Temat: Jak zmotywować partnera do dbania o siebie?

Hej, hej dziewczyny. Przychodzę do Was z poważnym problemem. Temat znany nam wszystkim. Duża waga generująca masę innych problemów i właściwie wpływająca źle na całe życie. 

Jesteśmy razem 4 lata. Oboje wynieśliśmy z domu złe nawyki żywieniowe. Ja wychowana na mrożonkach i fast foodach. Mój partner na bardzo tłustych obiadach domowych i gigantycznych porcjach. 
Gdy zamieszkaliśmy razem oboje zaczęliśmy tyć i sukcesywnie nasz poziom życia się pogarszał. Oczywiście cały czas próbowaliśmy się zmieniać i walczyć. Ze słabymi skutkami niestety.

Mogę śmiało powiedzieć, że sięgnęliśmy dna. Samopoczucie okropne, w domu wieczny bałagan, ledwo dawaliśmy radę chodzić do pracy i robić podstawowe rzeczy. Sprawy łóżkowe zginęły śmiercią naturalną. Fatalne samopoczucie i zdrowie dawało o sobie znać każdego dnia.
Odbyliśmy poważną rozmowę, bo oboje chcemy być zdrowi i czuć się dobrze. Zdecydowaliśmy się na pomoc dietetyka itp. 

No więc tak w dużym skrócie.. Ja schudłam 17 kg, mój partner przytył 3 kg. Sytuacja od kilku tygodni wygląda tak, że ja się trzymam i staram dalej.
Mój truchta w miejscu. Ma jeden lub dwa dni gdzie je zdrowo i się rusza, a resztę tygodnia odpuszcza. Do tego dochodzą inne rzeczy, które mnie martwią. Jeszcze bardziej przestał o siebie dbać. Ma najwyższą wagę i kondycję w jego historii.
Wszystko mu ciężko zrobić. Widzę, że się stara robić chociaż minimum w domu czy takim codziennym życiu. Proste czynności sprawiają, że pot go oblewa, a wyjścia w miejsca publiczne wprowadzają go w zakłopotanie i stres.
Nie ma na nic siły i żadnej motywacji. Gdyby nie moja walka o niego, to pewnie przestałby wychodzić z domu i jeść zdrowo. Takie głupie rzeczy sprawiają, że zaczyna cierpieć nasz związek.
 
Np: Próbuję go namówić, żeby kupił sobie ładne ubrania. Znalazłam mu nawet coś na Zelando. Stać nas na wymianę garderoby, ale on nie chce. Woli chodzić w niedopasowanych starych koszulkach. Chociaż jak już gdzieś wychodzimy, to widzę że mu ten nieschludny wygląd również przeszkadza.
Jeśli trzeba coś zrobić w domu, w ogrodzie, to pomaga mi. Jednak zawsze poprzedzone jest to długim zbieraniem się, a potem zmęczeniem. 
Jak wspomniałam od kilku tygodni jest masakra. Zakupy, sprzątanie, ogarnianie obowiązków domowych, czy spędzanie razem czasu. Wszystko ciągnę ja.
To nie tak, że on siedzi cały dzień i się leni. On pracuje, tylko przez stan zdrowia praca przeciąga się od rana do wieczora, bo potrzebuje więcej przerw.
+ Bezdech senny sprawia, że często jest nie wyspany. (To też zaczynamy leczyć). 

Namówiłam go na terapie (chodzi), zmotywowałam do zapisania się na badania oraz do lekarza. Rozmawiałam z tysiąc razy próbując różnych rzeczy. Pomimo prób wszystko bardzo rozciąga się w czasie i właściwie mijają tygodnie, a z nim nie jest lepiej. Jest tak samo. 
Teraz zbliża się nasz urlop kupiony kilka tygodni temu. Do tego czasu mieliśmy popracować na formą żeby zwiedzić cały Rzym na nogach. 
Ja codziennie chodzę na rower i spacery, a mój luby wyjdzie może z dwa razy w tygodniu. Ten wyjazd go nie motywuje.

