Temat: Jak w tych czasach założyć rodzinę...

Hej dziewczyny.. Właśnie miałam urodziny i standardowo rodzina pyta ciągle "kiedy dziecko". Mam 29 lat i wiecie "zegar tyka". 😁
Pozniej przez cały wieczór żartowaliśmy sobie z tego z mężem. Oboje chcemy założyć rodzinę, ale uważamy że obecnie nie mamy warunków i nie jesteśmy gotowi. 

Pochodzimy z biednych rodzin i tą biedę doskonale znamy. Poznaliśmy się na studiach i przez cały czas żyliśmy skromnie inwestując w edukację. 
Dopiero od niedawna zaczęliśmy dobrze zarabiać. Od nie całych 3 lat dorabiamy się. Nie możemy liczyć na żadną pomoc ze strony rodziny. 
Dorabiamy się praktycznie od 0, bo nikt z nas nie ma żadnego spadku, czy nie może liczyć na dom po rodzicach/dziadkach itp. 

Póki co mamy mały kredyt na mieszkanie, które kupiliśmy i wyposażyliśmy od zera sami. Czeka nas jeszcze remont tego mieszkania, kupno samochodu, spłata kredytu i jeśli będziemy mieć dziecko, to przydałoby się pózniej wymienić mieszkanie na większe. Tak żeby dziecko miało swój pokój gdy zacznie dorastać. 
Jak sobie liczyliśmy tak luzno ile zajmie nam ogarnięcie finansowo tych najważniejszych spraw, to wyszło 5 lat. 😵 I to odkładając sporo, bez większych podróży, czy uwzględnienia nagłych wypadków finansowych. W planach mamy jeszcze otworzenie firmy, i to również opóźniłoby "ten moment". 

Przeraża mnie to ile czasu zajmuje dorobienie się od zera, przy spoko zarobkach. A nie wyobrażam sobie decydowanie się na dziecko z brakiem stabilności finansowej i spoko warunków do życia. Wiadomo, że dziecko jest również sporym wydatkiem i poświęceniem. Trzeba mieć dla niego czas, a teraz oboje bierzemy nadgodziny żeby mieć coś swojego. 

Gdybyśmy zarabiali najniższą krajową, to w ogóle sobie tego nie wyobrażam. Najgorsze jest to, że co miesiąc coraz mniej odkładamy przez rosnące wszędzie ceny i opłaty za energię, wodę itp. 
Wcale się nie dziwię, że w tych czasach wiele kobiet decyduje się na pierwsze dziecko po 30 roku życia lub później. 
Oczywiście moja mama radzi nam zrobić sobie dziecko i "dalej jakoś będzie" i twierdzi, że będziemy mieli wtedy większą motywację... 

Co o tym myślicie i czy mogłybyście świadomie zdecydować się na dziecko mając kredyt, niewyremontowane mieszkanie i ogólnie będąc na początku dorobku? 


nereida20 napisał(a):

it.girl napisał(a):

menot napisał(a):

Nikt nie chce wcześniej...dopóki nie zrobi sobie dziecka. Potem dochodzi do wniosku, że jednak często wcześniej byłoby lepiej (pod kontem wydolności organizmu, ew leczenia niepłodności, ew. kolejnego dziecka). Ja urodziłam tuż przed 30, wydaje mi się, że mogłabym to zrobić 2-3 lata wcześniej, wtedy pewnie miałabym dwójkę.  A teraz, mając 35 lat czuję, że DLA MNIE i zważając na wiek męża jest już za późno na kolejne. Jeśli popatrzysz na odpowiedzi matek, to wiele napisze, że jednak przed 30 to najlepszy moment nawet, jeśli urodziły później.

Nie słyszałam w gronie swoich koleżanek ani jednej takiej opinii. Wszystko to kwestia indywidualna.

Ja również nie. Ani razu. A 90 procent moich koleżanek rodziło trochę po 30tce. 

