- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
25 grudnia 2022, 14:14
Definicja z wikipedii:
Mansplaining (ang. man „mężczyzna”, explaining „wyjaśnianie”) – termin z zakresu socjolingwistyki oznaczający objaśnianie czegoś w sposób protekcjonalny i deprecjonujący rozmówcę. Z reguły odnosi się do tłumaczenia czegoś kobiecie przez mężczyznę[1]. Po polsku termin bywa tłumaczony jako panjaśnienie[2] i tłumaczyzm[3].
spotkałyście się z czymś takim? Mnie najbardziej wkurzyło jak mi jeden kolega tłumaczył jak to kobiety nie mają takich potrzeb seksualnych jak mężczyźni i im tak na seksie nie zależy, więc sferę damskiego orgazmu można olać.
a może spotkaliście się z tym,że to kobieta wam coś tak objaśniała?
25 grudnia 2022, 15:02
Definicja z wikipedii:
Mansplaining (ang. man ?mężczyzna?, explaining ?wyjaśnianie?) ? termin z zakresu socjolingwistyki oznaczający objaśnianie czegoś w sposób protekcjonalny i deprecjonujący rozmówcę. Z reguły odnosi się do tłumaczenia czegoś kobiecie przez mężczyznę[1]. Po polsku termin bywa tłumaczony jako panjaśnienie[2] i tłumaczyzm[3].
spotkałyście się z czymś takim? Mnie najbardziej wkurzyło jak mi jeden kolega tłumaczył jak to kobiety nie mają takich potrzeb seksualnych jak mężczyźni i im tak na seksie nie zależy, więc sferę damskiego orgazmu można olać.
a może spotkaliście się z tym,że to kobieta wam coś tak objaśniała?
Żeby to raz;) szczególnie naście lat temu (na studiach i na początku pracy w zawodzie) - teraz faceci tak jakby trochę się zmienili (a może dorośli, chociaż np. na studiach najwięcej "tłumaczyzmu" zdarzało się ze strony siwiejących już wykładowców;)). Podobnie ze strony mechaników samochodowych - z jakichś przyczyn często traktowali mnie jak totalną idiotkę. Ale od kobiet też usłyszałam trochę "prawd objawionych" wykładanych w wyjatkowo upierdliwie protekcjonalny sposób.
Edytowany przez sugar_junkie 25 grudnia 2022, 15:02
25 grudnia 2022, 16:16
Nie przypisywała bym tego mężczyznom. Bardziej magalomanom i ludziom z małym poczuciem własnej wartości.
Edytowany przez 25 grudnia 2022, 16:18
25 grudnia 2022, 18:14
Nie przypisywała bym tego mężczyznom. Bardziej magalomanom i ludziom z małym poczuciem własnej wartości.
Dlatego na końcu pytam czy ktoś miał takie doświadczenia z kobietami. Pewnie kobiety też to robią facetom, sobie nawzajem i tak samo faceci jeden drugiemu.
25 grudnia 2022, 18:32
Nie wiem czy to się kwalifikuje, ale z takich co zapamiętałam powiedzmy, że z ostatnich lat.
Pan budowlaniec chcąc mi powiedzieć, że za jakiś czas muszę przekręcić śrubkę w ościeżnicy o 1 obrót:
-Weźmie pani ten zakrzywiony metalowy dynks (pokazuje co trzyma w ręce) i wsadzi w tą tutaj dziurkę a potem przekręci o 1 obrót.
Ja: - chodzi panu o ten imbus?
Pan - konsternacja na twarzy, w tle słychać świerszcze....
Druga sytuacja:
Dzwonek do drzwi, otwieram a tam panowie przyszli nam naprawić mechanizm bramy wjazdowej.
-Dzień dobry. Jest mąż? Może nam wyłączyć korki?
Ja z największym uśmiechem jaki udało mi się z siebie wydobyć:
-A mogę ja, czy koniecznie musi mąż?
-Yyyyyyy może pani...