Dziewczyny ja już nie wiem co mam robić aby mu pomóc czy go zmotywować. Wiem jak trudno jest się ogarnąć, bo sama miałam wcześniej wiele prób. Teraz jednak bardzo się martwię o jego zdrowie i naszą przyszłość. Bardzo go kocham i chcę mu pomóc, tylko już nie wiem co mam zrobić.. 😭
Macie jakiś pomysł? 



Pasek wagi

Nie rozumiem, ty chydniesz, a on nie ? Kto gotuje , jecie wspólnie? On dojada, czy je coś innego? 

Jezeli nie lubi się ruszac, a z wysoką waga może nawet jeszcze bardziej się zniechęcać to przygotowuj mu nieco  mniej kaloryczne posiłki, albo róbcie je razem

i nie rozumiem tego zganiania na rodzinny dom, bo po zamieszkaniu razem zaczęliście tyc

mozesz mu też sama kupić kilka fajnych ciuchów, może złapie bakcyla 

i ostatnie pytanie on sam miał inicjatywę e tym, żeby schudnąć czy ty uznalas, że powinniście cis zrobić i on tylko ci dla świętego spokoju przytakiwał, ale realnej woli nie miał ? 

Eh to jest niestety tak, że póki on sam nie weźmie się w garść, to nie będzie miał motywacji. Motywacja musi wyjść z niego a nie dlatego, ze ktoś mu każe, prawi morały czy wytknie to czy tamto. Mówię z własnego doświadczenia. Zrywów bo mi ktoś coś powiedział miałam milion i zazwyczaj tak jak się szybko zaczęły tak szybko się kończyły. Choć oczywiście jakiś zalążek musi być i od czegoś trzeba zacząć. Może wyniki badań go jakoś mocniej zmotywują? Bezdech leczycie, ale on w dużej mierze wynika z nadwagi, więc najlepiej jakby tą część wyeliminować. Wszystko inne, to będzie maskowanie problemu tak na prawdę.

I właśnie też nie rozumiem trochę tego tycia jego. Gotujesz dla Was, więc jecie to samo. Czy on je potrójne porcje, czy dojada przekąskami lub żarciem na mieście?

Pasek wagi

.nonszalancja. napisał(a):

Nie rozumiem, ty chydniesz, a on nie ? Kto gotuje , jecie wspólnie? On dojada, czy je coś innego? 

Jezeli nie lubi się ruszac, a z wysoką waga może nawet jeszcze bardziej się zniechęcać to przygotowuj mu nieco  mniej kaloryczne posiłki, albo róbcie je razem

i nie rozumiem tego zganiania na rodzinny dom, bo po zamieszkaniu razem zaczęliście tyc

mozesz mu też sama kupić kilka fajnych ciuchów, może złapie bakcyla 

i ostatnie pytanie on sam miał inicjatywę e tym, żeby schudnąć czy ty uznalas, że powinniście cis zrobić i on tylko ci dla świętego spokoju przytakiwał, ale realnej woli nie miał ? 

Bardzo dobre pytania, spróbuj na nie odpowiedzieć. Co to znaczy "najwyższa waga"? ile ten partner waży? 200 kilo?

przedstaw mu to tak bezposrednio jak tu to zrobilas i zapytaj czy chce cos z tym zrobic czy chce byc osoba potrzebujaca opieki, zawiazywania butow , wycierania tylka itd. Potrzasnij nim troche, przeanalizujcie dlaczego on nie chudnie, normalnie jedzac to samo mezczyzni chudna szybciej.  Wspolczuje juz tego urlopu, nie bedzie mial z niego przyjemnosci nie majac kondycji.

