- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
26 marca 2022, 17:29
Jak podchodzicie do osób niepełnospawnych zwłaszcza pracujących? Czy to menele, patologia czy nomalne, w pelni watościowe osoby?
28 marca 2022, 14:04
Osoba aktywna zawodowa (niepełnosprawna lub pełnosprawna, nieważne) nie jest lepsza od alkoholika, borykającego się z problemem bezdomności, imo.
Nie jest lepsza?
Nie, jeżeli bezdomny robi krzywdę tylko sobie. Nie dla mnie.
Tak patrząc to pewnie masz rację. Natomiast jeśli się weźmie pod uwagę, że nie każdy bezdomny alkoholik jest samotny i ma gdzieś tam jakąś rodzinę, to tej rodzinie wyrządza krzywdę. Tak samo patrząc na społeczeństwo jako całość, to jednak ci aktywni zawodowo są bardziej pożyteczni choćby uwzględniając samo płacenie podatków czy pożyteczność pracy jaką wykonują. Bezdomny alkoholik skądś kasę bierze na picie i albo z żebrania albo z zasiłków jeśli się na jakieś łapie. Więc jak dla mnie na drabinie "lepszości" to to są zupełnie inne poziomy. Ale to moje zdanie oczywiście. Każdy ma prawo do swojego.
Edytowany przez Karolka_83 28 marca 2022, 14:04
28 marca 2022, 14:20
Araksol, to chyba masz niepełnosprawność ruchową, co?
Menel to słowo, które przychodzi na myśl jak widzimy kogoś brudnego, śmierdzącego, np z flaszką w ręce. Pewnie większość z nich ma niepełnosprawność ruchową, a nawet intelektualną, ale bez papierów, bo nigdy nikt tym dzieckiem dawniej się nie zajął. Ale, żeby kogoś zadbanego na pierwszy rzut oka, kto ma jakieś tiki, wyglądem różni się od nas, krzywo chodzi nazywać menelem? No to jest słabe. Kiedyś nie było tak powszechnej pomocy (choc dziś też za wiele jej nie ma), informacji, dostępu do lekarzy, ośrodków samopomocy itp.
Ja mam niepelnospawność psychiczną i fizyczną-kręgosłup. Niby nie ma diagnozy ale byly podejrzenia bordeline.
Znam kilka osób, które też mają niepełnosprawność ruchową związaną z kręgosłupem. Ale to tylko tyle, że jest krzywy, postawa krzywa i to tyle. Niepełnosprawność ruchowa, niepełnosprawności ruchowej nie jest równa. Kręgosłup, a porażenie czy jazda na wózku to duża różnica.... Tak normalnie dzieciom nie wystawia się orzeczenia o niepełnosprawności, bo ma krzywy kręgosłup. Więc rodziny, które stać leczą dziecko, operacja za operacją... Bardziej to "dodatek" do intelektualnej. Nigdy nie słyszałam o niepełnosprawności psychicznej. To pewnie masz zaburzenie psychiczne i tyle. Pracujesz z domu super. Też bym czasem chciała popracować z domu.
Nie mam stwierdznej choroby psychicznej tylko nieprawiową osobowość. Było podejrzenie bordeline. Ja uważam, że jestem po prostu wysokowrażiwa i z powodu tego i charakteru intowertyk i domator źle sie czuję miedzy ludźmi i poza domem i do pracy się nie nadaję. To wywołuje ciągły stres i wtedy jest ryzyko depresji.
Ale to chyba nie jest niepełnosprawność umysłowa. Umysł masz raczej bardzo sprawny.
umysł tak, ale na psychikę musze uważać.
28 marca 2022, 15:00
Osoba aktywna zawodowa (niepełnosprawna lub pełnosprawna, nieważne) nie jest lepsza od alkoholika, borykającego się z problemem bezdomności, imo.
Nie jest lepsza?
Nie, jeżeli bezdomny robi krzywdę tylko sobie. Nie dla mnie.
