- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
7 września 2022, 19:02
Chciałabym schudnąć pare kg a zasadą „jedz mniej” idzie mi to bardzo powoli. Myślałam aby zacząć liczyć kalorie jednak często dostaję obiadki od mamy lub teściowej :D. Stad moje pytanie czy jeśli wklepie sobie we Fitatu po prostu zupę pomidorową czy gołąbki to czy to się jakoś mniej więcej będzie kalkulować? Czy trzeba dokładnie kaloryczność konkretnego Dania z konkretnych proporcji wyliczać? Wiem ze danie daniu nierówne ale czy to będzie duża granica błędu i czy takie odchudzanie ma sens?
Edytowany przez 63kgmojemarzenie 7 września 2022, 19:31
7 września 2022, 19:31
To zależy, jak one gotują. Mój teść np ma w zwyczaju do wszystkiego wlewać litry kremówki, nieważne, zupa czy sos. A pieczony drób obkłada boczkiem lub słoniną. Wiec wiesz, w takim wypadku to absolutnie nie ma sensu.
7 września 2022, 20:31
Popróbuj przez tydzień czy dwa i zobaczysz czy ma to sens :) Dokładnie jesteś w stanie policzyć tylko wtedy jak sama gotujesz. Jak dostaniesz gotowiznę to niestety ale musisz na oko. Fakt, że zupa zupie nie równa, ale też zupy nie są jakies mocno kaloryczne i o ile ktoś ich nie zabiela pół litrem śmietanki 30%, to te różnice nie będą jakieś kolosalne na jednej porcji. Myślę, ze prędzej ugrasz coś takim szacowaniem niż całkowitym jedzeniem na oko. No i dwa, że większosc produktów w ciagu dnia bedziesz zapewne w stanie wklepać dokładnie. Raczej śniadania/kolacje/inne posiłki robisz sobie sama a od teściowej i mamy to same obiadki i pewnie tez nie codziennie. Biorąc to wszystko pod uwagę, myślę, że będzie to miało sens. Poza tym to jest fajne ćwiczenie żeby się przekonać na czym Ci wpadają nadprogramowe kalorie. Czasem wydaje nam się, że jemy mało a potem się okazuje, że pijesz dziennie 5 herbat/kaw słodząc po 2 łyżeczki cukru na szklankę i nagle wpada dziennie 400 dodatkowych kalorii, których nawet nie zauważasz a na to konto mogłabyś zjeść dodatkowy posiłek i być bardziej sytą. Takie rzeczy czasem widać dopiero jak się rozpisze.
Edytowany przez Karolka_83 7 września 2022, 20:35
7 września 2022, 21:31
Popróbuj przez tydzień czy dwa i zobaczysz czy ma to sens :) Dokładnie jesteś w stanie policzyć tylko wtedy jak sama gotujesz. Jak dostaniesz gotowiznę to niestety ale musisz na oko. Fakt, że zupa zupie nie równa, ale też zupy nie są jakies mocno kaloryczne i o ile ktoś ich nie zabiela pół litrem śmietanki 30%, to te różnice nie będą jakieś kolosalne na jednej porcji. Myślę, ze prędzej ugrasz coś takim szacowaniem niż całkowitym jedzeniem na oko. No i dwa, że większosc produktów w ciagu dnia bedziesz zapewne w stanie wklepać dokładnie. Raczej śniadania/kolacje/inne posiłki robisz sobie sama a od teściowej i mamy to same obiadki i pewnie tez nie codziennie. Biorąc to wszystko pod uwagę, myślę, że będzie to miało sens. Poza tym to jest fajne ćwiczenie żeby się przekonać na czym Ci wpadają nadprogramowe kalorie. Czasem wydaje nam się, że jemy mało a potem się okazuje, że pijesz dziennie 5 herbat/kaw słodząc po 2 łyżeczki cukru na szklankę i nagle wpada dziennie 400 dodatkowych kalorii, których nawet nie zauważasz a na to konto mogłabyś zjeść dodatkowy posiłek i być bardziej sytą. Takie rzeczy czasem widać dopiero jak się rozpisze.