Ale odpowiedzi matek tutaj - mówię o dwóch ostatnich tematach ;) I dziewczyny myślę odnoszą się głównie do fizycznego aspektu i aspektu teoretycznego planowania większej ilości dzieci. 

W sumie, ja w realu też nigdy z nikim na ten temat nie rozmawiałam. Bo to jakoś nie jest temat dyskusyjny. Nie wiem czy to wyznacznik czegokolwiek, ale moje wydawanie opinii na temat rodzicielstwa w realnym życiu jest ograniczone do absolutnego minimum. 

Naszła mnie taka refleksja...

W TVN style bodajże była taki program dokumentalny o nazwie - In vitro nauka czy cud?

Jedną z par, które tam wystąpiły byli 34 latek i 38 latka. Jak  łatwo się domyśleć chcieli skorzystać z in vitro. W przypadku tej Pani komplikacje zdrowotne nie pozwoliły podejść do transferu zarodka. Mieli wszystko, spełnienie zawodowe, podróże w najdalsze zakątki świata, piękny przestronny dom - wszystko na co mieli wpływ super im się ułożyło. Para ogarniętych, kochających się ludzi. Tylko zostało takie wrażenie, że ostatnim punktem w ich życiu było dziecko. Mieli wszystko co "dziecku będzie potrzebne" tylko tego dziecka brak, samo zajście w ciążę okazało się trudnym wyzwaniem.

Stąd -moim zdaniem łatwiej się dorabiać gdy jest dla kogo, niż czekać na spełnienie określonych warunków a dziecko będzie kolejnym punktem planu.

Łatwo można przegapić "dobry" moment, gdzie w zasadzie nigdy nie wiadomo kiedy on jest właściwie🤷‍♀️

annamarta napisał(a):

Naszła mnie taka refleksja...

W TVN style bodajże była taki program dokumentalny o nazwie - In vitro nauka czy cud?

Jedną z par, które tam wystąpiły byli 34 latek i 38 latka. Jak  łatwo się domyśleć chcieli skorzystać z in vitro. W przypadku tej Pani komplikacje zdrowotne nie pozwoliły podejść do transferu zarodka. Mieli wszystko, spełnienie zawodowe, podróże w najdalsze zakątki świata, piękny przestronny dom - wszystko na co mieli wpływ super im się ułożyło. Para ogarniętych, kochających się ludzi. Tylko zostało takie wrażenie, że ostatnim punktem w ich życiu było dziecko. Mieli wszystko co "dziecku będzie potrzebne" tylko tego dziecka brak, samo zajście w ciążę okazało się trudnym wyzwaniem.

Stąd -moim zdaniem łatwiej się dorabiać gdy jest dla kogo, niż czekać na spełnienie określonych warunków a dziecko będzie kolejnym punktem planu.

Łatwo można przegapić "dobry" moment, gdzie w zasadzie nigdy nie wiadomo kiedy on jest właściwie????

Zgadzam się z tym postem w stu procentach. Jeżeli ktoś bardzo pragnie dziecka, to najlepiej podjąć tę decyzję tu i teraz. Tak naprawdę nigdy nie będzie idealnego momentu na poczęcie, a im dłużej się to odwleka, tym gorzej człowiekowi "rozstać się" z życiem, jakie prowadzi teraz. 

Plus oczywiście to, o czym wspomniała annamarta: z wiekiem mogą pojawić się problemy z zajściem w ciążę i mimo kupy hajsu, wielkiego domu, chęci, wspaniałego partnera, radości z życia, ogarniętej sytuacji zawodowej, mnóstwa doświadczenia i poukładania sobie wszystkiego w głowie, można nigdy nie doczekać się posiadania potomstwa.

Pasek wagi

annamarta napisał(a):

Naszła mnie taka refleksja...

W TVN style bodajże była taki program dokumentalny o nazwie - In vitro nauka czy cud?

