Temat: Introwertyczka + kłótnia + cisza = ¿

Hej,

Piszę aby sie trochę wyżalić, zobaczyć jak to może wyglądać z innej perspektywy itp.

Jestem z facetem juz jakies 5 lat, od niespełna roku w małżeństwie. Ja introwertyczka, on bardziej ekstrawertyk. Zwykle jest spoko, nie ma większych problemów, jakieś drobne rzeczy rozwiązujemy szybko, niektore wolniej lecz bez jakiegos wiekszego halo. Ale czasem sie zdarzy nabierająca na sile kłótnia, czasem z totalnej pierdół. Jak dzisiaj, przybliżając: zapytałam o pomoc przy pracy w ogrodzie, juz po reakcji (mina, krok w tyl) wiedzialam ze nie chce, to wrocilam po prostu dalej do swoich czynności. On nagle zaczal dopytywać, mi zalezalo na czasie (późny wieczór), nie chciało mi sie dalej gadac. I z tego wzięła sie kłótnia, ktorych totalnie nie lubię, zle sie z tym czuję. On zawsze coraz glosniej, mi to przeszkadza ze wszyscy wokół musza tego sluchac, bo po co mają inni, sąsiedzi itp wiedzieć co sie w danym momencie dzieje. Tym bardziej ze to mała społeczność. Gdy próbuję go uciszac, to obraca to w brak szacunku i ze mam jakies urojenia ze wszyscy podsluch_ują. Gdy zaczyna mocniej i głośniej dyskutować, ja musze sie zamknąć w sobie zeby ochłonąć, pozbierać myśli, wyciszyć umysł, w innym przypadku emocje typu płacz wymykają mi sie, dlatego reaguję w taki a nie inny sposób. On chyba przestał to ogarniać, chociaz juz kiedys o tym rozmawialiśmy, ze potrzebuję tej ciszy, teraz uważa że przez to jestem toksyczna.

Już momentami naprawde nie wiem czy to ze mna jest cos nie tak, czy nikt nie potrafi zrozumieć, że takie zamilknięcie w danym momecie to jest jakiś mój sposób nad zapanowaniem nad tym co się dzieje w głowie, nad emocjami, nad płaczem który towarzyszy tym negatywnym zwykle emocjom.

Chętnie przygarnę jakieś rady,  jak to widzicie 

Ty się musisz wyciszyć, on się musi wykrzyczeć. Macie różne sposoby na opanowanie sytuacji. Tu chyba nie ma jak spotkać się pośrodku. Ale można próbować zrozumieć reakcje.

Trochę za bardzo się nakręciłaś samointerpretacją. Nawet jeśli zrobił ten krok i minę to w sumie co z tego? Mógł nie chcieć pracować w ogrodzie i mu się to nie spodobało, ale doszedł do wniosku, że czemu masz robić sama i podjął decyzję mimo niechęci, że jednak pomoże. Nie rozumiem trochę też dlaczego nie chciało Ci się tłumaczyć już potem, skoro cała akcja nie była rozwleczona w czasie, tylko wynika jakby działo się to wszystko od razu pod rząd, więc chciałaś pomocy, ale już 2 minuty później nie chciało Ci się tego tłumaczyć (choć wcześniej byś wytłumaczyła) - też bym to odebrała jako focha. Macie inne temperamenty. Ty oczekujesz, że on Ciebie zrozumie i da Ci chwilę spokoju a jednocześnie sama go nie rozumiesz, że on musi tu i teraz. Ja go po części rozumiem - mam podobnie. Jak mnie coś wkurza to muszę tu i teraz się wykrzyczeć, bo wybuchnę. Musicie się rozumieć wzajemnie, bo tak jak Twoja potrzeba wyciszenia wynika z Twojego charakteru i cieżko Ci to zmienić bo wynika z emocji, tak samo jego potrzeba załatwienia sprawy od razu i w emocjach też wynika z jego charakteru. Musicie wypracować swój sposób niestety i każde z Was powinno w jakiś sposób pójśc na kompromis. Ciebie denerwuje że on krzyczy a on krzyczy bo go denerwuje Twoje milczenie (możliwe, że uważa, że strzeliłaś po prostu focha) i próbuje Cię sprowokować. Musicie dużo rozmawiać na pewno.

Pasek wagi

Ja w takich sytuacjach mówię "Porozmawiajmy za 20 minut, bo teraz boję się, że w emocjach powiem coś, czego będę później żałować". I to zwykle wystarcza - studzę emocje i układam sobie w głowie z czym mam właściwie problem. 

Pasek wagi

IntroPuli napisał(a):

Hej,

Piszę aby sie trochę wyżalić, zobaczyć jak to może wyglądać z innej perspektywy itp.

Jestem z facetem juz jakies 5 lat, od niespełna roku w małżeństwie. Ja introwertyczka, on bardziej ekstrawertyk. Zwykle jest spoko, nie ma większych problemów, jakieś drobne rzeczy rozwiązujemy szybko, niektore wolniej lecz bez jakiegos wiekszego halo. Ale czasem sie zdarzy nabierająca na sile kłótnia, czasem z totalnej pierdół. Jak dzisiaj, przybliżając: zapytałam o pomoc przy pracy w ogrodzie, juz po reakcji (mina, krok w tyl) wiedzialam ze nie chce, to wrocilam po prostu dalej do swoich czynności. On nagle zaczal dopytywać, mi zalezalo na czasie (późny wieczór), nie chciało mi sie dalej gadac. I z tego wzięła sie kłótnia, ktorych totalnie nie lubię, zle sie z tym czuję. On zawsze coraz glosniej, mi to przeszkadza ze wszyscy wokół musza tego sluchac, bo po co mają inni, sąsiedzi itp wiedzieć co sie w danym momencie dzieje. Tym bardziej ze to mała społeczność. Gdy próbuję go uciszac, to obraca to w brak szacunku i ze mam jakies urojenia ze wszyscy podsluch_ują. Gdy zaczyna mocniej i głośniej dyskutować, ja musze sie zamknąć w sobie zeby ochłonąć, pozbierać myśli, wyciszyć umysł, w innym przypadku emocje typu płacz wymykają mi sie, dlatego reaguję w taki a nie inny sposób. On chyba przestał to ogarniać, chociaz juz kiedys o tym rozmawialiśmy, ze potrzebuję tej ciszy, teraz uważa że przez to jestem toksyczna.

Już momentami naprawde nie wiem czy to ze mna jest cos nie tak, czy nikt nie potrafi zrozumieć, że takie zamilknięcie w danym momecie to jest jakiś mój sposób nad zapanowaniem nad tym co się dzieje w głowie, nad emocjami, nad płaczem który towarzyszy tym negatywnym zwykle emocjom.

Chętnie przygarnę jakieś rady,  jak to widzicie 

u mnie też jest tak od pewnego czasu, jak czuje że dyskusja idzie w złą stronę i Zaraz albo zacznę beczeć, albo się drżeć zamykam się i wychodzę i wychodzi na to, że ja się obraziłam i on też się obraża... 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.