Ogólnie studiowałam na Politechnice kierunek typowo inżynierski i pretensjonalne teksty podszyte szowinizmem raczej były na porządku dziennym. Jeden z wykładowców przykładowo zawsze po wytłumaczeniu czegoś pytał:
-Wszyscy zrozumieli?"
-TAAAAAAK
-A panie też?
Tu następował rechot męskiej części sali.
Jeśli chodzi o kobiety, to tak, zdarzały się często takie tłumaczenizmy, szczególnie jeśli chodzi o okres gdy byłam w ciaży i potem urodziłam dzieci. Niektóre mówią normalnie jakąś radę, a inne tłumaczą obsługę butelki jakby to była jakaś fizyka kwantowa a ty jesteś tłukiem i trzeba Ci to jak krowie na rowie wszystko pokazać i wytłumaczyć najlepiej tonem jakby mówić do 3 letniego dziecka.
Edytowany przez Karolka_83 25 grudnia 2022, 18:34
25 grudnia 2022, 19:06
Nie wiem czy to się kwalifikuje, ale z takich co zapamiętałam powiedzmy, że z ostatnich lat.
Pan budowlaniec chcąc mi powiedzieć, że za jakiś czas muszę przekręcić śrubkę w ościeżnicy o 1 obrót:
-Weźmie pani ten zakrzywiony metalowy dynks (pokazuje co trzyma w ręce) i wsadzi w tą tutaj dziurkę a potem przekręci o 1 obrót.
Ja: - chodzi panu o ten imbus?
Pan - konsternacja na twarzy, w tle słychać świerszcze....
Druga sytuacja:
Dzwonek do drzwi, otwieram a tam panowie przyszli nam naprawić mechanizm bramy wjazdowej.
-Dzień dobry. Jest mąż? Może nam wyłączyć korki?
Ja z największym uśmiechem jaki udało mi się z siebie wydobyć:
-A mogę ja, czy koniecznie musi mąż?
-Yyyyyyy może pani...
Ogólnie studiowałam na Politechnice kierunek typowo inżynierski i pretensjonalne teksty podszyte szowinizmem raczej były na porządku dziennym. Jeden z wykładowców przykładowo zawsze po wytłumaczeniu czegoś pytał:
-Wszyscy zrozumieli?"
-TAAAAAAK
-A panie też?
Tu następował rechot męskiej części sali.
Jeśli chodzi o kobiety, to tak, zdarzały się często takie tłumaczenizmy, szczególnie jeśli chodzi o okres gdy byłam w ciaży i potem urodziłam dzieci. Niektóre mówią normalnie jakąś radę, a inne tłumaczą obsługę butelki jakby to była jakaś fizyka kwantowa a ty jesteś tłukiem i trzeba Ci to jak krowie na rowie wszystko pokazać i wytłumaczyć najlepiej tonem jakby mówić do 3 letniego dziecka.
No widzisz to ja bym panom od razu powiedziała, że mąż może korki, a ja mogę bezpieczniki i czy im to pasuje. Moj tata mnie nauczył że korkiem to się wino zamyka, a w tablicy są bezpieczniki.
Ogólnie co do tematu, to najbardziej mnie mechanicy samochodowi wkurzają, mam wrażenie że każdą kobietę traktują jak debilkę.
25 grudnia 2022, 19:42
Nie wiem czy to się kwalifikuje, ale z takich co zapamiętałam powiedzmy, że z ostatnich lat.
Pan budowlaniec chcąc mi powiedzieć, że za jakiś czas muszę przekręcić śrubkę w ościeżnicy o 1 obrót:
-Weźmie pani ten zakrzywiony metalowy dynks (pokazuje co trzyma w ręce) i wsadzi w tą tutaj dziurkę a potem przekręci o 1 obrót.
Ja: - chodzi panu o ten imbus?
Pan - konsternacja na twarzy, w tle słychać świerszcze....
Druga sytuacja:
Dzwonek do drzwi, otwieram a tam panowie przyszli nam naprawić mechanizm bramy wjazdowej.
-Dzień dobry. Jest mąż? Może nam wyłączyć korki?