Jedną z par, które tam wystąpiły byli 34 latek i 38 latka. Jak  łatwo się domyśleć chcieli skorzystać z in vitro. W przypadku tej Pani komplikacje zdrowotne nie pozwoliły podejść do transferu zarodka. Mieli wszystko, spełnienie zawodowe, podróże w najdalsze zakątki świata, piękny przestronny dom - wszystko na co mieli wpływ super im się ułożyło. Para ogarniętych, kochających się ludzi. Tylko zostało takie wrażenie, że ostatnim punktem w ich życiu było dziecko. Mieli wszystko co "dziecku będzie potrzebne" tylko tego dziecka brak, samo zajście w ciążę okazało się trudnym wyzwaniem.

Stąd -moim zdaniem łatwiej się dorabiać gdy jest dla kogo, niż czekać na spełnienie określonych warunków a dziecko będzie kolejnym punktem planu.

Łatwo można przegapić "dobry" moment, gdzie w zasadzie nigdy nie wiadomo kiedy on jest właściwie????

Mam w takim razie 10 lat mniej od tej kobiety i właśnie straciłam pierwszą ciążę. I niby wiem, że mam jeszcze spokojnie 10 lat, to właśnie paraliżuje mnie myśl, że mogłoby się okazać coś, że nie zdążę. Jak w nią zaszłam, to właśnie tak myślałam, że może kilka lat za wcześnie, że może za mało świata zwiedziłam. A teraz wydaje mi się to takie idiotyczne, jakbym nie mogła wyjechać z dzieckiem na wakacje lub zrobić remontu pokoju. Uważam, że jeżeli komuś naprawdę zależy na dzieciach, a ma te podstawowe warunki, to nie ma co czekać do ostatniego dzwonka. 

Peanut_Butter napisał(a):

annamarta napisał(a):

Naszła mnie taka refleksja...

W TVN style bodajże była taki program dokumentalny o nazwie - In vitro nauka czy cud?

Jedną z par, które tam wystąpiły byli 34 latek i 38 latka. Jak  łatwo się domyśleć chcieli skorzystać z in vitro. W przypadku tej Pani komplikacje zdrowotne nie pozwoliły podejść do transferu zarodka. Mieli wszystko, spełnienie zawodowe, podróże w najdalsze zakątki świata, piękny przestronny dom - wszystko na co mieli wpływ super im się ułożyło. Para ogarniętych, kochających się ludzi. Tylko zostało takie wrażenie, że ostatnim punktem w ich życiu było dziecko. Mieli wszystko co "dziecku będzie potrzebne" tylko tego dziecka brak, samo zajście w ciążę okazało się trudnym wyzwaniem.

Stąd -moim zdaniem łatwiej się dorabiać gdy jest dla kogo, niż czekać na spełnienie określonych warunków a dziecko będzie kolejnym punktem planu.

Łatwo można przegapić "dobry" moment, gdzie w zasadzie nigdy nie wiadomo kiedy on jest właściwie????

Mam w takim razie 10 lat mniej od tej kobiety i właśnie straciłam pierwszą ciążę. I niby wiem, że mam jeszcze spokojnie 10 lat, to właśnie paraliżuje mnie myśl, że mogłoby się okazać coś, że nie zdążę. Jak w nią zaszłam, to właśnie tak myślałam, że może kilka lat za wcześnie, że może za mało świata zwiedziłam. A teraz wydaje mi się to takie idiotyczne, jakbym nie mogła wyjechać z dzieckiem na wakacje lub zrobić remontu pokoju. Uważam, że jeżeli komuś naprawdę zależy na dzieciach, a ma te podstawowe warunki, to nie ma co czekać do ostatniego dzwonka. 

Jest jeszcze jedna kwestia. Często, gdy kobiecie mocno zależy na zajściu w ciążę bo np właśnie dała sobie x czasu na zajście, to wchodzi kwestia blokady psychicznej. Nie zbadano dokładnie jak to działa z medycznego punktu widzenia, może jakieś hormony z powodu stresu uniemożliwiają np.