Nie ma czegoś takiego jak robienie krzywdy tylko sobie. Człowiek oddziałowuje na środowisko a środowisko na człowieka. Nawet jeżeli nie boli cie fizycznie to, że ktoś zupełnie obcy jest bezdomnym alkoholikiem i nie masz mniej z tego powodu pieniędzy w portfelu, ani nie jesteś obiorca agresji psychicznej ze strony tej osoby to oddziałowuje to na wielu ludzi i społeczeństwo. Dajmy na to najprostrzy przykład- straż miejska, użerajac się z brudnymi, brzydko pachnacymi, nierzadko orzyganymi ludźmi, ktorzy defekują w ubraniach, bywa że agresywnymi, majaczącymi, z pasożytami na ciele, nieraz otwartymi ranami, jak to może nie wpływać na nich? Również na ich rodziny? Krzywdy nie mierzone w innych a w samych siebie wpływają na świat pośrednio czy tego chcemy czy nie. Chyba że jesteśmy ascetami i żyjemy daleko w lesie bez kontaktu ze społeczeństwem. Wtedy możemy robić co się żywnie podoba.
28 marca 2022, 15:54
Osoba aktywna zawodowa (niepełnosprawna lub pełnosprawna, nieważne) nie jest lepsza od alkoholika, borykającego się z problemem bezdomności, imo.
Nie jest lepsza?
Nie, jeżeli bezdomny robi krzywdę tylko sobie. Nie dla mnie.
Nie ma czegoś takiego jak robienie krzywdy tylko sobie. Człowiek oddziałowuje na środowisko a środowisko na człowieka. Nawet jeżeli nie boli cie fizycznie to, że ktoś zupełnie obcy jest bezdomnym alkoholikiem i nie masz mniej z tego powodu pieniędzy w portfelu, ani nie jesteś obiorca agresji psychicznej ze strony tej osoby to oddziałowuje to na wielu ludzi i społeczeństwo. Dajmy na to najprostrzy przykład- straż miejska, użerajac się z brudnymi, brzydko pachnacymi, nierzadko orzyganymi ludźmi, ktorzy defekują w ubraniach, bywa że agresywnymi, majaczącymi, z pasożytami na ciele, nieraz otwartymi ranami, jak to może nie wpływać na nich? Również na ich rodziny? Krzywdy nie mierzone w innych a w samych siebie wpływają na świat pośrednio czy tego chcemy czy nie. Chyba że jesteśmy ascetami i żyjemy daleko w lesie bez kontaktu ze społeczeństwem. Wtedy możemy robić co się żywnie podoba.
Oddziałuje jako ostrzeżenie :)
28 marca 2022, 16:01
Osoba aktywna zawodowa (niepełnosprawna lub pełnosprawna, nieważne) nie jest lepsza od alkoholika, borykającego się z problemem bezdomności, imo.
Nie jest lepsza?
Nie, jeżeli bezdomny robi krzywdę tylko sobie. Nie dla mnie.
Nie ma czegoś takiego jak robienie krzywdy tylko sobie. Człowiek oddziałowuje na środowisko a środowisko na człowieka. Nawet jeżeli nie boli cie fizycznie to, że ktoś zupełnie obcy jest bezdomnym alkoholikiem i nie masz mniej z tego powodu pieniędzy w portfelu, ani nie jesteś obiorca agresji psychicznej ze strony tej osoby to oddziałowuje to na wielu ludzi i społeczeństwo. Dajmy na to najprostrzy przykład- straż miejska, użerajac się z brudnymi, brzydko pachnacymi, nierzadko orzyganymi ludźmi, ktorzy defekują w ubraniach, bywa że agresywnymi, majaczącymi, z pasożytami na ciele, nieraz otwartymi ranami, jak to może nie wpływać na nich? Również na ich rodziny? Krzywdy nie mierzone w innych a w samych siebie wpływają na świat pośrednio czy tego chcemy czy nie. Chyba że jesteśmy ascetami i żyjemy daleko w lesie bez kontaktu ze społeczeństwem. Wtedy możemy robić co się żywnie podoba.
Oddziałuje jako ostrzeżenie :)
haha, faktycznie 😅
28 marca 2022, 17:29
Nie napisałam, że wszędzie, tylko że w wielu miejscach. Znam osobę głuchą, która pracuje na pełen etat. Osoby z zespołem Downa pracujące w restauracjach. Osoby z cięzkimi zaburzeniami lękowymi pracującymi z domu. I znam kobietę, której przypadkiem wykryli jakąś maleńką, łagodną zmianę w mózgu 20 lat temu - od tamtej pory stwierdzila, że nie będzie pracować i jakieś cymbały z zusu za łapówkę dali jej rentę. Do tej pory nie przepracowała ani godziny. Dla mnie takie osoby to zwykle pasożyty.
