niczym w razie wu. 

Pasek wagi

Karolka_83 napisał(a):

Sandra202020 napisał(a):

Karolka_83 napisał(a):

sacria napisał(a):

Karolka_83 napisał(a):

To daj 1/5 wkładu własnego, płać 1/5 raty miesięcznej i mieszkanie jest w 1/5 Twoje. A rachunki płaćcie na pół, bo to już nie ma związku z kredytem i tak samo byście płacili na wynajmie powiedzmy.

ja się nie zgodzę z tym kompletnie, bo jak facet wykłada 400 tys zł więc jak wnioskuję daje te 60% na mieszkanie to oni biorą kredyt tylko na 40% mieszkania- więc płacąc po połowie każde z nich tym kredytem właśnie spłaca swoja 1/5 mieszkania.

chyba że źle rozumiem ten deal - to już autorka musi wyjaśnić:)

a jeśli chodzi o sam fakt wejścia w ten układ to dużo zależy od tego, czy chcesz mieć ten procent własności. Gdybyście się rozstali to jedno z Was musi spłacić drugie, więc odzyskasz swoje pieniądze, może z nawiązką bo ceny nieruchomości jednak bardzo rosną.

W sumie za mało danych znamy żeby to dobrze policzyć. W tym układzie który opisałaś, to faktycznie na końcu wyszło by jego 60+połowa z 40 i jej połowa z 40, czyli on ma 4/5 a ona 1/5. Jest jeszcze kwestia wkładu własnego z jej strony bo jeśli da przykładowo 100 czy 200 tysięcy, to już też ciut inaczej. Musielibyśmy w sumie wiedzieć kto ile dokładnie daje, ile biorą kredytu itp. Dla mnie jako mnie za dużo kombinacji. Pewnie w tym układzie nie zdecydowałabym się na wspólny kredyt i dzielenie się jakimiś udziałami rzędu 1/5. Choć rozumiem rozkminy, bo podejrzewam że nie chodzi o tyle mieszkanie co koszty późniejsze (np urządzania). Jej pewnie chodzi o to że przy wspólnym kredycie w razie rozstania będzie miała chociaż tą 1/5 zwrotu. Natomiast jeśli on weźmie kredyt na siebie i będzie miał całość a ona dołoży swoje 3 grosze do wykańczania, to potem w razie rozejścia się obawia się, że nie odzyska tej kasy i o ile meble mogłaby zabrać ze sobą, o tyle płytki czy panele nie szczególnie a też przy rozstawaniu się w gniewie, to pewnie on nie będzie skory do wypłacania się sam z siebie a wedle aktu notarialnego mieszkanie będzie jego. A taka wykończeniówka w zależności od standardu może pochłonąć spokojnie trzycyfrowe kwoty, zważywszy jak wszystko poszło do góry łącznie z cenami samych usług. Ale to też można ogarnąć - brać faktury na siebie czy to materiałów czy czegokolwiek. I wprawdzie nie znam się na tym jakoś mocno, ale pewnie jakaś umowa też by nie zaszkodziła - nawet notarialna dla pewności. Może byłoby to łatwiejsze do ogarnięcia jeśli rozpatrujemy potencjalne rozstanie kiedyś tam? Oczywiście można dzielić włos na czworo i rozpatrywać w kategoriach że jej wkład 100 tyś teraz w wykończenie przyniesie kiedyś jemu ewentualny większy zysk przy sprzedaży tego mieszkania, ale to w tym układzie ciężko będzie do dojść do jakiegokolwiek porozumienia.