Ja z największym uśmiechem jaki udało mi się z siebie wydobyć:
-A mogę ja, czy koniecznie musi mąż?
-Yyyyyyy może pani...
Ogólnie studiowałam na Politechnice kierunek typowo inżynierski i pretensjonalne teksty podszyte szowinizmem raczej były na porządku dziennym. Jeden z wykładowców przykładowo zawsze po wytłumaczeniu czegoś pytał:
-Wszyscy zrozumieli?"
-TAAAAAAK
-A panie też?
Tu następował rechot męskiej części sali.
Jeśli chodzi o kobiety, to tak, zdarzały się często takie tłumaczenizmy, szczególnie jeśli chodzi o okres gdy byłam w ciaży i potem urodziłam dzieci. Niektóre mówią normalnie jakąś radę, a inne tłumaczą obsługę butelki jakby to była jakaś fizyka kwantowa a ty jesteś tłukiem i trzeba Ci to jak krowie na rowie wszystko pokazać i wytłumaczyć najlepiej tonem jakby mówić do 3 letniego dziecka.
No widzisz to ja bym panom od razu powiedziała, że mąż może korki, a ja mogę bezpieczniki i czy im to pasuje. Moj tata mnie nauczył że korkiem to się wino zamyka, a w tablicy są bezpieczniki.
Ogólnie co do tematu, to najbardziej mnie mechanicy samochodowi wkurzają, mam wrażenie że każdą kobietę traktują jak debilkę.
Nigdy mnie nic niemiłego ze strony mężczyzn nie spotkało jeśli chodzi o pouczanie. Nawet mechaników. Nic nie wiem o samochodach i nie chcę wiedzieć. A jak chciałam to mi to panowie cierpliwie lub mniej cierpliwie tłumaczyli. Kwestia mansplainingu to kwestia dobrania odpowiednich osob- zarówno pouczającego jak i pouczanego.
Edytowany przez 25 grudnia 2022, 19:43
25 grudnia 2022, 21:32
Nie wiem czy to się kwalifikuje, ale z takich co zapamiętałam powiedzmy, że z ostatnich lat.
Pan budowlaniec chcąc mi powiedzieć, że za jakiś czas muszę przekręcić śrubkę w ościeżnicy o 1 obrót:
-Weźmie pani ten zakrzywiony metalowy dynks (pokazuje co trzyma w ręce) i wsadzi w tą tutaj dziurkę a potem przekręci o 1 obrót.
Ja: - chodzi panu o ten imbus?
Pan - konsternacja na twarzy, w tle słychać świerszcze....
Druga sytuacja:
Dzwonek do drzwi, otwieram a tam panowie przyszli nam naprawić mechanizm bramy wjazdowej.
-Dzień dobry. Jest mąż? Może nam wyłączyć korki?
Ja z największym uśmiechem jaki udało mi się z siebie wydobyć:
-A mogę ja, czy koniecznie musi mąż?
-Yyyyyyy może pani...
Ogólnie studiowałam na Politechnice kierunek typowo inżynierski i pretensjonalne teksty podszyte szowinizmem raczej były na porządku dziennym. Jeden z wykładowców przykładowo zawsze po wytłumaczeniu czegoś pytał:
-Wszyscy zrozumieli?"
-TAAAAAAK
-A panie też?
Tu następował rechot męskiej części sali.
Jeśli chodzi o kobiety, to tak, zdarzały się często takie tłumaczenizmy, szczególnie jeśli chodzi o okres gdy byłam w ciaży i potem urodziłam dzieci. Niektóre mówią normalnie jakąś radę, a inne tłumaczą obsługę butelki jakby to była jakaś fizyka kwantowa a ty jesteś tłukiem i trzeba Ci to jak krowie na rowie wszystko pokazać i wytłumaczyć najlepiej tonem jakby mówić do 3 letniego dziecka.
No widzisz to ja bym panom od razu powiedziała, że mąż może korki, a ja mogę bezpieczniki i czy im to pasuje. Moj tata mnie nauczył że korkiem to się wino zamyka, a w tablicy są bezpieczniki.