Tu się zgadzam. Mój brat głuchy tez pracuje normalnie na cały etat i nie ma problemu. Za to wujek, co miał cukrzycę, 30 lat temu dostał rentę (nie wiem czy wtedy dawali na to, czy jakim cudem dostał - miał też chyba jakiś mały uraz z wojska na kręgosłupie, więc moze to było na to, ale ogólnie to mu się wyleczyło z milion lat temu i mógłby normalnie pracować) i od tamtej pory nie przepracował ani pół dnia. Jak ktoś jest pracowity, to mu niepełnosprawność nie przeszkadza. Jak ktoś jest leń i leser, to sobie zawsze wymówkę znajdzie.
Warto moim zdaniem jeszcze poruszyć temat przyjmowania do pracy niepełnosprawnych osób. W mojej miejscowości był kiedyś zakład pracy chronionej i brat tam pracował. Potem to upadło. W papierach ma normalnie zdolność do pracy z jakimiś tam wyjątkami, typu że nie na pile bo nie słyszy to mógłby nie zauważyć że piła chodzi itp, z tym że w normalnych firmach ciężko mu tą pracę było zdobyć. Firma, która przyjmuje niepełnosprawnych ma milion kontroli z wszelakich PIPów, ZUSów, BHPów itp. i po prostu nie każdy chce sobie brać strupa na głowę. Nawet mimo tego, że swego czasu (nie wiem czy nadal tak jest bo od lat brat ma stałą pracę, więc nie szukałam informacji na ten temat) były dofinansowania jak się w zakładzie pracy otworzy stanowisko dla osoby niepełnosprawnej. Nie wiem czy nadal to jest, ale wiem, że jak szukaliśmy mu pracy, to wielu pracodawców mówiło, że chętnie by skorzystało z tych dofinansowań, ale zaraz sie zaczną kontrole itp i wolą jednak nie. Więc nie zawsze to że niepełnosprawny nie pracuje, wynika z tego że nie chce. Często po prostu nie może dostać nigdzie pracy.
Ale jak to jest, bo nawet w przypadku chorób nieuleczalnych co jakiś czas jest sprawdzane, czy dana osoba może przypadkiem cudem nie ozdrowiała i trzeba robić szereg badań by ?udowodnić?, ze cud nie nastąpił. Jak wiec osoby ?ozdrowiałe? otrzymują oświadczenia o chorobie, skoro musza to poprzeć oświadczeniami od lekarzy?
Nie wiem jakie są przepisy. Mój brat dostał orzeczenie 35 lat temu i ma dożywotnio przyznaną rentę. Wiem, że w którymś momencie zmieniło się prawo i przyznają na rok czy dwa i trzeba ponownie stawić się na komisji lekarskiej. Bo wiesz, może ktoś z porażeniem mózgowym nagle ozdrowiał lub komuś odrosły ręce i nogi a może odzyskał w magiczny sposób wzrok, choć był niewidomy od urodzenia. Często jest tak, że osoby z niepełnosprawnościami takimi konkretnymi nie dostają renty a osoby, które kiedyś coś tam miały, ale wyleczyły jakimś cudem mają. Nie wiem czy to kwestia łapówek czy szczęścia do orzecznika - nie wiem.
Chyba przypadek, albo ślepota i głupote orzekającego. Bo czasem orzekają tak, że ręce opadają. A orzekają na krótki okres czasu.. Potem od początku. Z czegoś muszą Ci ludzie żyć i mieć pracę. Kiedyś jak widać były inne czasy i chyba fachowcy lepsi.
A Araksol kurde... skoro masz orzeczenie i niezdolność do pracy to dziwne, że robisz w ogrodzie, stoisz na swoich nogach, robisz kartki, malujesz, piszesz artykuły, a przy tym kręgosłup też boli... tak więc nie jesteś niezdolna do pracy po tym co tu pokazujesz
28 marca 2022, 17:37
Jak podchodzicie do osób niepełnospawnych zwłaszcza pracujących? Czy to menele, patologia czy nomalne, w pelni watościowe osoby?