tak! Dokładnie tak jest i o to mi chodzi 

Tak się domyśliłam, bo miałam trochę podobną sytuację, z tym że (jeszcze wtedy) narzeczony kupował mieszkanie, ale za gotówkę (bo 3/4 kasy miał ze sprzedaży poprzedniego mniejszego a resztę uzbierał w ciągu kolejnych 2ch lat bodajże), ale wykończenie robiliśmy już wspólnymi siłami. Też gdzieś tam kołatało mi się po głowie (i oczywiście moja mama też mi się nagadała), że co będzie w razie jak sie rozejdziemy. Oczywiście nikt nie zakłada z góry, że będzie jakiś koniec, no ale też pary , które się rozstają tez na początku tego nie zakładają, więc powiedzmy że jakaś tam potencjalna możliwość istnieje zawsze. W końcu suma summarum coś tam się dołożyłam (chyba płytki kupiłam i panele plus jakieś meble pojedyńcze), ale powiedzmy że te 15 lat temu to były inne koszta bo całe mieszkanie wykończyliśmy za 40 koła i wcale nie byle czym. Ale fakt, że wszytko robione samemu. Nie było żadnej firmy do czegokolwiek. Koniec końców nie rozeszliśmy się i nie musiałam rwać płytek ze ścian i podłóg ??? Ale faktycznie możesz spróbować się zabezpieczyć fakturami za materiały na siebie - jakby w razie czego poszło na noże i sąd byłby w to mieszany to na pewno nie zaszkodzi. No i może właśnie jakaś umowa? Wiem, że się cieżko gada o takich sprawach bo druga osoba może to uznać za brak zaufania, no ale trochę trzeba myśleć o sobie, szczególnie, że na papierze nie będzie nic na Ciebie jeśli jednak nie weźmiecie tego kredytu razem i nie będzie Cię w akcie. Ja się w żaden sposób nie zabezpieczałam, bo byłam wtedy młoda i patrzyłam też na świat przez różowe okulary i jakoś nie mieściło mi się w głowie, że mogłabym zostać oszukana i z niczym w razie wu. 

Chciałabym napisać , ze mam pewnosc, ze się nie rozstaniemy i mnie nie oszuka ale wiadomo życie to życie . Może wyjść bardzo różnie . Dziękuje za rady postaram się jakoś zabezpieczyć :)

Moja kuzynka była z chłopakiem wiele lat. Odziedziczył po babci dom, do kompletnego remontu, nie miał pieniędzy na remont. Rodzice kuzynki zapłacili za remont (było to ponad 200 tysięcy), spisali nawet oświadczenie u notariusza, trzymali wszystkie paragony. Po paru latach kuzynka z chłopakiem się rozstali, byli skłóceni. Chłopak stwierdził, że nie ma tych pieniędzy i będzie je spłacał w ratach, bo nie zgadza się na sprzedaż domu, żeby spłacić wszystko w jednej racie. Dodatkowo stwierdził, że skoro mieszkała w tym domu kilka lat i nie płaciła za wynajem, to on jej to odejmie od kwoty do oddania. A to, że oprócz pieniędzy, ona i jej rodzice sami pomagali fizycznie w remoncie, to że tam gotowała i sprzątała (bo chłopak nie pomagał zbytnio w pracach domowych), to że zrobiła tam ogród, to że przecież gdyby brał kredyt, to musiałby spłacać odsetki od kapitału, to wszystko zostało pominięte. Kuzynka i jej rodzice do tej pory czekają na resztę pieniędzy, bo nie można powiedzieć, że on ich nie spłaca, skoro płaci tyle ile jest w stanie... To taka tylko historia poboczna, bo różnie może być. 

Ja z kolei uważam, że lepiej żeby Twój narzeczony sam wziął ten kredyt. Nie macie nawet wspólnych finansów, to o czym tu mówić. Nie czuję tego u Was. 

Pasek wagi

Ichigo000Emmey napisał(a):

Moja kuzynka była z chłopakiem wiele lat. Odziedziczył po babci dom, do kompletnego remontu, nie miał pieniędzy na remont. Rodzice kuzynki zapłacili za remont (było to ponad 200 tysięcy), spisali nawet oświadczenie u notariusza, trzymali wszystkie paragony. Po paru latach kuzynka z chłopakiem się rozstali, byli skłóceni. Chłopak stwierdził, że nie ma tych pieniędzy i będzie je spłacał w ratach, bo nie zgadza się na sprzedaż domu, żeby spłacić wszystko w jednej racie. Dodatkowo stwierdził, że skoro mieszkała w tym domu kilka lat i nie płaciła za wynajem, to on jej to odejmie od kwoty do oddania. A to, że oprócz pieniędzy, ona i jej rodzice sami pomagali fizycznie w remoncie, to że tam gotowała i sprzątała (bo chłopak nie pomagał zbytnio w pracach domowych), to że zrobiła tam ogród, to że przecież gdyby brał kredyt, to musiałby spłacać odsetki od kapitału, to wszystko zostało pominięte. Kuzynka i jej rodzice do tej pory czekają na resztę pieniędzy, bo nie można powiedzieć, że on ich nie spłaca, skoro płaci tyle ile jest w stanie... To taka tylko historia poboczna, bo różnie może być. 