Jakby zabielał śmietanką 30 % to by jeszcze nie było tak źle, gorzej jak nawali pół szklanki mąki 😲.
Do autorki, tak jak piszą wyżej, nie da się na oko trzeba przetestować. Można przejść na IF może wtedy będzie lepiej szło bo insulina będzie niżej przez większą ilość godzin.
8 września 2022, 13:04
Popróbuj przez tydzień czy dwa i zobaczysz czy ma to sens :) Dokładnie jesteś w stanie policzyć tylko wtedy jak sama gotujesz. Jak dostaniesz gotowiznę to niestety ale musisz na oko. Fakt, że zupa zupie nie równa, ale też zupy nie są jakies mocno kaloryczne i o ile ktoś ich nie zabiela pół litrem śmietanki 30%, to te różnice nie będą jakieś kolosalne na jednej porcji. Myślę, ze prędzej ugrasz coś takim szacowaniem niż całkowitym jedzeniem na oko. No i dwa, że większosc produktów w ciagu dnia bedziesz zapewne w stanie wklepać dokładnie. Raczej śniadania/kolacje/inne posiłki robisz sobie sama a od teściowej i mamy to same obiadki i pewnie tez nie codziennie. Biorąc to wszystko pod uwagę, myślę, że będzie to miało sens. Poza tym to jest fajne ćwiczenie żeby się przekonać na czym Ci wpadają nadprogramowe kalorie. Czasem wydaje nam się, że jemy mało a potem się okazuje, że pijesz dziennie 5 herbat/kaw słodząc po 2 łyżeczki cukru na szklankę i nagle wpada dziennie 400 dodatkowych kalorii, których nawet nie zauważasz a na to konto mogłabyś zjeść dodatkowy posiłek i być bardziej sytą. Takie rzeczy czasem widać dopiero jak się rozpisze.
Jakby zabielał śmietanką 30 % to by jeszcze nie było tak źle, gorzej jak nawali pół szklanki mąki ?.
Do autorki, tak jak piszą wyżej, nie da się na oko trzeba przetestować. Można przejść na IF może wtedy będzie lepiej szło bo insulina będzie niżej przez większą ilość godzin.
Hehe też prawda - lepszy ten tłuszcz ze śmietanki niż węgle z mąki, już bez względu na kalorie.
Ja również polecam IF. U mnie sprawdza się o niebo lepiej niż wszelakie liczenie kalorii czy jedzenie 5 małych posiłków dziennie. Na IF nic nie liczę, jem właściwie wszystko to co inni, posiłków z automatu wychodzi mniej bo mam do dyspozycji 8 godzin i są z zasady większe, bo mogę sobie pozwolić jedząc ich mniej, przez co się najadam po kurek a nie tylko oszukuję żołądek ze niby coś tam zjadłam a niedosyt jest. No i właśnie kwestia insuliny. Ma organizm czas od niej odpocząć i zaczyna się brać za spalanie tkanki tłuszczowej, bo niestety póki insulina krąży we krwi, to spalanie jest wstrzymane. A z kolei jak jemy często, podjadamy, popijamy między posiłkami kawkę z mlekiem czy cukrem, to ta insulina krąży i krąży i krąży. A jeszcze jak ktoś ma do tego insulinooporność, gdzie mu insulina utrzymuje się jeszcze dłużej, to już całkiem dupa zbita ;) U mnie właściwie tylko IF daje efekt bez specjalnego wkręcania się w to co mam jeść i ile. Bo to właściwie naturalnie samo wychodzi bez kombinowania. Byle trzymać się przedziału czasowego, że od tej do tej nie jem. Kwestia przyzwyczajenia się do późniejszych śniadań i wczesniejszych kolacji. I chyba jedyna metoda gdzie nie czuję ciągłego ssania i nie mam pypcia na słodycze.