Jak pracuje to fajnie. Niepełnosprawność intelektualna czy ruchowa? Wiadomo, nie każdego do każdej pracy przyjmą. Jeśli potrafi mnie obsłużyć to super. Ale żeby menele? To zupełnie inne pojęcie. Dużo niestety dzieci z niepełnosprawnościami rodzi się w patologicznych rodzinach i stąd są zaniedbane i często to się za nimi ciągnie. Być może dlatego tak ich postrzegasz.
nie postrzegam w ten sposób, ale sie zeknęłam ze stygmatyzacją osób niepelnosprawnych. Niektórzy traktuję je jak oszustow wyłudzających renty itp pasożytów...
Nie dziwie się. Niżej wpis też w samo sedno. Ludzie, którym na starość nie ma kto pomóc, być może póki żyli rodzice to jakoś było. Potem wiele z tych ludzi nie ma gdzie się podziać. Jak wspomniałam wyżej, zaniedbania, które zostają już w zasadzie do końca życia. I multum ludzi pod sklepami z kartkami, często oszuści. Ale nikt nie będzie dochodził prawdy. A kraj nie pomaga wcale takim ludziom.... I nie zapowiada się w tą stronę. Zresztą ogrom rodziców jest w szoku, więc dopiero dociera do nich, że mają dziecko niepełnosprawne dopiero po wielu latach, często nawet po 20 latach od urodzenia dziecka... niestety... A zmienić nawyki dziecka, że podreperować zdrowie już za późno. Jest to przykre. Ale taki jest nasz kraj. Brudny człowiek prawie zawsze przypominać będzie menela, a nie koniecznie będzie to człowiek niepełnosprawny. Długi temat
Czytałaś kartę praw osób niepełnosprawnych albo ustawę o rehabilitacji zawodowej i społecznej oraz zatrudnieniu osób niepełnosprawnych? Jak nie poczytaj sobie. Tam jest wszystko napisane. Połowa z rzeczy wymienionych nie jest realizowana, a jak jest to w taki sposób, że rodzice dzieci, dorosłych niepełnosprawnych muszą się prosić fundacji o pomoc. Wg ustawy np. rząd jest zobowiązany zapewnić osobom niepełnosprawny dostęp do podjazdów, rehabilitacji, niepełnosprawni mają prawo do pracy w zakładach chronionych. Jaka jest rzeczywistość. A taka, że dziecko niepełnosprawne na rehabilitacje czeka pół roku nawet jak ma skierowanie w trybie pilnym. Liczba miejsc w WTZ jest też ograniczona. Prawda jest taka, że dopóki nie poznasz osobiście takiej osoby, rodziny, albo masz w rodzinie osobę niepełnosprawną to nie wiesz jak jest naprawdę. To co mówią w TV to półprawda. Dorosłe dzieci niepełnosprawne trafiają do odpowiednich placówek. Ale i tak nie jest dobrze. A wszystko to przez fakt ile zarabiają terapeuci zajęciowi, którzy zajmują się usprawnianiem osób niepełnosprawnych, przystosowaniem do życia w społeczeństwie oraz planowaniem i motywowaniem aktywności. Często na materiały na zajęcia wydają własne pieniądze bo skończyły się pieniądze z dofinansowania. W ustanie np jest mowa o zakładach chronionych, gdzie takie osoby mają możliwość pracować. Ile z nich polikwidowano? Bardzo dużo. Wiele zakładów zatrudniających nie ma nawet dobrej windy czy podjazdu.
Tak wiem, Póki rząd nie pomaga to lepiej nie będzie. Terapie ok 30minut jeden raz w tygodniu na pół gwizdka też nic nikomu nie ułatwiają i nie usprawniają. Niedługo osób z niepełnosprawnościami bedzie więcej, a ośrodki i różne placówki będą znikać... Państwo nie ogarnia teraz, a to co nam funduje to.... niestety.. będzie gorzej
28 marca 2022, 17:50
Nie napisałam, że wszędzie, tylko że w wielu miejscach. Znam osobę głuchą, która pracuje na pełen etat. Osoby z zespołem Downa pracujące w restauracjach. Osoby z cięzkimi zaburzeniami lękowymi pracującymi z domu. I znam kobietę, której przypadkiem wykryli jakąś maleńką, łagodną zmianę w mózgu 20 lat temu - od tamtej pory stwierdzila, że nie będzie pracować i jakieś cymbały z zusu za łapówkę dali jej rentę. Do tej pory nie przepracowała ani godziny. Dla mnie takie osoby to zwykle pasożyty.