Trisa napisał(a):

Hej, hej dziewczyny. Przychodzę do Was z poważnym problemem. Temat znany nam wszystkim. Duża waga generująca masę innych problemów i właściwie wpływająca źle na całe życie. Jesteśmy razem 4 lata. Oboje wynieśliśmy z domu złe nawyki żywieniowe. Ja wychowana na mrożonkach i fast foodach. Mój partner na bardzo tłustych obiadach domowych i gigantycznych porcjach. Gdy zamieszkaliśmy razem oboje zaczęliśmy tyć i sukcesywnie nasz poziom życia się pogarszał. Oczywiście cały czas próbowaliśmy się zmieniać i walczyć. Ze słabymi skutkami niestety.Mogę śmiało powiedzieć, że sięgnęliśmy dna. Samopoczucie okropne, w domu wieczny bałagan, ledwo dawaliśmy radę chodzić do pracy i robić podstawowe rzeczy. Sprawy łóżkowe zginęły śmiercią naturalną. Fatalne samopoczucie i zdrowie dawało o sobie znać każdego dnia.Odbyliśmy poważną rozmowę, bo oboje chcemy być zdrowi i czuć się dobrze. Zdecydowaliśmy się na pomoc dietetyka itp. No więc tak w dużym skrócie.. Ja schudłam 17 kg, mój partner przytył 3 kg. Sytuacja od kilku tygodni wygląda tak, że ja się trzymam i staram dalej. Mój truchta w miejscu. Ma jeden lub dwa dni gdzie je zdrowo i się rusza, a resztę tygodnia odpuszcza. Do tego dochodzą inne rzeczy, które mnie martwią. Jeszcze bardziej przestał o siebie dbać. Ma najwyższą wagę i kondycję w jego historii. Wszystko mu ciężko zrobić. Widzę, że się stara robić chociaż minimum w domu czy takim codziennym życiu. Proste czynności sprawiają, że pot go oblewa, a wyjścia w miejsca publiczne wprowadzają go w zakłopotanie i stres.Nie ma na nic siły i żadnej motywacji. Gdyby nie moja walka o niego, to pewnie przestałby wychodzić z domu i jeść zdrowo. Takie głupie rzeczy sprawiają, że zaczyna cierpieć nasz związek. Np: Próbuję go namówić, żeby kupił sobie ładne ubrania. Znalazłam mu nawet coś na Zelando. Stać nas na wymianę garderoby, ale on nie chce. Woli chodzić w niedopasowanych starych koszulkach. Chociaż jak już gdzieś wychodzimy, to widzę że mu ten nieschludny wygląd również przeszkadza.Jeśli trzeba coś zrobić w domu, w ogrodzie, to pomaga mi. Jednak zawsze poprzedzone jest to długim zbieraniem się, a potem zmęczeniem. Jak wspomniałam od kilku tygodni jest masakra. Zakupy, sprzątanie, ogarnianie obowiązków domowych, czy spędzanie razem czasu. Wszystko ciągnę ja.To nie tak, że on siedzi cały dzień i się leni. On pracuje, tylko przez stan zdrowia praca przeciąga się od rana do wieczora, bo potrzebuje więcej przerw.+ Bezdech senny sprawia, że często jest nie wyspany. (To też zaczynamy leczyć). Namówiłam go na terapie (chodzi), zmotywowałam do zapisania się na badania oraz do lekarza. Rozmawiałam z tysiąc razy próbując różnych rzeczy. Pomimo prób wszystko bardzo rozciąga się w czasie i właściwie mijają tygodnie, a z nim nie jest lepiej. Jest tak samo. Teraz zbliża się nasz urlop kupiony kilka tygodni temu. Do tego czasu mieliśmy popracować na formą żeby zwiedzić cały Rzym na nogach. Ja codziennie chodzę na rower i spacery, a mój luby wyjdzie może z dwa razy w tygodniu. Ten wyjazd go nie motywuje.Dziewczyny ja już nie wiem co mam robić aby mu pomóc czy go zmotywować. Wiem jak trudno jest się ogarnąć, bo sama miałam wcześniej wiele prób. Teraz jednak bardzo się martwię o jego zdrowie i naszą przyszłość. Bardzo go kocham i chcę mu pomóc, tylko już nie wiem co mam zrobić.. ?Macie jakiś pomysł? 