Mnóstwo jest historii, gdy ktoś sobie "odpuścił", a potem nagle bum i ciąża. Sądzę, że łatwiej się zablokować gdy mieliśmy plan, a tu nic z nim zgodnie nie idzie..

annamarta napisał(a):

Peanut_Butter napisał(a):

annamarta napisał(a):

Naszła mnie taka refleksja...

W TVN style bodajże była taki program dokumentalny o nazwie - In vitro nauka czy cud?

Jedną z par, które tam wystąpiły byli 34 latek i 38 latka. Jak  łatwo się domyśleć chcieli skorzystać z in vitro. W przypadku tej Pani komplikacje zdrowotne nie pozwoliły podejść do transferu zarodka. Mieli wszystko, spełnienie zawodowe, podróże w najdalsze zakątki świata, piękny przestronny dom - wszystko na co mieli wpływ super im się ułożyło. Para ogarniętych, kochających się ludzi. Tylko zostało takie wrażenie, że ostatnim punktem w ich życiu było dziecko. Mieli wszystko co "dziecku będzie potrzebne" tylko tego dziecka brak, samo zajście w ciążę okazało się trudnym wyzwaniem.

Stąd -moim zdaniem łatwiej się dorabiać gdy jest dla kogo, niż czekać na spełnienie określonych warunków a dziecko będzie kolejnym punktem planu.

Łatwo można przegapić "dobry" moment, gdzie w zasadzie nigdy nie wiadomo kiedy on jest właściwie????

Mam w takim razie 10 lat mniej od tej kobiety i właśnie straciłam pierwszą ciążę. I niby wiem, że mam jeszcze spokojnie 10 lat, to właśnie paraliżuje mnie myśl, że mogłoby się okazać coś, że nie zdążę. Jak w nią zaszłam, to właśnie tak myślałam, że może kilka lat za wcześnie, że może za mało świata zwiedziłam. A teraz wydaje mi się to takie idiotyczne, jakbym nie mogła wyjechać z dzieckiem na wakacje lub zrobić remontu pokoju. Uważam, że jeżeli komuś naprawdę zależy na dzieciach, a ma te podstawowe warunki, to nie ma co czekać do ostatniego dzwonka. 

Jest jeszcze jedna kwestia. Często, gdy kobiecie mocno zależy na zajściu w ciążę bo np właśnie dała sobie x czasu na zajście, to wchodzi kwestia blokady psychicznej. Nie zbadano dokładnie jak to działa z medycznego punktu widzenia, może jakieś hormony z powodu stresu uniemożliwiają np.

Mnóstwo jest historii, gdy ktoś sobie "odpuścił", a potem nagle bum i ciąża. Sądzę, że łatwiej się zablokować gdy mieliśmy plan, a tu nic z nim zgodnie nie idzie..

to tym bardziej na korzyść jednak nie zostawiania tego na "ostatni dzwonek"

Nie ma i nigdy nie będzie dobrego momentu na dziecko, bo zawsze jest coś jeszcze do zrobienia, zwiedzenia, kupienia, a dziecko zawsze wywraca wszystko do góry nogami.

Ja mam od bardzo dawna świetna sytuację finansową, stabilizację, mnóstwo zrealizowanych planów, ale zawsze pojawiają się jakieś nowe. Zdecydowałam się na dziecko akurat, kiedy będę powoli zaczynać nowy projekt no i cóż... jest problem z kim je zostawić, nie chcąc oddawać do żłobka. Zawsze będzie jakiś problem, jak nie finansowy, to organizacyjny, jak nie organizacyjny, to będzie trzeba coś poświęcić. Zawsze. 