Tu się zgadzam. Mój brat głuchy tez pracuje normalnie na cały etat i nie ma problemu. Za to wujek, co miał cukrzycę, 30 lat temu dostał rentę (nie wiem czy wtedy dawali na to, czy jakim cudem dostał - miał też chyba jakiś mały uraz z wojska na kręgosłupie, więc moze to było na to, ale ogólnie to mu się wyleczyło z milion lat temu i mógłby normalnie pracować) i od tamtej pory nie przepracował ani pół dnia. Jak ktoś jest pracowity, to mu niepełnosprawność nie przeszkadza. Jak ktoś jest leń i leser, to sobie zawsze wymówkę znajdzie.
Warto moim zdaniem jeszcze poruszyć temat przyjmowania do pracy niepełnosprawnych osób. W mojej miejscowości był kiedyś zakład pracy chronionej i brat tam pracował. Potem to upadło. W papierach ma normalnie zdolność do pracy z jakimiś tam wyjątkami, typu że nie na pile bo nie słyszy to mógłby nie zauważyć że piła chodzi itp, z tym że w normalnych firmach ciężko mu tą pracę było zdobyć. Firma, która przyjmuje niepełnosprawnych ma milion kontroli z wszelakich PIPów, ZUSów, BHPów itp. i po prostu nie każdy chce sobie brać strupa na głowę. Nawet mimo tego, że swego czasu (nie wiem czy nadal tak jest bo od lat brat ma stałą pracę, więc nie szukałam informacji na ten temat) były dofinansowania jak się w zakładzie pracy otworzy stanowisko dla osoby niepełnosprawnej. Nie wiem czy nadal to jest, ale wiem, że jak szukaliśmy mu pracy, to wielu pracodawców mówiło, że chętnie by skorzystało z tych dofinansowań, ale zaraz sie zaczną kontrole itp i wolą jednak nie. Więc nie zawsze to że niepełnosprawny nie pracuje, wynika z tego że nie chce. Często po prostu nie może dostać nigdzie pracy.
Ale jak to jest, bo nawet w przypadku chorób nieuleczalnych co jakiś czas jest sprawdzane, czy dana osoba może przypadkiem cudem nie ozdrowiała i trzeba robić szereg badań by ?udowodnić?, ze cud nie nastąpił. Jak wiec osoby ?ozdrowiałe? otrzymują oświadczenia o chorobie, skoro musza to poprzeć oświadczeniami od lekarzy?
Nie wiem jakie są przepisy. Mój brat dostał orzeczenie 35 lat temu i ma dożywotnio przyznaną rentę. Wiem, że w którymś momencie zmieniło się prawo i przyznają na rok czy dwa i trzeba ponownie stawić się na komisji lekarskiej. Bo wiesz, może ktoś z porażeniem mózgowym nagle ozdrowiał lub komuś odrosły ręce i nogi a może odzyskał w magiczny sposób wzrok, choć był niewidomy od urodzenia. Często jest tak, że osoby z niepełnosprawnościami takimi konkretnymi nie dostają renty a osoby, które kiedyś coś tam miały, ale wyleczyły jakimś cudem mają. Nie wiem czy to kwestia łapówek czy szczęścia do orzecznika - nie wiem.
Chyba przypadek, albo ślepota i głupote orzekającego. Bo czasem orzekają tak, że ręce opadają. A orzekają na krótki okres czasu.. Potem od początku. Z czegoś muszą Ci ludzie żyć i mieć pracę. Kiedyś jak widać były inne czasy i chyba fachowcy lepsi.
A Araksol kurde... skoro masz orzeczenie i niezdolność do pracy to dziwne, że robisz w ogrodzie, stoisz na swoich nogach, robisz kartki, malujesz, piszesz artykuły, a przy tym kręgosłup też boli... tak więc nie jesteś niezdolna do pracy po tym co tu pokazujesz
z tego co słyszałam od kilku osób, których rodzice mieli przyznaną rentę, kiedyś było bardzo łatwo ją dostać, niektórzy ludzie spokojnie mogliby pracować, słyszałam też określenie, że renta była "kupiona".