Ja z kolei uważam, że lepiej żeby Twój narzeczony sam wziął ten kredyt. Nie macie nawet wspólnych finansów, to o czym tu mówić. Nie czuję tego u Was. 

postanowiliśmy , ze weźmie sam . Dziękuje za rady 

Sandra202020 napisał(a):

Może dodam coś więcej. Jesteśmy narzeczeństwem , planujemy dziecko. On daje 400 tys wkładu własnego . Z racji takiej ze sam będzie spłacał kredyt 2 tysiące to ja bym płaciła czynsz a rachunki typu prąd , gaz itp na pół. Albo tez druga opcja , ze ja z nim biore ten kredyt ( daje 10% wkładu własnego ) no i mieszkanie jest w jakieś części moje i wszystko płacimy na pół. 

a co on na to? Dlaczego chce kupić mieszkanie przed ślubem? Czy nie ma opcji żebyście kupili to mieszkanie po połowie? Przecież to, że on ma 400 k nie oznacza że musi kupić Mieskzanie za gotówkę. Ile ty masz i czy możecie wejść w ten związek z mieszkaniem po równo? Temat do obgadania z partnerem. Czy chce podpisać z tobą intercyzę? Jak to będzie później w małżeństwie z dzieckiem wyglądało? Dwa koszyki na zakupach? Co druga paczka pieluszek? 

Pasek wagi

MirandaMarianna napisał(a):

Sandra202020 napisał(a):

Może dodam coś więcej. Jesteśmy narzeczeństwem , planujemy dziecko. On daje 400 tys wkładu własnego . Z racji takiej ze sam będzie spłacał kredyt 2 tysiące to ja bym płaciła czynsz a rachunki typu prąd , gaz itp na pół. Albo tez druga opcja , ze ja z nim biore ten kredyt ( daje 10% wkładu własnego ) no i mieszkanie jest w jakieś części moje i wszystko płacimy na pół. 

a co on na to? Dlaczego chce kupić mieszkanie przed ślubem? Czy nie ma opcji żebyście kupili to mieszkanie po połowie? Przecież to, że on ma 400 k nie oznacza że musi kupić Mieskzanie za gotówkę. Ile ty masz i czy możecie wejść w ten związek z mieszkaniem po równo? Temat do obgadania z partnerem. Czy chce podpisać z tobą intercyzę? Jak to będzie później w małżeństwie z dzieckiem wyglądało? Dwa koszyki na zakupach? Co druga paczka pieluszek? 

No właśnie dla mnie dziwne są niektóre związki. Skoro jedna osoba więcej zarabia to druga ma mieć mniejszy udział w mieszkaniu? 


Roozaliaaa napisał(a):

MirandaMarianna napisał(a):

Sandra202020 napisał(a):

Może dodam coś więcej. Jesteśmy narzeczeństwem , planujemy dziecko. On daje 400 tys wkładu własnego . Z racji takiej ze sam będzie spłacał kredyt 2 tysiące to ja bym płaciła czynsz a rachunki typu prąd , gaz itp na pół. Albo tez druga opcja , ze ja z nim biore ten kredyt ( daje 10% wkładu własnego ) no i mieszkanie jest w jakieś części moje i wszystko płacimy na pół. 

a co on na to? Dlaczego chce kupić mieszkanie przed ślubem? Czy nie ma opcji żebyście kupili to mieszkanie po połowie? Przecież to, że on ma 400 k nie oznacza że musi kupić Mieskzanie za gotówkę. Ile ty masz i czy możecie wejść w ten związek z mieszkaniem po równo? Temat do obgadania z partnerem. Czy chce podpisać z tobą intercyzę? Jak to będzie później w małżeństwie z dzieckiem wyglądało? Dwa koszyki na zakupach? Co druga paczka pieluszek? 