Ale... może nie że żałuję, bo w sumie też późno do dziecka dojrzalam, ale uwazam, że ono całym sobą wszystko wynagradza. Każde poświęcenie, każdy niezrealizowany cel. I mogłabym mieć je nawet wtedy, kiedy byłam niezrealizowana. Człowiek zawsze do czegoś goni. Oczywiście jest to odpowiedzialne, aby móc zapewnić dziecku odpowiednie warunki do rozwoju, natomiast jeśli argumentami przeciw jest nowy samochód, lepsze mieszkanie czy wyjazd jeszcze tu i tam, to od razu zaznaczam, że takie argumenty dalej się będą wynajdowac i może po prostu gdzieś tam podświadomie jeszcze nie chcecie mieć dziecka? Tak pytam, bo ja nie miałam instynktu i dla mnie każdy powód, by nie zachodzić w ciążę był dobry, a wręcz wyszukiwalam ich. Zawsze jeszcze musiałam skończyć edukację, jeszcze zrobić to i to i to. Zdecydowałam się na dziecko z rozsądku, bo miałam swoje lata. Była to najlepsza decyzja jaką mogłam podjąć oczywiście, ale dowiedziałam się o tym dopiero po porodzie. Wcześniej żaden moment na dziecko dobry nie był. Teraz na drugie każdy jest świetny. 😊

Ale oczywiście macierzyństwo nie jest wyłącznie kolorowe i nie każdy będzie się w tym świetnie spełniał. Najlepiej założyć najgorszy scenariusz, żeby być miło zaskoczonym. W przeciwnym wypadku coś, co powinno być piękne, może naprawdę być ciężarem. Dlatego jeśli czujecie, że musicie najpierw przygotować odpowiedni grunt, to najpewniej musicie. Też musiałam, kiedy nie wiedziałam jak się będę czuć jako matka. Teraz wiedząc to - do drugiego już tego gruntu osobiscie przygotowywać nie muszę. 

tak jak już kilka dziewczyn napisało - nie ma dobrego czasu na dziecka, ten czas się kreuje razem z rozwojem ciąży, dopiero tworzy się przestrzeń. a czasy jakie mamy każdy widzi, będzie co raz gorzej, bo nawet nie widzimy zagrożeń, które dopiero przyjdą. ale nasze babcie rodziły na wojnie, po wojnie, dziadując i tylko dlatego teraz my możemy sobie tak tutaj dyskutować, że się zdecydowały samodzielnie albo zdecydowały się nie psuć roboty losowi.

Ja osobiście wolałabym być ogarnięta, największy etap dorabiania zbiegł mi się z rozmnażaniem i BARDZO tego żałuję, bo zamiast skupiać się bardziej na rodzinie, na cieszeniu się macierzyństwem, to żyłam przez okres całej ciąży w mega stresie. To jest jedyny etap w życiu tak naprawdę, gdzie można być w pełni z dzieckiem (dzięki 12 mc tzw. „urlopu”), potem dzieci są malutkie, tez to jest jedyny moment, kiedy rodzice są tak naprawdę całym światem - warto mieć wtedy komfort bycia z nimi jak najwiecej.

Ale z dorabianiem to tez bez przesady - uważam, ze dziecku/dzieciom przydaje się osobny kąt, a raczej pokój i komfort powrotu do pracy na cywilizowanych warunkach.


Przynajmniej masz z kim i gdzie miec dziecko. 

Wiele kobiet chcialoby, ale nie ma z kim ani zadnych warunkow.

Raczej nie zajdziesz w ciaze od pierwszego razu. Moze warto isc do gina na kontrole jak sie lepiej przygotowac do ciazy fizycznie.

Moja kolezanka wczesnie wyszla za maz i wczesnie podjeli starania, ale wlasnie wyszly jej problemy zdrowotne uniemozliwiajace zajscie w ciaze. Nie ma reguly.

Zalezy czy wyobrazasz siebie jako bezdzietna pare. Jezeli to nie dramat albo podswiadomie tak naprawde nie czujesz sie na silach aby zostac matka, to mozesz te plany przekladac w nieskonczonosc. Zawsze mozna na cos kase odkladac czy czekac z decyzja na lepsza sytuacje zawodowa itd.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.