Czy aktualnie jest lepiej, nie wiem, pewnie to męczące i stresujące stawianie się raz na rok - dwa lata przed komisją. Ale z drugiej strony, no co, są kombinatorzy, którzy będą udawać ciezko chorego przykładowo po wylewie. Po dwóch latach już łatwo zweryfikować czy kończyna faktycznie jest wiszącym kawałkiem mięsa, wystarczy jej dotknąć aby stwierdzić czy są na niej mięśnie czy zanikły.
28 marca 2022, 18:28
Nie napisałam, że wszędzie, tylko że w wielu miejscach. Znam osobę głuchą, która pracuje na pełen etat. Osoby z zespołem Downa pracujące w restauracjach. Osoby z cięzkimi zaburzeniami lękowymi pracującymi z domu. I znam kobietę, której przypadkiem wykryli jakąś maleńką, łagodną zmianę w mózgu 20 lat temu - od tamtej pory stwierdzila, że nie będzie pracować i jakieś cymbały z zusu za łapówkę dali jej rentę. Do tej pory nie przepracowała ani godziny. Dla mnie takie osoby to zwykle pasożyty.
Tu się zgadzam. Mój brat głuchy tez pracuje normalnie na cały etat i nie ma problemu. Za to wujek, co miał cukrzycę, 30 lat temu dostał rentę (nie wiem czy wtedy dawali na to, czy jakim cudem dostał - miał też chyba jakiś mały uraz z wojska na kręgosłupie, więc moze to było na to, ale ogólnie to mu się wyleczyło z milion lat temu i mógłby normalnie pracować) i od tamtej pory nie przepracował ani pół dnia. Jak ktoś jest pracowity, to mu niepełnosprawność nie przeszkadza. Jak ktoś jest leń i leser, to sobie zawsze wymówkę znajdzie.
Warto moim zdaniem jeszcze poruszyć temat przyjmowania do pracy niepełnosprawnych osób. W mojej miejscowości był kiedyś zakład pracy chronionej i brat tam pracował. Potem to upadło. W papierach ma normalnie zdolność do pracy z jakimiś tam wyjątkami, typu że nie na pile bo nie słyszy to mógłby nie zauważyć że piła chodzi itp, z tym że w normalnych firmach ciężko mu tą pracę było zdobyć. Firma, która przyjmuje niepełnosprawnych ma milion kontroli z wszelakich PIPów, ZUSów, BHPów itp. i po prostu nie każdy chce sobie brać strupa na głowę. Nawet mimo tego, że swego czasu (nie wiem czy nadal tak jest bo od lat brat ma stałą pracę, więc nie szukałam informacji na ten temat) były dofinansowania jak się w zakładzie pracy otworzy stanowisko dla osoby niepełnosprawnej. Nie wiem czy nadal to jest, ale wiem, że jak szukaliśmy mu pracy, to wielu pracodawców mówiło, że chętnie by skorzystało z tych dofinansowań, ale zaraz sie zaczną kontrole itp i wolą jednak nie. Więc nie zawsze to że niepełnosprawny nie pracuje, wynika z tego że nie chce. Często po prostu nie może dostać nigdzie pracy.
Ale jak to jest, bo nawet w przypadku chorób nieuleczalnych co jakiś czas jest sprawdzane, czy dana osoba może przypadkiem cudem nie ozdrowiała i trzeba robić szereg badań by ?udowodnić?, ze cud nie nastąpił. Jak wiec osoby ?ozdrowiałe? otrzymują oświadczenia o chorobie, skoro musza to poprzeć oświadczeniami od lekarzy?
Nie wiem jakie są przepisy. Mój brat dostał orzeczenie 35 lat temu i ma dożywotnio przyznaną rentę. Wiem, że w którymś momencie zmieniło się prawo i przyznają na rok czy dwa i trzeba ponownie stawić się na komisji lekarskiej. Bo wiesz, może ktoś z porażeniem mózgowym nagle ozdrowiał lub komuś odrosły ręce i nogi a może odzyskał w magiczny sposób wzrok, choć był niewidomy od urodzenia. Często jest tak, że osoby z niepełnosprawnościami takimi konkretnymi nie dostają renty a osoby, które kiedyś coś tam miały, ale wyleczyły jakimś cudem mają. Nie wiem czy to kwestia łapówek czy szczęścia do orzecznika - nie wiem.