Sama wiem po sobie, że dopiero jak sięgnęłam dna (a przynajmniej tak się poczułam) to miałam siłę zacząć się zmieniać. Nikt nie mógł mi tego wbić do głowy. Zazdroszczę twojemu facetowi tego, że mieszka z kimś kto stara się robić dobre zmiany. Mój facet je co chce a kiedy jadę do rodziców to po prostu jest brak słów... Mama i tata jedzą tony słodyczy i tłustego żarcia i do tego nie tyją. Ja mam geny po dziadkach, które ominęły moją mamę z turbo metabolizmem i tak jedząc mniej niż ona skończyłam z kosmiczną nadwagą i insulinoodpornością. Do tego sterydy za dzieciaka, bo miałam kaszelek i już wtedy totalnie się pogorszyło. Tak sobie żyłam i jakoś znosiłam brak wygody i wyzwiska ze stony ludzi... Wieczną pogardę i zmęczenie... Aż na serio coś we mnie pękło i koniec. Do tego stopnia, że wolałabym śmierć niż znowu zacząć tyć. Nie wiem co ci doradzić, bo za niego nie złapiesz bodźca. 

Co do oddechu to też tak miałam jak twój facet. Tydzień po rozpoczęciu diety już nawet nie chrapie (z tego co mowi mój mąż). 

Pasek wagi

Może być, że twój chłopak ma tak z jedzeniem jak inni z chlaniem. Może być, że dietetyczka nie trafiła w jego preferencje i woli ponosić te wszystkie koszty otyłości niż jeść zdrowe i pełnowartościowe pieczywo razowe, pierś z kurczaka oraz warzywa. Faceci często tak mają. Otyłość nie jest dla nich jeszcze tak dyskwalifikująca jak dla kobiet. Ja bym go olała i zajęła się sobą. Jeśli nie życzysz sobie mieć obok sapiącego, wiecznie zmęczonego i nieatrakcyjnego samca, poinformuj go o tym. Że otyłość jest niemęska i cię nie kręci. Że masz dość odwalania jego roboty i w ogóle. Potem kilka razy zapytaj czy też ma ochotę na tofu czy naleśniki ze szpinakiem, które właśnie robisz a jak nie będzie miał (gwarantowane) masz z głowy karmienie go. Jak zaczniesz go pilnować i zrzędzić, zamienisz wasze codzienne życie w pieklo na dodatek on jeszcze przytyje. Szkoda zdrowia.

Bez jego motywacji możesz stanąć na głowie a i tak g... z tego będzie.

Czy macie możliwość wzięcia diety pudełkowej? Proces odchudzania wali się czasem już na etapie zakupów. Jeśli Twojego partnera to gubi i wraca obładowany niezdrowym żarciem, Ty rób zakupy. Częściej wychodźcie na jakieś spacery, zachęcaj go do aktywności. Co do ubrań sama bym mu na Twoim miejscu coś kupiła. Może on nie zmienia garderoby bo chciałby schudnąć i odkłada tą zmianę na czasy " jak schudnę" - sama tak kiedyś miałam.

Ogólnie możecie poprosić też lekarza o pomoc jeśli ma otyłość i nie radzi sobie ze swoim apetytem są leki i zastrzyki hamujące łaknienie typu saxenda. Dla niektórych żarłoków na początek puki żoładek nie przyzwyczai się do mniejszych porcji to jest wręcz zbawienne. Mój kolega z wagi powyżej 120 się tak wylaszczył, że wszyscy go teraz w pracy podziwiamy 😁 a apetyt kiedyś nie dawał mu żyć, ciągle coś jadł lub planował co zje albo gadał o żarciu gdzie warto iść coś szamnąć 🤷



Pasek wagi

Ja wiem po sobie, że jak ktoś mnie za bardzo ciśnie to efekt jest wręcz odwrotny. On widzi Twoje sukcesy, z pewnością zazdrości, może by i chciał coś zmienić, ale nienawidzi, że ktoś mu ciśnie i mówi bez przerwy co ma robić. I wyzwala to w nim dziki upór. 

Nie wiem jak jest z nim, ja pisze po sobie. Zawsze tak miałam, ze wszystkim. Doskonale wiem co mam robić, ale kiedy ktoś mi ciśnie cały czas to po prostu nie mogę. Tylko się frustruję. 

Na siłę człowieka nie zmienisz. Skup się na sobie. 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.