Ogólnie co do tematu, to najbardziej mnie mechanicy samochodowi wkurzają, mam wrażenie że każdą kobietę traktują jak debilkę.
Nigdy mnie nic niemiłego ze strony mężczyzn nie spotkało jeśli chodzi o pouczanie. Nawet mechaników. Nic nie wiem o samochodach i nie chcę wiedzieć. A jak chciałam to mi to panowie cierpliwie lub mniej cierpliwie tłumaczyli. Kwestia mansplainingu to kwestia dobrania odpowiednich osob- zarówno pouczającego jak i pouczanego.
to o dobraniu sie obu stron to totalna bzdura, to ze ty nie trafilas to po prostu mialas szczescie. Ja ostatnio w warsztacie samochodowym - oddalam moj samochod bedac na urlopie do naprawy - ja oczytalam sie w temacie i problemie i troche juz mialam orientacji a moj partner nie ma kompletnie zielonego pojecia o samochodach. Do kogo zwraca sie mechanik przy oddawaniu samochodu - oczywiscie do niego, mimo ze ani on wlasciciel samochodu ani ktos kto jest zainteresowany czy obeznany. Dopiero w rozmowie nastapil zwrot, gdy zadalam kilka konkretnych pytan.
Przyklad Karolki to juz wogole typowe, bo jak to moze baba znac sie na technice czy budowie, a ze jest inzynierem to zaskoczenie.
25 grudnia 2022, 22:05
Nie wiem czy to się kwalifikuje, ale z takich co zapamiętałam powiedzmy, że z ostatnich lat.
Pan budowlaniec chcąc mi powiedzieć, że za jakiś czas muszę przekręcić śrubkę w ościeżnicy o 1 obrót:
-Weźmie pani ten zakrzywiony metalowy dynks (pokazuje co trzyma w ręce) i wsadzi w tą tutaj dziurkę a potem przekręci o 1 obrót.
Ja: - chodzi panu o ten imbus?
Pan - konsternacja na twarzy, w tle słychać świerszcze....
Druga sytuacja:
Dzwonek do drzwi, otwieram a tam panowie przyszli nam naprawić mechanizm bramy wjazdowej.
-Dzień dobry. Jest mąż? Może nam wyłączyć korki?
Ja z największym uśmiechem jaki udało mi się z siebie wydobyć:
-A mogę ja, czy koniecznie musi mąż?
-Yyyyyyy może pani...
Ogólnie studiowałam na Politechnice kierunek typowo inżynierski i pretensjonalne teksty podszyte szowinizmem raczej były na porządku dziennym. Jeden z wykładowców przykładowo zawsze po wytłumaczeniu czegoś pytał:
-Wszyscy zrozumieli?"
-TAAAAAAK
-A panie też?
Tu następował rechot męskiej części sali.
Jeśli chodzi o kobiety, to tak, zdarzały się często takie tłumaczenizmy, szczególnie jeśli chodzi o okres gdy byłam w ciaży i potem urodziłam dzieci. Niektóre mówią normalnie jakąś radę, a inne tłumaczą obsługę butelki jakby to była jakaś fizyka kwantowa a ty jesteś tłukiem i trzeba Ci to jak krowie na rowie wszystko pokazać i wytłumaczyć najlepiej tonem jakby mówić do 3 letniego dziecka.
Widzę, że mamy dość podobne doświadczenia zarówno w kwestii wykładowców, jak i okresu okołoporodowego i wczesno-dzieciowego;) u mnie na polibudzie był taki jeden instytut, w którym zebrał się chyba cały kwiat protekcjonalnego dziaderstwa;)
26 grudnia 2022, 04:52
Nie wiem czy to się kwalifikuje, ale z takich co zapamiętałam powiedzmy, że z ostatnich lat.
Pan budowlaniec chcąc mi powiedzieć, że za jakiś czas muszę przekręcić śrubkę w ościeżnicy o 1 obrót:
-Weźmie pani ten zakrzywiony metalowy dynks (pokazuje co trzyma w ręce) i wsadzi w tą tutaj dziurkę a potem przekręci o 1 obrót.