No właśnie dla mnie dziwne są niektóre związki. Skoro jedna osoba więcej zarabia to druga ma mieć mniejszy udział w mieszkaniu? 

dużo związków tak wygląda, że są 2 koszyki ;) 

MirandaMarianna napisał(a):

Sandra202020 napisał(a):

Może dodam coś więcej. Jesteśmy narzeczeństwem , planujemy dziecko. On daje 400 tys wkładu własnego . Z racji takiej ze sam będzie spłacał kredyt 2 tysiące to ja bym płaciła czynsz a rachunki typu prąd , gaz itp na pół. Albo tez druga opcja , ze ja z nim biore ten kredyt ( daje 10% wkładu własnego ) no i mieszkanie jest w jakieś części moje i wszystko płacimy na pół. 

a co on na to? Dlaczego chce kupić mieszkanie przed ślubem? Czy nie ma opcji żebyście kupili to mieszkanie po połowie? Przecież to, że on ma 400 k nie oznacza że musi kupić Mieskzanie za gotówkę. Ile ty masz i czy możecie wejść w ten związek z mieszkaniem po równo? Temat do obgadania z partnerem. Czy chce podpisać z tobą intercyzę? Jak to będzie później w małżeństwie z dzieckiem wyglądało? Dwa koszyki na zakupach? Co druga paczka pieluszek? 

Bo sprzedał swoje mieszkanie i nie chce nam się już wynajmować bo po co skoro po to sprzedał wcześniejsze mieszkanie żeby teraz kupić dla nas coś większego :) nie kupi za gotówkę bo w naszym mieście za 400 k mieszkania nie kupisz. No ja nie mam 200 tys wkładu własnego.

Nie ? Mamy wspólne konto na które wpłacamy jakaś cześć pieniędzy i z tego płacimy za wspólne wydatki, jedzenie , rzeczy dla psa, do mieszkania itp


Sandra202020 napisał(a):

MirandaMarianna napisał(a):

Sandra202020 napisał(a):

Może dodam coś więcej. Jesteśmy narzeczeństwem , planujemy dziecko. On daje 400 tys wkładu własnego . Z racji takiej ze sam będzie spłacał kredyt 2 tysiące to ja bym płaciła czynsz a rachunki typu prąd , gaz itp na pół. Albo tez druga opcja , ze ja z nim biore ten kredyt ( daje 10% wkładu własnego ) no i mieszkanie jest w jakieś części moje i wszystko płacimy na pół. 

a co on na to? Dlaczego chce kupić mieszkanie przed ślubem? Czy nie ma opcji żebyście kupili to mieszkanie po połowie? Przecież to, że on ma 400 k nie oznacza że musi kupić Mieskzanie za gotówkę. Ile ty masz i czy możecie wejść w ten związek z mieszkaniem po równo? Temat do obgadania z partnerem. Czy chce podpisać z tobą intercyzę? Jak to będzie później w małżeństwie z dzieckiem wyglądało? Dwa koszyki na zakupach? Co druga paczka pieluszek? 

Bo sprzedał swoje mieszkanie i nie chce nam się już wynajmować bo po co skoro po to sprzedał wcześniejsze mieszkanie żeby teraz kupić dla nas coś większego :) nie kupi za gotówkę bo w naszym mieście za 400 k mieszkania nie kupisz. No ja nie mam 200 tys wkładu własnego.

Nie ? Mamy wspólne konto na które wpłacamy jakaś cześć pieniędzy i z tego płacimy za wspólne wydatki, jedzenie , rzeczy dla psa, do mieszkania itp

a co do ślubu to on chce ale ja narazie nie czuje potrzeby mam inne priorytety w głowie . No i tez szkoda pieniędzy na to

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.