Chyba przypadek, albo ślepota i głupote orzekającego. Bo czasem orzekają tak, że ręce opadają. A orzekają na krótki okres czasu.. Potem od początku. Z czegoś muszą Ci ludzie żyć i mieć pracę. Kiedyś jak widać były inne czasy i chyba fachowcy lepsi.
A Araksol kurde... skoro masz orzeczenie i niezdolność do pracy to dziwne, że robisz w ogrodzie, stoisz na swoich nogach, robisz kartki, malujesz, piszesz artykuły, a przy tym kręgosłup też boli... tak więc nie jesteś niezdolna do pracy po tym co tu pokazujesz
z tego co słyszałam od kilku osób, których rodzice mieli przyznaną rentę, kiedyś było bardzo łatwo ją dostać, niektórzy ludzie spokojnie mogliby pracować, słyszałam też określenie, że renta była "kupiona".
Czy aktualnie jest lepiej, nie wiem, pewnie to męczące i stresujące stawianie się raz na rok - dwa lata przed komisją. Ale z drugiej strony, no co, są kombinatorzy, którzy będą udawać ciezko chorego przykładowo po wylewie. Po dwóch latach już łatwo zweryfikować czy kończyna faktycznie jest wiszącym kawałkiem mięsa, wystarczy jej dotknąć aby stwierdzić czy są na niej mięśnie czy zanikły.
Jeśli faktycznie wyłapują leserów, to bardzo dobrze. Szkoda, że czasem też załapią się osoby, które faktycznie mają poważne schorzenia a zostają odrzucone na takiej komisji. Potem nikt ich do pracy nie chce przyjąć a na rentę się nie łapią i co takie osoby mają zrobić? Siedzą na garnuszku u rodziców a rodzice martwią się, że co się z ich dzieckiem stanie jak oni umrą i zostanie samo...
28 marca 2022, 19:14
Nie napisałam, że wszędzie, tylko że w wielu miejscach. Znam osobę głuchą, która pracuje na pełen etat. Osoby z zespołem Downa pracujące w restauracjach. Osoby z cięzkimi zaburzeniami lękowymi pracującymi z domu. I znam kobietę, której przypadkiem wykryli jakąś maleńką, łagodną zmianę w mózgu 20 lat temu - od tamtej pory stwierdzila, że nie będzie pracować i jakieś cymbały z zusu za łapówkę dali jej rentę. Do tej pory nie przepracowała ani godziny. Dla mnie takie osoby to zwykle pasożyty.
Tu się zgadzam. Mój brat głuchy tez pracuje normalnie na cały etat i nie ma problemu. Za to wujek, co miał cukrzycę, 30 lat temu dostał rentę (nie wiem czy wtedy dawali na to, czy jakim cudem dostał - miał też chyba jakiś mały uraz z wojska na kręgosłupie, więc moze to było na to, ale ogólnie to mu się wyleczyło z milion lat temu i mógłby normalnie pracować) i od tamtej pory nie przepracował ani pół dnia. Jak ktoś jest pracowity, to mu niepełnosprawność nie przeszkadza. Jak ktoś jest leń i leser, to sobie zawsze wymówkę znajdzie.
Warto moim zdaniem jeszcze poruszyć temat przyjmowania do pracy niepełnosprawnych osób. W mojej miejscowości był kiedyś zakład pracy chronionej i brat tam pracował. Potem to upadło. W papierach ma normalnie zdolność do pracy z jakimiś tam wyjątkami, typu że nie na pile bo nie słyszy to mógłby nie zauważyć że piła chodzi itp, z tym że w normalnych firmach ciężko mu tą pracę było zdobyć. Firma, która przyjmuje niepełnosprawnych ma milion kontroli z wszelakich PIPów, ZUSów, BHPów itp. i po prostu nie każdy chce sobie brać strupa na głowę. Nawet mimo tego, że swego czasu (nie wiem czy nadal tak jest bo od lat brat ma stałą pracę, więc nie szukałam informacji na ten temat) były dofinansowania jak się w zakładzie pracy otworzy stanowisko dla osoby niepełnosprawnej. Nie wiem czy nadal to jest, ale wiem, że jak szukaliśmy mu pracy, to wielu pracodawców mówiło, że chętnie by skorzystało z tych dofinansowań, ale zaraz sie zaczną kontrole itp i wolą jednak nie. Więc nie zawsze to że niepełnosprawny nie pracuje, wynika z tego że nie chce. Często po prostu nie może dostać nigdzie pracy.