Ja: - chodzi panu o ten imbus?
Pan - konsternacja na twarzy, w tle słychać świerszcze....
Druga sytuacja:
Dzwonek do drzwi, otwieram a tam panowie przyszli nam naprawić mechanizm bramy wjazdowej.
-Dzień dobry. Jest mąż? Może nam wyłączyć korki?
Ja z największym uśmiechem jaki udało mi się z siebie wydobyć:
-A mogę ja, czy koniecznie musi mąż?
-Yyyyyyy może pani...
Ogólnie studiowałam na Politechnice kierunek typowo inżynierski i pretensjonalne teksty podszyte szowinizmem raczej były na porządku dziennym. Jeden z wykładowców przykładowo zawsze po wytłumaczeniu czegoś pytał:
-Wszyscy zrozumieli?"
-TAAAAAAK
-A panie też?
Tu następował rechot męskiej części sali.
Jeśli chodzi o kobiety, to tak, zdarzały się często takie tłumaczenizmy, szczególnie jeśli chodzi o okres gdy byłam w ciaży i potem urodziłam dzieci. Niektóre mówią normalnie jakąś radę, a inne tłumaczą obsługę butelki jakby to była jakaś fizyka kwantowa a ty jesteś tłukiem i trzeba Ci to jak krowie na rowie wszystko pokazać i wytłumaczyć najlepiej tonem jakby mówić do 3 letniego dziecka.
No widzisz to ja bym panom od razu powiedziała, że mąż może korki, a ja mogę bezpieczniki i czy im to pasuje. Moj tata mnie nauczył że korkiem to się wino zamyka, a w tablicy są bezpieczniki.
Ogólnie co do tematu, to najbardziej mnie mechanicy samochodowi wkurzają, mam wrażenie że każdą kobietę traktują jak debilkę.
Nigdy mnie nic niemiłego ze strony mężczyzn nie spotkało jeśli chodzi o pouczanie. Nawet mechaników. Nic nie wiem o samochodach i nie chcę wiedzieć. A jak chciałam to mi to panowie cierpliwie lub mniej cierpliwie tłumaczyli. Kwestia mansplainingu to kwestia dobrania odpowiednich osob- zarówno pouczającego jak i pouczanego.
to o dobraniu sie obu stron to totalna bzdura, to ze ty nie trafilas to po prostu mialas szczescie. Ja ostatnio w warsztacie samochodowym - oddalam moj samochod bedac na urlopie do naprawy - ja oczytalam sie w temacie i problemie i troche juz mialam orientacji a moj partner nie ma kompletnie zielonego pojecia o samochodach. Do kogo zwraca sie mechanik przy oddawaniu samochodu - oczywiscie do niego, mimo ze ani on wlasciciel samochodu ani ktos kto jest zainteresowany czy obeznany. Dopiero w rozmowie nastapil zwrot, gdy zadalam kilka konkretnych pytan.
Przyklad Karolki to juz wogole typowe, bo jak to moze baba znac sie na technice czy budowie, a ze jest inzynierem to zaskoczenie.
Tak samo jak kosmetyczka przy pytaniu o paznokcie zwróci się ku kobiecie. Czemu chcesz dowieść?
Ja to widzę tak. Twój mąż pizdczyk nie wie jak wygląda samochód pod maską, więc ty wiedziesz w tym prym. Trochę zobaczyłaś, trochę poczytałaś w necie i trochę wujek doradzili teraz wiesz lepiej jak mechanik. Zgadza się?
Kto rozmawia z projektantką wnętrz czy tortów? Głównie kobiety. Więc czemu was dziwi, że o samochodach chcą gadać faceci....
ze ludzie kieruja sie steteotypami. Podobnie jak ty dajac swoje przyklady. Nie wiem co kieruje toba ze reagujesz agresja, za duzo cukru na swieta?
Uwazam ze w warsztacie mechanik powinien zwrocic sie do wlasciciela auta a ten nie musi znac sie na naprawach, po to sa warsztaty.