Edytowany przez Karolka_83 8 września 2022, 13:05
8 września 2022, 13:13
Popróbuj przez tydzień czy dwa i zobaczysz czy ma to sens :) Dokładnie jesteś w stanie policzyć tylko wtedy jak sama gotujesz. Jak dostaniesz gotowiznę to niestety ale musisz na oko. Fakt, że zupa zupie nie równa, ale też zupy nie są jakies mocno kaloryczne i o ile ktoś ich nie zabiela pół litrem śmietanki 30%, to te różnice nie będą jakieś kolosalne na jednej porcji. Myślę, ze prędzej ugrasz coś takim szacowaniem niż całkowitym jedzeniem na oko. No i dwa, że większosc produktów w ciagu dnia bedziesz zapewne w stanie wklepać dokładnie. Raczej śniadania/kolacje/inne posiłki robisz sobie sama a od teściowej i mamy to same obiadki i pewnie tez nie codziennie. Biorąc to wszystko pod uwagę, myślę, że będzie to miało sens. Poza tym to jest fajne ćwiczenie żeby się przekonać na czym Ci wpadają nadprogramowe kalorie. Czasem wydaje nam się, że jemy mało a potem się okazuje, że pijesz dziennie 5 herbat/kaw słodząc po 2 łyżeczki cukru na szklankę i nagle wpada dziennie 400 dodatkowych kalorii, których nawet nie zauważasz a na to konto mogłabyś zjeść dodatkowy posiłek i być bardziej sytą. Takie rzeczy czasem widać dopiero jak się rozpisze.
Jakby zabielał śmietanką 30 % to by jeszcze nie było tak źle, gorzej jak nawali pół szklanki mąki ?.
Do autorki, tak jak piszą wyżej, nie da się na oko trzeba przetestować. Można przejść na IF może wtedy będzie lepiej szło bo insulina będzie niżej przez większą ilość godzin.
Hehe też prawda - lepszy ten tłuszcz ze śmietanki niż węgle z mąki, już bez względu na kalorie.
Ja również polecam IF. U mnie sprawdza się o niebo lepiej niż wszelakie liczenie kalorii czy jedzenie 5 małych posiłków dziennie. Na IF nic nie liczę, jem właściwie wszystko to co inni, posiłków z automatu wychodzi mniej bo mam do dyspozycji 8 godzin i są z zasady większe, bo mogę sobie pozwolić jedząc ich mniej, przez co się najadam po kurek a nie tylko oszukuję żołądek ze niby coś tam zjadłam a niedosyt jest. No i właśnie kwestia insuliny. Ma organizm czas od niej odpocząć i zaczyna się brać za spalanie tkanki tłuszczowej, bo niestety póki insulina krąży we krwi, to spalanie jest wstrzymane. A z kolei jak jemy często, podjadamy, popijamy między posiłkami kawkę z mlekiem czy cukrem, to ta insulina krąży i krąży i krąży. A jeszcze jak ktoś ma do tego insulinooporność, gdzie mu insulina utrzymuje się jeszcze dłużej, to już całkiem dupa zbita ;) U mnie właściwie tylko IF daje efekt bez specjalnego wkręcania się w to co mam jeść i ile. Bo to właściwie naturalnie samo wychodzi bez kombinowania. Byle trzymać się przedziału czasowego, że od tej do tej nie jem. Kwestia przyzwyczajenia się do późniejszych śniadań i wczesniejszych kolacji. I chyba jedyna metoda gdzie nie czuję ciągłego ssania i nie mam pypcia na słodycze.
No ja czuję ogromną różnicę jem teraz dużo białka i tłuszczu i wręcz mam problem z tym że nie mogę wepchnąć w siebie tyle ile trzeba. Jest 13 a ja ledwo poczułam jakieś tam delikatne ssanie a przedtem byłam głodna od rana do wieczora. To był koszmar.