Ale jak to jest, bo nawet w przypadku chorób nieuleczalnych co jakiś czas jest sprawdzane, czy dana osoba może przypadkiem cudem nie ozdrowiała i trzeba robić szereg badań by ?udowodnić?, ze cud nie nastąpił. Jak wiec osoby ?ozdrowiałe? otrzymują oświadczenia o chorobie, skoro musza to poprzeć oświadczeniami od lekarzy?
Nie wiem jakie są przepisy. Mój brat dostał orzeczenie 35 lat temu i ma dożywotnio przyznaną rentę. Wiem, że w którymś momencie zmieniło się prawo i przyznają na rok czy dwa i trzeba ponownie stawić się na komisji lekarskiej. Bo wiesz, może ktoś z porażeniem mózgowym nagle ozdrowiał lub komuś odrosły ręce i nogi a może odzyskał w magiczny sposób wzrok, choć był niewidomy od urodzenia. Często jest tak, że osoby z niepełnosprawnościami takimi konkretnymi nie dostają renty a osoby, które kiedyś coś tam miały, ale wyleczyły jakimś cudem mają. Nie wiem czy to kwestia łapówek czy szczęścia do orzecznika - nie wiem.
Chyba przypadek, albo ślepota i głupote orzekającego. Bo czasem orzekają tak, że ręce opadają. A orzekają na krótki okres czasu.. Potem od początku. Z czegoś muszą Ci ludzie żyć i mieć pracę. Kiedyś jak widać były inne czasy i chyba fachowcy lepsi.
A Araksol kurde... skoro masz orzeczenie i niezdolność do pracy to dziwne, że robisz w ogrodzie, stoisz na swoich nogach, robisz kartki, malujesz, piszesz artykuły, a przy tym kręgosłup też boli... tak więc nie jesteś niezdolna do pracy po tym co tu pokazujesz
z tego co słyszałam od kilku osób, których rodzice mieli przyznaną rentę, kiedyś było bardzo łatwo ją dostać, niektórzy ludzie spokojnie mogliby pracować, słyszałam też określenie, że renta była "kupiona".
Czy aktualnie jest lepiej, nie wiem, pewnie to męczące i stresujące stawianie się raz na rok - dwa lata przed komisją. Ale z drugiej strony, no co, są kombinatorzy, którzy będą udawać ciezko chorego przykładowo po wylewie. Po dwóch latach już łatwo zweryfikować czy kończyna faktycznie jest wiszącym kawałkiem mięsa, wystarczy jej dotknąć aby stwierdzić czy są na niej mięśnie czy zanikły.
Jeśli faktycznie wyłapują leserów, to bardzo dobrze. Szkoda, że czasem też załapią się osoby, które faktycznie mają poważne schorzenia a zostają odrzucone na takiej komisji. Potem nikt ich do pracy nie chce przyjąć a na rentę się nie łapią i co takie osoby mają zrobić? Siedzą na garnuszku u rodziców a rodzice martwią się, że co się z ich dzieckiem stanie jak oni umrą i zostanie samo...
tak, jest to frustrujące i przykre, że osoby ciężko chore również muszą przez to przechodzić. Pamiętam zestresowanego szwagra, właśnie po wylewie, który za każdym razem przed terminem na komisję nie spał po nocach, bo bał się, że mu rentę zabiorą, ponieważ gość bardzo starał się wrócić do jako takiej sprawności, z resztą do tej pory ćwiczy codziennie, żeby nie mieć przykurczy. I tego się obawiał, że jak lekarz zobaczy, że po takim czasie nie ma powyginanej ręki jak paragraf to renta zostanie mu odebrana.
Edytowany przez Krummel 28 marca 2022, 19:16